Posts Tagged ‘Solidarność’

Wałęsa – bohater pełną gębą

Wkład Lecha Wałęsy w historię Polski jest nie do przecenienia. Jego miejsce w podręcznikach historii jest obok największych. Gdy dzisiejsze emocje wyparują i znajdą swoje miejsce w obiektywnej narracji, Wałęsa będzie jednym tchem wymieniany wśród 5-10 najważniejszych postaci w dziejach Polski.

Gdyby nie było Wałęsy, czy upadłby komunizm? Tak, ale wyglądałoby to inaczej, najprawdopodobniej dłużej by przetrwał i nie obyłoby się bez rozlewu krwi. Piszę Wałęsa, myślę „Solidarność” – ta klasyczna, bo dzisiejsza Piotra Dudy to antySolidarność, odpowiednik komuszego CRZZ.

Wiele zawdzięczają Wałęsie Rosja (ZSRR) i kraje byłego Układu Warszawskiego. Wałęsa przyspieszył erozję komuszego reżimu, był katalizatorem przemian. To dzięki niemu komuniści rosyjscy zdecydowali się na Gorbaczowa, który zainspirowany „Solidarnością” rozpoczął pierestrojkę. Głównym burzycielem Muru Berlińskiego był Wałęsa. Gdyby Polacy potrafili wykorzystać siłę mitu Wałęsy, Niemcy nie odmówiliby, aby w Berlinie stanął pomnik naszego wielkiego ziomka.

Dlaczego tak się stało, że Wałęsa jest dzisiaj w kraju przez jedną ze stron postponowany? Stało się tak nie dlatego, że jesteśmy narodem wichrzycieli (bo jesteśmy), ale dlatego, że polskie społeczeństwo nie ma w swoim kodzie paradygmatu demokracji i procedur wolności. Jesteśmy powierzchowni, a więc nasza odpowiedzialność za kraj jest śliska, dlatego tak łatwo niektórym politykom przedstawiać kłamstwa jako prawdy. Gombrowicz tę przypadłość nazywał niedojrzałością, zielonością. Tak było w okresie międzywojennym, tak jest dzisiaj. Po czasach bohaterów „Solidarności” przyszedł czas tchórzy – Kaczyńskich, Morawieckich, Dudów.

Tchórz nie stanie na ubitej ziemi, ale się schowa za kordonem ochroniarzy i pomówień. Jeszcze Polska jest bezpiecznie usytuowana geopolitycznie w dużym organizmie politycznym Unii Europejskiej, ale to może się w każdej chwili zmienić. Wówczas przypomnimy sobie o mądrości Wałęsy, o mądrości zbiorowej „Solidarności”. Czy będzie już jednak za późno? Nie chcę kasandryczyć, acz czarno widzę, gdy PiS dłużej utrzyma się u władzy.

Dzisiaj Lech Wałęsa obchodzi 75 lat, trzy ćwiartki wieku. Powinien być wyniesiony w naszej pamięci i grzać się w chwale zwycięzcy, niestety tchórze są innego zdania. Pierwszy przewodniczący „Solidarności” udzielił wywiadu Deutsche Welle, w którym ostro wyraził się o rządzących od 3 lat: – „Mamy nieodpowiednich, niezbadanych medycznie ludzi, ludzi małych, zakompleksionych, którzy przypadkiem zdobyli władzę”.

Polska po przypadkach II wojny i reżimu komuszego przetrwała, acz okaleczona, więc po przypadku PiS też tak będzie, zatem ten „przypadek zdobycia władzy” trzeba im wytrącić z rąk. Wałęsa nam i młodszym dawał przykład, tak jak wcześniej Piłsudski, a jeszcze wcześniej Kościuszko. Lech Wałęsa nie jest przypadkiem bohaterem, jest nim pełną gębą.

Morawiecki nie słyszał o Lechu Wałęsie

Nie jest prawdą, że w naszej historii rodacy byli podobnie podzieleni jak dzisiaj. Prawda, różniliśmy się, co prowadziło do rokoszów i do tak spektakularnego zdarzenia, jak zamach majowy 1926 roku, który był w istocie mini wojną domową, ale nigdy Polak przeciw Polakowi nie występował w polityce z pozycji kłamstw rządowych.

W tej chwili mamy rząd ufundowany na fundamencie kłamstwa, a rządzącą partię na założycielskim micie katastrofy smoleńskiej, które w wydaniu PiS jest kłamstwem w każdym elemencie. Do czego takie kłamstwo prowadzi? Zawsze do jednego i obawiam się, że innego wyjścia dla naszego kraju już nie ma.

Wracam do zdarzenia, do którego nie doszło, ale pokazuje ono, jak kreowane jest kłamstwo. Mianowicie chodzi o tablicę pamiątkową ku czci braci Kaczyńskich, którzy jakoby przebywali wśród protestujących stoczniowców w 1988 roku i domyślnie przyczynili się do zrzucenia kajdanów reżimu komunistycznego.

Inicjatorowi tego kłamstwa – Karolowi Guzikiewiczowi – jeden z internautów wskazał właściwy adres i właściwą tablicę, mianowicie część ciała na cztery litery Jarosława Kaczyńskiego, w której „ma zostać odsłonięta tablica, upamiętniająca przebywającego tam Karola Guzikiewicza”. Cztery litery jeszcze raz pojawią się w tym felietonie, tym razem wprost.

Jakie kłamstwa funduje nam rząd, niech świadczy premier Mateusz Morawiecki, który w tej dyscyplinie bije wyśrubowane rekordy samego prezesa PiS. Portal Oko.press udowodnił mu rekord 5 kłamstw na 2 dwa wygłoszone zdania, a więc przeciętna 2,5 kłamstwa na jedno zdanie. Goebbels nawet nie zbliżył się do tak znakomitego rekordu.

Podczas uroczystości obchodów 38. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku wśród publiczności nie było nikogo ze znaczących postaci Sierpnia 80, a Morawiecki w swojej mowie nie zająknął się o Lechu Wałęsie, o którym słyszał cały świat, tylko nie Morawiecki. Za to wspomniał oczywiście o matce chrzestnej Annie Walentynowicz.

Kłamcy nie przekonują do siebie bohaterów, co precyzuje pomysłodawca zrywu strajkowego Sierpnia 80 Bogdan Borusewicz: – „Po stronie władzy nie ma znaczących postaci Sierpnia”. Kłamcy więc nie zagarniają do siebie prawdy o zdarzeniu, tylko tworzą kłamstwa polityki historycznej.

Władysław Frasyniuk odnosi się do kłamców na uroczystościach rocznicowych: – „31 sierpnia to dobry dzień, żeby powiedzieć tym wszystkim, którzy przebywali, pocałujcie nas w dupę.” A dla Wałęsy ma to, co przyznaje mu świat i historia: „Lechu, byłeś i pozostaniesz największym przywódcą we współczesnej historii Polski”.

Niestety, stoimy naprzeciw kłamstwa rządowego, które ubrało się w togę państwa, a to zawsze kończy się jednym – i najprawdopodobniej może nie być w którymś momencie innego wyjścia dla naszego kraju – rozlewem krwi. Straszne!

Narodowe czytanie. ,,Wesele”: Miałeś chamie złoty róg, ostał Ci się ino sznur.

Chocholi taniec PiS – niestety, kosztem nas wszystkich.

To jedna z głębszych myśli ostatnich czasów.

Mama pisze poezję częstochowską (rymy), syn uprawia krytykę częstochowską.

Tamara Olszewska na Koduj24.pl pisze o państwowych obchodach Sierpnia ’80.

Państwowe obchody Sierpnia’80 tylko dla wybranych

Dobry działacz tamtej Solidarności to tylko ten, który jest po stronie PiS-u; pozostałych trzeba ośmieszyć i zniszczyć.

31 sierpnia 1980 roku podpisane zostały Porozumienia Sierpniowe, od których zaczęła się nasza droga do transformacji ustrojowej i wolnej Polski. Jak się okazało, trudno w pisowskiej Polsce czcić pamięć bohaterów tamtych dni. Trudno wspólnie wspominać, zapalać znicze, kłaść kwiaty. Coś się zupełni pokręciło, społecznie rozjechało i zamiast dobrej pamięci pozostaje niesmak, jakiś żal, smutek.

Nikt nie spodziewał się cudu pojednania w rocznicę Porozumień Sierpniowych, ale może była jakaś maleńka iskierka nadziei, że może w tym roku będzie spokojniej, bez ostrych słów, tak bardziej godnie… Nic bardziej mylnego. Najpierw debata, kto zasługuje na miano pierwszego bohatera tamtych wydarzeń. Wmawianie Polakom od dwóch już lat, że to właśnie Lech Kaczyński, zaczyna zbierać owoce. Co piąty Polak jest przekonany, że to on i tylko on, jest tym pierwszym wśród pierwszych. Jeszcze kilka lat, a nikt już z takim „faktem” nie będzie dyskutował. Telewizja Publiczna puściła materiał poświęcony, jak to określono, „wyblakłym legendom Solidarności”, starając się maksymalnie zminimalizować rolę Lecha Wałęsy i Henryki Krzywonos w walce o wolną Polskę. Zgodnie z zasadą, że dobry działacz tamtej Solidarności to tylko ten, który po stronie PiS-u, pozostałych trzeba ośmieszyć i zniszczyć, na tyle skutecznie, by zniknęli całkowicie z kart historii.

Kilka dni przed obchodami wiadomo było, że tym razem uroczystości odbędą się w Lubinie. Pan Duda obiecał to mieszkańcom podczas swej kampanii prezydenckiej i postanowił dotrzymać słowa. W tej sytuacji, wydawało się, że nie ma żadnego problemu, by KOD Pomorze zorganizował obywatelskie obchody Porozumień Sierpniowych właśnie na pl. Solidarności w Gdańsku. No i się zaczęło… W dzisiejszej Solidarności aż się zagotowało. Padło wiele słów, wśród których „prowokacja”czy „zdrada” to bardzo subtelne epitety. Padły nawet groźby o „zdecydowanej reakcji” członków związku, jeśli ktokolwiek spróbuje ograniczyć ich prawo do organizacji uroczystości. Biegiem też pognał pan Piotr Duda do zaprzyjaźnionego wojewody i załatwił wyłączność na organizowanie cyklicznych obchodów rocznicy Porozumień. Tak więc, Solidarność poczuła się usatysfakcjonowana, a KOD przeniósł swoje uroczystości niedaleko, w okolice Sali BHP. O tym, jak to wyszło, napisała mi Jagoda Białobrzeska, gdańszczanka i koderka: – „Pani Tamaro szkoda, że nie mogła Pani zobaczyć dzisiejszych popołudniowych obchodów w Gdańsku. Chciało się śmiać i płakać. Gdańszczanie przedzierający się przez bramy obstawione przez policję, a na naszym placu Solidarności, ogrodzeni przez szeregi policji – oni, ta niby Solidarność, chyba zwieziona z całej Polski i te megafony drące się na cały regulator, jak za Gomułki. Stałam i patrzyłam z niedowierzaniem. I jeszcze jedno… Wojewoda wydał zarządzenie, że plac Solidarności blokuje na „ich” obchody od rana do 19.00, a wie Pani, kiedy zaczęli? O 19.00, wtedy kiedy i my, mieszkańcy Gdańska. Żal gardło ściskał, patrząc na nasz plac Solidarności otoczony szczelnie policją, a w środku ludzie idący w szeregach z mnóstwem transparentów, jak za komuny, zwiezieni z całej Polski. A my oddzieleni szczelnie kordonem policji, jakbyśmy nieśli że sobą jakąś zarazę… Pomyśleć tylko, to jedna Polska i jeden naród….”.

