Osiecki (14.04.2015)

 

Ziobro: Konwencję antyprzemocowa to feministyczny wymysł. Andrzej Duda jako prezydent ją wycofa

past, 14.04.2015
Zbigniew Ziobro | Stefan Niesiołowski

Zbigniew Ziobro | Stefan Niesiołowski (AG)

Zbigniew Ziobro w „Kropce nad I” krytykował podpisanie przez prezydenta konwencji antyprzemocowej. – To jest feministyczny wymysł i twór, który ma uzasadniać ideologię gejowską – mówił Zbioro. – Mówienie, że „genderyzm” jest gorszy od totalitaryzmu, to głupota – odpowiadał mu Stefan Niesiołowski.

 

Chcesz zadać swoje pytanie kandydatom na prezydenta? Jeśli tak, dołączdo akcji Gazeta.pl i MamPrawoWiedziec.pl. To Twój Głos. Pytaj.

Ziobro w programie Moniki Olejnik mówił, że „ohydnym kłamstwem jest sugerowanie, że ktoś, to jest przeciwko konwencji, jest za przemocą wobec kobiet”. – Nie trzeba sięgać po konwencję, o tym, że nie wolno bić kobiet, można przeczytać w Ewangelii – dodał Ziobro.

Były szef ministerstwa sprawiedliwości mówił, że jeśli kandydat PiS wygra wybory prezydenckie, to z pewnością wycofa konwencję antyprzemocową. – Ja będę go do tego namawiał. Andrzej Duda walczył z przemocą wobec kobiet, daliśmy temu przykład, kiedy byliśmy w ministerstwie sprawiedliwości – mówił Ziobro.

Ziobro: – Ja nikomu do łóżka nie zaglądam. Ale…

Ziobro nazywał konwencję „feministycznym wymysłem i tworem, który ma uzasadniać ideologię gejowską i feministyczną”. – Ja nikomu do łóżka nie zaglądam i nie uważam, że jest to rola państwa. Ale jeśli geje chcą zajmować się rzeczami sprzecznymi z znasza kulturą i religią, to ja jestem temu przeciwny – stwierdził polityk. Jako jedno ze „sprzecznych z naszą kulturą” zachowań wymienił adopcję dzieci przez pary homoseksualne.

Byłemu ministrowi sprawiedliwości odpowiadał Stefan Niesiołowski z PO. – Konwencja antyprzemocowa nie jest lewacka, ona broni polskich kobiet i polskich rodzin – mówił poseł. – Bardzo się cieszę, że została podpisana – dodał.

Niesiołowski stwierdził, że on „żadnego genderyzmu się nie boi”. – Mówienie, że tzw. „genderyzm” jest on gorszy od totalitaryzmu, to głupota – zaznaczył poseł.

Niesiołowski: Ziobro boi się powiedzieć, że nie było zamachu, bo Kaczyński nie weźmie go na listę wyborczą

Politycy rozmawiali także na temat śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Ziobro stwierdził, że prokuratura powinna zbadać „wszystkie hipotezy” dotyczące katastrofy oraz współpracować z zagranicznymi ekspertami.

Podkreślił też, że – jego zdaniem – Polska powinna wymusić na Rosji zwrot wraku tupolewa, tak, jak „Holandia odzyskała wrak od Ukrainy”.- Polski samolot do tej pory jest w Rosji – mówił Ziobro.

Niesiołowski zaznaczał, że nie można porównywać tych sytuacji. – Ukraina to inne państwo. Boi się pan odpowiedzieć na pytanie i stwierdzić, że nie było żadnego wybuchu, bo Jarosław Kaczyński pana na listę nie weźmie – stwierdził poseł PO.

TOK FM

Zbigniew Ziobro w „Kropce nad i”: Tam gdzie silne są wpływy Kościoła, tam niski jest poziom przemocy i patologii

Zbigniew Ziobro broni stanowiska Kościoła ws. konwencji antyprzemocowej.
Zbigniew Ziobro broni stanowiska Kościoła ws. konwencji antyprzemocowej. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Spory wokół konwencji antyprzemocowej, ratyfikowanej w poniedziałek przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, były jednym z tematów wtorkowej „Kropki nad i” w TVN24. Gośćmi Moniki Olejnik byli Zbigniew Ziobro i Stefan Niesiołowski.

– Jeśli ktoś nie rozumie, że walka z przemocą wobec kobiet jest obowiązkiem przyzwoitego człowieka, powinien odejść z polityki – mówił poseł Platformy Obywatelskiej. Nie zgodził się z nim były minister sprawiedliwości, który zastrzegł, że głosowanie przeciw konwencji nie jest równoznaczne z przyzwoleniem na stosowanie przemocy.

