Archiwum dla Marzec, 2018

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Po PiS zostanie startup – automat przelewający szmal na konto

Nieprofesjonaliści, niedołędzy zawsze więcej kosztują. Wszak nie płacimy im za potrzebną pracę, ale za to, że szkodzą. PiS dzisiaj nas ogromnie wiele kosztuje, ale gdy zostaną odsunięci od władzy, koszty wzrosną jeszcze bardziej. Szkodnika zawsze trzeba poprawiać, mimo że zawyżone koszty za jego obecność już ponieśliśmy. To tylko sfera materialna, a gdzie duchowa, psychologiczna?

Wypadek Beaty Szydło może posłużyć za przykład, jak to wygląda i będzie wyglądało. Skasowany został samochód z kolumny konwojującej byłą premier na odpoczynek, przez rok grupa śledczych do niczego nie doszła, pobierała pensje i za nią, i wszelakie ekspertyzy zapłacono 154 tys. zł.
To jednak nie koniec, bo młody kierowca seicento nie godzi się być kozłem ofiarnym, aby za nim ciągnął się smród polityków, którym wystaje słoma z pantofli. Koszty procesowe znowu spadną na państwo.

Pod tym względem Szydło ma rację: – „Ministrowie i wiceministrowie otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze im się po prostu należały”. Może nie jest tak ciężko coś zepsuć – limuzynę rządową bądź prawo konstytucyjne i sądownictwo – ale ciężko jest prowadzić felerne śledztwo i ustanawiać felerne ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, sądownictwie, KRS i Sądzie Najwyższym.

Napracowali się. To jednak nie wszystko, bo rzeczywiste koszty przed nami. Nadszarpnięta została reputacja Polski, szkodnicy nie uzyskają adekwatnych pieniędzy z budżetu unijnego. Więc zasadne jest dzisiaj pytanie: Czy PiS zapłaci Polsce reperacje za swoje szkodliwe nieudacznictwo?

Jeden z funkcjonariuszy PiS Marek Suski przynajmniej potrafił się zachować. Gdy dowiedział się o nagrodzie, że została przelana z automatu, oddał ją: – „Poszedłem do banku i odesłałem – 31 tys. zł”. Dobrze wiedzieć, że w PiS działa automat, który przelewa szmal o takiej wysokości. Suski jest szefem gabinetu politycznego Morawieckiego ledwie trzy miesiące, a już automat mu przelewa. A przecież nie jest jakimś Stańczykiem, lecz zwykłą „kupą śmiechu”. Ile zatem automat przelewa bardziej zasłużonym szkodnikom, hę?

Po PiS zostaną do zapłacenia ogromne rachunki i ten startup: automat przelewający szmal na konto.

Piekło PiS coraz bliżej

Prezes stosuje swoją starą sztuczkę dla ciemnego ludu i najnowszy sondaż to dla niego manipulacja.

Jarosław Kaczyński został zaskoczony. Już miał wpakować piłkę do kosza, usłyszał jednak pytanie: co z tym sondażem? Prezes został złapany na wykroku.

Z sondażu wynika, że zjednoczona opozycja ma tyle samo punktów procentowych, co PiS. Na tablicy widnieje remis 28:28. Więc prezes stosuje swoją starą sztuczkę dla ciemnego ludu i obwieszcza: manipulacja. – „Z szacunkiem odnosimy się do wyników i z pokorą do wyników badań, ale też wiemy, jak są prowadzone i w związku z tym jesteśmy pełni optymizmu”.

Prezes wraz z Jarosławem Gowinem promowali konstytucję, choć to inna konstytucja, bo dla nauki. Pada jednak słowo kluczowe dla bezprawia PiS. Można zatem kozłować i kiwać wokół prawa, jak to PiS je przestrzega. Gowin nawet cmokał prezesa i konsultacje społeczne: – „Chciałbym bardzo serdecznie podziękować prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu za to poparcie (…). To był dialog unikalny. Na taką skalę po 1989 roku nie organizowano żadnych konsultacji społecznych z zainteresowanymi grupami zawodowymi”.

Sondaż przykrył cmokanie Gowina. Cóż jednak z sondażu wynika? Przede wszystkim jest to taki pierwszy sondaż, tąpniecie bardzo poważne, bo aż o 12 proc. spadło PiS-owi, z 40 do 28. Gdyby w jednym z miast śląskich doszło do tak poważnego tąpnięcia, to centrum miasta zapadłoby się pod ziemię, nawet, gdyby ratusz znajdował się przy Nowogrodzkiej.

Wg socjologicznych obliczeń, przy założeniu, iż frekwencja wyborcza wynosi 50 proc., to 12 proc. wyborców, które odeszło od PiS, to około 1,5 mln elektoratu. Czy to możliwe, że PiS w ostatnich tygodniach stracił zaufanie aż tylu Polaków z powodu przyznania sobie wysokich nagród?

Z pewnością mamy do czynienia ze spadkiem poparcia wyborców dla PiS. Poczekajmy na następne sondaże, które albo potwierdzą sondażową katastrofę dla PiS, albo pokażą dynamikę zjazdu partii Kaczyńskiego. Dotychczas nic nie ruszało partii Kaczyńskiego, żadni Misiewicze, zawłaszczanie państwowych spółek, przyznawanie niebotycznych apanaży.

Obsuwa wydaje się być trwała. PiS będzie się pogrążało, gdyż dopiero teraz na wierzch wybije szambo, o którym za wiele nie wiemy. Ponadto dojdzie do wyrywania sukna dla siebie, wewnętrzne tarcia i oskarżanie siebie nawzajem. I ukaże się imposybilizm rządu, który nic nie może bez Kaczyńskiego.

Tąpnięcie PiS to dla nich piekło, gdyż trzeba będzie ponieść odpowiedzialność za łamanie Konstytucji i prawa, a tam na dole elektorat już czeka, będzie przysmażał, domagał się prawa i sprawiedliwości. Oj, będzie – Pichcenie i Skwareczki.

PANIE KACZYŃSKI, CZAS PAKOWAĆ WALIZKI.

Festyn smoleński tuż tuż… A co z kontrfestynem?

Wcale nie uważam, aby program festynu PiS zaplanowany na 10 kwietnia był bogaty. Prezes Kaczyński nazwałby, że jest skrajnie skromny.

Proszę się zastanowić! Miesięcznice smoleńskie odbywają się każdego miesiąca, a Boże Narodzenie czy też Wielkanoc – raz w roku. Dlaczego więc tak ważne święto PiS-u ma zarezerwowany tylko jeden dzień? Czy nie mogłoby to być dwudniowe święto poprzedzone wigilią? Akurat w tym roku wypada ono we wtorek, przeddzień święta (wigilia) wypada w poniedziałek,  Polacy mieliby zatem wolne 5 dni od pracy, to byłby długi weekend, że hej.

Dzień 10 kwietnia jest tak gęsty w imprezy, iż nie na wszystkie można będzie się załapać. Start od godziny 8.00, gdy odbędzie się msza, a zaraz apel smoleński (8.41) przed Pałacem Prezydenckim. Następnie trzeba biec na plac Piłsudskiego, na którym kino w plenerze fundnie dwa bloki filmowe. Po wrażeniach artystycznych odświeży się tradycję średniowieczną przez odmówienie koronki do Miłosierdzia Bożego.

Następnie wiekopomna chwila, bo odsłonięty zostanie pomnik smoleński (Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r.), a pod drugi – najważniejszy pomnik: brata Jarosława Kaczyńskiego – położony będzie kamień. Mówkę palną prezydent i prezes. Po czym dojdzie do kolejnej części artystycznej – koncertu. Tym, którym będzie mało mowy prezesa, zaplanowane jest jeszcze jedno wystąpienie przed Pałacem Prezydenckim.

Ufff… To ma być święto? To mordęga, jak na jakimś festiwalu filmowym w Cannes albo w Wenecji, gęstym od zdarzeń. Dlatego moje pretensje, aby rozłożyć to na wigilię i dwa dni świąt są – przynajmniej dla mnie – zasadne.

Jest wiele pytań, na które dzisiaj nie ma jeszcze odpowiedzi. Kto przybędzie zza granicy? Ile tysięcy policjantów będzie pilnowało festynu? Jak wysokie będzie ogrodzenie, bo wielu chciałoby popatrzeć, jak prezes się bawi?

Ba! W kontekście orzeczenia Sądu Najwyższego, iż wojewoda nie może zakazać kontrmiesięcznic, nawet pod groźbą kary więzienia, powstaje pytanie – dla mnie ważne – gdzie zostanie zorganizowana kontrrocznica (tak jak kontrmiesięcznice)?

Gdzie? Bo mnie świerzbią nogi, aby też pobiegać. Jedźmy dalej: jeżeli sprawca katastrofy smoleńskiej (nawet uznany za mimowolnego) – Lech Kaczyński – będzie miał pomnik, to gdzie można postawić kontrpomnik? W każdym razie festyn pisowski winien otrzymać w ramach symetrii równie bogaty kontrfestyn. Takie jest moje zdanie, moje ucho od śledzia.

Świetny tekst Jacka Liberskiego z „Liberte” (fragment).

Nam się należało! Rozważania na Wielką Noc 2018 roku

26/03/2018

To mój 75 felieton dla Państwa i dla Liberté, dokładnie w rocznicę ich pisania, dziś na początek Wielkiego Tygodnia. Rok temu popełniłem sarkastyczny tekst z tak zwanym głębszym przesłaniem, dziś będzie odmiennie, w sensie całkowitego braku sarkazmu.

Dwa fragmenty wystąpień premier Beaty Szydło, pierwszy z jej populistycznymi słowami: “koniec z arogancją władzy, praca, pokora, umiar i roztropność w działaniu będzie charakteryzować tę władzę” oraz drugi (dwa i pół roku później): “te premie nam się po prostu należały!” powinny być głównym elementem wiodącego spotu wyborczego Opozycji podczas wszystkich czterech kampanii, jakie nas czekają do 2020 roku. Te dwa fragmenty idealnie sklejają klamrą czasową i charakteryzują całą ideę władzy PiS i obozu prawicowego, którą śmiało zamknąć można w kilku słowach: hipokryzja, tani populizm, własne sidła i robienie z wyborców głupków.

Obecna władza to nieszczęście dla Polski. Cztery lata ich rządów (i nie będzie ani jednego dnia dłużej) będą dla Polski czasem smuty narodowej, a kraj ten będzie dźwigał się z ruin lata całe i to zakładając, że bum gospodarczy na świecie trwać będzie jeszcze co najmniej dłuższy czas. Każdy, kto ma choć małe pojęcie o procesach gospodarczych wie, że tak nie będzie lub – przyjmując wersję bardziej optymistyczną – tak być nie musi. Czeka nas więc jeszcze dużo trudności i lepiej zdać sobie z tego sprawę wcześniej niż później, oczekując od przyszłej władzy cudów.

Należało się to nam!

To my (w sensie wyborcy) wybraliśmy tę władzę. To my daliśmy nabrać się na tanie chwyty marketingowe, rodem z supermarketów. To my uwierzyliśmy, że poprzednie rządy były pasmem samych nieszczęść i nie chcieliśmy słuchać logicznych wyjaśnień (niektórzy nadal nie chcą). To my uwierzyliśmy, że Donald Tusk osobiście ukradł 150 miliardów złotych z OFE i zdeponował je na prywatnych kontach w Gujanie Francuskiej i Bali. To my uwierzyliśmy, że Polska po ośmiu latach rządów PO i PSL była ruiną, choć naocznie widzieliśmy co innego. To my daliśmy się uwieść tanim obietnicom prostych rozwiązań problemu frankowiczów. To my uwierzyliśmy, że można pracować krócej i być bogatszym na starość. Uwierzyliśmy też, że dzięki zrzutce całego społeczeństwa na jego część da się zbudować państwo bez biedy, zapominając kompletnie o tym, że przecież nie ma nic za darmo i że ta zrzutka kosztuje. Nas, nie kosmitów z Marsa. Daliśmy się wreszcie zwieść, że władza absolutna ze zmarginalizowaną opozycją w Sejmie będzie uczciwa, samohamująca się i nie będzie kraść na potęgę.

Należało nam się to!

Oskarżam nas wszystkich o to, że nie chciało nam się zrozumieć na czym polega tani, wredny populizm. Oskarżam nas wszystkich o to, że nie chciało nam się rozmawiać szczerze z politykami, nie chciało nam się zapytać jednych o to co było, drugich o to co będzie. Oskarżam nas wszystkich o to, że w dniu wyborów nie chciało nam się ruszyć własnych dup z domu i poświęcić głupich 30 minut, aby dojść do lokalu wyborczego i oddać tam przemyślany głos, korzystając z podstawowego prawa wolnego obywatela. Oskarżam nas wszystkich o grzech zaniechania, lenistwa i tumiwisizmu, tak bardzo nam wszystkim bliskiego. Oskarżam nas wszystkich, że zapomnieliśmy o tym, czym jest odpowiedzialność za nasze własne państwo, które wyrwaliśmy z rąk komunistycznych oprawców w drodze bezkrwawej ewolucji, po to, by oddać je w ręce speców od socjotechniki, którzy omamili nas swoją fałszywie pojętą demokracją. Oskarżam nas wszystkich o to, że zapomnieliśmy o przyszłości naszych dzieci, godząc się na państwo mlekiem płynące dla grupki polityków władzy, dla całej reszty – tonące w gnojówce hejtu, bluzg i uwolnionego ze smyczy chamstwa. Oskarżam nas wszystkich o to, że daliśmy się kupić władzy i niczym Judasz sprzedaliśmy rozum za marną srebrników garść, bez żadnej głębszej refleksji.

Należało się to nam!

Ale oskarżam też władzę o to wszystko, co nam zgotowała. Oskarżam wszystkich tych, którzy rządzicie dziś Polską, o to, że oszukaliście wyborców, ukrywając podczas kampanii prawdziwe wasze zamierzenia, niewygodnych dla wyniku wyborów ludzi, kłamiąc w oczy, że macie teczki pełne gotowych i dobrych dla całego państwa ustaw. Oskarżam was o tanią socjotechnikę, o robienie ludziom mniej wykształconym wody z mózgu (ci wykształceni sami sobie są winni) i o stosowanie najgorszych chwytów z dziedziny marketingu politycznego, rodem z republik bananowych. Oskarżam was o to, że świadomie obudziliście dawno już uśpione demony antysemityzmu i wrogości wobec innych, po to tylko, aby zdobyć władzę tylko dla swoich, partykularnych i egoistycznych celów.

5 zaległych tekstów Waldemara Mystkowskiego.

Qui pro quo Szydło, czyli świadomy przekręt

Tomasz Siemoniak pod zdjęciem Beaty Szydło i Beaty Kempy (fotka z Watykanu) zapytał na Twitterze: „Dlaczego te 2 panie pozostały w rządzie nie mając nic do roboty? Po co taka fikcyjna rekonstrukcja? Dlaczego PiS nie odwołuje skompromitowanej pani Szydło, która sama sobie przyznała i wypłaciła 65 tys. zł nagrody?”

Najbardziej podobała mi się odpowiedź Mariusza: „Pani Szydło zostanie wyciągnięta na wybory samorządowe. Będzie mówić „dość arogancji władzy”, „wystarczy nie kraść”, „my słuchamy prostych ludzi” i jeszcze inne złote myśli, jakie jej napiszą”.