Po drugiej stronie mieliśmy pokaz hipokryzji i kłamstwa. Po drugiej stronie to nie były obchody Porozumień Sierpniowych. To kolejny cyrk, pełen buty i arogancji. Przemówienia pełne frazesów. Wmawianie narodowi, że teraz wreszcie można świętować „godnie”, odgrodzenie się od prawdy historycznej. Był pokaz całkowitego oderwania od rzeczywistości, niezrozumienia, czym ten dzień jest dla nas, Polaków, pokazanie, kto zasłużył, a kto nie, na wspominanie. Chamstwo pana Śniadka, bajdurzenie pana Piotra Dudy, przemówienie prezydenta, bajeczki w wersji Szydło. Jak pięknie w pisowskie obchody rocznicy Porozumień Sierpniowych wpisał się też metropolita krakowski, abp Jędraszewski. Na mszy, poświęconej wydarzeniom sprzed 37 lat, powiedział m.in. – „Zdajemy sobie sprawę z tego, że byli ludzie, którzy na „Solidarności” zrobili karierę, w jakiejś mierze zdradzając tych, którzy świadczyli o autentycznej sile „NSZZ Solidarność”. Oczywiście, ci źli są tam, a ci dobrzy razem z rządem PiS-u. Ciekawa jestem, jaką nagrodę dostanie arcybiskup za kolejny publiczny akt przymierza z posłem K. i spółką.

Oglądając wczoraj transmisję z obchodów rocznicy Porozumień Sierpniowych, obywatelskie uroczystości w Wielkopolsce, na Podkarpaciu, Śląsku, w województwach dolnośląskim, mazowieckim, zachodniopomorskim, kujawsko-pomorskim i pozostałych; w miastach i miasteczkach całej Polski, uświadomiłam sobie jedno. Godność, honor, pamięć Sierpnia uratował KOD i inne organizacje, w których według PiS-u sami zdrajcy i gorszy sort Polaków. To właśnie one okazują się jedynym spadkobiercą tamtych nastrojów, nadziei. To właśnie one dopisują kolejne karty, gdzie jest tyle miejsca na prawdę, uczciwość, szacunek dla minionego czasu, dla ludzi, którym zawdzięczamy tak wiele.

Wczoraj na mszy w Lubinie padły słowa: „przekażcie sobie znak pokoju”. Jak widać, politycy PiS zupełnie nie rozumieją, jakie jest znaczenie tego przesłania. Nie znaleźli w sobie ani dobrej woli, ani chęci, by „znakiem pokoju” podzielić się z narodem.

„…ale Einsteinem i tak nie będzie”.

„Powiatowa Szydło całkiem niedawno nie miała pojęcia, kiedy Polska weszła do UE.”

Waldemar Mystkowski pisze o 1 września, jak PiS hańbi wszystko, co się da.

Politycy PiS z nożem w zębach

Naród jeszcze spał, gdy PiS rozpoczął kanonadę, aby odzyskać rocznicę rozpoczęcia II wojny światowej. Na Westerplatte to nie były obchody 78. rocznicy wybuchu, ale 8. rocznica przemówienia Lecha Kaczyńskiego. W przeddzień 1 września uroczystości przeformatowała zapomniana Anna Fotyga, a szkoda! – bo ona jest krew z krwi pisowskiej, kość z kości kaczystowskiej.

Antoni Macierewicz zarządził, iż harcmistrz ZHP Artur Lemański nie odczyta Apelu Poległych, wysłał do jego blokowania żandarma i Misiewicza w spódnicy niejaką Agnieszkę Michalak. Był apel smoleński – a jakże! – bo i na Westerplatte pociski z pancernika Schleswig-Holstein osłaniał własną piersią Lech Kaczyński, zresztą odpowiedzialny za katastrofę smoleńską.

Beata Szydło odczytała napisane dla niej przemówienie. Jej nie w głowie jakieś wojny ani apele smoleńskie, ale moralne zwycięstwo (1:27 to jej stygmat), moralne prawo. Pani Szydło przeczytała: „Polska ma moralne prawo stać na straży praw wszystkich państw”.

Po takim dictum Frans Timmermans się musi nawrócić, bo Szydło ogłosiła Polskę pisowską strażnikiem praworządności. To znaczy, że wszyscy się mylimy – dewastację trójpodziału władzy, niszczenie demokracji ma się z powodu moralnego prawa.

Przemówienia pisane dla Szydło są fatalnej jakości, ale jeszcze gorszych piszących ma Andrzej Duda, gdyby chcieć zacytować obszerne fragmenty przeczytanych przez nich przemówień, to należałoby przestrzec przed taką polszczyzną i nazwać je grafomanią. Czy PiS tylko beztalencia może zwerbować do swojej propagandowej pracy?

Duda jak Messerschmitt poleciał do Wielunia i przypomniał, że zanim Westerplatte zostało zbombardowane, Wieluń przyjął pierwsze hitlerowskie, pardon: niemieckie ciosy: – „Atak na Wieluń to symbol niemieckiego bestialstwa i złamania konwencji międzynarodowych”. Duda poleciał lotem koszącym – tj. reparacyjnym. Temat odszkodowania jest obowiązujący w retoryce PiS: „Potrzebna jest pamięć, przebaczenie i zadośćuczynienie”. Wszystkie trzy rzeczowniki to kula w płot, marnym obrońcą byłby Duda, na odcinku przez niego bronionym, wróg wszedł w jego linię obrony, jak nóż w masło.

Od prezydenta wymaga się odrobiny intelektu, przyzwoitości i prawdy historycznej. Czy Duda nie chodzi do kościoła – wiem, że chodzi, tylko do jakiegoś marnego – bo w każdej świątyni przynajmniej raz do roku przypomniany jest słynny list z 1965 roku biskupów polskich do niemieckich, z obowiązkową frazą dla polskiej pamięci zbiorowej: „przebaczamy i prosimy o wybaczenie”. Bardzo to komuchom się nie podobało, a może Duda przeszedł na komusze pozycje? Może zamiast czyhać na okazję złapania hostii, należy nadstawić uszy i otworzyć rozum – na wartości chrześcijańskie.

My sobie śpimy, a politycy PiS przeformatowują demokrację i prawo (Szydło), patriotyzm (Macierewicz) i wartości chrześcijańskie (Duda). Zamiast nich mamy: pisowską demokrację, podobną do demokracji ludowej w PRL, zamiast patriotyzmu jakiś pisizm smoleński (kit) i miast wartości uniwersalnych, czasami nazywanych wartościami chrześcijańskimi, domagania się ecie-pecie (zadośćuczynienie).

Przeformatowanie pisowskie można określić jednym poręcznym kolokwialnym idiomem: nóż w zębach. Kończąc: budzisz się i miast być gotowy do zmagania się z codziennością, napotykasz pisowszczyznę mściwości, zakłamania i zapowiedzi zamordyzmu.

JAKIE PAŃSTWO – TAKI CYRK

>>>

Rocznica Porozumień Sierpniowych. Wydarzenie, którego nie pozwolimy odebrać historii!

SZUBARTOWICZ W PUNKT!

Wreszcie “Dobrej zmianie“ coś się udalo.

Magdalena Środa o Macierewiczu.

I śmieszno, i straszno

Paramilitarne rządy Macierewicza budzą to przerażenie, to śmiech.

Na studia wraca „wojsko”. To fantastyczny pomysł! Dzisiejsza młodzież za dużo siedzi w internecie, „na wojsku” pozna realne życie, a zwłaszcza dowie się wielu niezwykle użytecznych rzeczy: „jak zabijać innych”, „gdzie w pobliskim schronie jest zupa”, no i „co robić, gdy w pobliżu wybuchnie bomba atomowa”. Pamiętam świetnie! – „Trzeba się przykryć natłuszczonym papierem. Jeśli nie zdążysz dotrzeć do lodówki po smalec, sięgnij po gazetę, ta zawsze jest pod ręką”.

„Na wojsku” – prócz wielu innych umiejętności (nie pamiętam dziś jakich) – rozwinął się niewątpliwie mój duch patriotyczny. Zajęcie zbrojne i medyczne przeplatane bowiem były wykładami ideologicznymi: jak i dlaczego kochać socjalistyczną ojczyznę? Dlaczego Polacy mimo przegranych bitew są tak bohaterskim narodem? Oraz jak wspaniałym jest nasz Przywódca Partyjny! Wykłady były żołnierskie, a więc proste, ale też tematy były oczywiste. Wiedzy i talentów nie potrzebowały.

Teraz będzie, „jak kochać ojczyznę PiS”. Temat nieco bardziej złożony, ale wychowankowie Macierewicza pewno znają go już na pamięć. Liceum nie zdołało nauczyć mnie patriotyzmu a la Gierek, bo tak zwane „Przysposobienie obronne” służyło głównie do „chodzenia na azymut”, czyli na wagary. Na szczęście mieliśmy w klasie kolegę, który pasjonował się lotami bombowymi nad Warszawą w czasie II wojny światowej, czym zajmował uwagę wojskowego nauczyciela. Chłopiec ten był zresztą jedynym, który pragnął iść do wojska i jedynym w klasie, który miał kategorię dyskwalifikującą go. Tak więc „wojsko” zarówno w liceum, jak i na studiach osiągnęło przeciwny skutek do zamierzonego: nauczyło nas pacyfizmu, nienawiści do prostackiej ideologii i niechęci do zmarnowanego czasu (choć cośmy się pośmiali to nasze). Czy teraz też tak będzie? Wszystko wskazuje na to, że tak.

Nie wiem, co musiałoby się stać, by zajęcia z wojskowości osiągnęły taki poziom, że stałyby się pożyteczne i czy w ogóle muszą być pożyteczne? Na poziom intelektualny wykładowców chyba nadal nie ma co liczyć, bo militarny system odstrasza ludzi zdolnych, a paramilitarne rządy Macierewicza budzą to przerażenie, to śmiech (coś między „Dzielnym wojakiem Szwejkiem” a „Gwiezdnymi wojnami”). Na powagę zajęć również nie ma co liczyć, bo tylko wojskowi nie zdają sobie sprawy z braku skuteczności „żołnierskiego” przekazu jakichkolwiek wiadomości. „Wojsko” PiS na studiach będzie równie uciążliwe i zbyteczne jak „wojsko” za czasów Gierka, zwłaszcza, że – jak widać – wzorce absolutnie te same. I tak samo śmieszno, i straszno.

HARCERZE NIE SĄ PiS-OWI POTRZEBNI… WSTYD !!!

FOR i posłowie domagają się wyjaśnień od Szydło

Marek Tatała z Forum Obywatelskiego Rozwoju wysłał do Kancelarii Premiera wniosek z pytaniami, dotyczącymi ujawnienia dowodów, na których swoją wypowiedź o lipcowych protestach oparła Beata Szydło. W wywiadzie dla „Gazety Polskiej” stwierdziła, że były one opłacone i dobrze wyreżyserowane.

Tatała powołuje się na zapisy Konstytucji i ustawy o dostępie do informacji publicznej i pyta:
„1) Kto reżyserował ostatnią fale protestów?

2) Jakie dokumenty i inne materiały będące w posiadaniu Pani Premier potwierdzają, kto reżyserował ostatnią fale protestów?

3) Kto opłacał ostatnia falę protestów?

4) Jakie dokumenty i inne materiały będące w posiadaniu Pani Premier potwierdzają, kto reżyserował ostatnią fale protestów?

5) Jaką kwotą została opłacona ostatnia fala protestów?”

Kancelaria Premiera musi udzielić odpowiedzi w terminie 14 dni od daty wpłynięcia wniosku.

Z kolei Jacek Protasiewicz z Europejskich Demokratów wystosował interpelację poselską i prosi o odpowiedź na następujące pytania:

„1. Kto – zgodnie z wiedzą Pani Premier (osoba fizyczna, osoba prawna, organizacja pozarządowa etc.) – był podmiotem opłacającym opisane działania, które miały miejsce w lipcu 2017 r.? Jeżeli – ze względu na przepisy prawa – nie może Pani ujawnić konkretnych nazwisk bądź nazw, proszę o informację czy były to podmioty krajowe lub zagraniczne.

2. Jakiego rzędu kwoty wykorzystano do sfinansowania tych protestów?

3. Z jakich źródeł pochodzą informacje dotyczące opłacania społecznych protestów? Czy ta wiedza uzyskana została dzięki działaniom polskich lub zagranicznych służb specjalnych?

4. Jeśli posiadane przez Panią informacje mają źródło operacyjne, to proszę o odpowiedź na jakiej podstawie prawnej i z jakiego powodu takowe czynności były prowadzone wobec organizatorów i uczestników legalnych demonstracji w lipcu bieżącego roku?”

Podobne zapytanie wysłała Agnieszka Pomaska z PO. W przypadku interpelacji poselskich odpowiedź można sie spodziewać – niestety – po kilku tygodniach.

