Einstein (18.04.15)

 

Popowa powieść roku: „Zderzenie. 1908”. Przyznano Nagrodę im. Sienkiewicza

redkult, 18.04.2015
Nagroda im. Henryka Sienkiewicza

Nagroda im. Henryka Sienkiewicza (Fot. Dzika Banda)

Komiks „Zderzenie. 1908” został najlepszą popową powieścią roku. Jego autor Jacek Świdziński zwyciężył w pierwszej edycji Nagrody im. Henryka Sienkiewicza i dostał 40 tys. zł. W tyle zostali: Katarzyna Bonda, Andrzej Sapkowski czy Michał Witkowski.
„Zderzenie. 1908” (wyd. Kultura Gniewu) to opowieść o tajemniczej katastrofie, która wielokrotnie już inspirowała pisarzy, filmowców i twórców gier komputerowych, m.in. Stanisława Lema w „Astronautach”, Jacka Dukaja w „Lodzie” i twórców amerykańskiego serialu „Siberia”.Katastrofa tunguska, w wyniku której w czerwcu 1908 r. na Syberii doszło do tak wielkiej eksplozji, że powaliła ona drzewa w promieniu 40 km, a silne wstrząsy zarejestrowały sejsmografy na całej ziemi, zainspirowała również Jacka Świdzińskiego z kolektywu komiksowego Maszin. Za pomocą minimalistycznej kreski, przypominającej rysunki Sławomira Mrożka, czyni on głównym bohaterem tej historii Nikolę Teslę (pojawił się on zresztą także w poprzedniej książce Świdzińskiego, „A niech cię, Tesla!”).

„Dwutygodnik” komplementuje „Zderzenie. 1908” jako „komiks wielokrotnego użytku”, dzięki któremu Świdziński konsekwentnie pracuje na tytuł najzabawniejszego polskiego twórcy komiksowego („dość nieortodoksyjne poczucie humoru i upodobanie do absurdalnych żartów bez puenty”).

Przegrani: Bonda, Sapkowski, Witkowski…

Wśród powieści wydanych między 30 lipca 2013 a 30 lipca 2014 i nominowanych do Nagrody Literackiej im. Henryka Sienkiewicza znalazły się także: „Szczęśliwa ziemia” Łukasza Orbitowskiego, „Sto dni bez słońca” Wita Szostaka, „Pochłaniacz” Katarzyny Bondy, „Haiti” Marcina Wrońskiego, „Cienioryt” Krzysztofa Piskorskiego, „Sezon burz” Andrzeja Sapkowskiego, „Fugazi Music Club” Marcina Podolca, „Feliks, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy” Rafała Kosika oraz „Zbrodniarz i dziewczyna” Michała Witkowskiego.

Nominacje ogłoszone były w listopadzie ub.r., podczas jesiennej edycji POP! Festiwalu. Edycja wiosenna to m.in. wręczenie nagrody ufundowanej przez portal Dzikabanda.pl. – Mamy nadzieję, że w ten podwójny sposób uda nam się przekonać, że pod pojęciem „pop” kryje się wiele interesujących i inspirujących zjawisk kultury – mówi Robert Ziębiński, dyrektor festiwalu.

POP! Festiwal dla Pratchetta

Wiosenna edycja POP! Festiwalu, który stawia sobie za cel pokazywanie tego, co dobre w popkulturze, odbywa się 18-19 kwietnia w warszawskim kinie Iluzjon. Organizatorzy chcą oddać hołd zmarłemu niedawno Terry’emu Pratchettowi, w programie jest więc m.in. projekcja adaptacji jego powieści „Wiedźmikołaj”, po której odbędzie się dyskusja o twórczości pisarza.

W programie festiwalu są też m.in. warsztaty kręcenia serialu w internecie, gra miejska, dyskusje panelowe o kryminałach skandynawskich i o śmierci w świecie fantasy. W niedzielne popołudnie w Iluzjonie będzie można też obejrzeć pilotażowy odcinek piątego sezonu „Gry o tron” oraz półgodzinny dokument o kulisach powstawania serii. Pokaz jest darmowy.