Mateusz Morawiecki miał szanse, aby przy odchudzaniu administracji rządowej pozbyć się tych nikomu niepotrzebnych postaci „dojnej zmiany”. Ale Szydło może się jeszcze przydać, wszak ma spore kompetencje w dojeniu Unii Europejskiej.

Całkiem świeży news z frontu dojenia unijnej kasy dotyczy pieniędzy, które miały wspierać rodziny osób z niepełnosprawnościami w rządowym programie „Za życiem”.

I jak pojęła – wszak pełnosprawna – Szydło? Po swojemu, po katolicku. Fundusze UE poszły na akcję informacyjno-edukacyjną na rzecz ochrony „życia poczętego”. Czyli za życiem poczętym, za tym, aby kobiety rodziły dzieci ciężko i/lub nieuleczalnie chore.

Takie qui pro quo. Pieniądze miały iść „za życiem, ale poszły za „ochroną życia”. Oznacza to, że Szydło i Ministerstwo Rodziny wprowadziły unijne instytucje w błąd.

To nie wszystko, gdyż te działania rządu odwodzące kobiety od legalnej aborcji są niezgodne z linią przyjętą przez Parlament Europejski, niezgodne z przyjętą przez Unię Europejską Konwencją Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie (z tzw. Konwencją Antyprzemocową).

A w Konwencji jak byk stoi: „odmowa zapewnienia usług w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego oraz związanych z nim praw, w tym bezpiecznej i legalnej aborcji, stanowi formę przemocy wobec kobiet i dziewcząt” oraz „kobiety i dziewczęta muszą mieć kontrolę nad swoim ciałem i seksualnością„.

Przekierowanie unijnych pieniędzy – w istocie to przekręt – jest realizowaniem partyjnego celu politycznego i podlega ściganiu przez Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).

To kolejny ideologiczny przekręt stosowany przez PiS, za unijne pieniądze realizować swoje felerne cele polityczne. Nie umknie to instytucjom unijnym, szmal trzeba będzie zwrócić. Kto odda rozdysponowane pieniądze? Wiadomo, trzeba wziąć z budżetu.

Dojna zmiana w trzech tweetach Krzysztofa Brejzy

Aby przekonać się, jak pazerna i zakłamana jest dojna zmiana PiS, wcale nie trzeba przeglądać całego internetu i ślęczeć nad gazetami. Wystarczy zajrzeć na Twittera i przeczytać np. trzy ostatnie tweety Krzysztofa Brejzy. Prawda – posła Platformy Obywatelskiej, ale przede wszystkim jednak osoby operującej konkretami.

A Brejza dłubie w zakłamanej materii pisowskiej i dochodzi tego, co chcieliby ukryć politycy PiS przed nami. Brejza interpelował w sprawie pseudo nagród ministrów i wiceministrów rządu PiS. Chciał wiedzieć, za co konkretnie byli oni „nagradzani” i jak nagrody uzasadniano. I tak – uzasadnień nie było żadnych, zaś nagrody nie było jednorazowe, ale miesięczne i niektórzy z ministrów nie wiedzieli, że je dostali.

A to znaczy, że do jednej pensji ministrowie i wiceministrowie dostawali drugą pensję. Nie jest istotne, jakiej wielkości, lecz wychodzi na to, iż drugie pensje były po pisowsku obligatoryjne, bo im „się należy”. Byli zatrudnieni na jednym etacie, a dostawali dwie pensje – w istocie jakby za dwa etaty. Najprawdopodobniej zostało naruszone prawo, a jeżeli tak – to w całości pieniądze z „nagród” powinny być zwrócone. O tym powinien rozstrzygnąć niezależny sąd.

Kolejny tweet Brejzy dotyczy także nagród, jakie dostali pijarowcy Anna Plakwicz i Piotr Matczuk, postaci szemrane, bo nikomu nieznani jako fachowcy. Beata Szydło nagrodziła ich 8 pseudo nagrodami w wysokości po 29 tys. zł. Rok temu owa para po odejściu z pracy w Centrum Informacyjnym Rządu od razu założyła spółkę Solvere, która za przeszło milion zł zrealizowała na zlecenie rządowej Polskiej Fundacji Narodowej śmieszną kampanię „Sprawiedliwe sądy”. Pijarowcami zajęło się CBA z powodu podejrzenia złamania ustawy korupcyjnej. Nie przeszkadzało podejrzenie o korupcję, aby Plakwicz i Matczuk powrócili do pracy w rządzie, gdzie mają się zająć wizerunkiem Mateusza Morawieckiego. To są jaja większe niż berety.

Będą się teraz zajmować – jak pisze Brejza – opanowaniem kryzysu „nagrodowego”. Kolejni ludzie w rządzie od zatykania dziur, bo łajba PiS przecieka, nabiera wody. Pijarowcy będą czarne nazywali białym, gdyż na tym polega ich „praca”.

I trzeci tweet, a w zasadzie retweet Brejzy na temat kolejnych pseudo nagród, jakimi obdarzyła szefowa Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska pracowników Trybunału i to niebagatelną sumą 1,6 mln zł. Za co? Można mniemać, iż za nieróbstwo, bo za jej kadencji TK osiągnął rekordy najgorszości – najmniej w historii odbyło się rozpraw i to z tendencją spadkową – zjazdem na dół po takiej stromiźnie, którą kolokwialnie zwie się lewizną. Nie dziwi to, bo Przyłębska to taki rodzaj orlicy Temidy, której ze względu na jej brak kompetencji nie chciano przyjąć do pracy w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Za to dojna zmiana nagrodziła ją prestiżową funkcją szefowej TK.

To tylko trzy kolejne tweety Brejzy – ostatnie na koncie polityka PO, gdy piszę ten felietonik – pokazujące, jakie PiS oferuje dno. Partia Kaczyńskiego nie spoczywa jednak na laurach, realizuje starą nieuczesaną myśl Stanisława Leca, iż spod pisowskiego dna zapuka kolejna afera PiS na państwowym groszu.

Nowogrodzka polityka zagraniczna zmierza do Polexitu

Jarosław Kaczyński ze swoim PiS-em odniósł niewątpliwy sukces. Z państwa euroentuzjastycznego Polskę zamienili na eurosceptyczną. Polacy osiągnęli poziom nawet „lepszy” niż Brytyjczycy, którzy głosowali za Brexitem. Rodacy już dzisiaj w referendum opowiedzieliby się za Polexitem. Gdyby możliwy był mecz Polexit – Brexit, to byśmy w te klocki wygrali.

W bardzo solidnych badaniach (50 tys. ankietowanych) zleconych przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego 32,05 proc. badanych jest za tym, żeby opuścić Unię Europejską, a tylko 28,55 proc. za zmianą polityki i dostosowaniem się do zaleceń Komisji Europejskiej.

Mit euroentuzjastycznego Polaka legł w gruzach, stał się ruiną, wystarczyły do tego 2 lata rządów PiS. Jeszcze trochę politycy PiS popracują, a „nastukamy” bez żadnych problemów Brytolom w kwestii opuszczenia Unii Europejskiej, że hej. Mateusz Morawiecki może więc pisać kolejne „Białe Księgi” pisowskich kłamstw, na które w Brukseli nikt się nie nabierze, bo on sam – co ze zdziwieniem przyjmują do wiadomości nawet symetryści z „Rzeczpospolitej” – nie ma żadnego międzynarodowego obycia, nie potrafi się poruszać na europejskich salonach, prezentuje się jako marna osobowość ze słomą w butach.

Expose ministra dyplomacji Jacka Czaputowicza było tak niedojrzałe, jak nierozpoznawalna jest jego osoba. Tyle banałów, ile wygłosił minister, grozi jeszcze większym „sukcesem” PiS w kwestii międzynarodowej pozycji Polski.

– „Nowogrodzka polityka zagraniczna” – tak celnie podsumowała Czaputowicza szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer – jest „nieudolna, nieuświadomiona, bez celu i kierunku. Bez sensu. Tylko dramatycznie groźna dla Polek, Polaków i dla Polski”. Lubnauer zacytowała Wojciecha Młynarskiego, złote myśli tego kapitalnego tekściarza przekuwają w czyn politycy z partii Kaczyńskiego: – „Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę: Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie? Co by tu jeszcze?”.

Grzegorz Schetyna nazwał tę politykę zagraniczną „partactwem i amatorszczyzną”. Przywołał porównanie z innej półki, z Józefa Piłsudskiego o walce na wszystkie fronty, gdy Polacy zostaną sami z szablami na Placu Saskim.

Były ambasador w Kanadzie Marcin Bosacki podsumował Czaputowicza: – „Zero koncepcji. Tylko instynktowny, zaściankowy jęk: UE jest groźna. To usłyszą partnerzy. I to jest groźne dla Polski”.

Panie i Panowie, Polexit się rozpoczął, do tego prowadzi nowogrodzka polityka zagraniczna. Wszak łatwiej chwycić naród za mordę, gdy nie będzie żadnych strofowań z Brukseli, Waszyngtonu, a z gospodarzem Kremla prezes i jego następcy – Morawiecccy – zawsze przybiją sobie żółwika.

Czy PiS orżnie Ogólnopolski Strajk Kobiet?

Społeczeństwo obywatelskie nie zawsze znajduje odpowiedzi na PiS-owskie zawłaszczanie państwa i odbieranie sobie praw obywatelskich. A partia Kaczyńskiego konsekwentnie zaprowadza jakąś formę dyktatury. Na razie jest ona miękka, co wyraża się chronicznymi niedomogami samej władzy i jej wpadkami, czego by się nie dotknęła. Punktowo jednak może nękać poszczególnych polityków i obywateli szeroko pojętej opozycji i społeczeństwa.

Najwłaściwszym odporem jest zorganizowanie się w struktury stowarzyszeń, lecz i to wydaje się niewystarczające. Niecałe dwa lata temu KOD był potężny, na ulicach Warszawy potrafił protestować w liczbie przeszło 100 tysięcy uczestników, a prezesowi PiS tak drżały łydki, iż nie potrzeba było wnikliwych analiz politologicznych, aby owe drgawki dostrzec.

Równie duże były protesty w lipcu ubiegłego roku z powodu ustaw sądowniczych. Łańcuchy Światła kreowały nowych liderów opozycji społecznej, a jednak dość łatwo rozbrojony został gniew ulicy poprzez to, iż Andrzej Duda zawetował dwie z trzech ustaw i zapowiedział napisanie nowych. Protesty rozeszły się po kościach, a Duda „napisał” ustawy o treści identycznej, jak zawetowane. Tak orżnął Polki i Polaków.

Czy PiS poradzi sobie z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet, który kolejny raz wychodzi na ulice w sprawie obrony kompromisu aborcyjnego obowiązującego od lat 90-tych? Niby to PiS się ugina pod presją społeczną, ale czy na pewno?

Gdy Kościół katolicki zagrzmiał, iż żadna aborcja nie jest miła funkcjonariuszom pana Boga, PiS następnego dnia zapowiedział rekomendację projektu ustawy „Zatrzymać aborcję” w komisji sejmowej – jednak bez zapowiedzi procedur jej uchwalenia. Od razu odezwało się społeczeństwo poprzez silną instytucję Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i studentów.

Kaczyńskiemu zadrżały łydki, ale też uciekł się do swojej sprawdzonej metody: orżnąć Polki i Polaków. Na Czarny Piątek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet odpowiedział zdjęciem z agendy projektu „Zatrzymać aborcję”, został wymyślony sposób orżnięcia buntu kobiet.

Orżnięcie polega na tym, iż pisowski Trybunał Konstytucyjny ma wydać wyrok, czy zgodny z Konstytucją jest trzeci wyjątek w ustawie o planowaniu rodziny, w którym dopuszcza się usunięcie ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo wady genetycznej dziecka.

Jeżeli Julia Przyłębska et consortes nazwą to aborcją eugeniczną będzie znaczyło, iż Trybunał Konstytucyjny wezwie parlament do zmiany prawa i uznania jakiejkolwiek aborcji za nielegalną. „Zabezpieczeniem” ma być program „Za życiem”, wg którego państwo ma wziąć na siebie ciężar wychowywania kalekich dzieci. Znaczy, że po zmianie ustawy kobiety będą zmuszone do urodzenia, a wszelka aborcja będzie bezprawna.

Tak PiS chce wykołować kobiety. Równolegle dojdzie do prowokacji, aby kompromitować liderów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Udało się to z innymi już wcześniej, czarnosecińcy Kaczyńskiego będą liczyć na sukces i w tym wypadku.

A to dla nas znaczy, iż musimy przepracować zjednoczenie społeczeństwa obywatelskiego. PiS nas dyma, bo na to pozwalamy.

Tak zwane zło: Kaczyński

Przynajmniej w jednej kwestii wyprzedziliśmy USA i demokracje zachodnie. Otóż Paweł Śpiewak na początku roku akademickiego był zapowiedzieć, iż na Uniwersytecie Warszawskim studenci mogą wziąć udział w fakultatywnych zajęciach, w seminarium „Socjologia Jarosława Kaczyńskiego”. Co prawda w zajęciach bierze udział tylko 10 studentów, ale od czegoś trzeba zacząć.

Dopiero teraz nauka Jankesów podąża za „dobrą zmianą”. Na amerykańskich uniwersytetach można posiąść wiedzę o władzy PiS, o której nauczają w ramach nowego przedmiotu „Erozja demokracji”. W Polsce myśl „geniusza z Nowogrodzkiej” rozpowszechnia tylko UW, a za Atlantykiem aż 16 uniwersytetów, w tym na sławny Yale. Lepszej rekomendacji umysłowi prezesa PiS nie trzeba.

Jeszcze Kaczyńskiemu nie będą na świecie wystawiane pomniki, a jego „Porozumienie przeciw monowładzy” nie dostąpi porównań z „Księciem” Macciavellego, a raczej z pijarowskimi sztuczkami Goebbelsa, ale kto by się tym przejmował, bo – powtarzając za Julianem Tuwimem – najważniejsze, aby nazwiska nie pomylili.

Acz nie naucza o prezesie, ale przestrzega przed nim, wybitny konstytucjonalista prof. Wojciech Sadurski (Uniwersytet w Sydney), który Kaczyńskiego zna, uważa, iż ten odkrył w sobie niezgłębione pokłady cynizmu i jest tym bardziej niebezpieczny dla życia w Polsce, niż gdyby był tępym fanatykiem.

Sadurski twierdzi, iż Kaczyński uruchomił demony, które nie będzie łatwo cofnąć. Raczej nie pomogą nam kraje Zachodu – ani USA, ani Unia Europejska – jeżeli sami sobie z tym nie poradzimy. Polacy muszą uporać się ze złem, które za sprawą Kaczyńskiego dotknęło politykę i sferę publiczną.