Tłum skandował \”Lech Wałęsa\” pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Były prezydent: Musimy jeszcze raz się poderwać.

Waldemar Mystkowski pisze o obchodach rocznicy Porozumień Sierpniowych.

Duda, Szydło, Karczewski unikali Wałęsy, jak diabeł święconej wody

Andrzej Duda i Beata Szydło unikali 37. rocznicy Porozumień Sierpniowych w kolebce Solidarności, jak diabeł święconej wody. Ich doradcy wyszperali Lubin, więc pojechali tam, gdzie nikt ich się nie spodziewał. Prezydent Duda zdobył się na koślawą metaforę: – „Lubin krwią podpisał porozumienia sierpniowe”.

Akurat Sierpień ’80 ma się do 35. rocznicy Zbrodni Lubińskiej, jak Armia Krajowa (AK) do Żołnierzy Wyklętych. To zupełnie inny porządek. Szydło znowu wpadła w logoreę (bo nie wierzę, aby jej pisali takie przemówienia PR-owcy): – „Jesteśmy państwem demokratycznym, wolnym i suwerennym”. Na szczęście nie powiedziała, kto reżyserował i opłacał protesty w sierpniu 1980 roku.

Szydło i Duda uciekli od Lecha Wałęsy, wokół którego winny się obracać uroczystości, jak Ziemia wokół Słońca. Polska legenda jest żywa, czego nam zazdrości świat. Wałęsa nie sprzeniewierzył się demokracji, wolności i suwerenności, a tego o sobie nie mogą powiedzieć prezydent i premier. I to jest ich kłopot, ale też nasz wspólny frasunek, bo to jednak władze polskie. Musimy się za nich wstydzić.

Za to dziarsko poczynał sobie marszałek Senatu Stanisław Karczewski. On zwykle jest wysyłany na takie trudne chrzty bojowe. Nie trafia do osób, do których powinien trafić, ale trafia przynajmniej na rzeczone miejsce. Był na Białorusi, nie trafił do opozycji prodemokratycznej, ale do „ciepłego człowieka” Łukaszenki. Ma taki nietrafiony gen. Trafił do Gdańska, ale nie trafił do Wałęsy.

Ba, Karczewski nawet odezwał się do szefa gdańskiej Solidarności, który nijak się ma do szefów klasycznej Solidarności z lat 1980-81. Znowu mu wyszedł jakiś „ciepły człowiek”, jakiś żołnierz wyklęty. Koślawy ten marszałek. Za to słyszał o 21 postulatach sierpniowych, a także o porozumieniu sierpniowym, o czym był łaskaw powiedzieć: – „My tak naprawdę dopiero w tej chwili próbujemy realizować to, co państwo podpisaliście 37 lat temu”.

Jak to usłyszałem, a byłem w pozycji wertykalnej, usiadłem. Przynajmniej marszałek czuje się spadkobiercą komuchów i „próbuje realizować”, co tamci podpisali. A jak realizuje? To kolejna autokrytyka (komuchy nazywali to samokrytyką). Karczewski jako przykład niezrealizowanych postulatów podał dotyczący poprawy funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej: – „Mamy jeszcze dużo do zrobienia w tym zakresie”. Ja odczytuję to jako krytykę ministra Konstantego Radziwiłła, który ostatnio wsławił się kumoterstwem, dał pół miliona na fundację kuzyna Radziwiłła. To peryfraza godna Marcela Prousta.

Po łebkach opisuję zachowanie władzy wobec najważniejszej rocznicy w naszej współczesnej historii i może ta moja pisanina brzmieć jak groteska, czy też farsa. Lecz niczego tutaj nie zmyślam. Władza tak się zachowuje, tak unika  odpowiedzialności, miga się, boi się stanąć oko w oko z bohaterem Wałęsą, który mieści się w krótkim porządku naszej wielkości: Mieszko I, Bolesław Chrobry, Władysław Jagiełło, Tadeusz Kościuszko, Józef Piłsudski.

Ławka naszych bohaterów jest krótka, na niej znajduje się nasza żyjąca legenda: Lech. To z nim należy się solidaryzować, jego fetować.

Powinienem jeszcze napisać o opozycji, do której mam zastrzeżenia, ale przynajmniej nie jest groteskowa i farsowa. Grzegorz Schetyna dzisiaj solidarność odczuwa z poszkodowanymi przez nawałnicę. I tam na Kaszuby zaprasza europosłów. Bo solidarność jest wówczas, gdy się nie boimy wspólnoty z poszkodowanymi, z innymi, z potrzebującymi. W solidarności od swojego można dostać po łbie nie tylko kropidłem, ale gdy chce się być świętoszkiem, to ucieka się od święconej wody, bo może okazać, że jest się diabełkiem, jak pisał wielki Molier.

78 LAT PO WOJNIE…

SZACUNEK, PANIE PREZYDENCIE

>>>

ASZdziennik dopatrzył się modyfikacji w logo „Solidarności”. Piękny prezent związkowców dla prawdziwego przywódcy strajku  

Najwybitniejszy polski scenarzysta filmowy w historii Krszytof Piesiewicz wczoraj pisał.

Michał Kuczyński na portalu crowdmedia.pl analizuje perfidną grę Dudy.

Podstępna gra Dudy. Czy prezydent przejmie partię Kaczyńskiego?

Siedemdziesiąt jeden lat będzie miał Jarosław Kaczyński, gdy w 2020 roku odbędą się wybory prezydenckie. Nie jest żadną tajemnicą, że w Prawie i Sprawiedliwości zdają już sobie sprawę, że w najbliższych latach nastąpi sukcesja władania nad obecnie rządzącą partią i już dziś toczy się rywalizacja o schedę po Kaczyńskim. Wielu dziś zastanawia się, kto może przejąć władzę w PiS – jedni mówią o Joachimie Brudzińskim, inni o Antonim Macierewiczu czy Mateuszu Morawieckim, którego ponoć namaścić ma sam naczelnik. Pojawiają się też ostatnio sondaże, że to Beata Szydło byłaby najlepiej widziana na stanowisku prezesa Prawa i Sprawiedliwości po odejściu Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę. W rozważaniach politologów i komentatorów życia politycznego nie pada jednak nazwisko prezydenta Dudy. Nie wiedzieć dlaczego, nikt nie traktuje go poważnie, włączając w to jego kolegów z macierzystej partii.

I właśnie w tym lekceważącym traktowaniu prezydentury Andrzeja Dudy szukałbym przyczyn nie tylko prezydenckich wet do ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości, ale i uruchomienia inicjatywy zmiany ustawy zasadniczej, którą prezydent objął patronatem. Andrzej Duda wcale nie chce skłócić się z Prawem i Sprawiedliwością, tylkochce na tyle wzmocnić siebie i swój urząd, by działacze partii Kaczyńskiego oraz ich sympatycy w chwili oddania władzy przez prezesa PiS to w nim widzieli najmocniejszego gracza po prawej stronie sceny politycznej. Wbrew pozorom ma do tego dziś wszelkie narzędzia.

Po pierwsze, demokratyczny mandat ponad 50% wyborców. Tego argumentu będzie używał wielokrotnie przez najbliższe lata, wbijając szpilkę właśnie Kaczyńskiemu, który nigdy tak dużego poparcia nie osiągnął. Już dziś politycy z najbliższego grona prezesa PiS powtarzają co prawda, że to taka specyfika wyborów, że to Kaczyński „wymyślił Dudę” i zrobił go prezydentem. W miarę jednak upływu czasu oraz powtarzanego argumentu, że to jednak było przekazanie mandatu do zmian Andrzejowi Dudzie, właśnie na jego korzyść będzie zyskiwał na sile. Tym bardziej w sytuacji, gdy dojdzie do starcia potencjalnych sukcesorów po Kaczyńskim – ani Brudziński, ani Morawiecki, ani tym bardziej Macierewicz takim mandatem społecznym pochwalić się nie mogą.

Po drugie, weta do ustaw, w których rośnie siła i uprawnienia członków gabinetu Beaty Szydło (czy innego premiera z PiS), a maleje władza prezydenta lub choćby samorządu, gdzie prezydent widzi potencjalnego koalicjanta. Przypomnijmy sobie uzasadnienie weta do ustawy o Sądzie Najwyższym czy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Istotą zarzutów Andrzeja Dudy była zbyt duża władza ministra Ziobry, w znaczący sposób naruszająca jego bezpośrednie prerogatywy. Nie bez powodu wielu komentatorów mówiło w okresie lipcowego kryzysu, że gdyby prezydent podpisał ustawy o SN i o KRS, to w gruncie rzeczy przestałby już być PiS-owi potrzebny. Wszelką władzę nad jego być albo nie być zyskałby gabinet premiera. Na to Andrzej Duda, dumny z tego, że zagłosowało na niego więcej Polaków niż na partię Kaczyńskiego, pozwolić nie mógł. To przecież on obiecywał, że będzie wprowadzał reformy, które poprawią los najsłabszych Polaków. W kampanii wyborczej krytycy podkreślali, że przecież Konstytucja nie przewiduje dla niego narzędzi do prowadzenia aktywnej polityki, więc jego obietnice składane są na wyrost. Dziś można zaryzykować stwierdzenie, że już wtedy w głowie kandydata Dudy pojawił się pomysł, że w Polsce powinien być system prezydencki.

Trafnie zdiagnozował tę kwestię ostatnio Roman Giertych w swoim felietonie dla serwisu NaTemat, że ta rozszerzająca wykładnia przepisów Konstytucji, w ramach której prezydent przyznał sobie prawo do rozstrzygania, czy wniosek organu dotyczący jakiejś czynności jest dla niego wiążący czy nie, to nic innego jak próba zmiany systemu parlamentarno – gabinetowego w prezydencki. Podobnie z kwestią prawa łaski, zastosowaną w formie abolicji indywidualnej, które tak dokonane stawia prezydencką prerogatywę ponad wszelkimi innymi władzami. Rozpoczęcie inicjatywy zmiany ustawy zasadniczej pod hasłami wzmocnienia władzy prezydenta, który ma jego zdaniem najsilniejszy mandat do rządzenia w kraju z tytułu wyboru w wyborach bezpośrednich, to nic innego jak realizacja planu sformalizowania władzy prezydenta jako nadrzędnej. Gdyby ta inicjatywa się powiodła, po odejściu z aktywnej polityki prezesa Kaczyńskiego to właśnie gospodarz Pałacu Prezydenckiego byłby naturalnym przywódcą całej zjednoczonej prawicy.

Takie motywy inicjatyw prezydenta Dudy i rozpoczętego procesu emancypacji od centrali partyjnej rozgryzł już prezes Kaczyński oraz dwór go otaczający. Dlatego w inicjatywie zmiany konstytucji, mimo że pokrywa się ona przecież z programem PiS, to sojuszników w PiS dziś nie znajdzie. Nikt nie jest zainteresowany, by wzmacniać potencjalnego rywala do schedy po Kaczyńskim. Nie taką dla niego rolę przygotowano. Dlatego też jesienią należy się spodziewać dalszego konfliktu obozu prezydenckiego z centralą partyjną. Zresztą zalążki już widać po dzisiejszych wypowiedziach Beaty Szydło, która podkreśla, że to rząd, nie prezydent mają rację w kwestii ustaw sądowych. Słyszymy to także z ust Zbigniewa Ziobro, który otwarcie mówi, że większość 3/5 przy wyborze członków do KRS to już temat nieaktualny i nie do przyjęcia. Walka o władzę trwa więc w najlepsze. Tym razem jednak PiS i prezydent nie stoją już po tej samej stronie.

Koniecznie! 😀✌️

Waldemar Mystkowski pisze o rozpoczętym właśnie 3. sezonie rządów PiS.

Trzeci sezon serialu PiS

Producenci – czyli elektorat – może nie zechcieć finansować tej produkcji.

Sezon ogórkowy szybko minął, została po nim mizeria polskiej polityki. Właśnie wkraczamy w 3. sezon serialu produkcji mediów narodowych „Wyprowadzanie Polski z UE”, a także równoległego: „Chwyt narodu za twarz”.

W pierwszym odcinku zobaczyliśmy odświeżoną premier Beatę Szydło, która podzieliła się radosną nowiną („Ewangelia PiS”) w „Gazecie Polskiej”: – „Ostatnie protesty to wyreżyserowana, opłacona akcja mająca uderzyć w rząd”.

