Ka (04.03.15)
Węże 2015. Nominacje do nagród dla najgorszych polskich filmów
Po raz czwarty Akademia Węży nagradza złe polskie filmy. Najwięcej nominacji – 12 – zdobyło „Obce ciało” Krzysztofa Zanussiego, m.in. za najgorszy ekranowy duet – Agnieszka Grochowska i pejcz. Galę w Teatrze IMKA poprowadzą 1 kwietnia Tomasz Karolak i Piotr „Kędzior” Kędzierski.
Ceremonia wręczenia nagród odbędzie się 1 kwietnia w Teatrze IMKA w Warszawie, uroczystość poprowadzą Tomasz Karolak i Piotr „Kędzior” Kędzierski.
*
Tegoroczne nominacje zdominował film Krzysztofa Zanussiego „Obce ciało”, który otrzymał aż 12 nominacji, czasem po kilka w jednej kategorii. Wśród chybionych aktorskich wyborów Akademia Węży wskazała przede wszystkim występ Agnieszki Grochowskiej we wspomnianym filmie, który to przyniósł byłej odtwórczyni roli Danuty Wałęsy aż sześć nominacji (rekord w historii Węży).
W gronie filmów nominowanych w kategorii Wielki Wąż – najgorszy film roku znalazło się aż siedem tytułów. Są to: „Dzień dobry, kocham cię” (w sumie 4 nominacje), „Dżej Dżej” (7 nominacji), „Facet (nie)potrzebny od zaraz” (2 nominacje), „Karol, który został świętym” (6 nominacji), „Kochanie, chyba cię zabiłem” (7 nominacji), „Obce ciało” (12 nominacji) i „Zbliżenia” (5 nominacji).
W krainie brawurowych tłumaczeń tytułów
– Wśród nominowanych w tym roku przeważają różnego rodzaju hucpy – artystyczne i komercyjne. Próby namówienia widzów na wyprawę do kina „bo to ważne” albo „zabawne”, bo opowiadamy o kimś istotnym, bo zdradzamy jakieś sekrety, albo po prostu bo będzie fajnie. Nie było. To znaczy było, ale na zupełnie innych filmach – mówi Kamil Śmiałkowski, pomysłodawca nagród Węże.
Akademia Węży przyzna nagrody w 13 kategoriach, to o jedną więcej niż przed rokiem. Nową kategorią jest najgorszy przekład tytułu zagranicznego. Akademia Węży uznała, że swobodne tłumaczenie tytułów zagranicznych filmów na polski język jest często nadużywane i nijak ma się do oryginału. Przesadną ingerencję w tę dziedzinę Akademia postanowiła zauważyć i docenić. Uległy też zmianie nazwy kategorii „występ poniżej godności”, która od tej pory nazywa się „występ poniżej talentu”. W miejsce „najgorszego efektu specjalnego” jest teraz „efekt specjalnej troski”. Według Akademii lepiej oddaje to charakter tych kategorii.
Rozmach gali zależy od wielbicieli polskiego kina
Ceremonia wręczenia Nagród Węży odbędzie się 1 kwietnia 2015 roku w warszawskim Teatrze IMKA. Data rozdania nagród jest nieprzypadkowa, wydarzenie ma bowiem mieć charakter także prześmiewczy i w założeniu zabawny oraz lekki. Gospodarzami gali będą: dyrektor teatru IMKA Tomasz Karolak oraz Piotr „Kędzior” Kędzierski.
Organizatorzy gali planują mnóstwo atrakcji, ale do ich zrealizowania potrzebne jest wsparcie osób z poczuciem humoru, które cenią działania Akademii. W tym celu w serwisie polakpotrafi.pl trwa zbiórka funduszy na zorganizowanie gali na najwyższym poziomie. O akcji tak piszą organizatorzy:
Niestety nie udało się nam uzyskać żadnego dofinansowania od sponsorów. Okazuje się, że polskie firmy nie są jeszcze gotowe, aby podejść z dystansem do kwestii marketingowych i promować swoim nazwiskiem mroczną stronę polskiej kinematografii. Węże to nagrody, które zrodziły się z buntu publiczności przeciw robieniu jej w trąbę, co zaciekle uprawiali ostatnio polscy producenci i reżyserzy. I właśnie dlatego zwracamy się do Was. To publiczność kształtuje trendy…
*
Akademia Węży liczy dziś niemal 130 osób, a członkami grupy są i mogą być osoby zajmujące się szeroko pojętą działalnością na rzecz polskiej kultury. Chętnych organizatorzy zapraszają do przesyłania zgłoszeń na adres nagrodyweze@gmail.com. Akademia poprzez swoją działalność zabiega o poprawę polskiej kinematografii, a jej celem jest wskazanie w zabawny sposób na zły kierunek w rozwoju rodzimego kina.