Jak tłumaczył Ziobro, przesłaniem chrześcijaństwa, od zawsze, „jest szacunek wobec kobiety i rodziny”. Do tego jednak – zwrócił uwagę jeden z gości programu – nie trzeba konwencji antyprzemocowej. – W tych województwach, gdzie są najsilniejsze wpływy Kościoła, jest najmniejszy poziom przemocy i patologii – wyjaśnił polityk PiS.

Jego słowa spowodowały zdecydowaną reakcję posła PO. Jak mówił Niesiołowski, jego polityczny adwersarz tworzy całkowicie fałszywą mapę Polski. Wynika z niej bowiem, że tam, gdzie PiS ma większe wpływy, mniej się bije kobiety.

Odniósł się też do negatywnego stanowiska, jakie w sprawie konwencji antyprzemocowej zajęło już dawno polskie duchowieństwo. – Księża, którzy kłamią, powinni sobie znaleźć inne zajęcie. Niech zapiszą się do PiS-u – apelował Niesiołowski. Podkreślił, że nie obawia się genderyzmu, bo to w jego przekonaniu „głupota”.

Konwencja antyprzemocowa budzi kontrowersje i dzieli Polaków nie od dziś. – Trzeba być pryncypialnie i zasadniczo po stronie ofiar, po stronie krzywdzonych, po stronie słabszych – oświadczył Komorowski, który zdecydował się ratyfikować konwencję.

Ruch ten wywołał krytykę ze strony Kościoła. – To ludzkie błędy są źródłem przemocy, słabość ludzi, a nie tradycja czy religia – podkreślił rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch.

naTemat.pl

Załoga tupolewa dostała podrobione dokumenty, żeby mogła wystartować do Smoleńska? Na to wskazują nowe stenogramy

Do Smoleńska piloci polecieli na podstawie nieaktualnej prognozy pogody. (Zdjęcie z wylotu polskiej delegacji do Kijowa w styczniu 2015 r.)
Do Smoleńska piloci polecieli na podstawie nieaktualnej prognozy pogody. (Zdjęcie z wylotu polskiej delegacji do Kijowa w styczniu 2015 r.) Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– Dziś dawał podrobioną kartę, nie? – zapytał w trakcie lotu do Smoleńska nawigator TU-154M, gdy załoga po raz pierwszy usłyszała oficjalnie o trudnych warunkach pogodowych na lotnisku docelowym. To wiedza z nowych stenogramów, które ujawniono w zeszłym tygodniu. Ujawniamy, co miał na myśli Artur Ziętek i kto oraz dlaczego mógł sfałszować wręczaną załodze prognozę pogody na lot z 10 kwietnia 2010 roku.

Załoga tupolewa opuszczając Warszawę o 7.30 miała następujące informacje dotyczące pogody na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj: „widzialność 3000-5000 m, zamglenie, zachmurzenie średnie chmurami stratus o podstawie 200-300”. Prognoza była optymistyczna, bo warunki, chociaż nie najlepsze, były znacznie powyżej minimów ustalonych dla tego typu samolotu oraz uprawnień pilota. Pilot Arkadiusz Protasiuk nie musiał się martwić. A jednak dowódca tupolewa, czekając na przyjazd prezydenta Kaczyńskiego, chodził po płycie lotniska jak struty.

Zdaniem świadków, dowódca prezydenckiego samolotu był ewidentnie czymś zdenerwowany. W końcu jedna z osób pracujących tego dnia przy obsłudze lotu spytała go, co się stało. – Tu pogoda jest dobra, ale tam jest fatalnie – odpowiedział Protasiuk. To co najmniej dziwne zachowanie jak na sytuację, kiedy warunki nie są najgorsze. Dzięki nowym stenogramom, które pokazują ostatnie chwile przed katastrofą smoleńską, to co przez lata pozostawało w sferze domysłów, dziś staje się jasne.

Co wiedziała załoga o pogodzie?
Z nagrań z czarnej skrzynki wiadomo, że załoga rozmawiała o pogodzie jeszcze przed pierwszym oficjalnym ostrzeżeniem o sytuacji meteo w Smoleńsku. Ze słów Roberta Grzywny można wnioskować, że spodziewano się, iż nie będzie dobrej pogody, bo już o 8:11 drugi pilot zaczął sprawdzać jak wygląda sytuacja na dole. – Nie no ziemie widać, coś tam widać, może nie będzie tragedii – stwierdził Grzywna uspokajająco.

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU ZAWIERA WULGARYZMY

Jednak komunikat meteo przekazany przez kontrolera z Białorusi o godzinie 8:14, że o 8:11 w Smoleńsku była mgła i widoczność 400 metrów wywołała na pokładzie spore zaniepokojenie.

– O ku!!! – zawołał nawigator słysząc głos kontrolera. – Coo? – zdumiał sie drugi pilot. Potem dialog w kabinie wyglądał następująco:

– Kurwa, to nasze meteo naprawdę! – żachnął się drugi pilot.(…)

– Nasze meteo jest naprawdę zajebiste – potaknął ironicznie Arkadiusz Protasiuk

– Ale dziesiąta i mgła? – nie mógł się nadziwić drugi pilot.(…)

– Za ile te uroczystości się zaczynają? – zapytał się nawigator.