Pani Szydło winna jak najszybciej przedstawić adres kasy, która wypłacała szmal protestującym, nazwisko reżysera tych protestów (acz tego ostatniego jestem w stanie natychmiast wymienić), a to dlatego, że właśnie wyciągnąłem rękę i domagam się opłaty za mój protest. Każdego dnia wychodziłem na protesty, a nie skapnął mi żaden grosz. Przeciwnie – musiałem opłacać dojazd i jakoś zorganizować światełko, bo byłem jednym z wielotysięcznych ogniw „Łańcucha światła” w Poznaniu.

Reżyserem protestów była partia PiS, której ustawy znoszące niezależność sądów wyprowadziły rodaków na ulice. I nie uderzaliśmy „w rząd”, ale w honor prezydenta, aby zawetował ustawy. Domagaliśmy się 3 razy weto, niestety, były tylko dwa.

Drugim wątkiem rozpoczętego 3. sezonu rządów PiS jest przepisywanie historii na nowo. Rozdział z podręczników „Polska w Unii Europejskiej” rozpoczyna się „Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która wprowadzała Polskę do Unii Europejskiej”. Został napisany ustami Konrada Szymańskiego w Radiowej Jedynce.

Wszyscy się oburzyli. Jak to? Wszak widzieliśmy, że Leszek Miller i Włodzimierz Cimoszewicz podpisywali akcesję Polski do UE, a Miller przytomnie się upomniał, że hola-hola: – „przecież ja jeszcze żyję”.

Szymański wcale nie musiał się pomylić. Dostępna jest w internecie odpowiedź pani Szydło na pytanie: kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej? Znacie? Przypomnę: „W 1992, a może 1993”. Wówczas Szymański był wiceszefem Młodzieży Wszechpolskiej, która to organizacja jest antyunijna, ale Szymański mógł robić za kreta.

Szymański jest kretem? Przyglądnijcie mu się dobrze. Trzeci wątek odcinka premierowego 3. sezonu jest autorstwa europosła, którego nazywam „O w pół do pierwszą” (on tak mówi, ta fraza w jego wykonaniu też jest dostępna w internecie). Ryszard Czarnecki był łaskaw się podzielić najradośniejszą nowiną (Stary Testament PiS), iż Westerplatte w 1939 roku bronili volksdeutsche, którzy organizują obchody 1. września. Oto w pełnym brzmieniu wpis na Twitterze: „Związek VOLKSDEUTSCHOW w Polsce organizuje obchody 1. Września na Westerplatte. Adamowicz przyznał im do tego prawo, bo się pierwsi zgłosili” (pisownia oryginalna).

Czarnecki musiał się poróżnić z panią Szydło albo wie, czego my nie wiemy, bo to ona ma brać udział w obchodach. Byłaby jednak zrozumiała postawa Szydło w wielu kwestiach, jeżeli uwzględnimy sugestię Czarneckiego – peryfrazę – iż jest volksdeutschem. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz poleciał po honorze Czarneckiego: – „Jak Panu nie wstyd pisać takie rzeczy o Westerplatte, miejscu, w którym ginęli Polacy? Premier Szydło ma wziąć udział w tych uroczystościach”.

Czy Czarnecki ma zdolności honorowe? Ktoś, kto nakładał krawat czerwono-biały bywszy w Samoobronie, raczej nie ma honoru. Zauważmy, że w pierwszym odcinku we wszystkich trzech wątkach przewija się nazwisko Szydło, a nie ma w nim „ukrytej opcji” Jarosława Kaczyńskiego. Spokojnie, jutro, pojutrze się odezwie!

Ten 3. sezon może być rozstrzygający dla całego serialu PiS. Producenci – czyli elektorat – może nie zechcieć finansować tej produkcji, Unia Europejska ma już dość – ostro wypowiedzieli się Emmanuel Macron i Angela Merkel – więc przezornie w odwrotnym kierunku na Białoruś z poselską delegacją PiS udał się wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (wcześniej przyjacielską kwerendę odbył marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który wsławił się określeniem miejscowego satrapy Łukaszenki – „ciepły człowiek”). Czy Polacy zgodzą się na odwrócenie zadkiem do UE? Właśnie w tym sezonie będziemy o tym decydować.

To fakt – to jest wypowiedź godna debila

>>>

I JAK TU MAJĄ SIĘ Z NAS NIE ŚMIAĆ? EUROPA TRZYMA SIĘ ZA BRZUCH…

CAŁY OBŁUDNY PLAN PiS OBNAŻONY. OKAZAŁ SIĘ FIKCJĄ.

Andrzej Karmiński na Koduj24.pl pisze o Porozumieniach Sierpniowych.

Nieporozumienie Sierpniowe

Po 37 latach przyzwoici Polacy stanęli przed pytaniem, czy ustrzegliśmy zdobycze tamtego gorącego lata?

37 lat temu Andrzej Waligórski przyniósł do redakcji „Słowa Polskiego” wiersz, który udało się nam, młodym reporterom działu miejskiego, przemycić przed cenzorem i opublikować. Wiersz opowiadał o tym, co działo się wtedy wokół nas. O tym, że nam się zdarzył „piękny, mądry zryw, że Polacy rzekli, gdy się zeszli: – Są w ojczyźnie rachunki krzywd, lecz nie obca dłoń je przekreśli”. Waligórski uważał, że o wydarzeniach tamtego lata powstaną kiedyś „legendy i sagi, będą wiedzieć przyszłe pokolenia, że raz kiedyś narodowe flagi wywieszono bez rozporządzenia”. I prosił, żeby zapamiętać „te noce nieprzespane i te bramy fabryczne wśród kwiatów, gdy przestała naraz być sloganem dyktatura proletariatu”.

Ja zapamiętałem. Do dzisiaj pamiętam klimat tamtego lata, atmosferę napięcia, obaw i wielkich nadziei. Polska zamarła w oczekiwaniu na swoją historyczną szansę. A potem ludzie zaczęli się budzić. Powracające z Wybrzeża wagony kolejowe z hasłami malowanymi na burtach rozwoziły dobrą nowinę do najdalszych zakątków kraju. Na ścianach urzędowych budynków pojawiały się wezwania do strajku i do wsparcia protestujących. W każdym prawie domu można było znaleźć kopię 21 postulatów, często ledwie widocznych, bo przepisanych przez dziesięć kalek na domowej maszynie albo na służbowej w jakimś biurze.

Ludzie byli nie tacy jak dziś. Nieznajomi mijali się na ulicy z uśmiechem i pozdrawiali życzliwie, a czasem zatrzymywali się i rozmawiali ze sobą. Rozmawiali, a nie wykłócali. To byli całkiem inni Polacy. Kiedy zastrajkowała wrocławska zajezdnia – ta, w której Władek Frasyniuk rozpoczął polityczną karierę jako rzecznik prasowy komitetu protestacyjnego – okoliczni mieszkańcy nadal przychodzili na swoje przystanki, bo podjeżdżały tam liczne samochody prywatne, a nawet auta służbowe, oferując bezpłatną podwózkę do pracy lub do domu.

Łączyła nas wtedy nadzieja na lepszy los i na bezpieczną przyszłość. Jednoczyły wspólne marzenia i wiara, że spełni się choćby część postulatów, tych wyartykułowanych na Wybrzeżu, i innych – zasłyszanych, przeczytanych w ulotkach, uznanych za własne. O co nam wtedy chodziło? Głównie o to, by partia panująca oddała Polakom skradzione instytucje demokratyczne, by zwróciła nam zawłaszczoną wolność. Chodziło też o to, żeby władza przestrzegała choćby tylko tej koślawej konstytucji, choćby tego prawa, które sobie ustanowiła i tych międzynarodowych konwencji, które podpisała. Żeby telewizja i inne media anektowane przez partię rządzącą nie kłamały w żywe oczy, nie oszukiwały tak bezczelnie i nie szczuły na przeciwników władzy, nazywając ich warchołami i wichrzycielami na usługach wrogich ośrodków. Żeby patriotami nie byli tylko ci, co popierają rząd, a jego przeciwnicy nie stawali się automatycznie wrogami Polski i zdrajcami narodu. Żeby przywódca przewodniej partii nie był tak wszechwładny i żeby można go było bezkarnie nie lubić. Żeby tajne służby przestały nas podsłuchiwać i podglądać, żeby prokuratura i sądy nie były na gwizdek władzy i żeby ZOMO nie stało tam, gdzie ZOMO. Żeby państwem, administracją i gospodarką kierowali fachowcy, a nie partacze i gamonie z partyjną legitymacją. Żeby naszym dzieciom nie wciskano zafałszowanej historii, a oświata przestała być narzędziem politycznej indoktrynacji. Żeby byle grafoman – wazeliniarz gloryfikujący władzę nie rugował prawdziwego pisarza z polskiego panteonu twórców. Chodziło też o to, żeby opuścić frajerskie sojusze, otworzyć Polskę na zachodni świat i bez powodu nie wieszać psów na demokratycznych krajach i narodach bardziej od nas cywilizowanych. A w ogóle to chodziło o to, żeby naprawdę, tak naprawdę, a nie tylko w propagandowym sloganie, Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej – dzięki własnej pracy i pomysłowości Polaków, a nie metodą rozdawnictwa dóbr po uważaniu. I żeby nie korumpować społeczeństwa za pieniądze wypracowane przez społeczeństwo, byle tylko trwać przy władzy.

Niezapomniany Andrzej Waligórski z wrodzonym optymizmem zakończył ten swój wiersz wyznaniem wiary, że odtąd każdy rok, dzień, i miesiąc pracowitszy będzie i łaskawszy, „wierzę bowiem w sierpień ’80, co – strzeżony – pozostanie w nas na zawsze”. Po 37 latach przyzwoici Polacy stanęli przed pytaniem, czy ustrzegliśmy zdobycze tamtego gorącego lata? Co pozostało w nas z Sierpnia’80? Trzeba przyjrzeć się dzisiejszej Polsce. Warto sprawdzić, czy dopilnowaliśmy realizacji najważniejszych spośród ówczesnych marzeń, dążeń i postulatów. Warto zapytać, czy zdaliśmy egzamin z wolności i demokracji. A jeśli nie – to może zastanowić się, czy historia przewidziała dla nas w tej sprawie sesję poprawkową. A jeśli tak?

LIS SKOMENTOWAŁ NAJLEPIEJ! 🙂

NIE TORTURUJCIE NAS SWOJĄ „MĄDROŚCIĄ”. EUROPA SIĘ Z NAS ŚMIEJE…

PANIE JAKI. CO PAN PROPONUJE?

Waldemar Mystkowski pisze o SKOK-ach.

SKOK-i i PiS przyciągają się, jak wszystkie szemrane interesy

Od kilkunastu lat wiadomym jest, iż SKOK-i są największą aferą finansową III RP. Aferą, która ma wpisany w podstawy pierworodny grzech aferalny – w postaci przejmowania poszczególnych kas w kraju poprzez centralną czapę, zawiadywaną przez braci Biereckich, w tym przez – uważanego za założyciela kas – Grzegorza Biereckiego, obecnie senatora PiS. Kasy od początku nie podlegały kontroli finansowych instytucji nadzorczych, zawsze szukając parasola ochronnego. Najpierw był to AWS, a potem parasol trzymała nad głowami Biereckich partia Jarosława Kaczyńskiego.

Tym samym za parasol polityczny SKOK-i musiały odwzajemniać się w postaci wszelkich ulg finansowych dla polityków PiS, uznaniowości w formie sponsoringów, pomaganiu w tworzeniu mediów pisowskich. A oprócz tego grupa zgromadzona wokół rodziny Biereckich wyprowadzała dla siebie pieniądze pod pretekstami tworzenia siostrzanych spółek w rajach podatkowych.

Aferalna wiedza o SKOK-ach jest dla nas tylko powierzchowna, bo nikt z zewnątrz nie zrobił solidnego audytu – nawet publicystycznego. SKOK-i pod parasolem PiS są w chronicznym upadku – ten upadek jest opłacalny. Finansiści i wspierający ich politycy zarabiają nie tylko na zyskach, ale i na stratach. Wszak superatę można od razu transferować do własnej kieszeni, a manko uzupełnią klienci i polityczni opiekunowie, którzy korzystają z kasy państwa. Ten ostatni sposób nazywany jest piramidą, braki bowiem uzupełniają następni pożyczkodawcy.