PEŁNA LISTA NOMINACJI
Wielki Wąż – najgorszy film roku
„Dzień dobry, kocham cię” (reż. Ryszard Zatorski; prod. Kazimierz Rozwałka)
„Dżej Dżej” (reż. Maciej Pisarek; prod. Kuba Kosma, Maciej Pisarek)
„Facet (nie)potrzebny od zaraz” (reż. Weronika Migoń; prod. Włodzimierz Niderhaus)
„Karol, który został świętym” (reż. Grzegorz Sadurski, animacja – Orlando Corradi; prod. Tomasz Karczewski, Marcin Piasecki, Magdalena Zimecka, Jacek Kulczycki)
„Kochanie, chyba cię zabiłem” (reż. Kuba Nieścierow; prod. Zbigniew Domagalski)
„Obce ciało” (reż. Krzysztof Zanussi; prod. Janusz Wąchała, Krzysztof Zanussi)
„Zbliżenia” (reż. Magdalena Piekorz; prod. Krzysztof Zanussi)
Najgorsza reżyseria
Jan Jakub Kolski – „Zabić bobra”
Weronika Migoń – „Facet (nie)potrzebny od zaraz”
Magdalena Piekorz – „Zbliżenia”
Maciej Pisarek – „Dżej Dżej”
Grzegorz Sadurski (animacja – Orlando Corradi) – „Karol, który został świętym”
Krzysztof Zanussi – „Obce ciało”
Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski – „Karol, który został świętym”
Wojciech Kuczok i Magdalena Piekorz – „Zbliżenia”
Maciej Pisarek – „Dżej Dżej”
Joanna Wilczewska i Ryszard Zatorski – „Dzień dobry, kocham cię”
Krzysztof Zanussi – „Obce ciało”
Żenujący film na ważny temat
„Karol, który został świętym” (reż. Grzegorz Sadurski, animacja – Orlando Corradi; prod. Tomasz Karczewski, Marcin Piasecki, Magdalena Zimecka, Jacek Kulczycki)
„Obce ciało” (reż. Krzysztof Zanussi; prod. Janusz Wąchała, Krzysztof Zanussi)
„Służby specjalne” (reż. Patryk Vega, prod. Emil Stępień, Patryk Vega)
„Stacja Warszawa” (reż. Maciej Cuske, Kacper Lisowski, Nenad Mikovic, Mateusz Rakowicz, Tymon Wyciszkiewicz; prod. Włodzimierz Niderhaus)
„Zabić bobra” (reż. Jan Jakub Kolski; prod. Wiesław Łysakowski)
Najgorsza rola męska
Piotr Adamczyk – „Wkręceni”
Ireneusz Czop – „Kochanie, chyba cię zabiłem”
Bartosz Opania – „Wkręceni”
Borys Szyc – „Dżej Dżej”
Zbigniew Zamachowski – „Kochanie, chyba cię zabiłem”
Najgorsza rola żeńska
Kamilla Baar – „Służby specjalne”
Agnieszka Grochowska – „Obce ciało”
Barbara Kurdej-Szatan – „Dzień dobry, kocham cię”
Joanna Orleańska – „Zbliżenia”
Występ poniżej talentu
Piotr Fronczewski – „Karol, który został świętym”
Agnieszka Grochowska – „Obce ciało”
Arkadiusz Jakubik – „Kochanie, chyba cię zabiłem”
Borys Szyc – „Dżej Dżej”
Zbigniew Zamachowski – „Kochanie, chyba cię zabiłem”
Najgorszy duet na ekranie
Kamilla Baar i Wojciech Zieliński – „Służby specjalne”
Ireneusz Czop i Arkadiusz Jakubik – „Kochanie, chyba cię zabiłem”
Agnieszka Grochowska i pejcz – „Obce ciało”
Agnieszka Grochowska i Weronika Rosati – „Obce ciało”
Joanna Orleańska i Ewa Wiśniewska – „Zbliżenia”
Borys Szyc i nawigacja GPS – „Dżej Dżej”
Najbardziej żenująca scena
Cela w rosyjskim więzieniu – „Obce ciało”
Korporacyjna rozmowa telefoniczna (Kamilla Baar) – „Służby specjalne”
Zabawy z pejczykiem i męskimi prostytutkami (Agnieszka Grochowska) – „Obce ciało”
Pies, co nie chciał wędlin od złej kobiety (Agnieszka Grochowska) – „Obce ciało”
Łóżkowy dialog o seksie (Agata Kulesza i Adam Woronowicz) – „Pani z przedszkola”
Efekt specjalnej troski
Nachalna promocja regionu – „Gabriel”
Pocałunek wśród kul – „Miasto 44”
Przypisy na ekranie – „Służby specjalne”
Wchodzenie na balkon – „Wkręceni”
Wypadek samochodowy – „Obce ciało”
Najgorszy teledysk okołofilmowy
Krzysztof Buratyński – „Ziemski kres” (do filmu „Karolina”, realizacja: VoiceStudio)
Igor Herbut – „Wkręceni” (do filmu „Wkręceni”, realizacja: w trakcie ustalania)
Liber feat. Barbara Kurdej Szatan – „Dzień dobry, kocham cię” (do filmu „Dzień dobry, kocham cię”, realizacja: Dream Music)
Mister D – „Haj$” (do fIlmu „Hardcor Disco”, realizacja: Krzysztof Skonieczny/głębokiOFF)
Najgorszy przekład tytułu zagranicznego
„Casanova po przejściach” (Fading Gigolo) dystr. Kino Świat
„Co jest grane, Davis?” (Inside Llewyn Davis) dystr. VUE
„Droga do zapomnienia” (Railway Man) dystr. Forum Film
„Uciekinier z Nowego Jorku” (Song from the Forest) dystr. Against Gravity
„What the Fuck?” (N’importe Qui) dystr. Vivarto
Najgorszy plakat
„Dżej Dżej” (producenci Kuba Kosma, Maciej Pisarek; dystr. Monolith Films)
„Karol, który został świętym” (producenci Tomasz Karczewski, Marcin Piasecki, Magdalena Zimecka, Jacek Kulczycki; dystr. Kino Świat)
„Karolina” (producent Andrzej Sobczyk; dystr. Stowarzyszenie Rafael)
„Kochanie, chyba cię zabiłem” (producent Zbigniew Domagalski; dystr. Kino Świat)
„Stacja Warszawa” (producent Włodzimierz Niderhaus; dystr. Phoenix Film)
„Wkręceni” (producent Tadeusz Lampka; dystr. Studio Interfilm)
Najwięcej nominacji dla filmu:
„Obce ciało” – 12, „Kochanie, chyba cię zabiłem” – 7, „Dżej Dżej” – 7, „Karol, który został świętym” – 6, „Wkręceni” – 5, „Zbliżenia” – 5, „Służby specjalne” – 5, „Dzień dobry, kocham cię” – 4, „Facet (nie)potrzebny od zaraz” – 2, „Karolina” – 2, „Stacja Warszawa” – 2, „Zabić bobra” – 2
Najwięcej nominacji dla twórców: Agnieszka Grochowska – 6, Krzysztof Zanussi – 5, Maciej Pisarek – 4.
Więcej na: www.facebook.com/nagrodyweze
Filmy, seriale, płyty, koncerty, książki, spektakle, wystawy, komiksy.
Przez cały dzień i cały tydzień.
Dołącz do nas na Facebooku.
„Newsweek”: Kaczyński zachwycony kampanią. „Kazał dosypać pieniędzy”. Duda z podwojonym budżetem
Poniedziałkowy sondaż Millward Brown, który po raz pierwszy tak wyraźnie pokazał, że Andrzej Duda ma realne szanse na II turę, z pewnością dał kandydatowi PiS sporo wiatru w żagle.
Dwa razy więcej pieniędzy na kampanię
„Newsweek” powołuje się na anonimowych polityków PiS, którzy twierdzą, że decyzję ws. funduszy na kampanię podjął sam Jarosław Kaczyński. Dlaczego? Bo bardzo duże wrażenie zrobiła na nim konwencja Dudy sprzed miesiąca.