Kaczyński sam w sobie jest przysłowiowy ze swoimi najgorszymi sortami, kanaliami, mordami zdradzieckimi. Nie trzeba więc na jego temat pisać żadnych oryginalnych teoretycznych prac, został zanalizowany choćby przez austriackiego noblistę Konrada Lorentza w dostępnych w języku polskim pozycjach „Regres człowieczeństwa” i „Tak zwane zło”. Zwłaszcza ta ostatnia publikacja mająca u nas kilka wydań opisuje źródła zła zarówna wśród zwierząt i ludzi. Kaczyński może być przykładem laboratoryjnym uruchomienia antyhumanitaryzmu, które u niego i członków PiS działa na zasadzie odruchu Pawłowa, w retoryce choćby otrzymujące miano w stosunku do przeciwników politycznych: „totalnej opozycji”, czy jeszcze bardziej widoczne w stosunku do uchodźców.

Sami sobie wyhodowaliśmy ten polip zła, który może zabić nasz kraj i odebrać w konsekwencji niepodległość.

(drugi fragment)

Należy wam się to!

Oskarżam was o wielokrotne łamanie Konstytucji RP, uchwalonej przez Zgromadzenie Narodowe i zatwierdzonej w drodze referendum przez większość narodu. Oskarżam was o to, że przysięgając na tę Konstytucję, wiedzieliście już wtedy, że ją będziecie perfidnie łamać, naciągać i wykorzystywać tak, jak wam wygodnie, po to tylko, aby zbudować system, który miał wam dać władzę wieczną. Ale nic nie trwa wiecznie.

Oskarżam was o to, że zrobiliście z Trybunału Konstytucyjnego farsę, trybunał, który jest pod całkowitą waszą kontrolą. Oskarżam was o to, że nie przyjęliście ślubowań od prawidłowo wybranych sędziów do tego Trybunału, wprowadzając tam osoby wam całkowicie uległe. Oskarżam was o niezgodny nawet z waszym, fałszywym, prawem wybór prezesa tego Trybunału. Oskarżam was o to, że przejęliście sądy powszechne, Sąd Najwyższy i Krajową Radę Sądownictwa, nominując tam prezesów sądów i członków KRS całkowicie zależnych od was, także w porozumieniu z waszym cichym koalicjantem, jakim jest Kukiz’15.

Oskarżam was o to, że z praworządnego państwa zrobiliście wydmuszkę, posiłkując się do tego bezczelnym hasłem, że prawo jest równe dla wszystkich. Każde wasze działanie przeczy temu truizmowi, choćby we wszystkich sprawach, które dotyczą was i waszych polityków. Oskarżam was o to, że nic nie zrobiliście w sprawie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych ministra Szyszko i w sprawie wypadku premier Szydło, choć zdecydowana większość Polaków i tak wie, co się wydarzyło wtedy w Częstochowie. Oskarżam was o to, że przykryliście tak bulwersujące sprawy jak 12 milionów złotych w udziałach w spółce Srebrna, które są w rękach sekretarki pana Kaczyńskiego, czy ukrywanie gigantycznego majątku premiera Morawieckiego przez niego i jego żonę.

Oskarżam was o to, że zrobiliście niespotykany dotąd skok na spółki skarbu państwa, lokując tam swoich polityków, ich żony, matki i kochanki a także dalszą i bliższą rodzinę. Oskarżam was o to, że w kampanii wyborczej kłamaliście, że wasze państwo będzie tanie, skromne i roztropne, gdy tymczasem przez dwa i pół roku karmicie się milionami, wyciąganymi z budżetu w postaci skandalicznych nagród, premii czy dodatków, wmawiając do tego bezczelnie, że wam się to należy. Oskarżam was o to, że powołaliście do życia Polską Fundację Narodową tylko po to, aby dać zarobić miliony ludziom, którzy wyszli wprost z Kancelarii Premiera, założyli celową spółkę, a gdy już dostali swoje, wrócili na garnuszek państwa. Wszystko to zrobiliście obiecując tysiącom biednych, otumanionych ludzi, że państwo pod waszymi rządami będzie uczciwe.

Oskarżam was o zrobienie z Polski kraju co najmniej dziwnego na arenie międzynarodowej. Kraju, którego trzeba się wstydzić będąc za granicą, a z którego jeszcze nie tak dawno można było być dumnym. Oskarżam was o uchwalenie ustawy o IPN bez żadnej refleksji, która skonfliktowała nas z największymi naszymi sojusznikami, w tym z Ukrainą, Izraelem i USA. Oskarżam was o to, że zniszczyliście z mozołem, latami budowane bardzo trudne stosunki z Kijowem, Wilnem, Berlinem i Tel Awiwem. Oskarżam was o to, że pod wpływem krytyki wolnego świata, nacisków i gróźb, połykacie teraz swój własny język, wmawiając wyborcom, że to wasza przemyślana polityka. To samo dotyczy ustaw sądowych, z których cichcem się wycofujecie, po to tylko, aby nie stracić cennego dla was źródła kasy z Unii Europejskiej. A tyle gadacie o wstawaniu z kolan!

Oskarżam was o to, że z najwyższej funkcji państwowej, jaką jest Prezydent RP, uczyniliście żart i komedię dell’arte, całkowicie tę funkcję podporządkowując swoim własnym, partykularnym interesom. Oskarżam was o to, że z dnia zaprzysiężenia Prezydenta zrobiliście farsę, bo czymże innym jest ślubowanie na Konstytucję Rzeczpospolitej z pełną świadomością, że przez lata swych rządów będziecie ją traktować jak papier toaletowy, podcierając nią sobie tyłek w sposób urągający jakimkolwiek przyjętym powszechnie zwyczajom. Oskarżam was o to, że Prezydent RP został Pierwszym Narciarzem RP i Pierwszym Podróżnikiem RP na koszt społeczeństwa, bo to są jedyne osiągnięcia prezydenta.

Oskarżam was o to, że na lata całe podzieliliście polskie społeczeństwo, świadomie i w jednym tylko celu, aby zdobyć i ugruntować swoją władzę. Dziś już wiemy, że władzy tej nie ugruntujecie. Oskarżam was o to, że doprowadziliście do tego, że z trudem ustalony kompromis w sprawie aborcji został przez was po cichu naruszony w postaci wprowadzenia klauzuli sumienia wśród lekarzy, którzy mają obowiązek leczyć, pomagać i ratować ludzkie życie, a nie politykować. Wprowadzenie tej klauzuli doprowadziło do tego, że kompromis ów stał się w zasadzie martwym prawem, a setki kobiet gwałconych lub noszących płody nieuleczalnie chore muszą znosić traumę, za którą nie ponoszą żadnej winy. Oskarżam was o to, że bez zgody społecznej zasilacie setkami milionów złotych jednego księdza, któremu duszpasterstwo pomyliło się z biznesem i któremu w ten sposób spłacacie dług wdzięczności za pomoc przy wygraniu wyborów. W każdym normalnym państwie za coś takiego traci się władzę, ale wy zrobiliście z Polski państwo – potworka demokracji. Oskarżam was o to, że panią Godek, która jest twarzą zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, zatrudniacie w jednej ze spółek skarbu państwa na stanowisku członka Rady Nadzorczej tej spółki, co nasuwa głębokie wątpliwości co do ideowej uczciwości całej tej sprawy. Oskarżam was o to, że uczyniliście i dalej czynicie z Polski państwo wyznaniowe i to wyznaniowe dla jednej tylko religii, gdy tymczasem w Konstytucji powiedziane jest wyraźnie, że Polska to państwo świeckie. Ale wy Konstytucję RP traktujecie jak papier w kiblu.

Oskarżam was o to, że z największej katastrofy lotniczej w historii tego narodu uczyniliście farsę i pośmiewisko, nie szanując przy tym wszystkich 96 ofiar, które zginęły z powodów tak prozaicznych, że aż serce się ściska z bólu. Uczyniliście z tej tragedii jarmark, dzięki któremu wybrani dorobili się fortun, o jakich zwykły zjadacz chleba może sobie jedynie pomarzyć. Wszystko to zrobiliście, mając usta pełne frazesów, hipokryzji i zwykłych kłamstw. O to też was oskarżam. Oskarżam was o to, że z polskiej armii zrobiliście parodię, zgadzając się na to, aby jeden szaleniec traktował ją jak swój własny, prywatny folwark. Oskarżam was o to, że wykorzystując zdobytą władzę (owszem, w demokratyczny sposób) traktujecie przestrzeń publiczną jak własny ogródek, zmieniając nazwy ulic, placów i stawiając tam pomniki, mimo iż większość obywateli tego nie chce. Oskarżam was o wykorzystywanie demokracji do swoich wyłącznie celów i o traktowanie jej jak panny lekkich obyczajów. Oskarżam was o to, że doprowadziliście do zerwania największego kontraktu wojskowego, który mógł Polsce przynieść miliardy złotych w postaci umów offsetowych i dać gospodarce tysiące miejsc pracy w polskich a nie zagranicznych przedsiębiorstwach.

Oskarżam was, politycy obozu władzy, że zrobiliście z Parlamentu maszynkę do produkcji beznadziejnego prawa dla 38 milionów obywateli, żyjących w tym państwie. O to, że produkujecie ustawy w trybie ekspresowym, bez konsultacji społecznych i bez jakiejkolwiek pogłębionej refleksji. Oskarżam was o to, że opozycję parlamentarną traktujecie jak śmieci, które przeszkadzają wam w budowaniu państwa tylko dla was. Oskarżam was o to, że przyjęliście w wasze szeregi postkomuchów, mimo że jesteście partiami o korzeniach solidarnościowych. To mierzi najbardziej. Oskarżam was o to, że z wielkiej idei Solidarności zrobiliście pseudo związek zawodowy, który wspiera waszą politykę, a wy wspieracie ten związek, co jest całkowitym zaprzeczeniem idei wolnych związków zawodowych, o którą walczyło miliony Polaków w latach komuny. Oskarżam was o to, że z ikony tych wolnych związków uczyniliście podłego zdrajcę, nie patrząc ani na wyroki sądów, ani na szerszy kontekst jego życia. A wszystko to dzieje się za sprawą człowieka, który 13 Grudnia spał do południa w ciepłej pościeli i którym służby specjalne PRL w ogóle się nie interesowały. Dzisiaj piszecie dla niego nową historię, pełną przemilczeń, zakłamań i powierzchownych interpretacji. Oskarżam was o fałszywą reformę edukacji, która ma na celu tylko jedno – wypuścić ze szkół młodzież skrzywioną politycznie i edukacyjnie, dokładnie tak samo, jak chcieli zrobić to komuniści przez 50 lat PRL-u.

Oskarżam was o to, że daliście wyborcom złudną nadzieję, że pracując krócej będą oni mieli wystarczająco dobrą emeryturę. Zrobiliście to w jednym celu – aby zdobyć władzę. Do kosza przy tym wrzuciliście wszystkie analizy ekonomiczne, które wskazują, że społeczeństwo żyje coraz dłużej, co oznacza, że system emerytalny załamie się przy takiej polityce już za kilka, góra kilkanaście lat. Kto wtedy będzie miał ten problem na głowie? Na pewno nie wy. Oskarżam was o to, że wprowadziliście niesprawiedliwy i z gruntu niebezpieczny dla gospodarki, niczym bomba z opóźnionym zapłonem, program kupowania części wyborców kosztem innej części. Programem tym podzieliliście naród na tych, którzy pieniądze dostają i na tych, którzy ich nie dostają, ale składają się na niego wszyscy podatnicy w tym kraju. Oskarżam was o to, że mydliliście ludziom oczy, wmawiając im, że jest to program proprokreacyjny, dzięki któremu ma w Polsce urodzić się więcej dzieci, gdy tymczasem prawdziwie proprokreacyjny program in vitro zdusiliście, nomen omen, w zarodku, wiedząc o tym, że rozwiązanie to pomogło w latach 2014-2017 urodzić się ponad 8 tysiącom, zdrowych i szczęśliwych maluchów. Zrobiliście to tylko dlatego, że program ten wprowadził w życie poprzedni Parlament, w którym mieliście zdecydowaną mniejszość.

Oskarżam was o to, że swoją chorą i nieodpowiedzialną polityką obudziliście skrajne postawy w społeczeństwie, świadomie je jeszcze podgrzewając lub po cichu wspierając. Nie przeszkadzają wam burdy prawicowych opryszczonych młodzieńców, ale demonstrujących przeciwników waszej polityki nękacie policją, prokuratorem lub sądami. Na szczęście nie udało wam się zrobić z sędziów w sądach powszechnych narzędzia własnej polityki. I nie uda się to wam już nigdy. Oskarżam was o to, że swoim politycznym przeciwnikom chcecie urządzać pokazowe procesy, ale póki co świadomie opóźniacie nawet ich przesłuchania, jak w sprawie Stanisława Gawłowskiego, tylko dlatego, że idzie wam jedynie o to, aby gonić króliczka, a nie złapać go, bo igrzyska dla swojego ludu zawsze mogą się przydać. Oskarżam was o to, że zorganizowaliście pokazową komisję do spraw reprywatyzacji, która zamiast faktycznie wyjaśniać wszystkie nieprawidłowości, służy wam wyłącznie do walenia w waszego przeciwnika, całkowicie ukrywając takie na przykład fakty, jak to że powiązane z waszymi politykami osoby kupują od czyszczycieli kamienic apartamenty w kamienicach, których reprywatyzację tak piętnujecie. Oskarżam was o to, że traktujecie wyborców jak idiotów, manipulując nimi bez żenady i bez przerwy.

Oskarżam was wreszcie o to, że w czasach wyjątkowej koniunktury gospodarczej na świecie, wy, zamiast odkładać pieniądze na gorsze czasy, rozdajecie je bezmyślnie wybranym grupom społecznym, dla siebie biorąc dziesięć razy tyle. Oskarżam was o to, że w imię chorej ideologii i zobowiązań wobec jednego, bliskiego wam, związku zawodowego przepchnęliście kolanem ustawę o wolnych od handlu niedzielach, w której znalazło się ponad 30 wyjątków i która to ustawa za czas jakiś doprowadzi do poważnych kłopotów głównie małe polskie firmy, o które tak ponoć chcecie dbać. Oskarżam was także o to, że wasza wiedza ekonomiczna dotycząca różnych, powiązanych ze sobą procesów mikro- i makroekonomicznych jest na poziomie szkoły podstawowej, czyli żadna. Brakiem tej wiedzy epatujecie niemal codziennie i to mimo tego, że premierem waszego rządu jest bankster, który dorobił się przez lata pracy w III RP milionowego majątku, którego nie chce w pełni pokazać suwerenowi w obawie, że nie będzie to współgrać z waszym od lat przekazem, że jesteście biedni i uczciwi do kości.

Mój głos niewiele znaczy i możecie go między śmieci wrzucić. Możecie śmiać się z mojego “oskarżam”, ale to kropla drąży skałę a nie odwrotnie. Władza zdobyta i utrwalana dzięki naginaniu prawa, w tym przy pomocy łamania ustawy zasadniczej, nie może być trwała i nigdy nie będzie. Można wymyślać różne cuda, w tym gmerać przy ordynacji wyborczej, aby zwiększyć sztucznie swoje szanse w wyborach, ale polskie społeczeństwo, jak każde we współczesnym świecie wolnych i demokratycznych państw, ma granicę cierpliwości, do której zbliżacie się w tempie pędzącego pendolino, co widać w kolejnych sondażach poparcia. Od początku roku walczycie już tylko, coraz bardziej nieudolnie gasząc kolejne pożary benzyną, dzięki czemu trend poparcia wyraźnie się już zmienił i z każdym kolejnym badaniem ugruntowuje się on coraz bardziej. To jeszcze nie jest wygrana Opozycji, jeszcze dużo pracy przed wszystkimi, którzy chcą żyć w silnej, otwartej i nowoczesnej Polsce obywatelskiej. Jeszcze na laurach nie możemy usiąść, jeszcze nie możemy odpuścić Opozycji, jeszcze ją nękać musimy pytaniami, uwagami i żalami, że może być znacznie lepsza.