Zobacz także

wyborcza.pl

 

Tomasz Terlikowski o nowej inicjatywie kard. Nycza: To w istocie antyewangelizacja

Dialog nie jest, pisze Terlikowski, celem samym w sobie,  "a jedynie metodą, dzięki której wiara katolicka ma być głoszona całemu światu."
Dialog nie jest, pisze Terlikowski, celem samym w sobie, „a jedynie metodą, dzięki której wiara katolicka ma być głoszona całemu światu.” Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– „Dziedziniec dialogu” jaki proponuje nam Centrum Myśli Jana Pawła II do spółki z archidiecezją warszawską, to w istocie antyewangelizacja – pisze Tomasz Terlikowski w serwisie Fronda.pl. Dlaczego? Bo organizatorzy wpadli na pomysł, by zaprosić do dialogu filozofkę i etyczkę prof. Magdalenę Środę oraz naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika.

Zdaniem Terlikowskiego pomyłką jest zapraszanie do rozmowy kogoś, kto „wszystkie swoje siły, i to od bardzo dawna, poświęca na to, by głosić pochwałę zabijania najsłabszych” oraz kogoś, kto „od wielu lat próbuje zniszczyć Kościół katolicki w Polsce”. Chodzi odpowiednio o prof. Środę i Adama Michnika.

Dziedziniec dialogu to jeden z elementów odbywającego się od czterech lat w różnych europejskich miastach cyklu „Dziedziniec Pogan”, organizowanego od 2011 roku przez Papieską Radę ds. Kultury. Jak czytamy na stronie projektu, jego pomysłodawcą był Benedykt XVI, który „w ten sposób kontynuował nauczanie Jana Pawła II”. Istotą spotkań, które odbyły się już między innymi w Paryżu, Barcelonie, Sztokholmie i Asyżu, jest stworzenie przestrzeni do dialogu i wymiany poglądów między wierzącymi a ateistami, agnostykami i tymi, którzy sa obojętni religijnie.

Tomasz Terlikowski uważa jednak, że już sama idea dialogu jest podejrzana. Dialog nie jest bowiem, pisze Terlikowski, celem samym w sobie, „a jedynie metodą, dzięki której wiara katolicka (a nie ateizm, liberalizm, libertynizm czy jakiekolwiek inne lewackie wymysły) ma być głoszona całemu światu”. – Nie dialogujemy po to, żeby pokazać, że jesteśmy otwarci i w sumie jest nam wszystko jedno, w co kto wierzy, ale po to, by głosić Jezusa Chrystusa i Jedyną Prawdę, która trwa w Kościele katolickim – pisze Terlikowski. Dialog jest pomysłem chybionym, zaś Terlikowski tę tezę próbuje obronić stosując dobrze znane argumenty.

TOMASZ TERLIKOWSKI, „FRONDA”

Jakiż to sens ma debatowanie nad godnością osoby ludzkiej, z kimś, kto od dziesięcioleci walczy o to, by pewną grupę ludzi można było bezkarnie zabijać? Co do powiedzenia o „podstawie podstaw”, czyli właśnie godności osoby ludzkiej ma ktoś, kto uznaje, że wiek decyduje o tym, czy kogoś można rozerwać na strzępy czy nie? Czy da się rozmawiać na ten temat z kimś, kto rozważa także likwidację starców i chorych? Czytaj więcej

Autor Fronda.pl uważa, że istnieją „tezy, których się nie dyskutuje”. Na pewno zaś partnerami do dyskutowania nie są prof. Środa i Adam Michnik, który aktywnie – zdaniem Terlikowskiego – od lat próbuje zniszczyć Kościół, publikując co Wielki Czwartek „jakiś atak na kapłanów”, co Wielkanoc „dyskusję o Judaszu czy ewangelii wg niego”.

Terlikowski uważa, że „wprowadzanie [Środy i Michnika] na kościelne salony jest przekroczeniem granicy dobrego smaku”. I proponuje, by do następnej dyskusji zaprosić Petera Singera, Czesława Kiszczaka czy Jerzego Urbana, bo „jak szaleć to szaleć”.