– Impreza była droga, kosztowała ponad 500 tys. zł, ale wyszła świetnie. Poparcie dla Dudy poszybowało, polepszyło się morale działaczy, a prezes przekonał się, że warto zainwestować w tę kampanię. Kazał dosypać pieniędzy – mówi informator tygodnika. W efekcie sztab kandydata PiS dysponuje dziś nie 5,5 mln zł, jak to było początkowo, ale sumą niemal dwa razy wyższą – 10 mln zł.
Szczucie na Komorowskiego

Bronisław Komorowski (&Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta)

Po kilku odcinkach „Tygodnia w szczujniach” odniosłem wrażenie, że ton „niepokornych publicystów” trochę się zmienił i ucywilizował. Do tego stopnia, że musiałem zawiesić cykl.
Niestety, zmiana (jeśli była) nie trwała długo. Dzisiaj szczujnia wraca do swojej natury. Głównym obiektem ataku jest prezydent Bronisław Komorowski, a powodem niemoralnego wzmożenia niepokornych są wybory prezydenckie. Prezydent jest liderem sondaży. Promowany przez nich kandydat PiS Andrzej Duda, mimo szansy na wejście do II tury, na wygraną nie ma dużych szans.
No to zaczynają dziki atak na Komorowskiego. Tonu tej publicystyki nie powstydziłaby się goebbelsowska propaganda, wyspecjalizowana w krzewieniu nienawiści i odczłowieczaniu przeciwników politycznych. Ci, którzy tyle mówili o „przemyśle pogardy” wobec Lecha Kaczyńskiego, jego następcę regularnie nazywają „Komoruskim”. Przodują Wpolityce.pl braci Karnowskich oraz „Gazeta Polska” i jej internetowy klon Niezalezna.pl. Można tam ostatnio przeczytać, że „mamy za prezydenta buraka troglodytę, nieokrzesańca, pozbawionego kultury, taktu i rozumu”. Niezależna na swoim portalu eksponuje „odważny” wpis blogera, w którym prezydent to „skaczący na stołek w parlamencie innego kraju debil/troglodyta”, a jego minister to degenerat imponujący tym, że „własnym pierdnięciem podpala choinkę”.
U Karnowskich szaleje Tomasz Domalewski, były redaktor peerelowskiej prasy: „Co publiczna ekspozycja Bronisława Komorowskiego – jawi się obraz ćwierćinteligenta. Nieważne w kraju czy zagranicą”. Dla „strasznego dziadunia”, który na starość przerobił się na „prawdziwego Polaka”, Komorowski to „cham, prostak i agent WSI”.
Na prawicy wobec prezydenta wszystkie chwyty są dozwolone. Będzie jeszcze gorzej, bo kampania dopiero wchodzi w decydującą fazę. Nawet nie chcę sobie wyobrazić skali hejtu, jaki głowie państwa szykują „niepokorni”.
Ich kandydat Andrzej Duda jest prezentowany jako kulturalny, wykształcony, inteligentny młody człowiek.
W tej kampanii nienawiści nie bierze udziału. Ale chamskie ataki obciążają też jego konto. Nie powstrzymuje swojej wściekłej sfory, przypominając, że głowie państwa należy się szacunek. Gdyby wygrał, nie może też tego szacunku wymagać dla siebie.
Polska polityka obelg, czyli słowa tworzą jakość. Nasza polityka odczuwa deficyt jakości

Sejm RP (Fot. Sawomir Kamiski / Agencja Gazeta)

Słowa tworzą jakość. Nasza polityka odczuwa deficyt jakości. Ale jaka polityka, taki język. Politycy zapracowali na swój los.
Po 1989 r. powstało mnóstwo określeń, z których większość z lekceważeniem i pogardą odnosi się do polityki i polityków. Była „wojna polsko-polska”, „wojna na górze”, „seans nienawiści”, „rzeczpospolita kolesiów”, „kolesiostwo”, „karuzela stołków”, „filozofia TKM: teraz, k… my”, „ciemnogród”, „moherowa koalicja”, „polowanie na czarownice”, „czerwona pajęczyna”, „etosiarz”, „kolega po etosie”, „oszołom”, „oszołomstwo”, „różowy komuch”, „judecja”, „udecja”, „UWole”, „żydokomuna”, „liberały-aferały”, „targowica”, „spisek czerwonych z różowymi”, „polskie piekło”, „komuch” i „solidaruch”, „oszołom” i „katolewica”.
Uff… a to i tak nie wszystkie.
Polacy w potocznej polszczyźnie pokazali, co myślą o klasie politycznej – że jest bez klasy. A o polityce – że to agresywna wojna, więc się w środkach (słowach) nie przebiera. Czy ktoś pamięta jakieś sympatyczne wyrażenie o miłych politykach, którzy potrafią razem zrobić coś wspaniałego? Prawda, że nie?
Agresja stała się naszą polityczną codziennością. Atak jest zauważalny, jego autor staje się rozpoznawalny. W postpolityce to wartość nie do przecenienia. Język więc służy obrażaniu, dezawuowaniu, postponowaniu, poniżaniu, piętnowaniu. Słowo w polityce służy wojnie, nie pokojowi.
Tego języka używają wszystkie strony sporu. Jedna uważa go za niedopuszczalny, ale sama czerpie z niego garściami. Paradoks. I choć przez te 25 lat powstało wiele „twórczych” obraźliwych etykietek, to ci, którzy dziś obrażają prezydenta Komorowskiego, mieliby spore szanse na podium.
Kilka lat temu dr Katarzyna Kłosińska, która zajmuje się językiem polityki, przygotowała zestaw etykiet, jakimi nawzajem obdarzali się politycy:
* zderzaki, hamulcowy, popaprańcy (Lech Wałęsa);
* płatni zdrajcy, pachołki Rosji (Leszek Moczulski o dawnej PZPR);
* różowe hieny (Zygmunt Wrzodak o KOR-ze);
* łże-elity (Jarosław Kaczyński);
* grabarze Rzeczypospolitej (różni);
* ginekolog przeprowadzający bezkrwawe aborcje (Andrzej Lepper o Leszku Balcerowiczu);
* kanibalizm polityczny, wykształciuchy, bure suki (Ludwik Dorn);
* pan jest zerem (Leszek Miller o Zbigniewie Ziobrze);
* cieniasy (Kazimierz Marcinkiewicz o gabinecie cieni PO);
* moherowa koalicja (Donald Tusk o koalicji PiS-LPR-Samoobrona);
* pornogrubas (Stefan Niesiołowski o Ryszardzie Kaliszu);
* czarna sotnia, aferał (o liberałach z KLD);
* bandyta z Pabianic (Lepper o Januszu Tomaszewskim);
* cham (Janusz Palikot o Lechu Kaczyńskim);
* dyplomatołki (Władysław Bartoszewski);
* kaczyzm (Joanna Senyszyn);
* Kaczystan (tygodnik „Nie” );
* partia zboczonych kobiet (Lepper).
