2.
Kolejne 16 mln zł z budżetu państwa na Świątynię Opatrzności

Błyszcząca w słońcu miedź na kopule Świątyni Opatrzności Bożej (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)
Plaga onanistów za kółkiem na amerykańskich drogach?

13 października br. pasażerowie autobusu jadącego drogą 146 pod Bostonem z przerażeniem zauważyli, że w szarym pikapie na sąsiednim pasie kierowca trzyma na kierownicy tylko jedną rękę, a drugą się masturbuje. Kierowca autobusu zawiadomił przez telefon stanową policję, która ruszyła w pościg za onanistą. Okazał się nim niejaki Robert H. Donnelly, 53-latek zamieszkały przy ulicy Farnum Road w Smithfield w stanie Rhode Island, w domu pod numerem 246. W USA policja podaje adresy aresztantów, dlatego teraz każdy może sobie zobaczyć na Google Maps, gdzie mieszka nieszczęśnik, który został oskarżony o zuchwały czyn lubieżny. Rozprawę wyznaczono na 14 stycznia.
Sprawę opisał lokalny portal „Worcester Telegram and Gazette”.
Poza dużymi ośrodkami miejskimi natężenie ruchu w USA nie jest wielkie – ani na wielopasmowych międzystanowych autostradach, ani na wąskich lokalnych szosach. Długie dystanse, nuda i pusta jezdnia wytwarzają pokusę, której niektórzy mężczyźni najwyraźniej nie potrafią się oprzeć. Niektórzy czują się przy tym całkowicie bezkarni – jak np. niejaki Cory Evans z Florydy, który jechał autostradą 95, czyli główną drogą ciągnącą się wzdłuż całego wschodniego wybrzeża USA, z opuszczonymi spodniami i bezczelnie, nawet demonstracyjnie, zabawiał się przyrodzeniem. Kiedy wyprzedzali go inni kierowcy, dodawał gazu, żeby jechać równo z nimi i epatować swoim zachowaniem. Kiedy zwalniali, również Evans zwalniał, nie dając przymusowym widzom wytchnienia. Ale przeliczył się, bowiem jeden z nich zawiadomił stanową policję. Kiedy został zatrzymany, był już ubrany w spodnie, ale rozporek miał wciąż rozpięty. Został oskarżony o nieprzyzwoite obnażanie się w miejscu publicznym.
Także kierowca miejskiego autobusu
Niestety, onaniści grasują nie tylko na względnie pustych highwayach za miastem. 21 lipca br. niejaki George Simpson, kierowca miejskiego autobusu kursującego z New Jersey do Nowego Jorku, rozpiął rozporek tuż przed wjazdem do tunelu Lincolna, który jest jedną z najbardziej uczęszczanych dróg na Manhattan, i zaczął się masturbować. – Nie mogłem uwierzyć własnym oczom! – opowiada nowojorski bibliotekarz, który siedział z przodu autobusu i z poczucia obywatelskiego obowiązku wyciągnął telefon komórkowy, żeby nagrać kierowcę.
– Na kierownicy trzymał tylko jedną rękę, a momentami nawet żadnej! – relacjonuje oburzony bibliotekarz, który zarejestrował cały akt samogwałtu, łącznie z wytryskiem w środku tunelu Lincolna, i przekazał nagranie policji.
Kierowca został natychmiast zawieszony i oskarżono go o czyn lubieżny oraz lekkomyślne narażenie innych na obywateli na uszkodzenie ciała (gdyby doszło do wypadku). Pasy w tunelu Lincolna są bardzo wąskie – czego korespondent „Wyborczej” wielokrotnie sam doświadczył – i nawet w samochodzie osobowym z dwiema rękami na kierownicy przejazd nie należy do łatwych, a co dopiero w dużym autobusie, kiedy kierowca jednocześnie się onanizuje. – Powinien był poczekać na przerwę na lunch i zrobić to w toalecie – mówi na portalu NY Daily News jego sąsiadka.
Aż 11 proc. kierowców?
Jednostkowe przypadki nie wystarczą oczywiście, żeby oszacować skalę problemu. Cztery lata temu prowadzono obserwację z kamery na dwóch skrzyżowaniach – w Nowym Jorku i na Florydzie. Okazało się, że 11 proc. młodych mężczyzn tam przejeżdżających trzymało tylko jedną rękę na kierownicy, a zaś druga spoczywała – lub manipulowała – przy rozporku.
Nie jest jasne, czy ten szokujący rezultat był znany władzom stanu Południowa Dakota, które przed obecną zimą zdecydowały się na niecodzienną, dwuznaczną kampanię na billboardach i w radiu . Przy drogach pojawiły się duże tablice z napisami „Don’t jerk and drive” oraz „Think before you jerk”. Ponieważ „jerk off” jest w języku angielskim slangowym określeniem na masturbację, można to przetłumaczyć jako „Nie trzep podczas jazdy” oraz „Pomyśl, zanim zaczniesz trzepać”.
Wszakże „jerk” oznacza również „szarpać”, w tym kontekście chodzi o szarpanie kierownicą, dlatego billboardy można przetłumaczyć jako „Nie szarp (kierownicą) podczas jazdy” i „Pomyśl, zanim zaczniesz szarpać kierownicą”. W Południowej Dakocie zima jest zwykle ostra, dlatego kierowcy często wpadają w poślizg i najgrosze, co wtedy mogą zrobić, to szarpać kierownicą.
Z dala od pobocza i od nieczystości
Kampania była krytykowana przez obywateli i lokalnych polityków. – Ta dwuznaczność jest straszliwie niestosowna ze strony policji – mówił deputowany do stanowej Izby Reprezentantów republikanin Mike Verchio. M.in. po jego interwencjach lokalne władze w ostatni czwartek zdecydowały się usunąć billboardy. – Postanowiłem anulować kampanię – wyjaśnia Trevor Jones, sekretarz stanowego Departamentu ds. Bezpieczeństwa Publicznego. – To jest ważny komunikat i nie chcę, żeby dwuznaczna aluzja rozpraszała od naszego celu, jakim jest ratowanie życia na drogach…
Oficjalna wykładnia jest zatem taka, że chodziło o „szarpanie kierownicą”, a drugie znaczenie dopowiedzieli sobie prześmiewcy, których jak wiadomo nigdzie, nawet w Południowej Dakocie, nie brakuje. Wcześniej jednak, w rozmowie z lokalną gazetą „Argus Leader”, stanowy urzędnik przyznawał, że dwuznaczność billboardów była zamierzona. – Przekaz kampanii jest taki: kierowcy trzymajcie się z dala od pobocza i trzymajcie wasze myśli daleko od nieczystości – wyjaśniał Lee Axdahl, dyrektor urzędu ds. bezpieczeństwa na autostradach.
Przerwanie kampanii wywołało tu i ówdzie krytykę, bo choć wywoływała uśmieszki, to jednak przekaz, w obydwu interpretacjach, docierał do kierowców. A chodzi nie tylko o plagę onanizmu na drogach. W niedawnej ankiecie przeprowadzonej na University of South Dakota jedna trzecia studentów przyznała się, że uprawiała seks w samochodzie podczas jazdy.