SKOK-i równie dobrze mogły wejść w polityczny alians z każdą partią, ale nie ma takiej w kraju, która trwa od początku III RP, oprócz PiS. Pre-PiS-em było Porozumienie Centrum, które też, jak SKOK-i ufundowane jest na podobnej aferze co Art-B (siedział za kratami najbliższy współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, Maciej Zalewski).

Więc SKOK-i były „skazane” na PiS, do takiej konsolidacji musiało dojść, bo afera przyciąga aferę, aby można było dokonać podziału rynku. Dobrze ukazane jest to we wszystkich częściach „Ojców chrzestnych” – „ty zajmiesz się narkotykami, a ja panienkami i ochroną”. Taka jest logiki aferalności, acz w polityce te „subtelności” mają nieco inaczej przebiegające linie demarkacyjne.

Długo SKOK-i opierały się nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), bo taki  organ państwowy ma wgląd w przepływ pieniędzy, niekoniecznie prawomyślny. Zamieszana w ochronę przed kontrolą KNF była kancelaria prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w której prawnie odpowiadał za tę działkę Andrzej Duda – SKOK-i to jeden z naczelnych jego grzechów pierworodnych, kto wie, czy nie podstawowy, który jest do dzisiaj skutecznym hakiem.

Gdy SKOK-i już nie mogły działać w nieprzejrzystości, bo musiały uzupełniać swoje braki z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG), zgodziły się na nadzór KNF. Na BFG składają się wszystkie banki.
Mimo łatania braków z BFG do tej pory upadło kilkanaście SKOK-ów. W upadłości są kolejne. Stan na dzisiaj jest dramatyczny, bo wyczerpały się wielomiliardowe składki banków złożone w BFG.

Albo inne banki zostaną opodatkowane na rzecz BFG, które mogłyby wspomóc bankrutujące SKOK-i, albo państwo przyjdzie na ratunek. Andrzej S. Bratkowski, były wiceprezes NBP i były członek Rady Polityki Pieniężnej, mówi dla portalu Interia: – „Może się okazać, że do ratowania SKOK-ów będzie musiał dopłacać budżet państwa”.

A to znaczy, gdyż ludzie pokroju Bratkowskiego są ostrożni, „dyplomatyczni” retorycznie, iż państwo dołoży się do braków w SKOK-ach. Czyli – Polko i Polaku – z twoich podatków będzie ratowany szemrany interes Biereckich i ich ochroniarzy politycznych – PiS. Państwo polskie jest coraz bardziej szemrane pod obecną władzą PiS.

CAŁA ŁÓDŹ JEST Z PANIĄ! NIKT NIE ZROBIŁ WCZEŚNIEJ TAK WIELE DLA MIASTA.

SPRAWDŹ, CZY SŁUCHAJĄC MUZYKI NIE CZCISZ SZATANA? W internecie nic nie ginie:

>>>

ZESTAW DO PODPISYWANIA DOKUMENTÓW

c0gt1niw8aaqxm2

Policja próbuje likwidować protest pod Sejmem o 4.00 rano

grand-central

Około 4.20 rano uczestnicy protestu pod Sejmem RP włączyli relacje wideo. Kilkanaście minut wcześniej policja otoczyła ich kordonem, wezwała do opuszczenia zajmowanego miejsca, a kiedy odmówili – „w miłosnych uściskach nas wynieśli”, jak sarkastycznie komentuje na żywo jedna z protestujących osób.

Protestujący nie używali agresji ani siły; otoczono ich kordonem po drugiej stronie ulicy Wiejskiej. Policja wykorzystała przerwę w zajmowaniu wjazdu na stawianie barier wokół Sejmu.

Protestujący zostali wypuszczeni, ale zablokowano im dostęp do poprzednio zajmowanego miejsca. Policja rozwiązała spontaniczne zgromadzenie. Funkcjonariusze twierdzą, że „działają na polecenie Straży Marszałkowskiej”. Na miejscu pojawiła się straż pożarna w celu zgaszenia koksowników.

Z relacji wynika, ze na miejscu były obecne kamery TVN i Polsatu. Zachęcam do zapoznania się z relacjami wideo tutaj oraz tutaj.

BRAK SŁÓW…

c0gshvfxgaa4occ

POMOŻECIE? POMOŻEMY! Jeszcze bardziej zastanawia, że wyznawcy PiS zareagowali tak samo jak członkowie PZPR…

c0dlye2xuaaalel

Dziennikarze „Wyborczej” Renata Grochal, Agata Kondzińska, współpraca: Jacek Harłukowicz, Krzysztof Katka, Wojciech Czuchnowski podsumowują.

pis-nie

We wtorek zbiera się Senat, na którym PiS będzie chciał uchwalić przegłosowaną w piątek w Sali Kolumnowej Sejmu ustawę obniżającą emerytury funkcjonariuszy służących w PRL. Opozycja tamto posiedzenie uznała za nielegalne. – Tej ustawy nie ma. Problem stworzył PiS. Nie ma żadnych sygnałów, że chce go rozwiązać. Przeciwnie, zaognia sytuację – mówił wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz (PO). Senatorowie Platformy Obywatelskiej rozważają blokowanie mównicy, jak w Sejmie, lub opuszczenie głosowania. Parlament wciąż otacza policja, przed nim protestują obywatele.– Niech blokują i niech dziennikarze to pokażą, takich akcji w Senacie jeszcze nie było. Polakom się to nie spodoba, zwłaszcza tuż przed świętami – mówi nam ważny polityk PiS. W weekend PiS zamówił badania – wynika z nich, że to opozycja ma kłopot. Dlatego nie zamierza ustąpić. Odrzuca żądanie opozycji, by powtórzyć piątkowe głosowanie nad budżetem.

– Nie ulegniemy szantażowi. Jedno ustępstwo – i będzie znowu blokowanie mównicy. My będziemy pracować nad ustawami. Niech Polacy widzą, że burdy urządza opozycja – mówi poseł PiS. W poniedziałek centrala partii nakazała swoim okręgom organizowanie konferencji w całej Polsce pod hasłem: „Wydarzenia piątkowe – szantaż, prowokacja czy nowe standardy demokracji” i atakowanie opozycji.

c0gtnu9xaaay2ad

SZACUNEK DLA OPOZYCJI. I GORĄCE ZDJĘCIE Z SALI SEJMOWEJ. DZIWNE, ŻE JEST ŚWIATŁO?

c0eg9lkw8aadtqi

Sprawa mediów „otwarta”

Załagodzenia sporu nie przyniosło dwugodzinne spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z Jarosławem Kaczyńskim i marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim. Kancelaria Dudy nie wydała żadnego komunikatu. Kaczyński z dziennikarzami nie rozmawiał. Kuchciński napisał tylko na Twitterze, że zapewnił prezydenta, iż „sprawa funkcjonowania mediów w gmachu parlamentu pozostaje otwarta”. Tylko w tej sprawie PiS może ustąpić. Naciskał na to prezydent.

Wieczorem Andrzej Duda wystąpił w TVP. Zapewniał, że PiS w sprawie mediów miał dobre intencje, a awantura, jaka się wokół tego rozpętała, była niepotrzebna. Zdaniem prezydenta zachowanie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego [zapewnił, że na razie w pracy dziennikarzy w parlamencie nic się nie zmieni] to dowód, że PiS zrezygnował ze swoich planów. – W sprawie mediów nastąpiło jednak odcięcie, taka gruba kreska. I to powinno zostać przez opozycję uszanowane – mówił. Zdaniem prezydenta „sprawy zaczynają podążać w dobrą stronę”.

Andrzej Duda wyśle też do Kuchcińskiego prośbę o potwierdzenie legalności obrad w Sali Kolumnowej na piśmie. I zamówił własne ekspertyzy. Kuchciński już napisał na Twitterze, że wszystko było zgodne z konstytucją i regulaminem Sejmu.

Opozycja zamierza nadal blokować sejmową mównicę, jeśli PiS nie ustąpi w sprawie mediów i budżetu. Lider PO Grzegorz Schetyna mówił, że może to potrwać do kolejnego posiedzenia Sejmu 11 stycznia lub nawet dłużej. Ale w Nowoczesnej słychać, że lepiej odstąpić od protestu w święta, bo Polacy chcą odpocząć od polityki.

W poniedziałek wieczorem w siedzibie PiS Kaczyński naradzał się z premier Beatą Szydło.

W szeregach partii są jednak głosy krytyki na temat działań rządu i prezesa. Europoseł Kazimierz Ujazdowski obarczył partię odpowiedzialnością za kryzys. – Bronię deklaracji programowych PiS z 2015 r. i zobowiązań do dialogu politycznego – mówił w TVN 24. – Nie wyobrażam sobie obecności w PiS, jeśli będzie podtrzymana linia eskalowania konfliktu.

c0gnbq4xeaebez2

Próby ograniczenia obecności dziennikarzy w Sejmie skrytykował z kolei Jarosław Gowin. – Musimy uderzyć się w piersi i cofnąć się w tej sprawie – powiedział. Odniósł się też do działań opozycji, mówiąc, że „powinna zaniechać łamania prawa”. – Opozycja ma prawo nas krytykować, ale żeby zająć fotel marszałka Sejmu, trzeba wygrać wybory, a nie robić to siłą, na skróty – dodał Gowin. Za „moralnie niedopuszczalne” uznał zachowanie protestujących, którzy w niedzielę blokowali wjazd prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu na Wawel. Przyjechał tam w miesięcznicę pogrzebu brata.

Według naszych rozmówców z PiS to był moment przełomowy dla strategii, którą przyjęła partia. A ta będzie taka, że w sprawie ponownego głosowania nad budżetem w Sejmie żadnych ustępstw wobec opozycji PiS nie planuje.

– Nocna piątkowa demonstracja zrobiła na nas wrażenie, ale w niedzielę granice zostały przekroczone. Polacy nie akceptują blokowania wjazdu na grób. Źle, że opozycja to akceptuje – mówi ważny polityk PiS.

c0gpdwdxuaezuem

„Solidarność” na odsiecz PiS

Rano władzę poparł Piotr Duda, szef „Solidarności”, od lat sojusznik PiS.

– Dzieje się wielka hucpa. Jeśli druga strona myśli, że będziemy się temu biernie przyglądać, to się myli. Przygotowujemy się do wyjścia na ulice. Jeżeli druga strona chce się policzyć, to się policzymy. Czapkami ich przykryjemy – mówił Duda w TVP Info. I dodał: – Nie będziemy bronić rządu, będziemy bronić demokratycznych zasad wyboru. Jeżeli komuś się nie podoba obecna władza, niech robi wszystko, by zmobilizować elektorat. Myśmy czekali osiem lat, by wymienić tę ekipę. Jeżeli mówi pan Mateusz Kijowski [lider KOD], że będą chodzić po biurach poselskich, to my też wiemy, gdzie są biura Platformy i Nowoczesnej, i może też tam zawitamy – zapowiedział Duda.

Jego deklaracją zaskoczeni są szefowie regionalnych struktur „S”. W poniedziałek obradował zarząd dolnośląskiej „S”, ale aktywność działaczy na manifestacjach nie była omawiania. – W regionie, tak jak i w centrali, nie składamy się z samych pisowskich jastrzębi – mówi „Wyborczej” jeden z członków władz związku na Dolnym Śląsku. – Było kilka wystąpień wzywających do popierania rządu w obecnym sporze, ale i takie, które wydarzenia z minionego weekendu mocno krytykowały. O żadnych przygotowaniach do jakichkolwiek prorządowych demonstracji nie było jednak mowy.

Gotowość do protestów melduje „Solidarność” na Pomorzu Zachodnim: – To, co się dzieje, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Jeżeli ktoś popiera i otacza ochroną ubeków czy esbeków, którzy mają mieć ograniczone emerytury, to jest to chichot historii. To wszystko, co się dzieje, jest reżyserowane, zaplanowane. Widzimy prowokacje, jak w stanie wojennym – mówi „Wyborczej” Mieczysław Jurek, przewodniczący „Solidarności” w Zachodniopomorskiem. Jego zdaniem „kiedy realizowane są postulaty „Solidarności”, takie jak podwyższenie płacy minimalnej czy obniżenie wieku emerytalnego, to związek nie może siedzieć i milczeć. – Żeby słowo stało się ciałem, musi się najpierw zebrać komisja krajowa, musi być debata. Dopiero kiedy komisja krajowa podejmie decyzję o demonstracjach, będziemy ją wykonywać – dodaje.