Episkopat znów naciska. Tym razem w sprawie in vitro

Bp Artur Miziński, abp Stanisław Gądecki i rzecznik episkopatu ks. Józef Kloch podczas konferencji Episkopatu Polski (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
Według biskupów „wszelkie manipulacje i przechowywanie embrionów zmniejsza ich potencjał do dalszego rozwoju i zwiększa ryzyko ich obumarcia”.
– Warto przestrzec, że współczesne badania naukowe, wbrew temu, co twierdzą specjaliści związani z funkcjonowaniem klinik in vitro, wskazują na nieuniknione negatywne skutki medyczne dla dzieci, których konsekwencje indywidualne oraz populacyjne są poważne i nie do końca przewidywalne – czytamy w oświadczeniu.
Prezydium Episkopatu uważa, że ustawa „o tak zwanym” leczeniu niepłodności powinna „wspomagać przede wszystkim rozwój klinik gwarantujących leczenie niepłodności, a nie koncentrować się na opcji sztucznie wspomaganej prokreacji”.
Kolejna uwaga – in vitro, jeżeli miałoby być dostępne, to tylko dla małżeństw, a nie osób w związkach nieformalnych.
Biskupi nie zgadzają się też, by embriony jednej pary były oddawane innej, a także, by pary korzystały z nasienia innego mężczyzny niż mąż.
– Na koniec chcemy wyraźnie podkreślić, iż mimo krytycznego stosunku do procedury in vitro, między innymi ze względu na traktowanie w niej dzieci jako przedmiotów ludzkiego działania, stanowczo podkreślamy, że dzieci powołane w ten sposób do życia należy przyjąć z miłością i szacunkiem, na który zasługują tak samo jak dzieci poczęte naturalnie – piszą. – Ośmielamy się zwracać uwagę, że ze względu na dobro dzieci należy przede wszystkim poszukiwać naturalnego sposobu ich poczęcia, adopcji samotnego dziecka czy aktywności na rzecz dzieci potrzebujących opieki.
Miller: Ogórek to jedyna kandydatka lewicy. Reszta jest z Ruchu Palikota
Prowadzący audycję zauważył, że nieprzychylni Millerowi politycy z równym zainteresowaniem śledzą kampanię prezydencką Magdaleny Ogórek, „zacierając z radości raciczki”. – Nasza kandydatka ma w sondażach trzecią pozycję z tendencją zwyżkującą. Jestem więc pewny dobrego wyniku. Ale wszystko w rękach wyborców – odparł Miller.
Lewica i Palikot
– Jest kampania wyborcza. Trudno, by pan mówił cokolwiek innego, niż „nasza kandydatka jest najlepsza” – zauważył Wróbel. – Nasza kandydatka jest jedyną kandydatką lewicy – wtrącił Miller. – Mamy jedną kandydatkę lewicy i troje kandydatów Ruchu Palikota – uściślił.
Wróbel pytał też, czy złośliwości pod adresem Ogórek nie robią na Millerze żadnego wrażenia. – Tkwię w polityce od wielu lat i żeby wytrzymać ten czas, trzeba mieć skórę mocną, grubą, wygarbowaną. Ogórek jest z tego punktu widzenia nowicjuszką, ale widzę, że zachowuje się dzielnie. Zresztą zdawała sobie sprawę, że gdy wejdzie do tej konkurencji, będzie musiała wiele znieść – zaznaczył.
– Być może. My nie możemy jej o to zapytać, wskutek ciężkiego kryzysu psychicznego bądź genialnych porad doradców, pani Ogórek unika dziennikarzy – skomentował cierpko Wróbel. – To nie jest ścisłe stwierdzenie. Można było o to zapytać Magdalenę Ogórek w Łodzi, Kaliszu czy Ostrowcu. I na kolejnych spotkaniach w kraju – odparł Miller.
„Trudno posądzać Putina o to, że zabił Niemcowa”
Prowadzący pytał też Millera o pojawiające się w internecie żarty z Magdaleny Ogórek, która miałaby dzwonić do Władimira Putina i pytać, czy ten zabił Borysa Niemcowa. „Odpowiedział, że nie” – głosi internetowy mem. – To właściwa odpowiedź, trudno posądzać Putina o to, że zabił Niemcowa – przyznał Miller. – Hollande czy Merkel nie mają problemów, by rozmawiać z Putinem – zauważył.
Prorosyjski front w polskiej polityce >>>
Wróbel wytknął Millerowi, że SLD i PSL zawiązały cichą koalicję w krytykowaniu polskiej polityki wobec Rosji. – Z punktu widzenia PSL to dziwaczna narracja, przecież jest w koalicyjnym rządzie. Ale PSL jest znane z bycia jednocześnie w koalicji i opozycji – stwierdził polityk. W odniesieniu do własnych poglądów, zaznaczył: – Pamiętam słowa Romana Dmowskiego. Powiedział, że są Polacy, którzy bardziej nienawidzą Rosji niż kochają Polskę. Ja akurat kocham Polskę – zakończył.
O. Wiśniewski: Przekonanie, że Kościół wie, jak redagować ustawy, to niebezpieczny mit
Autorka pozwu pije najpewniej do tekstu o. Wiśniewskiego z „Tygodnika Powszechnego”, w którym zakonnik krytykował biskupów za naciskanie na prezydenta w sprawie konwencji antyprzemocowej. Duchowny ubolewa, że wciąż nie potrafimy oddzielać w Polsce zadań Kościoła i państwa. „Kiedy przychodzi ustawodawcom rozwiązywać moralnie kontrowersyjne problemy, dostajemy zadyszki i czkawki” – wskazuje.