Żródło: Fronda.pl

naTemat.pl

Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński na Wawelu. 5. rocznica pogrzebu

Paweł Figurski, Marta Gruszecka, PAP, 18.04.2015
5. rocznica pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich. Na zdjęciu: Marta i Jarosław Kaczyńscy w katedrze wawelskiej

5. rocznica pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich. Na zdjęciu: Marta i Jarosław Kaczyńscy w katedrze wawelskiej(MICHAŁ ŁEPECKI)

Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda wzięli udział w krakowskich obchodach piątej rocznicy pogrzebu pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich. Po mszy na Wawelu zgromadzeni zaśpiewali pieśń „Boże coś Polskę” z frazą „Ojczyznę wolną, racz nam wrócić, Panie”. O ile prezes PiS śpiewał wyraźnie, to na twarzy Andrzeja Dudy widać było zakłopotanie i próbę ominięcia kontrowersyjnych słów.
Obchody rocznicowe rozpoczęły się o godz. 17 – na Wzgórze Wawelskie dotarli wtedy uczestnicy V Rajdu Rowerowego im. Lecha i Marii Kaczyńskich i 94 Ofiar Katastrofy Smoleńskiej.Rowerzyści złożyli kwiaty w krypcie Katedry na Wawelu, gdzie pochowana jest para prezydencka. 13 uczestników rajdu, w tym trzy kobiety, przez siedem dni przemierzało na rowerach trasę z Warszawy do Krakowa. W tym roku wiodła one przez Skierniewice, Tomaszów Mazowiecki, Radomsko, Zawiercie, Alwernię. Wszystkie te miejscowości odwiedził podczas swojej prezydentury Lech Kaczyński.

Idea rajdu zrodziła się w pierwszą rocznicę katastrofy samolotu TU-154M wśród byłych współpracowników prezydenta. Jak tłumaczyli uczestnicy, w ten sposób chcieli symbolicznie oddać hołd parze prezydenckiej i wszystkim osobom, które zginęły w katastrofie smoleńskiej. – W tym roku pogoda nam nie do końca dopisywała, ale było sympatycznie, byliśmy bardzo miło witani w wielu miejscowościach leżących na trasie – powiedziała jedna z uczestniczek Joanna Wieczorek.

Ojczyznę wolną, racz nam wrócić, Panie

Rowerzystom w krypcie towarzyszył Andrzej Duda. Tym razem nie składał jednak własnego wieńca (przypomnijmy, tydzień temu podczas rocznicy katastrofy smoleńskiej Duda miał złożyć na sarkofagu wiązankę podpisaną: „Andrzej Duda kandydat na prezydenta”; polityczni komentatorzy twierdzili, że z powodu tego napisu z Dudą nie chciała przywitać się Marta Kaczyńska).

Dwie minuty przed rozpoczęciem mszy w intencji pary prezydenckiej, w katedrze wawelskiej pojawił się Jarosław Kaczyński. W chwili wejścia prezesa PiS do świątyni rozległy się gromkie brawa. Po mszy, koncelebrowanej przez proboszcza, ks. Zdzisława Sochackiego, zgromadzeni zaśpiewali pieśń „Boże coś Polskę” z frazą „Ojczyznę wolną, racz nam wrócić, Panie”. O ile prezes śpiewał wyraźnie, to na twarzy Andrzeja Dudy widać było zakłopotanie i próbę ominięcia kontrowersyjnych słów (fragment filmu od 0:55 do 1:40).

Bez przemówień pod krzyżem

W nabożeństwie obok córki pary prezydenckiej Marty Kaczyńskiej uczestniczyli też inni krewni osób, które zginęły w katastrofie. Obecni byli parlamentarzyści PiS (m.in. Jacek Sasin, Janusz Śniadek, Mariusz Błaszczak, Janusz Wojciechowski), działacze i sympatycy Ruchu Społecznego im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz samorządowcy.