Wygrana nie jest wcale blisko.

Pełnych refleksji Świąt Państwu życzę.

6 zaległych tekstów Waldemara Mystkowskiego.

Biała Księga majątku Morawieckiego

Mateusz Morawiecki ma problemy ze sobą – zwykł mówić rzeczy, które nie przystoją osobie na jego stanowisku, bo takimi są stwierdzenia typu, iż w Polsce mamy ustrój demokracji narodowej, a nie państwa prawnego. Jakiekolwiek byśmy nie wertowali podręczniki politologii, natrafimy na najbliższy tej definicji opis państwa autorytarnego. W mentalność rządzących polityków PiS tak wdrukowany został ustrój stworzony przez Jarosława Kaczyńskiego, iż mają przeświadczenie, że nie obowiązuje Konstytucja, ale widzimisię prezesa.

Demokracja jest więc rozumiana jak pokraczność logiczna, w której rządzi większość niezwiązana prawem. Dlatego mamy fasadę Trybunału Konstytucyjnego, a nie Trybunał Konstytucyjny, a władza sądownicza jest zależna od politycznej i nie jest jednym z filarów trójpodziału władzy właściwym dla standardu demokracji.

Świat zachodni nam nie odpuści tej pokraczności, acz PiS może długo zwodzić felernymi intelektualnie Białymi Księgami, której najnowszy wytwór został przez Morawieckiego zawieziony do Brukseli.

Pokrętność Morawieckiego dotyczy także jego stanu posiadania. Rodzaj Białej Księgi majątku Morawieckiego próbują sporządzić dziennikarze w nowym numerze „Newsweeka”. Morawiecki ukrywa swój stan posiadania poprzez sztuczki zaksięgowania, przenosząc własność na małżonkę i nie ujmując milionowych wartości nieruchomości w oświadczeniach majątkowych.

Bank Zachodni WBK, w którym Morawiecki był prezesem zarządu, udzielił w 2008 roku kredytu 2 mln franków szwajcarskich firmie jego żony Iwonie Morawieckiej, firmie założonej ledwie dwa tygodnie wcześniej. Zabezpieczeniem była willa na warszawskim Mokotowie warta ok. 5 mln zł, która w 2015 roku została przepisana na Morawiecką, gdy Morawieccy podpisali dwa lata wcześniej częściową rozdzielność majątku.

Morawiecki tej willi w Warszawie, jak i innych nieruchomości we Wrocławiu nie ujmuje w oświadczeniu majątkowym. Powód jest iście polityczny, Morawiecki ukrywa przed opinią publiczną swój stan posiadania. Dziennikarze „Newsweeka” zadali pytania dotyczące tej kwestii premierowi i Bankowi Zachodniemu WBK. Nie dostali żadnej odpowiedzi.

Rządzeni powinni wiedzieć, czy wszystkie transakcje między małżonkami były przeprowadzone zgodnie z arkanami prawa i jakiemu podlegały opodatkowaniu. Najważniejsze, Morawiecki dwukrotnie żonglował przepisywaniem swojego majątku na żonę w momentach, gdy wchodził w politykę. Raz, gdy przymierzał się w 2013 roku do współpracy z rządem Donalda Tuska, ale został potraktowany z nieufnością. A po raz drugi w 2015 roku kombinował z majątkiem, gdy skumał się z Jarosławem Kaczyńskim i wszedł do pisowskiego rządu i został wreszcie jego premierem.

Ze względu na pełnioną funkcję Morawieckiemu powinna zostać sporządzona pełna Biała Księga jego stanu posiadania. Nie może być ona tak niewiarygodna, jak ta dotycząca demokracji w kraju, którą zawiózł do Brukseli.

Morawiecki swoje nieczyste intencje zechce przykryć zmniejszeniem rządu, które ma być ogłoszone w poniedziałek. Przykrywanie to stała praktyka żonglowania opinią publiczną. Taka jest anatomia krętactwa PiS.

Szmal definiuje misję polityków PiS

Nie idee, a szmal definiuje misję polityków PiS. Dość precyzyjnie kiedyś opisaną przez Jarosława Kaczyńskiego: – „Gdybyśmy stosowali zasady moralne, nic byśmy nie mieli”. Prezes dodał ponadto słynne powiedzenie: „Teraz k… my!” (TKM).

Nie jesteśmy więc zdziwieni, iż Beata Szydło przyznała ministrom wysokie nagrody, które winny otrzymać uzasadnienie. Niestety, niczego podobnego nie ma. Nawet gorzej – nie ma żadnych pism do wicepremierów, ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu o przyznaniu im premii. Czyżby chodziło o to, aby nie było dokumentów poświadczających te nagrody plus?

Zatem kasa była przyznana „na gębę”. W Kodeksie Pracy w artykule 105 czarno na białym zapisano, że pracownik powinien być zawiadomiony, zaś „odpis zawiadomienia do akt” załączony. Czyli na najwyższym szczeblu władzy został naruszony Kodeks Pracy.

Uzasadnione jest, aby w związku z tym zawiadomić Prokuraturę Generalną o przyznaniu tych pseudo nagród. Kodeks cywilny w art. 58 opisuje to jako nieważną czynność prawną, czyli świadczenie nienależne, które podlega zwrotowi z odsetkami.

W prawie mamy przykłady wyroków, które zapadały w kontekście przyznawania nagród pracownikom, jak choćby kwestionowanie wysokości nagrody przez ZUS. Wyrok wydał Sąd Apelacyjny w Łodzi 27 stycznia 2016 roku (podaję powyższe dane za screenami na Twitterze Krzysztofa Brejzy).

Władza PiS narusza nie tylko Konstytucję RP, ale Kodeks Pracy. Gdybyśmy mieli niezależną Prokuraturę, to Beata Szydło byłaby oskarżona i ciągana po sądach.

Rozrzutność tej „dobrej zmiany” opisuje jeszcze jeden przykład. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński 6 marca 2016 roku podpisał zarządzenie o przyznaniu 11 mln albo więcej na ochronę biur poselskich. Tak posunięte jest tchórzostwo tych gierojów odizolowanych od społeczeństwa.
Uśmiech politowania może budzić dymisja 17 wiceministrów, jakiej w ramach „odchudzania administracji” dokonał Mateusz Morawiecki. W praktyce nie zmienia się sytuacja materialna zdymisjonowanych. Jak to będzie naprawdę wyglądać, wydał szef gabinetu premiera Michał Dworczyk: – „Premier wprowadza nowy model funkcjonowania rządu, nowy model zarządzania. Z tym związane są też zmiany, które doprowadzą m.in. do tego że podsekretarze stanu z tego korpusu politycznego przejdą do służby cywilnej. Staną się ekspertami”.

Mogą to być intratne dymisje, bo eksperci nie podlegają rygorom finansowym, na jakie skazani są wiceministrowie, wszak pisowska misja to szmal.

Noble z kartofla

PiS to bardzo „innowacyjna” partia, tworząca absurdalne podejścia do wszystkiego, czego się nie dotkną.

Z pewnością przejdzie do historii nowa definicja sukcesu – 1:27, ale też inne słowa uzyskają oryginalne pole semantyczne. Niektórzy twierdzą, że to już było, że jest nazywane surrealizmem, absurdem.

A ja wierzę w „geniusz” prezesa. Dlatego opatruję ten rzeczownik cudzysłowem. Wszyscy wiemy, cóż znaczy dymisja. Nie zaglądając do słownika, można napisać – pozbawienie stanowiska. Stanisław Karczewski nadaje nowy sens dymisji. Otóż marszałek Senatu niedawno cieszył się, że nie odmówi kandydowania na prezydenta Warszawy. A teraz ogłosił, że nie będzie kandydował.

Cóż zatem się stało? Proste, jak drut. Geniusz z Nowogrodzkiej zdymisjonował Karczewskiego z kandydata. Jakież twórcze! Wszak nikomu nie przyszłoby do głowy, aby najpierw ogłaszać, że się nie odmówi (och, jak nazywa się ten zawód, w którym się nie odmawia?), a następnie nie dostać klepnięcia od prezesa – być zdymisjonowanym przez prezesa z kandydata.

Inny surrealista Zbigniew Ziobro ogłosił rezultaty „o bardzo istotnych ustaleniach, niezwykle ważnym, wręcz historycznym śledztwie”, a chodzi o zabójstwo Jaroszewiczów w 1992 roku w Aninie. Pochwalił się Ziobro tym, co dokonał dziennikarz Tomasz Sekielski już rok temu, nawet w tej sprawie antyszambrował w ministerstwie, ale został potraktowany z buta. Nikt tym się jego ustaleniami nie zainteresował. Absurd może być taki, iż Ziobro nazywa się teraz Sekielski i z rocznym opóźnieniem ogłasza to, co zostało odkryte przez dziennikarza śledczego.

Możliwe, iż tych dwóch powyżej opisanych przebił Mariusz Błaszczak. Nazywałem go dotychczas mamrotem, ze względu na jego umiejętności intelektualno-retoryczne, zdaje się, że będę zmuszony do wycofania. Mianowicie Błaszczak to może być ktoś taki, jak razem wzięci Andrzej Wajda, Agnieszka Holland i Paweł Pawlikowski przełamani przez Mickiewicza i Gombrowicza. Ten „reżyser” Błaszczak o spocie MON na 19. rocznicę przyjęcia Polski do NATO, w którym nie mówi się o takich tuzach jak Bronisław Geremek i Jerzy Buzek, a za to w spocie są wymienieni sam Błaszczak i Andrzej Duda, był łaskaw rzec: – „Ten klip jest skierowany ku przyszłości”. Ha, zapomniałem o Stanisławie Lemie, który pisał o przyszłości – takie uniwersum szykuje Błaszczak.

Mateusz Morawiecki – znany w kraju i na świecie ze swoich rozlicznych wpadek – pogratulował Angeli Merkel wyboru na urząd kanclerza Niemiec i zażyczył, aby „umocnić nasze partnerstwo w sprawach dwustronnych i europejskich”. Czyżby słynną już Białą Księgę (propagandy PiS) zamierzał przetłumaczyć na niemiecki? Nasi prawnicy sprostują kłamstwa Morawieckiego w antyksiędze, bo premier robi koło pióra Polsce, kompromituje nas, Polaków.

Można mniemać, iż Morawiecki będzie starał się przebić Andrzeja Dudę. Jak utrzymuje były polityk PiS, były wiceprezes tej partii Paweł Zalewski: – „Morawiecki twierdzi, że nie tylko Niemcy byli sprawcami Holokaustu, ale też Żydzi i Polacy. Duda usiłuje go przebić i porównuje Unię Europejską do zaborców. Czekamy na wypowiedź kolejnego pretendenta”.

Co może być większym nieszczęściem niż zabór Polski przez Unię Europejską? Podpowiadam Morawieckiemu: wojska NATO w Polsce. Niegdyś Wałęsa wyprowadził wojska radzieckie z Polski, więc Morawiecki może za wyprowadzenie wojsk amerykańskich z Polski dostać, jak były prezydent, innego trochę Nobla, ale za to z rąk prezesa – Nobla z kartofla. Taka to innowacyjna partia PiS, czego się nie dotkną, jak pisowski Midas, zamieniają w kartoflisko.

Beaty Szydło śmietnik historii

Nie znamy wyroków historii. Beata Szydło też nie zna. Czy będzie zapamiętana z „sukcesu” 1:27 w walce z rodakiem Donaldem Tuskiem, czy z wypadku samochodowego w Oświęcimiu 10 lutego ubiegłego roku? Jednakże dla mnie pozostanie potwierdzeniem spostrzeżenia Włodzimierza Lenina, iż państwie prawa i sprawiedliwości komunizmu może rządzić kucharka.

W komunie do tego ewenementu nie doszło, Nadieżdę Krupską ubiegł Józef Stalin, ale doszło do tego w Polsce. Jarosław Kaczyński nie chciał ubiec Szydło, która potwierdza regułę, iż osoby bez kompetencji w jakiejkolwiek dziedzinie mogą dać się wszystkim we znaki, jednak z chwilą zniknięcia stają się obojętne. Zapominamy o nich z westchnieniem ulgi: och, jak fajnie, że ich zasłużenie już nie ma na agendzie publicznej.

Przeszło rok prokuratorzy badali przyczyny prostego wypadku, w którego spowodowanie chcieli wrobić bogu ducha winnego młodego kierowcę seicento, Sebastiana K. Była nawet supozycja, aby zlecić badanie przyczyn wypadku niemieckim rzeczoznawcom. Nie doszło jednak do tego, bo nie wszystkie narody mają poczucie humoru Mrożka i Barei.

Faktyczny stan prawny z wypadkiem Szydło na dzisiaj mamy następujący. Prokurator regionalny rozpatrzył wniosek prokuratora okręgowego o rozwiązanie zespołu prokuratorów śledczych. Jednocześnie prokurator okręgowy wysłał do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania w sprawie przeciwko kierowcy seicento.

To powinno zamknąć sprawę badania wypadku z udziałem Szydło. Specjalnie nie używam nazwisk prokuratorów, bo nie są godni żadnego zapamiętania, a śledztwo jest nawet bardziej skomplikowane, niż tutaj opisuję, a to z tej przyczyny, aby publika nie zrozumiała, że organa państwa dały ciała. Jest to typowe pisowskie „chachmęctwo do imentu”. Tak naknocić, aby nikt nie chciał dotknąć się tego zakalca.

Sypała się już wcześniej koncepcja oskarżenia Sebastiana K. Mianowicie trzech prokuratorów śledczych odmówiło prokuratorowi okręgowemu oskarżenia wyłączenia ze śledztwa dowodów wskazujących, czy rządowe auta były kolumną uprzywilejowaną w ruchu, a więc czy miały włączone sygnały świetlne i dźwiękowe oraz niewątpliwej winy funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu.

Tak prostego faktu prokuratura nie potrafiła dociec, czy używano sygnałów. Nawet padło pod adresem Sebastiana K. takie oto oskarżenie: „nie zachował należytej ostrożności „. Co to znaczy? Wiadomo – nic, ale działa jako oskarżenie. A w gruncie rzeczy winą młodego kierowcy jest to, iż śmiał jechać drogą publiczną.

Umorzenie w sądzie ma ten walor prawny, iż prokurator nie chce sądzić Sebastiana K., ale zwala winę na niego, uznaje go winnym bez skazania. W ten sposób prokuratura sama siebie ustanawia sądem. Zauważmy, iż bez porozumienia stron. Ale „winny nieskazany” nie godzi się na takie potraktowanie. Obrońca Sebastiana K., mec. Władysław Pociej zapowiada walkę o prawdę przed sądem.