Gdy Kościół redaguje ustawy
Zdaniem dominikanina Kościół ma prawo wzywać wiernych do poszanowania wyznawanych wartości. Ale już nie piętnować posłów, którzy głosowali inaczej, niż nakazał Episkopat. O. Wiśniewskiego zbulwersował list otwarty bp. Ignacego Deca do Bronisława Komorowskiego, w którym hierarcha w kontekście konwencji antyprzemocowej upomina prezydenta, że jest przede wszystkim katolikiem.
„Nie piszę tego wszystkiego w obronie konwencji – piszę w obronie powagi i honoru naszego Kościoła oraz w trosce o pokój na linii państwo – Kościół” – zaznacza o. Wiśniewski. I podkreśla, że opinie hierarchów to jeszcze nie nauka Kościoła, że nie obowiązują one jako wykładnia decyzji politycznych.
„Przekonanie, że Kościół, a konkretnie biskupi najlepiej wiedzą, jak powinny być zredagowane państwowe ustawy, aby służyły dobru całego kraju i wszystkich obywateli – to niebezpieczny mit” – zaznacza zakonnik.
Cały tekst o. Wiśniewskiego na stronach „Tygodnika Powszechnego” >>>
Modlitwa? Na matematyce?

– Machnąłem ręką na krzyże i religię w szkole. Ale modlitwa na matematyce? – mówi ojciec czwartoklasisty. Poskarżył się MEN i kuratorium oświaty (MACIEJ SWIERCZYSSKI)
– Machnąłem ręką na krzyże i religię w szkole. Ale modlitwa na matematyce? – mówi ojciec.
20 lutego napisał w tej sprawie skargę do śląskiego kuratorium oświaty i MEN, w poniedziałek mówiło o tym Radio ZET, we wtorek pisała „Wyborcza”.
Bożena Struzik, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Golasowicach, mówi, że tradycja odmawiania modlitwy przed lekcjami w jej szkole trwa od 25 lat. – Uzgodniliśmy to z proboszczami katolickim i ewangelickim. Wybraliśmy modlitwę do Ducha Świętego, którą mogą odmawiać wyznawcy obu tych religii. Odpowiada również świadkom Jehowy – powiedziała. – Sama modlę się z dziećmi. Dotąd żaden rodzic się nie skarżył. Nauczyciele mają wybór, czy chcą to robić, i muszę przyznać z żalem, że zwyczaj upada. Wspólna modlitwa odgrywa rolę integrującą i wychowawczą. Wycisza dzieci i jest wyrazem ekumenizmu. Dzieci różnych wyznań nawiązują przyjaźnie.
– A co z ateistami? – spytaliśmy.
– U nas nie ma uczniów niewierzących – mówi dyrektorka. – Każdy rodzic zadeklarował, że dziecko będzie chodzić na religię, ewangelicką albo katolicką.
Szkodnik Jabłoński?
Śląskie kuratorium kilka razy zmieniało stanowisko. Raz twierdziło, że modlitwa może być odmawiana, ale po przeprowadzeniu ankiety wśród nauczycieli, rodziców i uczniów. Jeśli choć jeden rodzic nie wyrazi zgody na kultywowanie tradycji, nie wolno się modlić. Potem, że ankiety nie wchodzą w grę, bo nie można nikogo pytać publicznie o światopogląd. Ostatecznie: można się modlić, ale przed dzwonkiem na lekcję.
Dyrektorka Struzik jest oburzona postawą Karola Jabłońskiego. Twierdzi, że rodzic chce zniszczyć jej szkołę. Jabłoński od ponad roku pisze skargi do kuratorium na wychowawczynię syna. Bo nauczycielka powiedziała na forum klasy: „Jak widzę Jabłońskiego, robi mi się niedobrze”. Miała też zachęcać uczniów: „Kiedy Jabłoński pomyli się na matematyce, polskim albo angielskim, to się z niego śmiejcie”.
Nauczycielka zaprzeczyła, ale ojciec nagrał te wypowiedzi na dyktafon, który ukrył w plecaku syna. Za pierwsze słowa wychowawczyni Piotra została ukarana naganą przez własną dyrektorkę, drugą sprawę kurator skierował do rzecznika dyscyplinarnego wojewody. – Gdyby nie te szykany, pewnie nie poskarżyłbym się na modlitwę. Nie sądziłem, że tak to się skończy – przyznaje ojciec.
– Spotkanie dotyczyło przemocy wszelakiego rodzaju wobec dzieci w klasie – powiedział nam tymczasem Franciszek Dziendziel, wójt Pawłowic.
Od kuratora dowiedzieliśmy się, że padało tylko jedno nazwisko – Piotra Jabłońskiego. Nieoficjalnie: Piotr uderzył kolegę w twarz (matka była w tej sprawie na rozmowie w szkole) i było to najbardziej drastyczne zdarzenie. Poza tym kogoś wyzywał i przeszkadzał w lekcji, nie pozwalając innym się skupić. Wójt zalecił rodzicom konsultacje w poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Porażka dyrektorki szkoły?
Z opowieści rodziców wynika, że Piotr to bardzo ruchliwe dziecko, przy czym lubi się uczyć i ma dobre oceny, ciągle o coś pyta, wyrywa się do tablicy, w kościele chce mówić do mikrofonu.
Rodzice mieli też pretensje do ojca Piotra, że nieobiektywnie przedstawia swoje relacje z nauczycielami, niepotrzebnie sprowadza kontrole do szkoły i nagłaśnia sprawę w mediach.
Po pierwszym artykule w „Wyborczej” sprawie przygląda się Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji. Jest w kontakcie ze śląskim kuratorem. Co zrobi? – Dyrektorka jest odpowiedzialna za to, żeby załagodzić nastrój w szkole i zrobić wszystko, żeby to biedne dziecko nie stało się ofiarą nagonki. Oburzenie dyrektorki na skargę rodzica na modlitwę przed lekcjami jest absurdalne. Rodzic ma do tego prawo, a dyrektorka ma uszanować jego światopogląd. Szkoła jest świecka, rejonowa i ma być otwarta na każde dziecko – powiedziała minister.
W niedzielę przed spotkaniem w urzędzie gminy pani Marta usłyszała na mszy słowa księdza: „To opacznie rozumiana świeckość, że jednostka nie może decydować o większości”.