Po mszy św. w katedrze na Wawelu w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej kwiaty przy grobie brata złożył prezes PiS Jarosław Kaczyński. Potem zgromadzeni przeszli pod wawelski pomnik Jana Pawła II. Tam złożyli wieńce, zapalili znicze.

Powiewały biało-czerwone flagi, ludzie zgromadzeni przed katedrą śpiewali pieśń „Ojczyzno ma”.

„Będziemy na pana głosować” – krzyczał ktoś do Andrzeja Dudy. Po złożeniu kwiatów Jarosław Kaczyński i Andrzej Duda wsiedli w samochody i opuścili Wawel. W tym czasie około 100 osób przeszło pod Krzyż Katyński. Tym razem nie było tam przemówień. Zgromadzeni odmówili jedynie modlitwy za ofiary katastrofy smoleńskiej, a dziennikarka „Gazety Polskiej” Joanna Lichocka i poseł PiS Janusz Śniadek złożyli wieńce pod krzyżem. Odśpiewano hymn narodowy.

Wieczorny koncert

Podczas wieczornego koncertu w bazylice Mariackiej zabrzmiało „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta oraz dwie kompozycje Henryka Mikołaja Góreckiego: „Pieśń Rodzin Katyńskich” i „Matko Najświętsza”. Wystąpiła Sinfonietta Cracovia i Górecki Chamber Choir pod batutą Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego oraz soliści z Gruzji, Litwy, Polski i Ukrainy. Krakowskie obchody organizuje Ruch Społeczny im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

150 tys. osób na pogrzebie

Pogrzeb pary prezydenckiej odbył się w Krakowie 18 kwietnia. Na krakowskim Rynku i na Błoniach zgromadziło się podczas pogrzebu pary prezydenckiej ok. 150 tys. osób. W pogrzebie uczestniczyły delegacje kilkunastu państw, w tym m.in. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, prezydent Niemiec Horst Koehler, prezydent Czech Vaclav Klaus, prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili.

TAK BYŁO 5 LAT TEMU. POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ W KRAKOWIE [DUŻE ZDJĘCIA]

 

krakow.gazeta.pl

Tajemnica rozwichrzonej fryzury Alberta Einsteina oraz jego ostatnich słów przed śmiercią

Marek Abramowicz, 18.04.201
Albert Einstein

Albert Einstein (fot. wikipedia)

Dziś mija 60 lat od śmierci Alberta Einsteina. Mało kto wie, że szalona fryzura, z której był znany, wcale nie była wynikiem przypadku lub profesorskiego roztargnienia…

Poniższy felieton prof. Marka Abramowicza, jednego z najwybitniejszych polskich astrofizyków, ukazał się w dwumiesięczniku „Urania – Postępy astronomii”, popularnym periodyku polskich astronomów

Albert Einstein stał się ikoną masowej kultury nie tylko z powodu swych genialnych odkryć, dotyczących geometrycznej istoty czasu i przestrzeni, których mało kto rozumie, ale także z powodu niebanalnego stylu życia, pewnej ekscentryczności ubioru oraz rozpoznawalnej powszechnie fryzury w stylu „szalonego uczonego”.

Nie wszyscy jednak wiedzą, że imponująco rozwichrzona aureola siwych włosów wokół głowy Einsteina wcale nie była wynikiem przypadku lub profesorskiego roztargnienia – lecz wprost przeciwnie – była jak najstaranniej obmyślonym i pielęgnowanym przez częste strzyżenie i codzienne czesanie autorskim dziełem pewnej konkretnej osoby, a mianowicie wieloletniej przyjaciółki Einsteina, Johanny Fantovej, kronikarki ostatnich lat jego życia w Princeton.

Johanna Fantova była czeską Żydówką. Nim spotkał się z nią samą, Einstein poznał najpierw jej przyszłą rodzinę w Pradze, gdzie od 13 kwietnia 1911 do 7 lipca 1912 r. był profesorem Uniwersytetu Karlova-Ferdinandova. Od tego zdarzenia zaczyna się tu opowiadana historia.