OPZZ inaczej niż „Solidarność” wyraża zaniepokojenie zaostrzaniem sporu politycznego w kraju i apeluje do wszystkich partii o rozwagę i przywrócenie dialogu. „Nie może być zgody na to, aby Sejm RP głosował nad ważnymi projektami ustaw w sposób nietransparentny. Krytycznie oceniamy sposób procedowania ustawy budżetowej na 2017 rok” – czytamy w oświadczeniu władz OPZZ. Związek potępia też „próby ograniczenia dostępu mediów do informacji i wprowadzania restrykcji wobec dziennikarzy sejmowych. Społeczeństwo musi mieć swobodny dostęp do informacji dotyczących funkcjonowania państwa”. OPZZ apeluje do związkowców zrzeszonych w centrali, aby „uważnie śledzili rozwój wydarzeń, monitorowali sytuację w zakładach pracy i byli gotowi do solidarnego działania”.

PiS nie udało się też przeciągnąć na swoją stronę policyjnych związków zawodowych. – Byłoby lepiej, gdyby w okresie świątecznym policjanci przebywali w domach, a nie ściągano ich do Warszawy, by pilnowali Sejmu. Ale nie mamy wyjścia – mówił „Wyborczej” podinsp. Andrzej Szary z policyjnych związków zawodowych.

I ZNÓW CIŚNIE SIĘ NA USTA JEDNO SŁOWO… NOTARIUSZ.

c0gdlrgxeaa_yu9

Dzień dobry 😂

c0caj1dwiaaet-z

Wiceszef „Wyborczej” Piotr Stasiński pyta: O co panu chodzi, pośle Kaczyński? Co pan chce zrobić z Polską?

o-co

Rozbił ustrój naszego państwa, z takim trudem wywalczony i budowany:

  • łamiąc konstytucję RP, niszcząc Trybunał Konstytucyjny i zasady państwa prawa,
  • likwidując niezależność prokuratury i podważając niezawisłość sędziowską,
  • kneblując opozycję w Sejmie i Senacie, odbierając jej prawo do wolnego głosu,
  • zmieniając parlament w mechanizm bezmyślnego posłuchu,
  • przeprowadzając masową czystkę polityczną w instytucjach państwowych.

Odebrał Polakom prawa i wolności:

  • zapewniając władzy totalną policyjną kontrolę nad obywatelami i komunikacją w internecie,
  • godząc w wolność zgromadzeń, wolność słowa i wolność artystyczną,
  • zagrażając autonomii organizacji pozarządowych,
  • używając policji politycznej do ścigania osób niezależnych i krytycznych,
  • traktując z pogardą prawa kobiet, zwalczając antykoncepcję, grożąc zaostrzeniem już rygorystycznego prawa antyaborcyjnego,
  • obcinając emerytury ludziom, którzy po weryfikacji służyli uczciwie demokratycznemu, niepodległemu państwu,
  • blokując dostęp obywateli do informacji o poczynaniach władzy.

Narzuca nam szowinistyczną mentalność:

  • szerząc kłamliwe, paranoiczne wizje zamachu smoleńskiego,
  • fałszując polską historię w myśl ideologii nacjonalistycznej,
  • zwalczając prawną ochronę mniejszości, tolerancję i wielokulturowość,
  • odmawiając przyjmowania jakichkolwiek uchodźców i strasząc nimi jak zarazą,
  • przerabiając Polskę na państwo wyznaniowe na modłę kościoła Rydzyka,
  • odsądzając oponentów swojej władzy od czci, wiary i patriotyzmu,
  • pobłażając mowie nienawiści i samemu ją uprawiając,
  • stosując ordynarną propagandę w tzw. mediach narodowych,
  • flirtując z grupami powołującymi się na idee faszystowskie,
  • demolując dobry system szkolny będący wzorem dla świata, by wychowywać pokolenia w duchu ciasnego, wykluczającego „patriotyzmu”.

Zagraża dobrobytowi Polski i Polaków:

  • wystawiając na wielkie ryzyko los przyszłych pokoleń poprzez obniżenie wieku emerytalnego,
  • podporządkowując sobie spółki z udziałem państwa, by je zmuszać do posunięć ekonomicznie nieuzasadnionych,
  • podnosząc obciążenia przedsiębiorców i klasy średniej, przedstawiając to fałszywie jako ich obniżenie,
  • unieważniając prawo własności ziemi, zwłaszcza rolnikom, poprzez zakaz jej sprzedaży,
  • gwałcąc polską przyrodę, nasz skarb narodowy.

Godzi w bezpieczeństwo naszego państwa:

  • powierzając je niekompetentnym i niezrównoważonym funkcjonariuszom partyjnym,
  • dewastując polską armię poprzez usuwanie z niej fachowych oficerów, sprawdzonych w ramach członkostwa Polski w NATO,
  • organizując tzw. obronę terytorialną, która ma cechy partyjnych bojówek, a do zapewnienia państwu bezpieczeństwa się nie nadaje,
  • odpychając Polskę od cywilizowanej Europy, dewastując jej reputację w Unii Europejskiej i w świecie demokratycznym,
  • wpychając Polskę w sojusz z antydemokratycznymi Węgrami Orbána i flirtując z reżimem dyktatora Białorusi…

Rok zaledwie wystarczył na tę wszechstronną destrukcję. Czego pan jeszcze chce, pośle Kaczyński? Koronacji? Nie dość się pan władzą nasycił? Chce pan przejść do historii jako grabarz demokratycznego państwa? Grabarz wolności Polaków?

Chce pan pozostać idolem fanatyków, którzy nienawidzą wolnych obywateli? A w pamięci tych ostatnich – symbolem opresji? Chce pan przerobić Polaków na swoją modłę? Liczy pan na to, że większość pozwoli się zastraszyć, ulegnie konformizmowi, obojętności albo uwierzy w pańskie „czyste dobro”? Nie uda się panu, pośle Kaczyński. Wolni Polacy powstali i nie pozwolą na barbarzyńskie poczynania, którym patronuje pan z szyderczym uśmiechem. Jasno powiedzieli tej władzy, że mają jej dość.

Niech pan stanie w prawdzie i odpowie: co pan chce zrobić z Polską?

c0cbsx1wqaaandb

Waldemar Mystkowski pisze o trollu PiS.

troll

O poziomie dziennikarstwa „Wiadomości” TVP i portalu wPolityce świadczy używane przez dziennikarzy tych mediów źródło osobowe, które służy im do rzucania kalumni na opozycję, ze szczególnym uwzględnieniem KOD.

Owe źródło spowodowało, że „wszędobylscy” żurnaliści wPolityce konstruowali takie oto tytuły swoich newsów „Ujawniamy. Opozycja planuje wprowadzenia do Sejmu bojówkarzy KOD i rozpoczęcie okupacji gmachu, włącznie z paleniem opon i barykadami”, albo: „Zamach stanu, wojna hybrydowa, kryterium uliczne”.

c0cz-9dwqaiwbgo

Najpierw snuli sobie narrację „powstańczo-barykadową” piszący na wspomnianym portalu braci Karnowskich, a następnie przenosiło się to lotem zarazy, bądź drogą kropelkową, na bratnie portale i media prawicowe.

Źródłem tym był niejaki Mirosław Mrozewski. Np. TVP powoływało się na „wiarygodnych” braci Karnowskich, cytowało owego Mrozewskiego i jako komentujący występowali posłowie PiS, Joanna Kopcińska, jak ze sztuki Sławomira Mrozka „Policja”, dramatyzowała: „Pojawiają się nowe groźby, nowe ataki. Nie możemy pozostawić tej sprawy bez zakończenia. Składam zawiadomienie do prokuratury”. Ten dialog kontynuował szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki (tak! ten!) i mówił niemal słowami z innej sztuki Mrożka „Tango”: „Pojawiły się kolejne wpisy na portalach społecznościowych, w tym jeden o możliwości użycia broni”.

Owe źródło Mrozewski popełnił wpis na Facebooku, który też spotkałem na innym portalu społecznościowym na Twitterze. Z daleka widać, iż to prowokacja, nie potrzeba posiadać żadnych umiejętności dziennikarskich. Poziom żłobka, przedszkola. Takie „źródło” w internecie jest traktowane jako troll. Ale prawica lubi ten poziom źródeł, trolli, bo go reprezentuje. Owe „źródło” Mrozewski na profilu FB pisał, iż jest byłym funkcjonariuszem MO i koordynatorem KOD w Łodzi.

Mateusz Kijowski zajmował głos, mówił, iż ktoś taki nie należy do KOD, ani tym bardziej nikt nie występuje pod takim nazwiskiem w danych personalnych. Wobec tego ów Mrozewski to postać fikcyjna.

Portal strajk.eu ustalił, iż konto założone zostało rok temu, już nie jest aktywne, „namierzone” zostało internetowym GPS. Oto co stwierdzono: „administratorem jest prawdopodobnie mieszkaniec Bydgoszczy, który w przeszłości podawał się na portalach społecznościowych m.in. za kibica Zawiszy, księdza i fanatycznego syjonistę.”

Na strajk.eu piszą, iż celem działalności owego fikcyjnego Mrozewskiego jest trolling i dezinformacja: „Dotarcie do tych informacji nie jest szczególnie trudne. Dziennikarzy „Wiadomości” takie zadanie najwyraźniej jednak przerosło.”

Poskrobmy głębiej. Troll został „wymyślony” rok temu, czyli jest rówieśnikiem KOD. Czy troll Mrozewski nie został poczęty w kręgach pisowsko-prawicowych, aby dokumentować ich tezy? Portal wPolityce, ale też inne portale z racji wymowy materiałów tam publikowanych nazywane są szczujniami. Ostatnio w tym szujstwie mają silną konkurencję w „Wiadomościach” TVP1.

Politycy PiS, jak owa z Mrożka wyjęta posłanka Kopcińska puściła ustami groźbę w stronę trolla, iż składa zawiadomienie do prokuratury. Więc czy Zbigniew Ziobro i Mariusz Błaszczak wzięli się do roboty i namierzyli trolla? Ów Mrozewski ma rzeczywiste imię i nazwisko.

Do roboty! – chciałoby się zakrzyknąć w stronę Błaszczaka, który tak lubi chodzić po mediach i dzielić się swoimi przemyśleniami politycznymi. Zakasać rękawy, zaczesać grzywkę i namierzyć! Pierwszą i zasadnicza przesłanką może być to, iż pisanie trolla na Facebooku i dziennikarzenie na portalu wPolityce jest zbieżne w potrzebach emocjonalno-politycznych, tożsame, więc porucznik Columbo cofnąłby się od drzwi, podrapał w czoło – i przydybałby wichrzyciela.

c0cdhyoxgaaxbpd

Kleofas Wieniawa pisze o Polsce PiS.

posel

Beata Szydło twierdzi, że PiS dokonał więcej w rok niż poprzedni w 8 lat. To jest skromna ocena, bo w rok partia Kaczyńskiego osiągnęła więcej niż inni przez wszystkie lata po 1989 roku.

Trybunał Konstytucyjny przestał działać, reputacja Polski w Europie legła w gruzach, jak mur berliński. Komisja Europejska w środę – jeszcze przed świętami – zajmie się sytuacją w Polsce w kontekście weekendowych wydarzeń.

Wojsko Polskie jest w rozsypce, a przynajmniej kadra kierownicza, dymisję złożył najważniejszy generał Mirosław Różański, po nowym roku mają odejść następni. Za to będą gotowe do użycia bojówki partyjne PiS  w postaci Wojsk Obrony Terytorialnej. Tymczasem zastąpienie ich ofiarował się Piotr Duda, obecny szef „Solidarności”, ma jakiś funkcjonariuszy związkowych gotowych do zajść ulicznych przeciw protestującym.

Izba ustawodawcza działa tak, jak widzieliśmy przy wykluczeniu posła PO Michała Szczerby. Marek Kuchciński do niczego się nie nadaje, nie potrafi nawet sklecić kilku sensownych zdań w języku polskim, a na pewno podjąć dialektycznych rozważań w chwilach kryzysowych.