PS Zmieniłam imiona i nazwisko rodziny
Dziesięciolatek jest prześladowany, bo jego ojciec skrytykował modlitwy przed lekcjami

Konflikt zaczął się po skardze jednego z rodziców, któremu nie podobała się modlitwa przed matematyką (Fot. Rafał Michałowski / Agencja Gazeta)
Jeżeli to zadziwiający zbieg okoliczności, nikt nie próbuje wyprowadzić nas z błędu. Wiemy tylko, że odmawianie modlitwy przed lekcjami to w szkole 25-letnia tradycja i nikt się dotąd nie skarżył oraz że szkoła jest w konflikcie z Karolem Jabłońskim. Ale to ojciec skarży się na nauczycielkę, że obraża i poniża jej syna, a nie odwrotnie. Po dochodzeniu kuratorium nauczycielka zostaje ukarana przez własną dyrektorkę, drugie postępowanie wobec niej jest w toku.
Kurator: Rozwiązałem sprawę modlitwy
Ofiarą konfliktu dorosłych stało się dziecko – powtarzam te słowa za kuratorem. Ojciec Piotrka mógł nie przewidzieć, co za jego walkę spotka syna. Ale dlaczego do szykan chłopca dopuścili ludzie powołani i przygotowani do wychowywania dzieci?
Kurator uważa, że rozwiązał sprawę modlitwy przed lekcjami. Ma być odmawiana, ale przed dzwonkiem na lekcję. Dla Karola Jabłońskiego to nawet nie jest pyrrusowe zwycięstwo. Poświęcił spokój syna, a modlitwa w szkole pozostanie. Racja jest po jego stronie, szkoła jest świecka, miał prawo manifestować swój sprzeciw i teraz najlepiej, gdyby wyniósł się ze wsi. Wyobraźmy sobie sytuację rodziny: weszli w obce środowisko, sprowadzili się do małych Golasowic sześć lat temu, wybudowali dom, ich syn tutaj zaczął szkołę, dopiero zapuszczali korzenie. Mogą tu mieszkać, jak podobno powiedział ksiądz na niedzielnej mszy w Golasowiach, ale jednostka nie ma prawa decydować o większości. Nieswój ośmielił się donosić na ich szkołę, która w małej miejscowości ma więcej posłuchu niż niejeden minister.
Mam nadzieję, że dyrektorka szkoły wystraszy się jednak minister edukacji. Joanna Kluzik-Rostkowska powiedziała nam wczoraj, że pozbycie się Piotrka – oczywiście nie wprost (nie można wykreślić ucznia), ale zaszczuwając rodziców – będzie porażką dyrektorki. To będzie znaczyć, że nie radzi sobie z dziesięciolatkami. Inni rodzice będą bali się posyłać dzieci do tej szkoły. Cała ta sytuacja, niezależnie od problemów wychowawczych, jakie może sprawiać Piotrek, wysyła komunikat: nauczyciel jest święty, ty, rodzicu, nie śmiej się na niego skarżyć, bo naślemy na ciebie wójta i policję.
Krótko mówiąc, nawet jeśli Jabłońscy wyprowadzą się albo będą wozić syna do innej szkoły, w golasowickiej podstawówce zostanie dużo strachu.
Imię i nazwisko chłopca oraz jego rodziców zostało zmienione
Szydło: Kaczyński nie słodzi
– Nie docenia pani roztropności wyborców. Nie wystarczy obiecać, trzeba przede wszystkim przekonać, że to są dobre pomysły, które będą realizowane. Andrzej Duda spotyka się z tymi grupami i mówi o konkretnych propozycjach programowych, wśród nich jest wiele pomysłów PiS. Nasz program jest oparty na wrażliwości społecznej.
Na rozdawnictwie jest oparty.
– Nieprawda. To jest rozmowa o tym, że dziś w Polsce można rządzić inaczej, że grupy odrzucone przez główny nurt polityczny mogą mieć swojego reprezentanta. W programie są konkretne propozycje. 500 złotych na każde dziecko w rodzinach o niskich dochodach i 500 złotych na dziecko począwszy od drugiego w lepiej zarabiających rodzinach. Podniesienie kwoty wolnej od podatku, obniżenie CIT dla mikroprzedsiębiorców. Podwójny odpis inwestycyjny dla przedsiębiorców reinwestujących zyski w rozwój firmy na podstawie polskich nowoczesnych technologii. To są konkrety.
Tylko nie wiemy, ile miałby nas kosztować. Aleksander Smolar w „Gazecie Wyborczej” postawił tezę, że PiS nie jest już formacją ideologiczną. U Dudy nie ma języka układu, spisku, wywracania stolika.
– To wyłącznie kwestia doboru słów do opisu rzeczywistości czy wskazania narzędzi, którymi można tę rzeczywistość zmienić. Od 2001 r. konsekwentnie powtarzamy ten sam program i recepty. Bronimy naszych wartości bez względu na to, jaka jest polityczna kalkulacja. Tak było w 2007 r., gdy Jarosław Kaczyński powiedział dość: Nie możemy dłużej rządzić w szkodliwym dla Polski układzie, i były wybory.
No nie. Kaczyński nie miał już z kim rządzić.
– To była sytuacja dla Polski zła, a przecież można było trwać. Leszek Miller długo trwał w mniejszościowym rządzie, tylko jakie były z tego korzyści dla Polaków? Żadne.
PiS zmienił język, bo radykalizm IV RP odstrasza?
– Hasło wymyślił chyba Paweł Śpiewak. To była dobra konstrukcja, ale najważniejsze, że wtedy realizowaliśmy nasz program, np. słynną budowę mieszkań.
To chyba miały być trzy miliony mieszkań.
– To był nasz cel, ale proszę pamiętać, że rządziliśmy tylko dwa lata. Powstało ponad 1,3 mln nowych miejsc pracy, a PiS był jedyną partią, która w historii III RP obniżyła podatki.
Sprzyjała wam koniunktura, a na obniżce podatków skorzystali najbogatsi.
– Zyskali Polacy, polscy przedsiębiorcy. A teraz usłyszy pani od nich, że nie mają zrozumienia u partii, która sama nazywa się prorynkową. Jeśli ludzie z wysokimi dochodami mają warunki, żeby te dochody reinwestować w Polsce, tu rozwijać swoje firmy, to dobrze. Dzięki temu rośnie zatrudnienie.
Dwa lata waszych rządów to upolitycznione CBA, śmierć Barbary Blidy, konferencje Mariusza Kamińskiego i zatrzymania przed kamerami.
– Upolitycznienie? Proszę nie żartować. Wokół CBA i działalności Mariusza Kamińskiego pojawiła się lawina kłamstw i manipulacji. To propaganda PO wmawia Polakom te rzekome nadużycia. Siedem lat rządów PO-PSL i gdzie są twarde dowody na te mityczne „nadużycia PiS”. Obecnie rządzący próbują znieczulać społeczeństwo na problem korupcji, bagatelizują go.