– Za godzinę? – rzucił ktoś niepewnie.

– Nie wiem, ale jak, my nie usiądziemy to nie wyskoczą, te rybki – stwierdził dowódca.

– Dziś dawał podrobioną kartę nie? – zapytał w końcu nieco naiwnie nawigator

Jak manipulowano pogodą w Smoleńsku
Ze śledztwa wiemy, że dowódca prezydenckiego tupolewa kpt. pilot Arkadiusz Protasiuk 10 kwietnia przyjechał na lotnisko chwilę po piątej rano. Od razu zaczął załatwiać formalności związane z lotem. Godzinę później załoga – już komplecie – spotkała się w kokpicie. Po krótkiej rozmowie najpierw drugi pilot major Robert Grzywna, a następnie Arkadiusz Protasiuk oraz dwie stewardesy opuścili pokład samolotu i udali się do Biura Odpraw Załóg.

Według tzw. Raportu Millera z oświadczenia dyżurnego meteorologa wynika, że około godziny 6:20 z prognozą pogody zapoznał się drugi pilot Robert Grzywna, a w ostatniej kolejności dowódca. Dyżurny meteorolog zeznał później, że podał załodze przygotowaną przez siebie prognozę z godziny 5:35 rano. Według jego przewidywań, w rejonie lotniska Smoleńsk Siewiernyj sytuacja miała wyglądać następująco: „widzialność 3000-5000 m, zamglenie, zachmurzenie średnie chmurami stratus o podstawie 200-300 m”.

Stare dane
Pułkowy meteorolog podał taką informacje, mimo że już pewnego czasu dysponował znacznie dokładniejszą i nowszą prognozą. Tylko, że ona miała jedną wadę. Praktycznie uniemożliwiała wylot prezydenta z Warszawy. Według informacji przesłanych do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Taktycznego przez synoptyka z Centrum Hydrometeorologicznego Sił Zbrojnych RP, pogoda w Smoleńsku miała wyglądać następująco: „widzialność 1000-3000 m, przy silnym zamgleniu, zachmurzenie duże chmurami stratus o podstawie 120-180 m”.

A więc warunki były już w pobliżu granicy minimów tupolewa i jego załogi. Zdaniem części lotników z 36. SPLT, gdyby Protasiuk dostał do ręki taką kartę z prognozą, albo zaproponowałby prezydentowi lub komuś z jego otoczenia, aby opóźnić start, żeby w Warszawie poczekać na poprawę sytuacji meteo, albo żeby od razu lecieć na lotnisko zapasowe.

Komisja Millera i prokuratura odpuszczają
Nie tylko z przepisów, ale także z zasad zdrowego rozsądku wynika, że dyżurny meteorolog lotniska wojskowego miał obowiązek przekazać załodze prezydenckiego tupolewa informację o prognozie z Centrum Hydrometeorologicznego Sił Zbrojnych. Dlaczego w takim razie podał swoje przewidywania oparte na znacznie starszych danych pogodowych?

Winny dość szybko odszedł z pułku i znikł. Pytany przez Komisję Millera oświadczył tylko, że „nie potrafi uzasadnić przyczyny swojego postępowania”. Komisja odpuściła. Prokuratura również nie potrafiła rozwiązać mu języka, bo dotychczas nie pojawiły się informacje aby ktokolwiek w ostatni czasie otrzymał zarzuty w związku z tą sprawą.

Kto polecił sfałszować kartę?
Kiedy przygotowywałem książkę „Ostatni lot. Raport o przyczynach katastrofy”, osoby, które były związane w momencie katastrofy z 36. SPLT sugerowały, że pułkowy meteorolog został zmuszony do wydania załodze prezydenckiego takiej, a nie innej prognozy. Chodziło o to, aby pogoda byłą „lotna”, czyli załoga mogła wystartować.

Kto mógł to zrobić? Rozmówcy sugerowali, że na przykład mógł za tym stać ówczesny Dowódca Sił Powietrznych. Pewne jest, że około 6:00 rano generał Andrzej Błasik już był w 36. SPLT, a jak przyznają byli żołnierze z 36. SPLT, generał miał zwyczaj zapoznawać się z prognozami pogody przed lotami. Czy i tamtego dnia zjawił się w punkcie meteo wie tylko i wyłącznie dyżurny meteorolog lotniska. On jednak uparcie milczy.

Przygotowując ten tekst korzystałem z materiałów zbieranych wspólnie z pozostałymi współautorami do książki „Ostatni lot Raport o przyczynach katastrofy” oraz wydanego 10 kwietnia 2015 roku e-booka „Anatomia katastrofy smoleńskiej. Ostatni lot PLF 101”

naTemat.pl

 

 

 

 

Dodaj komentarz