Andrzej Duda jest prezydentem, ale nic nie może, bo nie potrafi, brak mu charakteru. Przymierzał się do rozwiązania incydentalnego konfliktu w Sejmie, ale wyszło mu jak zawsze – nie wyszło.

Nie mamy mediów publicznych, tylko nacjonalistyczne – narodowe. Żałośni dziennikarze bez umiejętności komunikacji i fachowych.

Polska została zdegradowana, obnażona, zdeprecjonowana. Nie chcę nawet nazywać, jaki sort pozostaje u władzy, bo to specjalność prezesa, który intelektualnie i duchowo jest żadnym człowiekiem. To zdarzało się innym narodom, teraz nas dopadła populistyczna zaraz po 27 latach, podobna do peerelowskiej – dyktat ciemniaków.

Pewnie, że Polska nie zginie. Ale jak zostanie osłabiona, poniżona na zewnątrz, będzie co odbudowywać.

Z najnowszych wieści – dziwnych, acz optymistycznych. W Sejmie startuje codzienny program „Tu jest Sejm” – livestreamowany o 19:30 z sali plenarnej Sejmu program.

W premierze Sławomir Nitras mówił: „Szanowni państwo, tworzymy projekt „Tu jest Sejm”, bo Sejm został sparaliżowany. Sytuacja wymaga działań w obronie demokracji. PiS mówi, że za granicą nie można debatować o Polsce, ale doprowadził do sytuacji w której w Sejmie tez nie można debatować. Będziemy mówić codziennie o tej porze, gdy PiS przedstawia swoją propagandę.”

Prof. Andrzej Rzepliński przypomina, że nawet wg nowej regulacji w sprawie działania Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska nie ma największego stażu. Prezesem TK po Rzeplińskim zostanie dotychczasowy wiceprezes Stanisław Biernat, który tak określa prawnie obecną sytuację: „Z Konstytucji wynika, że w TK jest prezes i wiceprezes. Czyli jestem piastunem urzędu organu konstytucyjnego i kogokolwiek: idea wiceprezesa, wicepremiera, wiceprezydenta, jeżeli jest, polega na tym, że zastępuje prezesa wtedy, kiedy prezesa nie ma. Albo nie ma czasowo, albo w ogóle – tak, jak w tym przypadku, w skutek niewybrania następcy prof. Rzeplińskiego”.

Polska w ciągu roku osiągnęła dno. I będzie spadać jeszcze niżej, bo spod dna puka poseł Kaczyński.

c0dbblgwiaaxfmj

TAK TO JEST, KIEDY ZAMIAST KONSTYTUCJI, BRONI SIĘ SZEFA

c0gagprwgaarhsf

Andrzej Duda podał rękę Lechowi Wałęsie. Co się stało? Hipotez może być sporo.

Jarosław Kaczyński zostanie premierem – i Duda przestanie w ogóle istnieć. To jedna hipoteza.

Druga. Śmierć żólnierza GROM na Westerplatte. Inne rozwiązania są możliwe. Co się dzieje? Jeszcze tego nie wiemy. Szybko się wyjaśni. W PiS-ie pęka.

toZdjęcie

– Polska się zmieniła dzięki państwu, którzy jesteście tu na sali, także dzięki Lechowi Wałęsie, którego na sali nie ma, a który jest na zdjęciu – mówił 31.08.2016 (środa) w Gdańsku prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 36. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Zaapelował o zgodę narodową. Wieczorem on i Lech Wałęsa uścisnęli sobie dłonie.

Do uścisku dłoni doszło podczas wieczornej mszy w bazylice św. Brygidy. Prezydent Duda przekazał Lechowi Wałęsie znak pokoju, co zgromadzeni nagrodzili brawami.

kancelaria

Zanim do pojednania doszło prof. Wojciech Sadurski pisał o incydencie, jak faszyści z ONR zaatakowali Radomira Szumełdę i Mateusza Kijowskiego z KOD.

takByłoby

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że kilkadziesiąt metrów od tego incydentu przebywali najważniejsi ludzie PiS-owskiego państwa: Andrzej Duda, Beata Szydło i ich przełożony Jarosław Kaczyński. Beata Szydło jest zwierzchniczką policjantów, którzy wyprowadzali Kijowskiego. A Andrzej Duda, który niezłomnie perorował o polskich bohaterach i zdrajcach, miał świetną okazję, by nawiązać do swych wyborczych haseł o „wspólnocie” i powiedzieć, że każdy polski obywatel ma prawo pokłonić się przed trumnami bohaterów zamordowanych przez UB. I że każdy Polak może korzystać ze swych praw obywatelskich, bez względu na przekonania. I że ci, którzy mu tego odmawiają, zdradzają konstytucję.

Tak byłoby, gdyby Polska miała prezydenta, a nie Andrzeja Dudę. I tym bardziej tak byłoby, gdyby Prezydentem był dobry, uczciwy prawnik.

Nie można pomarzyć?

Waldemar Mystkowski na Koduj24.pl o przemówieniu Dudy w słunnej sali BHP Syczoni Gdańskiej.

mówił

Stalin miał zwyczaj wycinać postaci ze zdjęć, Andrzej Duda zaś wprowadza metafizykę pisowską. Patrzy na zdjęcia, do których mówi. Właśnie Duda przemówił do obrazu (acz mówi się: „mówił dziad do obrazu) – „Polska się zmieniła dzięki państwu, którzy jesteście tu na sali, także dzięki Lechowi Wałęsie, którego na sali nie ma, a który jest na zdjęciu”. A to wszystko dzięki słynnej sali BHP Stoczni Gdańskiej, w której dokonują się polskie cuda. Odwdzięczę się Dudzie: „Polska się zmieniła dzięki państwu PiS i dzięki Dudzie, którego nie ma w moim pokoju, ale jest na zdjęciach w internecie”. Na świecie mówiono o najsłynniejszym Polaku „Walesa”, teraz zaczyna się mówić o najsłynniejszym polityku odmawiającym Polakom praw demokratycznych „Dada”.

To jedno dzięki, a drugie – dziękuję Dudzie za KOD, który nocnymi podpisami pod ustawami PiS i bezprawnym zaprzysiężeniem sędziów Trybunału Konstytucyjnego spowodował, że Polska się zmienia i staje wspólnotą dla dużej części Polaków w ramach KOD, jak Solidarność w latach 80. ubiegłego stulecia.

Trzecie podziękowania Dudzie za jego wcześniejsze przemówienie w gdańskiej bazylice podczas pogrzebu „Inki” i Zagończyka”. Duda miał Wałęsę żywego, a nie na zdjęciu, lecz tak przemówił, że najsłynniejszy Polak powstał i wyszedł z przybytku kultu. Słowa Dudy rozniosły poza nawę kościelną do tego stopnia, że faszyści z ONR krzyczeli za żywym Wałęsą, a nie obrazem: „Śmierć wrogom ojczyzny”. Ale nie tylko za nim, bo ci sami faszyści krzyczeli za Radomirem Szumełdą i Mateuszem Kijowskim.

Takie to polskie cuda. Wystarczy przemówić do obrazu. Kiedyś tak mówili komuniści, dzisiaj Duda i jego koledzy politycy z PiS. Tak dokonują się polskie cuda. Kiedyś powstała w ten sposób ”Solidarność”, dzisiaj KOD. Dzisiaj to wszystko dzieje się dzięki Dudzie, który przemówił do obrazu, tj. do zdjęcia.

GW o tajemniczej śmierci żołnierza GROM w Gdańsku. „W jednostce był PAD i król Jordanii”

To niemal na pewno będzie nowy temat polityczny na starcie jesiennego sezonu. Trójmiejska „Gazeta Wyborcza” informuje o tajemniczej śmierci żołnierza GROM w Gdańsku w niedzielę. Sprawa dotyczy Kancelarii Prezydenta i nie tylko. Jak czytamy w tekście:

„W niedzielę w Gdańsku doszło do tragicznego wypadku. Podczas realizacji „zadania szkoleniowego” na Westerplatte zginął żołnierz GROM. Nie były to jednak zwykłe ćwiczenia. Tego dnia w jednostce byli prezydent RP Andrzej Duda i król Jordanii Abdullah II”.

Jak pisze GW, prezydent Duda nie złożył kondolencji rodzinie żołnierza: ‚Kancelarię Prezydenta zapytaliśmy też o to, o której prezydent dowiedział się o wypadku i czy np. wysłał kondolencje do rodziny żołnierza. Magierowski odpowiedział: „Prezydent dowiedział się o wypadku tego samego dnia w godzinach popołudniowych. Nie było reakcji o charakterze oficjalnym ze strony Prezydenta”.

Temat już podchwyciła PO:

 

 

 

Jest dostępne wideo pokazujące całe wydarzenie.

Eliza Michalik o dziennikarzach prawicowych stosujących metody ONR-owskie.

CrNQ2lsWAAAAnvn

Nie każdy ma odwagę.

CrNh-wrWcAE-MyD

Żałosna Logika dokonała podsumowania na koniec wakacji.

CrLx-6KXEAA-hgY

Tomasz Wołek dokonał świetnej analizy Jarosława Kaczyńskiego, posługując sie jego autobigrafią „Porozumienie przeciw monowładza”.

gazeta wyborcza

Spróbujmy więc wskazać słupy milowe owej krainy oraz filary, na których cała konstrukcja się opiera. Punktem wyjścia jest ambicja (1) , bez której żaden polityk nie ma racji bytu. Jeszcze w głębokich latach 80. Jarosław marzył o „trafieniu do kierownictwa podziemia” i daremnie czekał na „ofertę działania w centralnych strukturach”. Ambicje rosły z biegiem czasu, sięgając wreszcie nadziei stworzenia rządu i w ogóle zdobycia władzy.

Jednakże ambicja musi być wsparta uporem (2), niezłomną cierpliwością, zwłaszcza w czasach trudnych, w okresach dekoniunktury. Takich terminów Kaczyński przetrzymał wiele, partia rozłaziła mu się w rękach, słabło przywództwo, nasilały się ataki mediów. To nic, „także ataki przypominały o nas. Istnieliśmy”. Być, istnieć za wszelką cenę, choćby wbrew wszystkiemu pozostać w grze – oto kolejny filar. W polityce „trzeba zawsze mieć nadzieję” i autor nigdy jej nie postradał.

Gdyż właśnie gra (3) jest podstawą politycznej techniki. To słowo klucz, które pojawia się tu wręcz co krok. „Michnik nie grał, bo nie było możliwości gry, a teraz jest, zatem podejmuje rozgrywkę”, „gra toczyła się dalej”, „aktorzy grali dobrze”, „Geremek grał”, „Wałęsa prowadził inną grę”, „jedna z klasycznych gier”, „Olszewski zagrał va banque”, „talent do różnych gier” itd., itp. Setki razy, we wszystkich przypadkach. Swoje credo polityczno-operacyjne Jarosław wykłada jasno: „Podjąłem dalszą grę o władzę”. I wyjaśnia: „Kiedy ktoś w polityce ma wyraźną przewagę, nie da się nic zrobić, gdy sytuacja jest zrównoważona, wszystko zależy od umiejętności gry. W niej, z całą pewnością, byliśmy lepsi”.

Do gry skutecznej trzeba mieć karne wojsko i jednolite dowództwo. Filar nieodzowny to Biuro Polityczne (4), czyli „silny, centralny ośrodek dyspozycji politycznej”, który „podejmuje ostateczne decyzje”. Władzy bez takiego „Biura” nie wyobrażał sobie zarówno częsty rozmówca Kaczyńskiego („zapraszał i częstował bardzo obficie”), sekretarz ambasady ZSRR Łasin, jak i szef PAX-u Ryszard Reiff. „Co tu dużo mówić – kwituje Jarosław – miał rację”. Dziś znamy nawet adres tego Biura Politycznego. Ulica Nowogrodzka w Warszawie.