– Pani raczy żartować? Hazardowa i Amber Gold powinny się skończyć dymisją gabinetu. Afera taśmowa to nagrania najważniejszych osób w PO i rządzie, które nadal są obecne w życiu publicznym. Tych afer i aferek jest coraz więcej i my się na to nie zgadzamy. Jeśli nie zlikwidujemy patologii, które są w naszym państwie, to nie ruszymy do przodu.
Obie się zgadzamy, że korupcję trzeba tępić. Ale chodzi o to, żeby służby zajmowały się ściganiem korupcji, a nie tylko tępieniem przeciwników politycznych.
– Ale dokładnie tym się zajmowały.
I dlatego agent Tomek uwiódł Beatę Sawicką?
– Sawicka chciała „kręcić lody” na służbie zdrowia.
Sawicka wyleciała z PO, a kręcenia jej nie udowodniono. Skoro pani mówi, że tak świetnie było, gdy rządził PiS, dlaczego Polacy od ośmiu lat mówią wam nie?
– Zobaczymy, jaki będzie wynik jesienią. W ciągu ośmiu lat PO udało się doprowadzić do tego, że Polacy przestali dostrzegać możliwość zmiany. Godzą się, że jest, jak jest, że jest ciepła woda w kranie, i że to wystarczy.
Jednak kraj się zmienia.
– Jesteśmy w Unii Europejskiej, skorzystaliśmy z unijnych środków, ale trzeba pytać, dlaczego tak wielu młodych ludzi nie widzi perspektyw w Polsce. 80 proc. studentów deklaruje, że wyjedzie z kraju, że nie widzi tu szansy dla siebie. Czemu młodzi mówią, że trzeba mieć znajomości, żeby zdobyć pracę?
Nawet jeśli PiS wygra, to nie będzie miało z kim stworzyć rządu, bo ze wszystkimi jesteście skłóceni, na wszystkich obrażeni.
– To slogany PO głoszone od lat, by nam szkodzić. Nasi przeciwnicy budują mity, żeby móc mówić, że jesteśmy partią, z którą nikt nie chce współpracować. To jest nasz problem: jak przekonać ludzi, że to są stereotypy. Dlatego kampania Andrzeja Dudy i PiS są oparte na bezpośrednich spotkaniach z mieszkańcami. By opowiadać, że nie jesteśmy takimi, jak nas malują. Byliśmy pierwszą partią, która zorganizowała poważne debaty w ramach cyklu „Alternatywa”. Tę o gospodarce transmitowały wszystkie telewizje, trwała cztery czy pięć godzin, byli ekonomiści z najwyższej półki. To była ciekawa dyskusja, dziwiłam się, że telewizje ją transmitują. Ale potem zdałam sobie sprawę, że ta transmisja była nie po to, by Polacy dowiedzieli się o programie PiS. Chodziło o to, by znaleźć jakiś słaby punkt i że się PiS wyłoży.
Czemu ustawia pani tak media?
– Nie wszystkie. Ale działa taki stereotyp PiS stworzony w dużym stopniu przez PO i media z nią sympatyzujące. Trzeba przyznać, że to im się udało.
To nie tylko stereotyp. PiS proponuje często rozwiązanie wbrew opinii. Ludzie chcą in vitro, związków partnerskich, konwencji antyprzemocowej – a PiS nie.
– Trzeba być konsekwentnym w programie, bo tylko wtedy można powiedzieć, że jest się wiernym swemu wyborcy. Jesteśmy partią, która się wywodzi z określonego pnia ideowego, tego się trzymamy. PO jest partią, która opiera się na sondażach.
– Nie, nigdy go nie chowamy. Ale teraz mamy kampanię Andrzeja Dudy, on ma swój sztab. Prezes przede wszystkim objeżdża teraz struktury. Był już na Dolnym Śląsku we Wrocławiu. Spotkał się z działaczami, poprosił, żeby zaktywizowali swoją działalność w kampanii.
Prof. Andrzej Nowak wysłał prezesa na emeryturę.
– Ten tekst był nietrafiony i był błędem.
Mógł popsuć wam show, gdyby wygłosił go na konwencji.
– Opatrzność nad nami czuwa.
A gdzie jest Antoni Macierewicz?
– Ostatnio był w Rabce na zawodach narciarskich z Andrzejem Dudą.
PiS zawiódł się na Orbánie?
– Jego polityka umizgów do Putina jest zła. Ale jeśli chodzi o utrzymanie gospodarki, odbudowę węgierskiego przemysłu i jego pro-węgierskie nastawienie w gospodarce, to są działania, które dla wielu krajów mogą być wzorem. Natomiast dziś Rosja jest agresorem i nie możemy pochwalać działań Orbána.
Premier Wielkiej Brytanii też był waszym idolem, dopóki nie wprowadził małżeństw homoseksualnych.
– Nie był żadnym idolem, współpraca nie oznacza bezrefleksyjnego akceptowania działań drugiej strony.
Jak pani ocenia działania sztabu przeciwnika?
– A jest jakiś sztab? Nie dostrzegam kampanii z tamtej strony poza rytualnymi działaniami, które prezydent zawsze wykonuje. Poparcie 29 prezydentów było dla mnie co najmniej kuriozalne, bo to jest to zlepienie się establishmentu władzy. To nie prezydenci miast mają mieć swojego prezydenta, tylko Polacy. Zastanawiam się, o co tam chodzi w sztabie Komorowskiego. Są plotki, że komuś w PO zależy na słabym wyniku prezydenta, żeby nie wygrał w pierwszej turze, bo to go umocni i stanie się głównym rozgrywającym w partii. PO miałaby wewnętrzny kłopot.
Są też plotki, że dobry wynik umocni Andrzeja Dudę. I może wtedy prezes powinien wskazać go na premiera?
– W PiS co jakiś czas pojawiają się opowieści o delfinie ojcobójcy, co jest dość zabawne. Andrzej będzie prezydentem Rzeczypospolitej. A premierem – Jarosław Kaczyński Czytałam bzdury, że podupadł na zdrowiu. A już to, że słodzi ogromną ilością cukru herbatę, jest wyssane z palca. Wiele herbat wypiłam z Jarosławem Kaczyńskim, on nie słodzi w ogóle.