I słusznie! Prawne państwo polskie zostało sknocone do imentu, odbiera się honor niewinnym osobom, uznając ich łaskawie za winnych nieskazanych. Ale to Beata Szydło walnęła w przysłowiowe drzewo i znalazła się na śmietniku historii. Oby tam została na zawsze.

POSTAWMY MU KOLEJNY POMNIK, ZA SKAZYWANIE NIEWINNYCH.

Państwo teokratyczne tuż tuż

Żwawym krokiem zmierzamy w kierunku państwa teokratycznego. A może nawet nie krokiem, ale maybachem Tadeusza Rydzyka lub podobną limuzyną.

Projekt „Stop aborcji” oznaczający w praktyce likwidację legalnej aborcji w Polsce wylądował w sejmowej lodówce. Nawet wyglądało na to, iż ma tam tkwić na zawsze w wiecznej zmarzlinie, ale 14 marca odezwał się Episkopat: – „Przypominając o konieczności bezwarunkowego szacunku należnego każdej istocie ludzkiej we wszystkich chwilach jej istnienia (por. Dignitas personae, 10), biskupi apelują o niezwłoczne podjęcie prac legislacyjnych nad projektem obywatelskim „Zatrzymaj aborcję”.

Następnego dnia 15 marca Marek Kuchciński zadarł swoją sutannę (metaforycznie, rzecz jasna), zlecił, aby komisja sprawiedliwości i praw człowieka kierowana przez sławetnego posła PiS Stanisława Piotrowicza zajęła się projektem bliskiemu sercu kleru i na stronach sejmowych pojawiła się informacja „nastąpiła zmiana porządku dziennego”. Na posiedzenie 19 marca dołożono punkt: „Zaopiniowanie dla Komisji Polityki Społecznej i Rodziny obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (druk nr 2146)”.

Tak pędzimy w stronę państwa teokratycznego. Nie zgadza się na tego kleszego maybacha Strajk Kobiet, która to organizacja w #SłowoNaNiedzielę zapowiada organizację protestów – właśnie w niedzielę – pod biurami diecezji i archidiecezji w całej Polsce.

O wydarzeniu organizatorki piszą: – „Nie mając nic przeciwko wierze i wiernym, w niedzielę 18/03 idziemy pod siedziby archidiecezji i diecezji, czyli urzędów opresyjnej instytucji, której dyktaturę znosiłyśmy już dostatecznie długo. Która jest źródłem nienawiści, pogardy i przemocy wobec kobiet”.

I dalej Strajk Kobiet mocno podkreśla, do jakiej podrzędności Kościół katolicki i jego polityczne ramię PiS sprowadził połowę ludności naszego kraju: – „Dla której fałszywie pojmowana „tradycja” i „moralność” jest ważniejsza od tego, że codziennie jesteśmy gwałcone i zabijane. We własnych domach. W imię świętości nierozerwalnego małżeństwa. Która nie spocznie, póki nie zamieni naszego życia w ostateczne piekło. W bólu mamy żyć, rodzić i umierać. Dość tego!”. Czy ten maybach rozbije się o Strajk Kobiet i nie tylko o tę organizację – zależy od nas.

Taki oto kwiatek z tej samej beczki znalazłem na stronach pch24.pl (Polonia Christiana). Ks. prof. Edward Staniek 25 lutego w wygłoszonej homilii w kościele Sióstr Felicjanek pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Krakowie przyznał się, że modli się o śmierć dla papieża Franciszka: – „Modlę się o mądrość dla papieża, o jego serce otwarte na działanie Ducha Świętego, a jeśli tego nie uczyni – modlę się o szybkie jego odejście do Domu Ojca. O szczęśliwą śmierć dla niego mogę zawsze prosić Boga, bo szczęśliwa śmierć to wielka łaska”.

Tacy to łaskawcy. Z zimną krwią są w stanie życzyć śmierci. Ckni się łaskawcom Święta Inkwizycja, jakieś łamanko kołem tudzież spławianie czarownic rzeką, zwłaszcza takich, które optują za kompromisem aborcyjnym.

Prawicowe nosy czują swąd porażki

Prawicowe nosy coraz częściej czują swąd porażki, a co za tym idzie utratę przywilejów, które im się nie należą z jednej prostej przyczyny – większość polityków i dziennikarzy nie dostało łaski talentu.

Strach ma wielkie oczy. Czują, że może skończyć się ich czas i zagarnięte trzeba będzie zwrócić, a samemu wrócić do parcianej rzeczywistości.

Szef wpływowego w PiS tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce Jacek Karnowski odkrywa, iż „zaplecze III RP (medialne, biznesowe, lobbingowe)” zaczyna odzyskiwać wpływy, nie działają jednak sami, działają „częściowo w porozumieniu z elementami obozu władzy”.

Zdziwieni? A kim są ci zdrajcy, ten „element”? Nie padają wprost nazwiska, ale w następnych zdaniach pozornie nieoczywistych możemy się dowiedzieć, że „premier Morawiecki nie miał właściwie szansy, by zbudować swój wizerunek tak, jak chciał”.

Moglibyśmy z tego się uśmiać, ale to jednak znaczy, że tragiczna na zewnątrz sytuacja Polski pisowskiej ma być kontynuowana, a nawet pogłębiana, do czego ma się przysłużyć „skierowanie do pracy w KPRM dwójki PR-owców (Anny Plakwicz i Piotra Matczuka)”.

Pijarowcy Plakwicz i Matczuk to ten sam sort grafomanii, jak Karnowski. Zalecenia są jasne, Morawiecki „ma być mniej intelektualny, a bardziej konkretny”. Przyznam się, że uśmiałem przy stwierdzeniu, iż Morawiecki jest „intelektualny”.

Jednak Karnowskiemu drżą łydki: „Z punktu widzenia obozu rządzącego, dynamika wygląda więc niedobrze, mimo wciąż imponujących słupków poparcia, które – niezależnie od ich obiektywnej wysokości – mogą być mniej lub bardziej kruche, tłukliwe. I choć dziś procesy, o których piszę, nie zagrażają politycznej dominacji prawicy, to jednocześnie budują one potencjał, który może wielu gorzko zaskoczyć: i w czasie kampanii wyborczej, i w dniu wyborów”.

Nie tylko Karnowskiemu czarna przyszłość zagląda w oczy, na tym samym portalu Łukasz Adamski ma przeczucie, że prawicowa broń polityczna „zdrada” obraca się przeciw PiS: „Bo w przypadku, gdy „nasi stają się jak oni z tymi nagrodami” dochodzi element poczucia zdrady. To już wyższa forma emocji. Nie zapominajmy, że od upadku komunizmu prawica funkcjonuje dzięki mitologii zdrady. Zdrady przy Okrągłym Stole, zdrady przez Lecha Wałęsę, zdrady…. tutaj dopiszcie sobie dziesiątki nazwisk. Kara za „zdradę” na prawicy jest zawsze głęboka.”

Dopóki zdradą szermowało się w kierunku przeciwników politycznych i która mobilizowała elektorat, prawicowe elity były spokojne, ale o zdradę posądzony zostaje najnowszy wymysł geniusza z Nowogrodzkiej, premier Morawiecki. Po dwóch latach „rewolucyjnych” rządów PiS rozpoczęło się szukanie zdrajców we własnych szeregach. Szybko! Wróży zatem, że sami się pozagryzają i powróci normalność, acz po PiS długo trzeba będzie sprzątać.

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Anatomia kłamstwa PiS

Pouczająca to lekcja, bowiem pokazuje, jak nie powinna być robiona polityka, bo zawsze kończy się to degradacją Polski.

Przy okazji nałożenia sankcji persona non grata przez Biały Dom na Andrzeja Dudę i Mateusza Morawieckiego możemy doświadczyć, jak wygląda anatomia kłamstwa konstruowanego przez PiS. Pouczająca to lekcja, bowiem pokazuje, jak nie powinna być robiona polityka, bo zawsze kończy się to degradacją Polski i ośmieszeniem polityka tego bądź owego.

Jeszcze wczoraj po ujawnieniu przez Onet sankcji personalnych dotyczących najważniejszych polityków na pisowskim szczycie spotkali się Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki i szef dyplomacji Jacek Czaputowicz.

Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heather Nauert pytana o zakaz spotkań z polskim premierem i prezydentem w związku z ustawą o IPN, odpowiedziała: – „Informacje, które mówią o zawieszeniu współpracy dotyczącej bezpieczeństwa lub dialogu na wysokim szczeblu, są po prostu fałszywe. Polska jest bliskim sojusznikiem w ramach NATO, to się nie zmieni. Nie znaczy to jednak, że zgadzamy się z przyjętą ustawą, co jasno wyraziliśmy”. A zatem Nauert nie odpowiedziała na pytanie dotyczące publikacji Onetu, który to portal pisał o czymś zupełnie innym.

Dzisiaj od samego rana nastąpiła ofensywa medialna polityków PiS, która ma na celu zaprzeczyć kompromitacji. I jak to w tej partii bywa, wszyscy z nich posługują się takimi samymi komunikatami wypracowanymi przez służby pijarowskie, a przy okazji wychwalają samych siebie.
Politycy PiS do „odkłamywania” używają mediów prywatnych, a nie tzw. narodowych, bo nikt oprócz nich ich nie śledzi. Łażą więc do TVN, Polsatu, TOK FM, RMF FM, które są jeszcze niezależne i wiarygodne.

Adam Bielan w TVN24 zachwala, że „mamy najlepsze relacje PL-USA, zarówno jeśli chodzi o kwestie współpracy militarnej, jak i wymiany handlowej”. Szkoda, że przy takich stwierdzeniach nie słyszymy rechotu publiki, jak w sitcomie.

Z kolei Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, w RMF FM nazywa to fake newsem, a dziennikarzom Onetu zarzuca, iż posługiwali się nieistniejącą notatką: „Proszę ją pokazać”.

Nawet Mateusz Morawiecki zabrał głos we własnej sprawie, co świadczy, że jemu i Dudzie jednak postawiono ultimatum w Białym Domu. Morawiecki powtórzył komunikaty wcześniej wyrecytowane przez Bielana i Dworczyka, iż „te doniesienia, które ujrzały światło dzienne wczoraj, okazały się zupełnie nieprawdziwe”.

Politycy PiS idą w zaparte, gdyż to kolejny dowód, iż ich działania przynoszą efekt szarańczy. Czego się nie dotkną, zniszczą, zdemolują – i zachwalają, że jest cacy i osiągnęli stan nirwany „najlepszości” na świecie.

Na takie dictum zareagowali dziennikarze Onetu. Podają numer notatki polskiej ambasady w Waszyngtonie, datowanej na 20 lutego – Z-99/2018. Nie ujawniają jej, gdyż musieliby ujawnić informatora, więc zwracają się do MSZ, aby notatkę odtajniono.

Na bazie notatki z ambasady polskiej w USA powstały wewnętrzne dokumenty w MSZ. Jeden z nich, autorstwa Jana Parysa, cytuje Onet: – „Ze względu na znaczenie USA dla naszego bezpieczeństwa nie do przyjęcia jest sytuacja, kiedy prezydent czy premier mają zablokowane kontakty z głównym sojusznikiem. Moim zdaniem uregulowanie sporu z USA jest ważniejsze niż spór z Izraelem czy rozmowy z KE na temat praworządności”.

Te dwa zdania Parysa mówią wszystko. Szarańcza PiS niszczy wszystko, zostawia po sobie ugór. A my jak w sitcomie („Ucho prezesa” na żywo) możemy rechotać z własnej głupoty, iż daliśmy im władzę.

‼️Jurek Owsiak mówi wprost to 😡 Ustawą autorstwa PiS będzie można przejąć pieniądze wpłacane na fundacje. A wszystko to w czasie, gdy kolejni politycy PiS mają zwiazek z , a inni nie potrafią wytłumaczyć się z wielotysięcznych nagród.

DUDA PRZEPROSIŁ, MORAWIECKI RELATYWIZUJE. PIS W ROZTERCE

Przemawiającego Andrzeja Dudę na Uniwersytecie Warszawskim spotkała zasłużona porcja okrzyków „hańba”, „konstytucja” i „hipokryta”. To akompaniujący mu sprzeciw społeczeństwa obywatelskiego w sytuacjach, gdy prezydent zanurza się w środowisku niepisowskim. Czyni to coraz rzadziej, ale z racji pełnionej funkcji nie może się zamknąć tylko wśród swoich, wśród homogenicznego elektoratu.

Na uroczystościach 50. rocznicy Marca ’68 Duda był zmuszony spojrzeć na białe róże, które przyniosła ze sobą większość protestujących. Duda w przemówieniu użył innego języka, do którego nas przyzwyczaił. Przede wszystkim przeprosił za rok 1968 i użył formuły niepisowskiej: „Wybaczcie Rzeczpospolitej, wybaczcie Polakom”.

Jakakolwiek wówczas była Polska, to była nasza ojczyzna. A tamci Polacy to my, ewentualnie nasi bezpośredni przodkowie. Wówczas władza użyła antysemityzmu w walce ze społeczeństwem obywatelskim i sączyła go w dusze rodaków. Odniosła pożądany dla niej skutek.

Dzisiaj skala antysemityzmu jest – na razie – mniejsza, ale jest, a władza nie walczy z nim, toleruje antysemityzm, sączy w inny sposób, poprzez innych. Za to nie przeprosił Duda, acz doceniam, że w ogóle przeprosił.

Przynajmniej Duda okazał się ciut szlachetniejszy od Mateusza Morawieckiego, który wczoraj odniósł się do Marca ’68. Premier odwołał się do formuły Jarosława Kaczyńskiego: pedagogkę wstydu zwalczać pedagogiką bohaterszczyzny.

Niestety taka pedagogika to bezwstyd, a nawet bufonada właściwa osobom o wlaściwościach peryferyjnych, zamkniętych, wywodzących się – kolokwialnie ujmując – z Zad…pia. I stąd jest postać Morawieckiego, który był o Marcu ’68 powiedzieć: „Dla Polaków walczących o wolność Marzec ’68 powinien być powodem do dumy, a nie wstydu „.

Morawiecki nie potrafi wziąć odpowiedzialności za krzywdy wyrządzone wypędzonym z Polski. Taki z niego mały człowiek, bezwstydnik, który stroi się w cudze piórka bohaterstwa. A kompletną intelektualną wywrotką na skórce od banana jest inny jeszcze relatywizm Morawieckiego, który jednym tchem wymówił: „Ja chcę walczyć z tym antypolonizmem, tak jak skutecznie nasi żydowscy bracia walczą z antysemityzmem”.

Nazwać ten relatywizm nalezy faryzeizmem – w znaczeniu chrześcijańskim. Czy można wybaczać Morawieckiemu, że ciągle nakrywa się nogami, że ciągle się wywraca, że rozum jest dla niego skórką od banana, na którym zwykle robi figurę wyrżnięcia – kolokwialnie – na pysk? Duda jakoś potrafił się znaleźć, Morawiecki kolejny raz wpadł.