Odwiedziłem Pragę w czerwcu 2012, w sto lat później. Z powodów, których nie mogę jeszcze wyjawić, każdego ranka odtwarzałem w pamięci, punkt po punkcie, historię życia Johanny Fantovej, skromnej a jednocześnie niezwykłej kobiety, wykształconej, wrażliwej, bardzo inteligentnej i eleganckiej. Poznałem ją z lektur, niestety niezbyt systematycznych, oraz anegdot zasłyszanych od moich przyjaciół z Princeton.

Tym razem mieszkałem w Pradze w Rezidence Dlouha 17, gdyż jako zaproszony wykładowca dużej międzynarodowej konferencji „Relativity and Gravitation; 100 Years after Einstein in Prague”, byłem gościem czeskiego Ministerstwa Edukacji, do którego należy ta centralnie położona rezydencja. Konferencja odbywała się w niedalekim Karolinum, to znaczy historycznej siedzibie Uniwersytetu Karola, ledwie dwie ulice i Rynek Staromiejski od Dlouha 17. Jiri Bicak, profesor Uniwersytetu Karola, który tę konferencję zorganizował, wygłosił pierwszy wykład, przypominając, że w ciągu półtorarocznego pobytu w Pradze Einstein sformułował zasadę równoważności oraz po raz pierwszy wyliczył ugięcie światła w polu grawitacyjnym. Był to jedyny wykład historyczny, bowiem konferencja dotyczyła najnowszych wyników teorii względności w jej aspektach formalnych, obserwacyjnych i nawet instrumentalnych. Konferencja miała bogatą oprawę, podkreśloną magicznym pięknem Pragi, najcudowniejszego miasta Europy. Jednym z jej ważnych punktów było nadanie stopnia doctor honoris causaprofesorowi Donaldowi Lynden-Bellowi.

Podczas codziennego spaceru od Rezidence do Karolinum przechodziłem obok okazałej czteropiętrowej kamienicy w Rynku, prawie dokładnie naprzeciw słynnego zegara astronomicznego, której frontowa ściana ozdobiona jest tablicą pamiątkową z tekstem po czesku i po angielsku: „Tutaj, w salonie pani Berty Fantovej, Albert Einstein, w latach 1911-1912 profesor Uniwersytetu w Pradze, twórca Teorii Względności, laureat Nagrody Nobla, grał na skrzypcach i spotykał się ze swymi przyjaciółmi, słynnymi pisarzami Maxem Brodem i Franzem Kafką.”

Jeśli jego teorie zostaną udowodnione, będzie Kopernikiem XX wieku

W roku 1911 Albert Einstein nie był jeszcze światowej sławy fizykiem znanym szerokiej publiczności, choć rzecz jasna jego profesjonalni koledzy dostrzegali już w nim geniusza. W liście rekomendacyjnym do Pragi, Max Planck napisał: „jeśli jego teorie zostaną udowodnione, będzie Kopernikiem XX wieku”. Berta Fantova nie mogła jeszcze o tym wiedzieć. Skrupulatnie wybredna w doborze gości, zapraszała Einsteina do swego modnego literackiego salonu zapewne głównie dlatego, że był świetnym skrzypkiem, a przy tym młodym profesorem uniwersytetu, przystojnym, dowcipnym i błyskotliwym.

Wspomniana na pamiątkowej tablicy „przyjaźń” z Franzem Kafką sugeruje więcej niż zwykłą towarzyską znajomość. Hmm… Profesor Bicak uświadomił mi, że nie ma żadnych dowodów na to, że Einstein i Kafka się rzeczywiście spotkali w salonie Berty Fantowej – być może jest to tylko legenda. Einstein bywał regularnie również w salonie profesora Moritza Winternitza, wybitnego znawcy sanskrytu i staroindyjskiej literatury, który objął profesurę w Pradze po dziesięcioletnim pobycie w Oxfordzie. Einstein był przyjacielem rodziny Winternitzerów, grał u nich na skrzypcach i brał udział w dyskusjach okrągłego stołu na tematy filozoficzne i społeczne. W salonie Berty Fantovej Einstein poznał jej syna Otto Fantę, dość znanego grafologa, który później ożenił się z Hanną Bobatsch, bohaterką tej opowieści.