– W wyborach wystawiamy najlepszych. Piecha był na Śląsku najlepszy.
A jak PiS wygra wybory, to Piecha wróci z Brukseli na ministra, tak?
– Jarosław Kaczyński będzie wskazywał kandydatów na ministrów.
Duda próbuje nas przekonać, że jest niezależny od prezesa.
– Na pewno nie oszukuje. Jest uczciwy i lojalny. Ma polityczny kręgosłup. Nie odszedł z PiS ze Zbigniewem Ziobrą, z którym był wtedy związany, był wiceministrem sprawiedliwości. Niestety, wielu zdolnych, młodych polityków jest dziś poza PiS na własne życzenie.
10 maja Duda zamelduje wykonanie zadania?
– Tego dnia będziemy się cieszyć ze zwycięstwa Andrzeja Dudy.
Z sondaży wynika, że Polacy ciągle są zadowoleni z obecnego prezydenta.
– Najważniejszy sondaż to ten przy urnach wyborczych. Przypomnę, że Komorowski miał mieć 80 proc. poparcia, a dziś te same sondaże pokazują druga turę Duda – Komorowski. Sympatia do urzędującego prezydenta bardzo szybko topnieje.
Chcecie debaty z Komorowskim, a z Palikotem już nie.
– Dziś jest tylko dwóch poważnych kandydatów i Polacy powinni poznać ich poglądy na różne sprawy. A jak patrzę na pozostałych kandydatów, to nie wiem, czy chcą zaistnieć tylko dlatego, że za chwilę będą wybory parlamentarne. Lewica nie ma jednego kandydata. Ludzie lewicy wiedzą dziś, że ich głosy w tych wyborach będą stracone. Jest też pytanie, co z tym elektoratem będzie chciał zrobić Komorowski. Z jednej strony chciałby kokietować prawicowy elektorat, a z drugiej odłogiem leży lewa strona. Nie da się połączyć wody z ogniem. Myślę, że testem będzie konwencja antyprzemocowa.
Czemu Duda opowiada o swoim programie, jakby miał być premierem, a nie prezydentem? Obiecuje np. niemożliwe obniżenie wieku emerytalnego.
– Prezydent Komorowski rządzi już pięć lat i jego poglądy są znane. Andrzej prezentuje swoją wizję Polski. Powinien to robić, bo prezydent ma inicjatywę ustawodawczą, podpisuje lub odrzuca projekty ustaw i ważne, żeby powiedział Polakom, jakie ma poglądy.
I dlatego o polityce zagranicznej mówi programem Komorowskiego?
– Jakim programem? Minęło pięć lat, a Komorowski w kwestii naszego bezpieczeństwa, polityki zagranicznej czy obronności nie zrobił nic. Politycy PO i Komorowski byli zaskoczeni konfliktem na Ukrainie, bo wcześniej zachowywali się jak dzieci, myśleli, że Putin to kolega. Duda różni się od Komorowskiego, bo mówi, że ta polityka musi być aktywna i skuteczna.
Czy PiS chce przywrócić w Polsce powszechny pobór wojskowy?
– Chcemy zwiększyć zdolności mobilizacyjne, które na tle innych państw europejskich są wyjątkowo płytkie. Nie chcemy wprowadzać obowiązkowego poboru. Proponujemy zwiększyć ofertę szkolenia wojskowego dla chętnych. To byłaby też oferta zaangażowania polskich weteranów.
Przerabialiśmy już prezydenta z PiS i premiera z PO. Pamiętamy, jak to było.
– W 2015 r. nie będzie tego kłopotu. Będziemy mieli i prezydenta Andrzeja Dudę, i premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Komorowski jedzie w Polskę

– Chcemy wykorzystać atuty prezydenta, czyli to, że jest naturalny i ma świetny kontakt z ludźmi – mówi o kampanii wyborczej sztabowiec Bronisława Komorowskiego. Na zdjęciu prezydent na spotkaniu z mieszkańcami Białegostoku, 28 lutego (MARCIN ONUFRYJUK)
Również w sobotę w Polskę wyjedzie 16 wojewódzkich bronkobusów z posłami i samorządowcami, którzy będą namawiać do głosowania na Bronisława Komorowskiego i zbierać podpisy pod jego kandydaturą.
Sztabowcy liczą, że sobotnia konwencja pomoże Komorowskiemu przejąć polityczną inicjatywę i zatrzyma sondażowe spadki. Celem sztabu jest wygrana w pierwszej turze, ale to może być trudne. Intensywna kampania objeżdżania kraju, którą Duda prowadzi od początku roku, przynosi pierwsze sondażowe efekty, a w sztabie PiS wywołuje radość. W sondażu Millward Brown z 2 marca dla TVN 24 poparcie dla urzędującego prezydenta zadeklarowało 46 proc. ankietowanych (to spadek o 1 proc. w stosunku do sondażu z lutego), a dla kandydata PiS – 27 proc. (to o 3 pkt proc. więcej). Drugą turę przewidywał też sondaż prezydencki Ipsos. W nim na Bronisława Komorowskiego chciało głosować 49,7 proc. badanych, na Dudę – 28 proc.
Duda, który startował z kilkunastoprocentowym poparciem, ciągle rośnie. W PiS jednak wiedzą, że to oni muszą gonić prezydenta, i dlatego nie odpuszczają żadnego weekendu. W sobotę chcą odpowiedzieć z Londynu. W podróż zabierają dziennikarzy. – Lecimy tanimi liniami, nie będzie żadnej konwencji, tylko spotkania z Polakami. To ma być przekaz zbudowany na zasadzie kontrastu. Prezydent w kraju, z politykami PO. My na obczyźnie, z Polakami, którzy wyjechali za pracą – opowiada jeden ze sztabowców.
Szczegółów nie zdradzają. – Teraz nam się to nie opłaca, o wszystkim będziemy informować w piątek, żeby utrzymać atmosferę przed konwencją prezydenta – słyszymy w sztabie.
Utrzymaniu atmosfery i utrwalaniu wizerunku, że kampania jest energiczna, służą nie tylko codzienne wyjazdy Dudy, ale też aktywność w internecie. Wczoraj ekipa Dudy odpowiedzialna za jego stronę internetową uruchomiła specjalną zakładkę „drużyna Andrzeja Dudy”, w której każdy może zadeklarować chęć współpracy: od rozdawania materiałów wyborczych przez zbieranie podpisów po zostanie mężem zaufania w komisji wyborczej.