WIELKIE BRAWA ZA TE SŁOWA. NIKT TAK JESZCZE NIE ZAORAŁ CZOPKA 🙂

Wybuch smoleński Macierewicza okazał się niewypałem

Za miesiąc odbędzie się największe święto partii Jarosława Kaczyńskiego i związany z tym festyn – 8. rocznica katastrofy smoleńskiej. Prezes z pewnością da popis swojej elokwencji emocjonalnej, tego i owego obrazi – a jak będziemy mieli szczęście – cały naród zostanie opluty jakimś gorszym sortem, kanaliami, mordami zdradzieckimi. Ustawa o IPN jest nieprecyzyjna, więc postuluję, aby w następnej nowelizacji zawrzeć artykuły precyzujące antypolonizm, pod który podpada retoryka wiecowa Kaczyńskiego.

Niestety, na święto PiS nie otrzymamy dokumentu „ideologicznego”, którego autorem bywał Antoni Macierewicz – „Raportu smoleńskiego”. Poprzednie raporty osiągały status wydawniczy bestsellerów. Pewnie wydawca „Gazeta Polska” i Macierewicz sporo grosza na tym zarobili, bo elektorat PiS wierzy w pismo święte swego apostoła zamachu.

Wiara smoleńska miała się dobrze, gdy działała w opozycyjnych katakumbach, gdy Macierewicz mógł ogłosić każdą niestworzoną brednię, a prezes Kaczyński ze swojego stołka na Krakowskim Przedmieściu potwierdzić, iż „idziemy i zbliżamy się do prawdy”. Gdy wraz ze zdobyciem władzy przez PiS, możliwości badania katastrofy smoleńskiej przez Macierewicza stały się wszechpotężne, gdy prezes ze swoim wiernym ludem odgrodził się barierkami, ideologia katastrofy podupadła – żadnych dowodów na zamach nie ujrzeliśmy. Apostoł smoleński Macierewicz poszedł w odstawkę, ale za to przyszedł czas świątków – pomników Lecha Kaczyńskiego.

Pomnik smoleński na placu Piłsudskiego ma być wyższy niż Grób Nieznanego Żołnierza. Jeszcze pisowcy oficjalnie nie wpadli na pomysł monumentu brata prezesa wielkości Chrystusa w Świebodzinie, ale kto wie, czy obok pozostającego na razie w zamysłach największego portu lotniczego w tej części Europy nie zostanie posadowiony – jak w Rio de Janeiro – ogromny Lech Kaczyński, który będzie rozłożonymi ramionami witał i żegnał.

W 8. rocznicę Macierewicz ma zamiar zaprezentować tylko skromną prezentację multimedialną, przez niektórych określaną filmem. Znaczenie temu zdarzeniu może nadać tylko sam prezes, który albo przybędzie na premierę, albo nie przebędzie. A jak przybędzie, to z kim będzie dawał się fotografować na ściance. Wybuch w smoleńskim Tupolewie okazał się niewypałem. A to pech!

Szok! Początek roku to kolejne przelewy publicznych środków do T.Rydzyka. MSZ przekaże 336 000 zł na dofinansowanie „Współpracy w dziedzinie dyplomacji publicznej 2018″ dla WSKMiS oraz dla Fundacji Lux Veritatis. Jak obstawiacie kiedy przekroczą 100 mln?

5 tekstów Waldemara Mystkowskiego.

Macierewicza patriotyzm za 15 milionów złotych

Działaniom polityków PiS, a szczególnie Jarosława Kaczyńskiego, aż się prosi, aby nadać rangę literatury. Nie muszę podpowiadać, jaka to miałaby być kategoria estetyczna. Nie musiałby to być nazbyt wysoki diapazon „Dróg wolności” Sartre’a ani szorowanie o najgłębsze pokłady egzystencji Fiodora Dostojewskiego. Wystarczyłby Bareja bądź Mrożek z dramatów połączony z fabułą komedii ludzkich zakłamań Balzaca.

Nieprzypadkowo w ostatnich dniach mamy do czynienia z dwoma postaciami z podobnej bajki. Z Jarosławem Gowinem, któremu pensja ministerialna nie wystarczała do pierwszego i z drugim przypadkiem pozornie odwrotnym, bizantyjskim, z Antonim Macierewiczem, którego otoczenie przez półtora roku ze służbowych kart kredytowych i płatniczych używało sobie na kwotę 15 mln zł.

Wcale nie przypadkiem Gowina z Macierewiczem połączyła Beata Szydło, gdy w kampanii wyborczej zakłamywała rzeczywistość, iż ministrem od wojny będzie Gowin, a nie Macierewicz. Dlaczego to zrobiła? Wiadomo. Ważniejsza jednak jest odpowiedź o drugie dno: dlaczego naprawdę to zrobiła?

Kładę nacisk na „naprawdę”, bo to znaczy, że naprawdę nie chodzi o żadne umiejętności, ale o obsadzanie kolesi partyjnych, którzy nie są żadnymi fachowcami. Jakim znawcą wojska jest Macierewicz? Gdy rozwiązywał WSI i pisał raport o tym – tak zapędził się w grafomaństwie, że do tej pory nie opublikowano aneksu – naraził wojsko polskie na brak osłony wywiadowczej i kontrwywiadowczej, co skutkowało na misjach wojskowych i wśród siatki szpiegowskiej śmiercią wielu osób.

Nikogo to specjalnie nie przejęło, że wielu dało gardło za Polskę tylko dlatego, że Macierewicz jest lewusem. Większość, jeżeli nie każdy, wykazałby się podobną lewizną, jak były minister obrony w zerwaniu kontraktu na sprzęt wojskowy, gdyż do negocjowania potrzeba umiejętności i wiedzy, a przede wszystkim rozpoznania, co konkretnie potrzebne jest do obrony Polski w zobowiązaniach sojuszniczych i jaka doktryna jest właściwa dla naszej geopolityki.

Myślę, że każdy wykazałby się zdolnościami wraz z kolesiami z podwórka albo z knajpy, aby przewalić 15 mln zł w ciągu półtora roku. Co? Niektórzy z przepicia wykorkowaliby? Spokojnie – jest na to rada, wystarczy wyskoczyć do Nowego Jorku i w porządnym restaurancie bądź kasynie na Manhattanie puścić jednego wieczora tysiące dolców. Daliby radę. A czym się różni Mariusz Błaszczak od Macierewicza, którego zastąpił? Mniejszą fantazją wypłat z kart płatniczych, acz może się okazać, że nie doceniamy Błaszczaka. On też potrafi dawać radę. Ci panowie największe osiągnięcia mają, gdy nie szkodzą w ministerstwach, gdy łażą po mediach – niektórzy z nich nie wychodzą – i nie mają czasu na psucie. Najważniejszy dla nich cel – blichtr celebrytów.

Jakie osiągnięcia mają politycy PiS? Gdy się wezmą za pisanie ustaw, wychodzi jak z ustawą o IPN, konfliktem dyplomatycznym z najważniejszymi graczami na scenie globalnej. Gdy wezmą się za teorię politologiczną, to wychodzi, jak Mateuszowi Morawieckiemu w wywiadzie dla „Der Spiegla”. Nie ma już „państwa prawnego”, jest „narodowe”: – „Polska jest demokratycznym państwem narodowym„.

Od początku władza PiS korzysta z kredytu kart płatniczych, żyje na cudzy koszt. Andrzej Duda żyje na kredyt przyszłej konstytucji, bo obecną złamał i grozi mu odsiadka. Tak manipulują przy trójpodziale władzy, aby odpowiadać tylko przed sobą, a to znaczy, że zakładają nie oddać władzy. Zapłacą każdą cenę. Rychło o tym się przekonamy.

I jak to w grotesce, najlepsze złote myśli są autorstwa bohaterów groteski. Kaczyński w 2014 roku powiedział: – „Drugim kierunkiem działania jest likwidacja kart kredytowych, które finansowane są z pieniędzy państwowych„. Jest to cytat z oficjalnego konta PiS na Twitterze z 16 czerwca 2014. Wybitny pisarz i satyryk rosyjski z XIX wieku Michaił Sałtykow-Szczedrin napisał – jakby przewidział PiS: – „Jak władza dużo zaczyna mówić o patriotyzmie, to znaczy, że będą kraść„. Macierewicz mówił o patriotyzmie za 15 milionów zł.

Spółka , która należy do Instytutu im. L. Kaczyńskiego ma już uzgodnienia środowiskowe pod budowę 190 metrowego wieżowca u zbiegu ul. Srebrnej i Towarowej. Szacowany koszt budowy ~150 mln . Ciekawe czy sfinansują to ?

Czy wybory będą strollowane?

Zacznijmy od podstawowego dogmatu – dla mnie oczywistego – Polacy są lepsi, niż politycy PiS przez dwa lata z nami zrobili. Zniszczyli naszą reputację, sprowadzili nas do swoich wymiarów. Polityka jest okrutna, jeżeli mają nas wyzyskać na arenie międzynarodowej, wyzyskają.

Niestety, jako Polacy odpowiadamy za pisowców. Na świecie nas nie rozróżniają. Polak dla innych stał się zakłamany jak pisowiec, który np. może powiedzieć taka brednię politologiczną, że Polska jest demokratycznym państwem narodowym.

Przed opozycją i społeczeństwem obywatelskim nie lada wyzwanie, by w niedługim czasie przekonać pozostałych rodaków do tego, że nie możemy pod obecną władzą zmierzać do izolacji państwa, a tym samym do uniemożliwienia karier dla najlepszych, samorealizacji się, że nie możemy marnować życia.

Gdyby dzisiaj wybierano szefa Rady Europejskiej, Donald Tusk nie miałby żadnych szans, ani ktokolwiek z naszych wielokroć lepszy od Tuska. Polak został ośmieszony, PiS zrobił z naszej nacji karykaturę. Jesteśmy jak bohater „Monizy Clavier” Sławomira Mrożka, groteskową ofiarą, którą świat wykopuje za drzwi, bo chwali się swoim przegraństwem.

Niedługo wybory samorządowe, które już dzisiaj widać, iż będą jednym wielkim chaosem, szaleństwem organizacyjnym. A jeżeli tak – to o to chodzi, aby szaleństwo było metodą na wygraną PiS. Brak pieniędzy na organizację wyborów – dzisiaj mówi się o deficycie rzędu 600 milionów złotych, a będzie on większy. Kto zatem za friko albo za niewielką dietę zechce zasiadać w komisjach wyborczych?

Niemożliwe stanie się skoordynowanie i przeprowadzenie bezpiecznych transmisji z 28 tysięcy lokali wyborczych, tym bardziej, że jeszcze nie przeprowadzono skomplikowanych przetargów na zakup kamer. O to jednak chodzi, chaos pozwoli PiS przepychać w sądach po swojej myśli oprotestowane i zaskarżane wyniki wyborcze, które zresztą zostaną „ustalone” – jak czytamy w nowej ordynacji.

Ze strony władzy wybory pilotuje Paweł Szefernaker, prawa ręka ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego. Ten Szefernaker stosuje sztuczki właściwe dla trolli internetowych, zwala przewidywaną winę na innych, w tym wypadku na Państwową Komisję Wyborczą, choć organizację wyborów odebrano sędziom PKW na rzecz władzy wykonawczej.

Szefernaker w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Jeden na jeden” w TVN24 wskazał nawet winnego chaosu podczas listopadowych wyborów samorządowych: – „Wiele informacji, które się pojawia na ten temat, wynikają tylko i wyłącznie z tego że pojawiają się w mediach, bo są wrzucane przez szefową KBW… Najpierw wysyła do mediów list, a potem do premiera”. Chodzi o szefową Krajowego Biura Wyborczego Beatę Tokaj, która dzisiaj zresztą została zastąpiona przez pisowską działaczkę Magdalenę Pietrzak.

Wniosek jest tylko jeden, jeżeli pilotuje wybory ktoś tak marnej miary jak Szefernaker, wybory mogą być tylko strollowane.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO PIS

O wyższości wódki nad whisky

Chyba logicznym jest, iż podtrzymywanie uchwalonego w Sejmie stanowiska PiS, które potem jest odkręcane przez dyplomację i Mateusza Morawieckiego, to retuszowanie ruin. Tak działa ustawa o IPN na świecie. Nikt nie nabiera się na naprędce sklecane zespoły negocjacyjne z Polski, które udają się np. do Izraela, aby przedyskutować ustawę. Ani Izrael, ani USA jej nie odpuszczą. A rozwiązanie jest proste – anulować uchwałę.

Ale co robiłyby takie fundacje jak Reduta Dobrego Imienia? Wszak jej celem jest upowszechnianie oleodruku (jelenia ryczącego na rykowisku) o historii Polski i reprezentowanie grafomanii prezesa Świrskiego. Wielokroć obśmiane i obnażone w historii takie zniewolenia umysłu mają się obecnie całkiem dobrze.

Ba, żyją te pasożytnicze organizmy, jak pączek w maśle za sprawą np. Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które właśnie rozstrzygnęło konkurs na granty wspierające promowanie Polski i Polaków.

Gdyby jeszcze Polskę promowano w Polsce, to machnęlibyśmy na to ręką, bo Barei i Mrożka nie ma wśród nas, a „Ucho prezesa” jest nie dość obnażające groteskę władzy PiS, więc niech Reduty Dobrego Imienia, Polskie Fundacje Narodowe się kompromitują, abyśmy mieli ubaw po same pachy.

Jakie więc pachy będą promowane przez Instytut Nowych Mediów (Mistewicza -183 tys. zł grantu), Lux Veritatis (Rydzyka -180 tys.), SDP (Skowrońskiego -151 tys.), Fundacja Gazety Polskiej (Sakiewicza -176 tys.), WSKSiM (Rydzyka – 156 tys.).

Po jakie pachy będziemy mieli ubaw? Oczywiście, po pachy kołtuna polskiego. MSZ przyznało granty kołtunom, którzy będą w kraju nas uszczęśliwiać promocją swojej skarlałej Polski, na świat raczej nie wyściubią nosa, gdyż zostaną obśmiani.

Zanadto nie mamy z czego się cieszyć, gdyż i nam w pakiecie zostanie przyprawiona gęba kołtuna. Niejaką ilustracją promocji Polski jest wybuch, do jakiego dzisiaj doszło w sklepie polskim w angielskim Leicester. Nieoficjalnie, na zapleczu znajdowała się nielegalna wytwórnia alkoholu. Mniemać należy, że produkowano wódkę, bądź bimber.

Wyższość wódki nad whisky dla patriotów jest oczywista, bo nie rozsmakowali się w whisky. Choć i z wódkami jest problem, mianowicie najlepsza jest jednak „Finlandia”.

DO ANTONIEGO JESZCZE NIE DOTARŁO… CAŁY CZAS URZĘDUJE W SWOIM DAWNYM GABINECIE I MA WSZYSTKIE PRZYWILEJE… może to jakaś alternatywna rzeczywistość? a może boją się jakoś mu to wytłumaczyć?

Szydło rekonstruuje „Komedię” Arystotelesa

Wypadek Beaty Szydło to niejako esencja rządów PiS. Metafora tej władzy, w której skupia się niemal wszystko ją znamionujące: pokraczność, zakłamanie, nieudolność i nieumiejętność skończenia zaczętej roboty.

