Gosiewska (26.03.15)
Rzecz bez precedensu: Komendant główny policji donosi na Czuchnowskiego

Wojciech Czuchnowski, dziennikarz „Wyborczej”, ma problemy z policją. Doniósł na niego komendant główny, Krzysztof Gajewski (PAWEŁ KISZKIEL / RENATA DĄBROWSKA / Agencja Gazeta)

To, czy były wnioski o inwigilację i czy dotyczyły „NN”, prokuratura może sprawdzić bez trudu: oryginały powinny być u wystawiającego, u prokuratora generalnego (akceptuje pisma przed wysłaniem do sądu) i w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Nieco trudniej będzie ustalić, czy funkcjonariusze wiedzieli, do kogo należy numer telefonu, a więc czy świadomie wprowadzili sąd w błąd.
Dobrze, by sprawa została wyjaśniona.
Jednak zdumiewający jest tryb: doniesienie przeciw dziennikarzowi i gazecie. Jeśli szef policji, nadinspektor Krzysztof Gajewski, uważa, że to, co opublikowaliśmy, jest nieprawdą – prawo prasowe przewiduje sprostowanie. Przewiduje je nie bez powodu. Wolność prasy jest wartością konstytucyjną, ponieważ służy innym konstytucyjnym wartościom: wolności debaty publicznej, kontroli władzy czy realizacji prawa obywateli do informacji o działaniach władzy publicznej.
Ściganie karne mediów i dziennikarzy może wywoływać tzw. efekt mrożący, czyli zniechęcić do dociekania prawdy i krytyki władzy. Dlatego prawo przewiduje sprostowanie, czyli instytucję prawa cywilnego. Chroni ona przed represją karną, daje satysfakcję pokrzywdzonym i nie zagraża dostępowi opinii publicznej do wiedzy, krytyki i debaty.
Do tej pory tę zasadę szanowano. Co się stało, że mianowany nieledwie dwa miesiące temu nowy komendant główny policji ją złamał? Chce pokazać, z jaką determinacją bronił będzie honoru służby? Jeśli tak – źle to wróży np. skłonności policji do wyjaśniania przypadków nadużycia przez nią władzy. I w ogóle zaufaniu do rozumienia i poszanowania przez policję praw człowieka.
Doniesienie komendanta przypomina mi inną niedawną sprawę: też bezprecedensowe doniesienie szpitala w Zduńskiej Woli na pacjentkę, która straciwszy dziecko tuż przed porodem, obwiniła o to szpital w wypowiedzi dla lokalnej gazety. Szpital, zamiast przysłać sprostowanie czy wyjaśnienie, złożył przeciwko kobiecie w sądzie prywatny akt oskarżenia o zniesławienie. Instytucja, która pełni funkcję służebną, wyżej sobie ceni własny interes niż samopoczucie i zaufanie osób, którym powinna służyć.
Wróćmy jednak do szefa policji. Takie zachowanie – zastraszyć, zamiast wyjaśnić – zastosowane wobec dziennikarza i redakcji można potraktować jako przestępstwo tłumienia krytyki prasowej – art. 44 prawa prasowego.
Beata Gosiewska ujawnia europosłom „całą prawdę o tragedii w Smoleńsku”
Europosłanka zaprasza tak na otwartą w Parlamencie Europejskim 24 marca wystawę zorganizowaną przez PiS. „We Remember” to około 20 zdjęć poświęconych katastrofie smoleńskiej. Jest na nich para prezydencka, smoleńskie lotnisko, wrak samolotu, pogrążone w żałobie warszawskie Krakowskie Przedmieście oraz pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich w Krakowie.
Do wiadomości załączony jest screen z tygodnika „wSieci” – widać na nim zdjęcie uśmiechniętego Donalda Tuska, który w dniu katastrofy spotkał się w Smoleńsku z Władimirem Putinem. „Zobaczcie, proszę, to zdjęcie z internetu, które pokazuje całą prawdę na temat tragedii” – kończy swojego maila Gosiewska.
Historia jednego zdjęcia
W listopadzie 2013 r. tygodnik braci Karnowskich „wSieci” opublikował na okładce to samo zdjęcie: miało być przesądzającym dowodem, że Tusk i Putin z katastrofy się cieszą, a zatem – że ich wspólny plan się powiódł. Tygodnik nie mówił wprost, że Tusk z Putinem zamordowali pasażerów tupolewa, ale wyraźnie to sugerował. Wtedy we wstępniaku naczelny tygodnika Jacek Karnowski stawiał pytania: „Jak to możliwe, że w kilka godzin po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego premier polskiego rządu wykonuje gest powszechnie uważany za oznakę triumfu i zadowolenia? Skąd bierze się ten pełen satysfakcji uśmiech na jego twarzy?”.
Zdjęcie zostało podpisane bardzo sugestywnym komentarzem: „Premier Donald Tusk tuż po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskiej elity. Kiedy poznamy prawdę?”.
Wtedy „Wyborcza” poprosiła kancelarię premiera o zdjęcia ich fotografa z tamtego spotkania Tuska i Putina. Zdjęcia wykonane przez Grzegorza Rogińskiegopokazują obu polityków, gdy się witają, gdy Putin oprowadza Tuska po miejscu katastrofy, gdy razem siedzą w polowym namiocie i gdy składają kwiaty w pobliżu szczątków prezydenckiego tupolewa.
Klatki zostały zrobione pomiędzy godz. 19.45 a 20.15, więc w czasie, gdy Donald Tusk spotykał się na miejscu katastrofy z Putinem. Na żadnym z tych zdjęć nie ma ani cienia atmosfery, którą sugerował tygodnik „wSieci”.
Dlaczego Beata Gosiewska zdecydowała się dołączyć zdjęcie do zaproszenia na wystawę?
– Od pięciu lat zabiegamy o powołanie niezależnej komisji międzynarodowej do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Niestety, PO ma coś do ukrycia i jest przeciwko powołaniu takiej komisji. Myślę, że zdjęcie z tygodnika „wSieci” wyjaśnia więcej niż raport Anodiny i Millera – mówi „Wyborczej”.
Parlament Europejski obwieszony smoleńskimi plakatami
Screen z mailem Gosiewskiej na Twittera wrzuciła europosłanka PO Róża Thun. „Do świństw PiS-u nie mogę się przyzwyczaić” – napisała w komentarzu.
– Mam wrażenie, że europosłowie PiS całą energię poświęcają jątrzeniu przeciwko Polsce i przeciwko przewodniczącemu Rady Europejskiej. W Parlamencie Europejskim co krok można się natknąć na plakaty z zaproszeniami na konferencje na temat Smoleńska. W ogóle nie widać ich w innych, naprawdę istotnych tematach – mówi „Wyborczej”.
Wśród zdjęć z wystawy, które – wraz z podpisami – europosłowie dostali na swoje mailowe skrzynki, jest m.in. kadr z filmu „Anatomia upadku” Anity Gargas z podpisem: „Rosyjscy funkcjonariusze z rozmysłem wybijają szyby w oknach samolotu TU-154M. Niszczone są w ten sposób ważne dowody kryjące się w strukturze naprężeń tych szyb”.
Inne zdjęcie – z posiedzenia parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza. „Zdaniem wielu Polaków rząd RP źle wywiązał się z prowadzonego przez siebie i stronę rosyjską dochodzenia. Parlamentarzyści powołali więc własną komisję do zbadania największej po II wojnie światowej naszej narodowej tragedii” – czytamy w podpisie.