W roku 1911 Hanna była dziesięcioletnią dziewczynką i mieszkała z rodzicami w swoim rodzinnym Brnie. Albert i Hanna spotkali się już jako ludzie dorośli w dziesięć lat później i bardzo zaprzyjaźnili. Einstein był wtedy profesorem w Berlinie, słynnym uczonym i światowym celebrytą. Hanna gruntownie uporządkowała jego prywatną bibliotekę, co wymagało długiego czasu i ogromnej cierpliwości. Wiem coś o tym, bo sam trzykrotnie ustawiłem ab initio ad finemtysiące książek w naszej domowej bibliotece, gdy przeprowadzaliśmy się z Oxfordu do Triestu, potem do Kopenhagi i do Goeteborga, a teraz po przeniesieniu wszystkich książek na wieś, borykam się samotnie z tym trudem Syzyfa po raz czwarty.

W roku 1933, po ogłoszeniu przez rząd kanclerza Adolfa Hitlera antysemickiej ustawy o urzędnikach państwowych, która odbierała Żydom prawo do wykładania na niemieckich uniwersytetach, Einstein opuścił Niemcy, a wkrótce potem Europę. Przyjął pozycję w utworzonym w tym czasie Institute for Advanced Studies w Princeton, gdzie pracował do końca życia. Fantova wyemigrowała do USA w roku 1939 i za radą Einsteina studiowała bibliotekoznawstwo. Po ukończeniu studiów została bibliotekarką w bibliotece Uniwersytetu w Princeton.

On pisał dla niej wiersze, ona dbała o jego fryzurę

Einstein i Fantova spotykali się prawie codziennie, często do siebie dzwonili i często jedli razem kolacje. Fantova brała też udział w przejażdżkach Einsteina jachtem na jeziorze Carnegie. On pisał dla niej wiersze, ona dbała o jego fryzurę. Od października 1953 do 12 kwietnia 1955, a więc przez ostatnie półtora roku życia Einsteina, Fantova systematycznie spisywała prowadzone w jej obecności jego monologi i rozmowy. 62-stronicowy maszynopis Fantovej, zatytułowany „Gespra¨che mit Einstein”, zawiera około 200 takich wpisów (po niemiecku). Przechowywany jest w bibliotece Uniwersytetu Princeton. Jak dotąd nie został przetłumaczony na angielski. Niektóre jego fragmenty publikowane były w różnych wydawnictwach Uniwersytetu Princeton, najwięcej w Princeton Alumni Weekly i Princeton Bulletin Weekly oraz kolekcji opracowanej przez Alice Calaprice, „The New Quotable Einstein”, wydanej przez Princeton University Press przy współpracy Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie w roku 2005, czyli stulecie szczególnej teorii względności.

Niektóre z tych wpisów są przejmująco osobiste. Na przykład dzięki notatce z 24 marca 1954 wiemy, że mniej więcej na rok przed swą śmiercią Einstein przestał grać na skrzypcach: „Einstein mówił mi, że już na skrzypcach nie gra, gdyż jest to zbyt intensywne, a przez to wyczerpujące. Gra natomiast codziennie na pianinie; łatwiej mu wtedy improwizować.”

Einstein umarł 18 kwietnia 1955 roku. Fantova, jego wierna przyjaciółka i kronikarka, nie była, niestety, wtedy przy nim. Niestety, bowiem umierając w szpitalu w Princeton, mówił Einstein o czymś spokojnie i długo nocnej pielęgniarce. Ona trzymała go za rękę i słuchała z cierpliwą uwagą i łagodnością dobrej Samarytanki. Ponieważ on mówił po niemiecku, a ona niemieckiego nie znała, nikt nie wie, co i do kogo mówił Einstein w ostatnich minutach swego życia.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz