Hoser, 16.12.14
Abp Hoser chwali hasła marszu PiS, ale gani biskupów. „Marsz był upartyjniony, duchowni powinni zachować dystans”
Kościół zaangażowany w życie publiczne?
Mówiąc o zaangażowaniu Kościoła w Polsce w życie publiczne, abp Hoser powiedział, że nigdy nie zrezygnuje ze swojej roli. Wyraził przy tym ubolewanie, że głos Kościoła jest coraz słabiej słyszany, m.in. wskutek bardzo wyraźnego dezawuowania Kościoła w opinii publicznej. Przypomniał też, że do angażowania się w życie polityczne powołani są ludzie świeccy.
Milczenie Sikorskiego
Kiedyś Radosław Sikorski chciał dorzynać watahy. Dziś jednak te watahy wyczekują momentu, w którym dorżną jego. „Afera taśmowa”, „Afera paliwowa”, wypowiedź dla portalu Politico – zła passa obecnego marszałka Sejmu trwa. Trwa także jego milczenie – w tym przypadku konsekwencja Sikorskiego jest godna podziwu. Pytanie tylko czy to dobrze przemyślana strategia.

Na pierwszy rzut oka jego postępowanie jest logiczne. Przecież tłumaczą się winni. Po chwili jednak nasuwa się wniosek oczywisty. Im dłużej Sikorski milczy – tym więcej pola do działania, oskarżeń, spekulacji i potyczek retorycznych zostawia opozycji. Im dłużej Sikorski milczy tym więcej czasu na rozgrywki mają jego wewnątrzpartyjni oponenci. Im dłużej nie zabiera głosu tym bardziej kreuje się na bohatera politycznej bajki o oblężonej twierdzy. Im dłużej będziemy czekać na wyłożenie kart na stół, tym w coraz bardziej niezręcznej sytuacji będzie stawiał premier Ewę Kopacz. Bo u Donalda Tuska wszystko było jasne: jest prokuratura – nie ma stanowiska. U Ewy Kopacz nie jest jasne nic. Po nieudanej konferencji Radosława Sikorskiego ws. Politico, wbrew zasadom konstytucji wzywa go na dywanik i z perspektywy czwartej osoby w państwie upomina i stawia warunki człowiekowi numer dwa. Dziś, w obliczu coraz trudniejszej sytuacji marszałka postanawia nie reagować wcale.
Trudno też doprosić się o reakcję rzeczniczki Radosława Sikorskiego. Dziennikarze sejmowi od rana próbowali się z nią skontaktować, poprosić o wypowiedź, komentarz, oświadczenie. Bezskutecznie. Małgorzata Ławrowska jak ognia unika mediów elektronicznych, ograniczyła się jedynie do popołudniowego oświadczenia dla Polskiej Agencji Prasowej. Czytamy w nim, że pan marszałek „ze spokojem czeka na rezultat kolejnego postępowania sprawdzającego w sprawie tzw. kilometrówki i ma nadzieję, że przetnie to wszystkie spekulacje wokół jego osoby”
Problem jednak w tym, że wokół marszałka spekulacji nie powinno być wcale. Skoro jest niewinny powinien pokazać dokumenty, które o tym świadczą. Odtajnienia tych z Biura Ochrony Rządu opozycja domaga się zresztą od kilku dni. Przeciwnicy tego rozwiązania przytoczą zaraz obowiązującą w polskim systemie prawnym zasadę domniemania niewinności i zwyczaj, że udowania się winę, a nie niewinność. Bez wątpienia. Jest jeszcze jednak coś takiego, jak kwestia odpowiedzialności za piastowany przez siebie urząd. Według wielu właśnie to właśnie ona powinna sprawić, że Radosław Sikorski spekulacje, o których czytamy w dzisiejszym oświadczeniu przecina sam. Jeśli jednak nie zdecyduje się na takie rozwiązanie, do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę powinien zrezygnować ze swojego stanowiska.
Sikorski bez wątpienia zdaje sobie sprawę z tego, że w partii tylko czekają na jego kolejne potknięcia i trzymają kciuki za to, aby strategii milczenia wiceszef Platformy nie zmieniał. Jest im bowiem na rękę. Z jednej strony go bronią (jako koledzy), z drugiej prowokują do wyjaśnień (jako wyborcy). Sekretarz generalny PO już w zeszłym tygodniu mówił w TVP INFO o tym, że oczekuje wyjaśnień jako potencjalnie oddający na Sikorskiego głos. To wystarczy żeby zasiać polityczny ferment i wyrobić w widzu wrażenie, że wokół niego dzieje się jednak coś niedobrego. Z oficjalnego punktu widzenia jest czysty – zarządu w tej sprawie nie będzie. Politycznie jednak daje koledze kuksańca i zdobywa punkt w wewnątrzpartyjnej walce buldogów pod dywanem. Nie obroni go Grzegorz Schetyna. Nie obroni go Andrzej Biernat. Nie obroni go nawet Ewa Kopacz, z którą przez lata rywalizował o wpływy w gabinecie Donalda Tuska. Jedyną osobą, która może go uratować jest on sam. I z pewnością nie zrobi tego milcząc.