Biuro „koordynuje działania władz”, równocześnie żelazną ręką trzymając w ryzach ostoję władzy – partię (5) . Nie bez wzruszenia Kaczyński przyznaje, iż „już od 1989 roku życie znaczyło PC”. Partia była dlań oczkiem w głowie i głównym punktem odniesienia. Mógł stracić władzę w kraju, ale nie w partii, której poświęcał tyle czasu. Po doświadczeniach z PC (frakcje, bunty, odejścia, dezercje) nabrał „twardego przekonania”, że „aby coś zdziałać, trzeba mieć, używając leninowskiej formuły, partię nowego typu, złożoną z ludzi sprawdzonych i zdyscyplinowanych”. Potwierdza tym samym opinię Aleksandra Smolara sprzed lat, że PiS to w istocie partia bolszewickiego kroju. I przyznaje, że pierwsi członkowie PiS „bez żadnego wyjątku wywodzili się z PC”. Partią kieruje Biuro, nim zaś jednoosobowo zarządza lider, wódz, którego pozycja jest absolutnie niepodważalna. Logiczna, przejrzysta struktura.

Instrumenty

Do prowadzenia polityki potrzebne są stosowne instrumenty. „Trudno w niej uczestniczyć – stwierdza Kaczyński – nie występując w <b>mediach (6)</b>”. W przeciwieństwie do Donalda Tuska uważa, że jeszcze lepiej te media posiadać. Toteż skok na publiczne media stanowi stały „fragment gry” o władzę. Sama TVP: kiedyś Wildstein i Urbański, teraz Jacek Kurski. Ale prezes docenia też niepokorne media patriotyczne: „To, co zrobiła » Gazeta Polska «po Smoleńsku, przejdzie do historii jako najchwalebniejsze momenty w dziejach polskiej prasy”.

W arsenale politycznym Kaczyńskiego rolę szczególną odgrywa nieodzowna figura wroga (7), oględniej nazywanego przeciwnikiem. Autor wyznaje, że jeśli sprawy idą kiepsko, to najpewniej przyczyną jest „brak jasno określonego przeciwnika”. A jeśli takowego nie ma, to należy go wymyślić, „niejako odtworzyć”. I tak też, z miernym skutkiem, próbował postąpić, kiedy „postkomuniści” odzyskali władzę. Wrogów nie brakowało i wcześniej (Michnik, Geremek, Wałęsa etc.), lecz z czasem poczęli mnożyć się na zawołanie. Zestaw z lat 2005-07 został walnie wzbogacony: zdrajcy, drugi sort, rowerzyści, złodzieje… – ta lista nie ma końca.

Kiedy wróg się maskuje albo siedzi cicho, trzeba go wywabić na wybrane przez siebie pobojowisko. Zrobić – precyzuje Kaczyński – „zwrot zaczepny”. Innymi słowy, sprowokować spór, wywołać konflikt (8), którym potem można zręcznie sterować. Tak np. zrodziły się koncepcja „marszu na Belweder” w 1993 r. i pomysł palenia kukły Wałęsy, co Kaczyński zaakceptował, choć teraz naiwnie udaje, że nie wie, czy to była kukła prezydenta, czy też Wachowskiego. Takich konfliktów inicjował – wcześniej i później – bez liku.

Dwa ostatnie filary sięgają imponderabiliów, wysokich sfer ducha. Prawdziwie głębokie zmiany wymagają „niezbędnej rewolucji moralnej” (9) porównywalnej z etycznym pobudzeniem „sprzed Powstania Styczniowego” czy też z przełomem „Solidarności” 1980 r. Wszelako zwrot tak fundamentalny musi mieć silne oparcie w wartościach. Najpełniej wyraża je „formuła Polak katolik” (10) „. Kaczyński ubolewa, że doszedł do niej zbyt późno. Lecz od dawna gorliwie nadrabia to zaniedbanie. Pobudził „wzmożenie moralne”. Przemawia od ołtarza, z częstochowskich wałów, czci dyrektora Rydzyka. Więcej – stworzył religię smoleńską i ma wierną sektę wyznawców, którą zwie „wspólnotą” (a Jacek Kurski – „ciemnym ludem”).

rocznica

Prywatność

Oto – powyżej – dziesięć filarów mądrości politycznej szefa PiS. Ekstrakt latami gromadzonych wiedzy i doświadczenia. Znamy już sposób i styl politycznego myślenia. A z jakim człowiekiem mamy do czynienia? Niewiele odsłania ze swej prywatności. To, iż ma naturę rodzinną i lubi koty, wiadomo.

Co więcej? Kobiety? Współpracowniczki, sekretarki. Kiedyś młodzieńczą aparycją zwiodła go Krystyna Pawłowicz. Zaimponowała mu też potężnej postury dama, jednym ciosem dłoni powalająca mężczyzn na ziemię. Z kolei Jadwiga Staniszkis była „bardzo piękną kobietą”. W Białymstoku zapraszał ją do Hortexu na obiady. „Chciała zamawiać najtańsze potrawy, czyli kurze żołądki. Na szczęście znów zarabiałem, więc pozwalaliśmy sobie na nieco bardziej wymyślne dania”. Czyżby, o zgrozo, ośmiorniczki?

Deklaruje się jako „miłośnik dobrego jedzenia” niestroniący od trunków. Do Retmana chadzał z kolegami „na wódkę pod schab”. Po zwycięskim strajku 1980 r. położył spać gościa, „wrócił do kuchni i ze szczęścia wypił jeszcze butelkę wina”. Kiedyś lubił „wieczorne, a czasem ranne uczty”, również „bankiety znosił bez trudu”.

Za granicą bywał rzadko. Wiedeń, Londyn, Watykan, Bonn, Ateny, Chorwacja, Bośnia. Ale żadnych wrażeń z tych wojaży. Nic z przyrody, krajobrazów, zabytków, muzeów. Nie dowiemy się też niczego o gustach literackich, artystycznych czy estetycznych. Nie znamy jego lektur (poza politologicznymi), żadnych filmów. Czy bywał w teatrze, operze, na wernisażach? Jakie obrazy lubi, jaką architekturę ceni, jakiej muzyki słucha? To sfera dla czytelnika nieodgadniona.

Wyłania się z tego postać jakby wykuta z jednej bryły, integralna, jednowymiarowa. Ktoś, kogo jedyną bodaj pasją jest polityka rozumiana jako twarda gra, bezwzględna walka o władzę, świat zaś przypomina monstrualną szachownicę, po której przesuwa się polityczne pionki. Rozgrywający. Strateg. Gracz.

Jad insynuacji

Przeinaczeń, przekłamań czy zwykłych nieprawd nie pomieściłby nawet „złoty pociąg” spod Wałbrzycha.

Oto tylko niektóre, zwykle zaprawione jadem insynuacji. Bo przecież ani Wiesław Chrzanowski, wzór patrioty, nie był agentem UB czy SB, ani Adam Michnik nigdy nie pławił się w tradycji KPP. Samo domniemywanie – snute przez Kaczyńskiego – czy Wojciech Jaruzelski mógł być „matrioszką”, czyli „kimś podstawionym” pod tego prawdziwego, to jak majaczenie w malignie. Sugestia zaś, iż Lech Wałęsa chciał otrzymać od Rosji „tatarski jarłyk”, czyli „prawo do rządzenia” niby „ruski książę jako wasal chana” – to już brednia zgoła niewyobrażalna. Różnego kalibru bzdur są tu dziesiątki.

Prof. Andrzej Paczkowski zarzuca Kaczyńskiemu bierność w stanie wojennym. Niesprawiedliwie – na przełomie lat 1982-83 sam przyjąłem go do Ruchu Młodej Polski, działał w podziemiu ofiarnie. Pisze, iż z RMP niebawem odszedł, bo twierdziliśmy otwarcie, że ” » Solidarność «jest skończona”. To nieprawda, właśnie wtedy w „Polityce Polskiej” napisałem programowy tekst „Solidarność – nasza mała niepodległość”, radząc, by dorobek Związku przechować pieczołowicie jako bezcenny depozyt, do którego można kiedyś wrócić. Lecz cóż, machnijmy ręką.

Na koniec wróćmy do tytułu. „Porozumienie przeciw monowładzy”. To ma sens dwojaki. To przecież Kaczyński zbudował monowładzę, o jakiej Michnik, Geremek, Wałęsa, Miller, Krzaklewski czy Tusk mogliby jedynie pomarzyć.

Ale można ten sens odwrócić. Czy swoje „porozumienie przeciw monowładzy” – czyli PiS – siły demokratyczne potrafią w porę zawrzeć? Od tego zależą losy Polski.

CrKkMerW8AAeiLP

Tak wygląda „Solidarność” w rocznicę Sierpnia ’80.

CrKybcNXYAAZOfa

Z dziejów łajdactwa.

głupi

W drugim szeregu PiS kryją się równie złowieszcze postaci. Soloch i Morawiecki. Pisze o nich na Koduj24.pl Waldemar Mystkowski.

solochI

Niektórzy politycy PiS nie są specjalnie medialnie znani, choć wysoko usytuowani w hierarchii obecnej władzy. Używani, gdy sytuacja jest szczególnie kryzysowa, acz to PiS powoduje same kryzysy.

Tak ważna instytucja przy prezydencie, jak Biuro Bezpieczeństwa Narodowego ma za szefa Pawła Solocha. Co o nim wiadomo? Niewiele. Można sięgnąć do Wikipedii, ale przecież nie o to chodzi. Osoba na tak ważnym stanowisku winna do siebie przekonywać różne środowiska, a najważniejsze być wiarygodna dla opozycji, być koncyliacyjna, bo bezpieczeństwo wypracowują wszyscy. Soloch odezwał się – wziął w obronę Andrzeja Dudę, a przede wszystkim ONR, które zyskuje statut patriotyczny, a KOD-owi przyznał miejsce w kondukcie, w którym KOD-owcy nie chodzili: – KOD kojarzy się z tym środowiskiem, które szło za trumną Jaruzelskiego. Takie skojarzenia ma Soloch. Obraził całą opozycję, ale przede wszystkim obraził całe środowiska, w tym twórcze. Te środowiska nie podzielają opinii, iż faszyzm równa się patriotyzm, a tego ostatniego odmawia się stowarzyszeniu, które powstało dla obrony demokracji, instytucji demokratycznych, a przede wszystkim standardów demokracji zachodniej w Polsce. Dla Polski niebezpieczeństwem jest faszyzm ONR, który przed wojną został zdelegalizowany w 1934 roku, w PRL-u był tolerowany wraz z Bolesławem Piaseckim. PiS zatem podąża drogą PRL-u.

Także do mediów pobieżył wicepremier Mateusz Morawiecki. Co się stało? Można mniemać, że coś dzieje się w inwestycjach, bo Morawiecki jest odpowiedzialny za plan inwestycyjny swego imienia. Rzut oka na dane GUS i otrzymujemy wyjaśnienie. Inwestycje kwartał do kwartału spadają od roku. PiS-owi nie idzie, mimo że zostały wpompowane w rynek miliardy z programu 500+. Morawiecki uspakaja i to w stylu godnym prezesa, bo Morawiecki wyraził się o Trybunale Konstytucyjnym: – Myślę, że w ciągu paru miesięcy, wraz z odejściem prezesa Trybunału Konstytucyjnego, ten problem zupełnie zniknie. Widać, że ludzie są zmęczeni i inwestorzy zagraniczni też. Zaklinanie rzeczywistości – inwestorzy jakoby ze względu na prof. Rzeplińskiego nie chcieli wpompowywać swoich pieniędzy. Zdziwi się Morawiecki, gdy Rzeplińskiego zabraknie, a bezprawie poszerzy swoje pole. Wtedy inwestorzy zaczną się naprawdę bać. Bezprawie służy spekulacyjnemu pieniądzowi, a nie długoterminowym inwestycjom.

Soloch i Morawiecki to postaci obecnej władzy, które nie odbiegają od strychulca PiS. Za winy swych bezpośrednich zwierzchników odpowiedzialnymi czynią innych, szczególnie tych, z którymi PiS walczy. Logika potworna, zakłamana, a przede wszystkich antyrozwojowa.

Najlepsze karty polskiej historii to „Solidarność”. Rzadko Polacy byli tak mądrzy.

CrI93BsXYAEdKTl

Najpiękniejsze dni.

CrKiWHjWEAA8W50

Dzisiaj.

jesteśmy

Jeszcze jedna łezka.

takByło

Skutkowało to w samo południe 1989 roku. Cud polski.

CrLAjDzXEAAzuB1

janRulewskiSzczury

dziśIPN

dziśIPN1