Była premier mogłaby posłużyć jako materiał rekonstrukcyjny do ulubionej formy estetycznej wyznawanej przez ten typ osobowości – pisowski. Rekonstruują, bo nie potrafią kreować. Odwołują się do tradycji, gdyż boją się teraźniejszości i przyszłości. Ten zestaw „przymiotów” opisuje tchórzy; dla tchórza naczelną wartością jest tradycja, z której się nie uczy, tylko chce powielać. Bohaterem jest postać pozytywna bądź negatywna (Lech Kaczyński, ew. Wojciech Jaruzelski), byle była martwa, gdyż nie potrafi się bronić przed zawłaszczeniem albo zdegradowaniem.

Dlatego tak lubią odwoływać się do wszelkich akcji rekonstrukcyjnych. Dla mnie Szydło nadaje się, jako wartość osobowa, do rekonstrukcji, a nawet wskrzeszenia, które jest nie lada wyzwaniem dla ludzkiego ducha. Mianowicie Arystoteles napisał dwie pozycje dotyczące teorii piśmiennictwa i narracji – „Poetykę” i „Komedię”. „Poetyka” to podstawa wykształcenia od czasów starożytnych, a „Komedia” nie zachowała się, zaginęła. Możemy tylko mniemać, jaka w niej zawarta była treść, acz trochę wiemy z innych dzieł, które do tego zaginionego dzieła się odwołują.

Na pewno komedią jest pokraczność, zdeformowanie, nienadawanie się, nieprzystawanie, groteska – toż to Szydło jako polityk. Na komedię składa się mimowiedne i zamierzone zakłamanie, qui pro quo z tzw. prawdą materialną, zresztą przez Arystotelesa i klasycznych Greków świetnie zdefiniowane. Zakłamanie Szydło jest iście chrześcijańskie, rodem z Monty Pythona.

Nieudolność Szydło poznaliśmy przy jej sukcesie wyboru Donalda Tuska, którego to rodaka chciała uwalić i wyszło jej jak zwykle: śmiech na sali – 1:27. Nie chcę opisywać wszystkich „przymiotów” Szydło, wspomnę jej niedokończenie. Miała być premierem całą kadencję, a była tylko pół. Tak wygląda charakterystyka Szydło, potrzeba więc fabuły bądź metafory, aby osadzić ją w komedii omyłek, do której kapitalnie nadaje się ów – w gruncie rzeczy – banalny wypadek w Oświęcimiu w ubiegłym roku.

Banalny – gdyż policjanci, a za nimi prokuratorzy powinni na miejscu orzec, co i jak, aby wszyscy zapomnieli, bo to guzik warte zdarzenie na tle tego, co w Polsce jest niszczone, demolowane. Ale – nie! Od początku trzeba rżnąć publikę i rżnąć głupa. Szukać winnego, bo samemu jest się tak małym, iż nie potrafi przyznać do błędu.

Po przeszło roku od zdarzenia prokuratorzy przy orzeczeniu przyczyn tego banalnego wypadku wywiesili białą flagę. Nie da się dojść, kto zawinił… Świadkowie boją się ciągania po sądach, a nawet, gdyby władzy coś się nie zgadzało, mogą wszak świadków pociągnąć do odpowiedzialności. Tak było w PRL-u, tak jest obecnie.

Po roku śledztwa w sprawie banalnego wypadku możemy zastosować jeszcze jedną formułkę z PRL-u: „sprawa jest rozwojowa”. Z igły zrobiły się pisowskie widły. A osoba Szydło – cóż! – nadaje się tylko do rekonstrukcji „Komedii”, bo w niej zbiegają się wszelkie nici narracji śmieszności.

„Pocieszę”. Mateusz Morawiecki nie jest lepszy, o ile Szydło jest arystotelowsko-szekspirowska, to on jest z Brechta, nawet dosłownie, to, co brechta o demokracji, a nawet gdy brechtał w dniu święta żołnierzy niezwykłych – och, Wyklętych – woła o pomstę do niebios, choć niektórzy posądzają, iż premier zapadł na chorobę filipińską. U władzy więc mamy takich rekonstruktorów.

JESZCZE K…WA IM MAŁO????

Duda i Morawiecki mogą pocałować klamkę w Białym Domu

W PiS zostały uruchomione w tej kwestii mechanizmy obronne i zaprzeczenia.

USA nałożyły na Andrzeja Dudę i Mateusza Morawieckiego szczególne sankcje – zostali uznani za persona non grata w Białym Domu. Podkreślmy: szczególne sankcje, a nie ogólne. Różnica miedzy nimi jest taka, jak między profesorem zwyczajnym – tytuł obowiązujący wszędzie – a profesorem nadzwyczajnym, którym tytułuje się na uczelni zatrudniającej delikwenta. Jeszcze lepiej różnice oddaje ogólna teoria względności i szczególna teoria Einsteina.

Szczególne sankcje dotyczące Dudy i Morawieckiego będą działać – odźwierny w Białym Domu ma przykazane, aby tych dwóch osobników i ich wysłanników nie wpuszczać na pokoje – póki ustawa o IPN nie zostanie zmieniona, dopóty zostaną z niej usunięte zapisy kwestionujące święte słowa dla Jankesów o wolności słowa, wolności badań i wypowiedzi.

Waszyngtońskiej administracji nie spodobało się, iż mieniący się demokratami politycy PiS nakładają cenzurę i za wolność wypowiedzi możliwa jest sankcja prawna, bo tym jest ustawa o IPN.
Szczególne sankcje wobec Dudy i Morawieckiego nie muszą być ogłaszane, gdyż należą do sfery dyplomacji. To tak, jakbyśmy na ulicy zobaczyli Dudę bądź Morawieckiego i przeszli na drugą stroną. A że ulica należy do Amerykanów, więc nie wpuszczą na nią tych dwóch osobników, niech sobie łażą, gdzie chcą, byle nie narażali swoimi osobami na szwank rozumu.

Oczywiście, politycy PiS zaprzeczają owym sankcjom, bo nie zostały oficjalnie ogłoszone. Otóż sankcje szczególne płyną w nieoficjalnym nurcie, komunikuje się o nich poprzez zamierzony wyciek. I z takim mamy do czynienia. Dziennikarze Onetu dostali cynk, następnie sankcje potwierdził amerykański portal BuzzFeed.

Jarosław Kaczyński może tylko zacierać ręce. Na niego nie zostały nałożone sankcje, wszak od niego zależy, czy Duda i Morawiecki coś zrobią, aby ustawa o IPN została zmieniona i zaakceptowana przez zachodni świat.

Tymczasem w PiS zostały uruchomione mechanizmy obronne i zaprzeczenia. A to znaczy, że rozpoczęło się polowanie na kozła ofiarnego. Kto zawinił? Jak w takiej animalnej polityce bywa, zwykle źle zaplanowana jest nagonka, bo kozioł ofiarny zamienia się w osła. Ile kozłów by nie złożono w ofierze udobruchania bóstwa, to i tak pozostanie opinia, że ma się do czynienia z osłami.

BORYS WYTŁUMACZYŁ NAJLEPIEJ

Siedem zaległych tekstów Waldemara Mystkowskiego.

Senator Bonkowski korzysta z niedziałania ustawy o IPN

Co nie działa w politykach PiS? Jaki mechanizm im szwankuje? Mateusz Morawiecki twierdzi, że w Polsce prawo zostało wymienione na naród i mamy „demokratyczne państwo narodowe”. Morawiecki nie jest pierwszym politykiem PiS, który nie zna Konstytucji RP, owej cieniutkiej książeczki, jak nowela „Janko Muzykant”.

Stanisław Karczewski zapowiedział, że nie będzie działać ustawa o IPN, mimo podpisania jej przez prezydenta Andrzeja Dudę. Może politycy PiS nie wiedzą, co mówią, a może nie wiedzą, co mówić. W każdym razie z tego dobrodziejstwa, że ustawa nie będzie działała, postanowił skorzystać senator PiS Waldemar Bonkowski. Dla ułatwienia – Bonkowski to ten gościu, co bił swoją żonę, bo mu przeszkadzała romansować z uczestniczką miesięcznic smoleńskich.

Na swoim profilu na Facebooku Bonkowski zamieścił klip zmontowany z nazistowskich materiałów propagandowych, przedstawiających żydowskich kapo, zaś na ścieżce dźwiękowej pobrzmiewa wesoła muzyka klezmerska. Senator nadto linkuje strony antysemickie, jak choćby z portalu prawy.pl, na którym autorzy dzielą się nazistowską narracją: „Prawda Żydów w oczy kole. Kolaboracja Żydów z Niemcami podczas II wojny światowej”.

Ponadto Bonkowski zamieścił na swoim profilu „Słownik żydowski”, m.in. z takimi hasłami: „Dialog – sytuacja, gdy Żyd mówi, a goj słucha. Antysemita – człowiek, który ma czelność bronić swoich praw przed arogancją i pazernością Żydów. Ludobójstwo – zabicie Żyda przez goja”.

Antysemityzm w PiS jest faktem. Bonkowski to postać wyjęta z przedwojennych antysemickich tumultów, gdy w Polsce nienawiść do Żydów była o podobnym natężeniu, jak w nazistowskich Niemczech. Pomocniczość endecka w Holocauście dała znać o sobie w Jedwabnem i dziesiątkach podobnych wyczynów „sąsiadów”.

Czym się różni „parch” Rafała Ziemkiewicza od klasyki antysemickiej, „Żyda Suessa”, filmu nazistowskiego z 1940 roku? Co? – jeszcze Jacek Kurski nie wyemitował w TVP?

Nienawiść i pogarda to powszechne emocje w partii Kaczyńskiego. Parch, kanalia, morda zdradziecka. Na świecie zauważono i odnotowano także, że największy antypolonizm panuje w Polsce. Z takimi osobnikami, jak Bonkowski, który wysypał się, bo wystąpił przed szereg, nigdy nie wybrniemy z konfliktu dyplomatycznego z Izraelem.

DOJNA POLSKA TO JEST K..WA MAŁO POWIEDZIANE! 2016 – liczba kart 832!!! (w tym: 131 kart kredytowych i 701 kart płatniczych), w I półroczu 2017 r. – 733 (w tym: 132 karty kredytowe i 601 kart płatniczych). Wydatki z kart 2016 r.- 9 540 317 zł, I półrocze 2017 r. – 5 258 061 zł.

WINNI USTAWY O IPN ZOSTALI ZIDENTYFIKOWANI

No, proszę, znaleziona została przyczyna katastrofy ustawy o IPN. I już wiemy, że to nie wina PiS, bodaj po raz pierwszy nie jest to także wina Platformy Obywatelskiej, ale Kukiz ’15. Donosi o tym dziennikarz symetrysta Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej”.

Szułdrzyński wysnuł winę Kukiz ’15 z wywiadu szefa Klubu Parlamentarnego PiS Ryszarda Terleckiego dla „Sieci”. Ustawa została uchwalona z powodu nacisków posłów Kukiz ’15, a skutek tych nacisków wyglądał nastepująco: „To na tyle zamazało nam horyzont, że wpadliśmy w kłopoty”.

Oczywiście jest to język grafomana, pozwala on jednak odczytać, iż zamazanie horyzontu musiało nastąpić po całkiem solidnych naciskach (fajnie było, gdy naciskali), ale potem nie widzieli już horyzontów, tak się rozmazały – i wówczas po nadmiernym użyciu następują kłopoty.

Terlecki więc rzecze, że w PiS mają słabe głowy, kukizowcy mają lepsze (ruskie). Ba, podobną grafomanię do retoryki Terleckiego prezentuje Szułdrzyński i tak przedstawia symetrię przy użyciu pewnika („okazuje się”): partia opozycyjna Kukiz ’15 (Kukiz i partia opozycyjna – dwa przekłamania Szułdrzyńskiego w jednym stwierdzeniu) „napisała ustawę przy wsparciu, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjnych historyków”.

Szułdrzyński idzie tropem Terleckiego i pisze, że ustawa o IPN jest dziełem „profesora często goszczącego na łamach kremlowskich mediów oraz doktora, który na Facebooku udostępnia zdjęcie prezydenta USA na szubienicy”.

A po takim stwierdzeniu rosyjskich wpływów przy pisaniu ustawy o IPN należy znaleźć analogiczne (symetryczne) przykłady z innych krajów. I usłużny Szułdrzyński znajduje: rosyjskie farmy trolli wpłynęły na wybory prezydenckie w USA, w Niemczech podczas ostatniej kampanii do Bundestagu, skarżyli się „Hiszpanie przy okazji kryzysu katalońskiego czy Brytyjczycy przed referendum dotyczącym brexitu”.

Problemem w Polsce jest nie tylko rozpadający się ustrój demokratyczny, a tym samym pomyślność ojczyzny, ale także trolle występujace pod nazwiskiem, jak Szułdrzyński, który w imię symetryzmu powieli każdą bzdurę nie trzymającą się kupy. Tacy quasi-dziennikarze winni być relegowani z zawodu zaufania publicznego, aby nie przedstawiali nam swoich „zamazanych horyzontów”.

Łapy precz od WOŚP!

Jak Morawiecki z przyjaciół robi wrogów Polski

Polityki nie da się uprawiać – zwłaszcza na zewnątrz – kłamiąc przyjaciołom w żywe oczy. A tak postępuje premier Mateusz Morawiecki, kontynuując sławetną linię zwycięstwa 1:27 Beaty Szydło, tj. Jarosława Kaczyńskiego. A jeżeli tę samą miarkę moralną stosuje się do przyjaciół, tym samym ustawia się ich w szeregu nieprzyjaciół. I niedługo doświadczymy owoców dla Polski, odpowiednim potraktowaniem naszego kraju w organizacjach międzynarodowych, szczególnie w Unii Europejskiej.

„Ofensywa” europejska Morawieckiego bierze się tylko z jednego, rozpoczęcia gry o unijny budżet po 2020 roku. Karty przetargowe mamy żadne, same blotki o najniższych nominałach wiarygodności. Angela Merkel zapowiedziała, iż rozdział budżetu winien być powiązany z solidarnością w kwestii uchodźców, a komisarz Günther Oettinger uzależnić chce od praworządności.

Ofensywę Morawieckiego biorę w cudzysłów, jak jego samodzielność. Pijarowcy podpowiedzieli mu, aby spory wokół Holocaustu spowodowane nieszczęsną ustawą o IPN przewekslować na antypolonizm, który jakoby zagraża tożsamości Polski. Takiego argumentu użył Morawiecki w rozmowie z amerykańskim portalem Bloomberg, co w komentarzu zostało potraktowane zdziwieniem, wszak antypolonizm na sztandarach noszą najbardziej radykalne nacjonalistyczne grupy w Polsce. My w Polsce to wiemy, świat właśnie o tym się przekonuje.

Na szczycie w Brukseli Morawiecki usłyszał od Donalda Tuska bardzo nieprzyjemne słowa: „Wszyscy ciężko pracowaliśmy w Polsce, ja też, przez ostatnie 30 lat, nad dobrymi relacjami Polski ze światem zewnętrznym, w tym z Izraelem i wspólnotą żydowską. Nie możemy pozwolić, żeby ktoś w kilka tygodni zrujnował całą tę robotę”.

Morawiecki przelotnie spotkał się z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claudem Junckerem, zapowiedział, iż do czasu kolejnego z nim spotkania będzie gotowa „biała księga” w sprawie praworządności w Polsce. To ma być odpowiedź na uruchomienie artykułu 7 Traktatu UE, który może na końcu skutkować sankcjami wobec Polski.

W czasie, gdy Morawiecki w Brukseli mamił polityków europejskich i Junckera, profesor Uniwersytetu Middlesex w Londynie, Laurent Pech, przeanalizował inny niedawny wywiad Morawieckiego dla „Spiegla” i wykazał kłamstwa premiera polskiego rządu.

Otóż w „białej księdze” zapowiadanej przez Morawieckiego powinna znaleźć się analiza prof. Pecha z Uniwersytetu Middlesex, podana w skondensowanych wpisach na Twitterze.

Co tymi kłamstwami zyska Morawiecki? Nic. Przedłuży agonię Polski. I gdyby był w miarę uczciwy w stosunku do swego kraju i rodaków, po przyjęciu rozdziału unijnych pieniędzy – mam jednak nadzieję, że PiS do tego czasu nie będzie u władzy – Morawiecki za dawnym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem zakrzyknie (jednak odwrotnie do „yes, yes, yes”): no, no, no!

Morawiecki to Szydło w garniturze od Armaniego

Wydawało się, że Mateusz Morawiecki będzie mniej prowincjonalny, mniej zahukany, niż Beata Szydło, bo jest absolwentem MBA i zna języki obce. Ba, nawet zaliczył epizod w szerokiej ekipie Donalda Tuska, gdzie chciał podrasować karierę. Nie udało się tam, za to wziął go Jarosław Kaczyński, gdyż ten kadr nie ma żadnych.

Morawiecki codziennie daje dowód, iż to polityk w garniturze od Armaniego i w butach od Gucciego, ale słoma wyłazi mu tak, że w oczy kole. Morawiecki zalicza więcej wpadek niż Beata Szydło, którą całkiem trafnie określa wydana dyspozycja dla bezdomnych, aby w mrozy nie wychodzili z domu bez potrzeby. Zdecydowanie gorsze są „rozważania” Morawieckiego o panującym w Polsce ustroju: „demokracja państwa narodowego”.

Dlatego nie bądźmy zdziwieni, iż Morawiecki składa hołd pod pomnikiem kolaborantów nazistowskich – Brygady Świętokrzyskiej. Nie bądźmy zdziwieni, gdy rozmawia z dziennikarzem z „New York Timesa” i pogłębia kryzys dyplomatyczny, o którym mówi cały świat.

Toż to chodzący kryzys, za Morawieckiego będzie płaciła Polska i my, jako obywatele. Gdzie nie otworzy ust, tam zalicza kompromitujace wpadki. Szydło popisywała się logoreą, Morawiecki wpadkami, bo ma luki w wiedzy humanistycznej, o literaturze, kulturze, tradycji. Mogę tylko sobie wyobrazić, jakie używanie mogą mieć unijne elity polityczne w Brukseli, dlatego za pierwszym pobytem dał stamtąd dyla, a za drugim musiał być delikatnie pouczony przez Donalda Tuska.

Morawiecki jest skazany zajmować się nieistotnymi imponderabiliami, przekładając posiedzenia rady ministrów. Rząd w czwartek będzie zajmować się ustawą o odebraniu stopni generalskich członkom WRON Jaruzelskiemu i Kiszczakowi. A także pierwszemu i jedynemu kosmonaucie polskiemu, a będzie nim w podręcznikach pisowskich szeregowy Mirosław Hermaszewski.

Morawieckiemu słoma wystaje ze wszystkiego, szczególnie drażni nieumiejętność posługiwania się językiem polskim. Premier na Twitterze napisał, iż „Dziś 65. rocznica zamordowania przez komunistów gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, człowieka, który całe życie poświęcił walce o niepodległość i suwerenność Polski”.

Wynika z tego, iż Fieldorf w okresie międzywojennym poświęcił się walce o niepodległość Polski i mierzył się z Józefem Piłsudskim. Chyba, że Fieldorf walczył… o kolonię dla niepodległej Polski, tj. o Madagaskar (po Beniowskim), który także był rozważany jako zsyłka dla Żydów. Popularnym endeckim hasłem ówczesnych Morawieckich było „Żydzi na Madagaskar”.

Dzięki takim politykom od słomy, jak Morawiecki, ciągle żywy będzie w naszej kulturze Fredro, Bareja, Mrożek. Dzisiaj występuje pilna potrzeba odświeżenia narracyjnej groteski, pokraczności Polski pisowskiej.

Rząd PiS lubi nagradzać, ale przede wszystkim siebie. To na koszt Polaków.

Politycy PiS nadal nie rozumieją sprawczości pogardy, jaką niesie ustawa o IPN

Wiceszef dyplomacji Bartosz Cichocki łaskawie rzecze, iż „każdy, kto powie, że były przypadki, że Polacy kolaborowali z Niemcami – nikt tego nie zamierza penalizować”. Ktoś taki jest delegowany do szefowania zespołowi ds. dialogu z Izraelem.

Izrael to odpuści, przecież nie będzie się wiecznie mocował z politykami, którzy zaprzeczają faktom. Ten „intelektualista” Cichocki mówi o ustawie o IPN, odwracając kota ogonem, bo w swojej wypowiedzi nie umieszcza informacji o wydawaniu przez polskich szmalcowników Żydów w ręce nazistów. Taki jest język PiS – kłamać. Otóż szmalcownictwo to nie były żadne „przypadki”, to było „hurtownictwo”, które otrzymało podkład w okresie międzywojennym politycznym antysemityzmem endecji, która – podobnie jak dzisiaj – miała poparcie Kościoła katolickiego. W czasie okupacji do aktów podobnych Jedwabnemu dochodziło w miejscach, gdzie endecja miała największe poparcie.

Tacy Cichoccy są groźni dla społeczeństwa, bo posługują się kłamstwem jako orężem politycznym, umniejszają naród polski, który w ich mniemaniu ma żyć w zakłamaniu o sobie, czyli w małości. Polaków stać na prawdę o sobie, iż wśród nich byli szmalcownicy, że są także chowający się po lasach wyznawcy nazizmu, którzy od czasu do czasu maszerują w różnych marszach – jak w Hajnówce – i mają wsparcie administracji PiS.

To jest poniżenie narodu polskiego. Tenże Cichocki ponadto stwierdził w rozmowie w Radiu Zet, że „ustawa o IPN ujawniła pokłady niewiedzy, uprzedzeń, nawet pogardy w stosunku do Polaków”. Nie słyszałem, aby polityk innego narodu powiedział o Polakach „kanalie i mordy zdradzieckie”. A to jest wykładnia pogardy do Polaków, ale też propagowanie zakłamania, jakim posługuje się Cichocki.

Inny kontekst ustawy o IPN dotyczy naszych relacji z Ukrainą. Jan Olszewski – wszak bliski kaczyzmowi – zwrócił uwagę, iż osławiony w Polsce Stepan Bandera nie miał niczego wspólnego z rzezią wołyńską, bo był w niemieckiej niewoli. Ba, „gdyby Bandera mógł podejmować wtedy decyzje, to prawdopodobnie do zbrodni na Wołyniu by nie doszło”.

Do zbrodni tej doszło z powodów nacjonalistycznych, bo nieodpowiedzialni politycy swoimi „kanaliami i mordami zdradzieckimi” tworzą krwiożerczą atmosferę i nie dziwmy się, że następuje reakcja w postaci „wyrównania rachunków”. Syndrom Jakuba Szeli jest uniwersalny.

Zabić dobre stosunki z innymi narodami jest bardzo łatwo, takiej zbrodni dopuszcza się pisowska ustawa o IPN. PiS jej nie potrafi poprawić, w budowaniu dobrych relacji jest impotentny. Liczę, iż Polacy oprzytomnieją z tego otumanienia, choć nie mam złudzeń, że wychodzenie z choroby, jaką PiS zaraził Polaków, musi trochę potrwać. Nosiciel nienawiści będzie się jednak bronił się do końca swego upadku, taka jest logika oblężonej twierdzy. Reżimy upadają, bo upada państwo przez reżim zarządzane. Mam nadzieję, że Polacy dadzą wcześniej odpowiedź tym, którzy nazwali ich „kanaliami i mordami zdradzieckimi” i dopilnują tego przy urnie wyborczej, dopilnują, aby nie sfałszowano ich głosu suwerena.

A JEDNAK OWSIAK TO MAŁE PIWO PRZY POWIATOWEJ…

Woody Allen ma ochotę napaść na Polskę

Prawdopodobnie Jarosław Gowin został potraktowany jako zając (w lekkiej atletyce kogoś takiego wypuszcza się na czoło biegu, który dyktuje jak najwyższe tempo, aby inni zawodnicy bili rekordy). Wicepremier pożalił się, że będąc ministrem sprawiedliwości zaznał biedy, nie starczało mu do pierwszego. W internecie szybko mu wyliczono, że w 2013 roku zarobił na rękę ćwierć miliona złotych.

Politycy PiS widocznie nie chcą kompromitować się cichymi premiami przyznawanymi sobie, które wychodzą na wierzch i uderzają w słupki poparcia, więc szykują jeden skok swoich pensji. Co prawda Gowin przeprosił za to, że nie starczało mu do pierwszego, bo inni mają gorzej, „zmagają się z prawdziwym niedostatkiem”. W PiS zawsze jednak nieczystości wypływają na wierzch – wypłynie i to, że podwyższą sobie pensje w najbliższym czasie, aby starczało do pierwszego.

Casus Beaty Szydło jest znamienny. Była premier sama sobie przyznała 65 tys. zł, a obecnie jako wicepremier od niczego już przez 3 miesiące zarobiła wysokość przyznanej sobie premii. Pozazdrościć takiej synekury.

Działaczka klubów „Gazety Polskiej” Celina Monikowska-Martini, która jakoby jest pianistką i kompozytorką, poskarżyła się na to, że w poznańskim Teatrze Wielkim wystawiona zostanie wieloobsadowa opera Ryszarda Wagnera „Śpiewacy norymberscy”. Nie podoba się to kobiecie, gdyż Wagner był „wielbiony przez Hitlera”. No i wylazł z niej antysemityzm („stanowisko dyrektorskie w Teatrze Wielkim w Poznaniu piastuje Gabriel Chmura, obywatel państwa Izrael”), gdyż w typowy dla tej postawy emocjonalnej stosuje zastrzeżenie: – „Wątek dotyczący obywatelstwa pana Chmury interesuje mnie tylko w tym kontekście. Gdyby był Chińczykiem czy Francuzem, też bym o to zapytała”.

Teraz rozumiem Woody Allena, który w jednym z filmów mówi: „Kiedy słucham Wagnera, mam ochotę napaść na Polskę”.

Stosunki z Izraelem jeszcze długo będę zepsute – acz mogę się mylić, bo zepsucie będzie trwało tyle, ile będzie rządziło PiS. Ma być przyjęta uchwała sejmowa w sprawie Marca’68 autorstwa prof. Jana Żaryna. Wg Żaryna za zmuszenie do emigracji Polaków pochodzenia żydowskiego są odpowiedzialni komuniści, a nie Polacy. Zatem słowa Mateusza Morawieckiego, iż wtedy państwo polskie nie istniało, należy do obowiązującej ideologii PiS.

Ta ideologia jest tyle warta, co Marek Suski, który jest w składzie delegacji PiS do Izraela, ten gościu nieodparcie kojarzący się z IQ Forresta Gumpa (72, jak pisze autor Winston Groom), zapowiedział, iż nie jadą do Izraela na negocjacje, tylko po prawdę: „podjąć dialog w oparciu o prawdę”.

Prawda jak wiadomo jest objawiana przez prezesa. Gdy Jarosław Kaczyński jej nie objawi, politycy PiS są zagubieni jak dzieci we mgle. Zdarza się, że to prezesowi objawiana jest prawda przez innych i czyni to opozycja oraz – o dziwo – Komisja Etyki Poselskiej, która wreszcie podjęła decyzję w sprawie ukarania prezesa PiS za słowa o „kanaliach” i „zdradzieckich mordach”. Co to będzie za kara – upomnienie czy nagana – dowiemy się za dwa tygodnie, gdyż w obowiązującej procedurze przez ten czas werdykt jest utajniony.

Oficjalnie po raz pierwszy zostało ocenione chamstwo prezesa. Słowa Kaczyńskiego zaliczam ponadto do antypolonizmu, bo wygłosił je w debacie i to nie byle kto, najważniejsza osoba wśród rządzących. Jeżeli prezes nie panuje nad emocjami, niech się leczy.

Takie to codzienne pisizmy. Nasza wrażliwość jest jednak stępiana. Uwrażliwiam więc, abyśmy nie stawali się tacy gruboskórni, jak wyżej podani politycy PiS. Gruboskórność odczłowiecza, a muzyka łagodzi obyczaje, Wagner też.

ZNAJDŹ RÓŻNICĘ. A podobno „wystarczy nie kraść”…

Polska PiS z coraz większym odium w Unii Europejskiej

Jarosław Kaczyński z czystym sumieniem może powiedzieć o decyzji Parlamentu Europejskiego: „werdykt był do przewidzenia, bo większość w Parlamencie Europejskim ma opozycja; trzeba odbierać to w kontekście wszystkiego, co od ponad 2 lat dzieje się w Polsce, bardzo brutalnych ataków struktur unijnych”.

Powyższa ewentualna wypowiedź prezesa PiS jest parafrazą z jego rzeczywistej wczorajszej wypowiedzi o decyzji sejmowej komisji etyki o słynnych „kanaliach i mordach zdradzieckich”: – „Werdykt był do przewidzenia, bo większość w komisji ma opozycja; moją wypowiedź trzeba odbierać w kontekście wszystkiego, co od ponad 2 lat dzieje się w Sejmie, bardzo brutalnych ataków opozycji”.

Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie Polski rządzonej przez polityków podległych prezesowi PiS. Rezolucja jest poparciem dla działań Komisji Europejskiej, która w grudniu uruchomiła procedury wynikające z artykułu 7 Traktatu UE, zagrożone na końcu sankcjami.

Instytucje Unii Europejskiej w ten sposób mówią do rządzącej w Polsce partii, iż nie nabiorą się na przepoczwarzenie żółtej garsonki Beaty Szydło w granatowy garnitur Mateusza Morawieckiego.
Jak trzeba być kiepskiej kondycji intelektualnej, aby europejskich demokratów z krwi i kości traktować jak swój lokalny „ciemny lud”. Powiatowa Beata Szydło – nie jest to wcale deprecjonująca metafora w stosunku do byłej premier – jest nawet bardziej nowoczesna i atrakcyjna niż wsteczny, by nie napisać skrajnie prawicowy Morawiecki, zaliczający wpadkę za wpadką.

My, Polacy jednak nie możemy się zanadto cieszyć, iż w Europie i na świecie poznali się na PiS, gdyż owe odium idzie na konto Polski, czyli nas, obywateli. Tak jak z zaborcami, jak z dyktaturą ciemniaków PRL, musimy poradzić sobie z pokracznością PiS.

Imperium Rydzyka zostanie zasilone kolejnymi milionami. Dobę przed wydaniem decyzji przez NFOŚiGW Rydzyk skarżył się PAP na złe traktowanie przez PiS. Publicznie pytał czy za wstrzymaniem pożyczki stoi „jakieś lobby” lub działacze „poprzednich ideologii”.