JEDNO ZDANIE LISA, KTÓRE ZAORAŁO CAŁĄ NIENAWIŚĆ PiS-U
Andrzej Karmiński na koduj24.pl pisze o programie PiS.
Program PiS programem narodu?
Prawi i Sprawiedliwi twierdzą, że w wyborach otrzymali legitymację uprawniającą do zmian, ale nie uprawnia ona do obracania Polski w perzynę!
„Naród z partią – partia z narodem”. Kiedyś cała Polska obwieszona była takimi i podobnymi hasłami. Owe zamierzchłe czasy, gdy totalna władza atakowała naród prymitywnymi wytworami propagandy, gdy indoktrynowała społeczeństwo w zawłaszczonych mediach i na ulicznych „nośnikach” (jeszcze nie billboardach) dla wielu współczesnych są prehistorią. A w każdym razie dla wielu Polaków doświadczenia z czasów PRL nie mają żadnego przełożenia na szczelnie otaczającą nas rzeczywistość. Już tylko pasjonaci, niszowi historycy i tacy jak ja analizują program PZPR, szukając analogii i paraleli z innymi totalitaryzmami. Szkoda, bo wyniki tych poszukiwań bywają pouczające. W tym przypadku np. okazało się, że rozdźwięk między deklarowanymi zamierzeniami a ich realizacją był za komuny wyraźnie mniejszy niż w „konkurencyjnym” programie PiS.
Program uchwalony w 2014 roku i opublikowany przed wyborami na partyjnej stronie internetowej, rozpoczyna się od zdania: „U podstaw ideowych programu Prawa i Sprawiedliwości leży szacunek dla przyrodzonej i niezbywalnej godności każdego człowieka”. Zauważyliście? Szacunek dla KAŻDEGO człowieka, nie tylko popierającego obecną przewodnią siłę narodu! Tymczasem publiczne wypowiedzi przedstawicieli totalnej władzy to często kpina z ich własnej preambuły programowej. I nic dziwnego, skoro podpisany pod cytowanym programem Jarosław Kaczyński swój szacunek dla niezbywalnej godności każdego człowieka wyraża subtelnie: „komuniści i złodzieje” lub bardziej stanowczo: „kanalie i mordercy”…
Część spośród uprawnionych do głosowania wybrało PiS, bo ta partia obiecała jakoś tak zrobić, żeby robotnicy, chłopi, inteligencja pracująca i frankowicze byli zdrowi, bogaci i szczęśliwi. Wielu ludzi dało się nabrać na odmienione nagle oblicze partii Kaczyńskiego, która schowała swoich bezczelnych i powszechnie nielubianych arogantów za plecy sympatycznych pań, uśmiechających się na okrągło. Byli tacy, którzy uwierzyli, że w pustej teczce, którą wymachiwała kandydatka na premiera, znajdują się gotowe recepty na wszystkie polskie bolączki. Ale na pytanie sondażowni o motywy swojej decyzji wyborczej niemal wszyscy wyborcy PiS wyjaśniają, że przypadł im do gustu opublikowany tuż przed wyborami program. Ten sam, na który powołuje się teraz totalna władza, demolując instytucje demokratyczne. Ten, w którym pełno jest fragmentów dowodzących wielkiego wyborczego oszustwa.
Po pierwsze – kadry
Wszyscy obserwujemy bezprecedensowy nepotyzm i niespotykane dotąd kolesiostwo widoczne w masowym obsadzaniu przez niedokształconych Misiewiczów intratnych posad, z których uprzednio brutalnie wyrugowano uczciwych fachowców. A co o tym mówi program PiS? „Awans społeczny i pomnażanie majątku powinny przebiegać zgodnie z zasadami moralności i wolą zachowania szacunku dla każdego człowieka. (…) Pod rządami Prawa i Sprawiedliwości niekompetencja, naruszanie prawa, lekceważenie obywateli lub podwładnych, prywata i kolesiostwo nie będą tolerowane (…). Wyżsi urzędnicy państwowi, muszą spełniać wysokie wymagania kwalifikacyjne potwierdzone odpowiednimi egzaminami w Krajowej Szkole Administracji Publicznej. (…) Przywrócimy rzeczywisty wymiar idei profesjonalnej, apolitycznej kadry urzędniczej. Członkowie korpusu służby cywilnej będą korzystać z ochrony i wsparcia”…
Uchodźcy, obcy i inni
Dla prominentnych przedstawicieli naszej totalnej władzy ludzie innej narodowości to sort najgorszy, jeszcze podlejszy, niż opozycja. To potencjalni terroryści, piąta kolumna, groźni nosiciele obcych obyczajów i głosiciele obcej wiary, to uchodźcy nadgryzieni przez pasożyty… A w programie PiS czytamy: „Naród polski kształtował się i dojrzewał poprzez łączenie we wspólnotę ludzi o różnej przynależności etnicznej. Afirmacja przynależności narodowej oznacza dla nas także pełną gotowość uznania podmiotowości innych wspólnot narodowych”.
Społeczeństwo obywatelskie
Cegła po cegle rozbierane są kolejne fragmenty fundamentów polskiej demokracji. PiS zawłaszcza instytucje państwa i ogranicza prawa organizacji pozarządowych. Równocześnie w programie tej partii przeczytać można: „Państwo jest wartością moralną. (…) Tylko demokracja zapewnia jednostce podmiotowość, czyli bycie obywatelem, tylko w demokracji można budować równowagę sił społecznych, która umożliwia sprawiedliwą politykę i jest też warunkiem praworządności. (…) Zdecydowanie odrzucamy etatyzm, tj. dążenie do upaństwowienia szerokiej sfery życia społecznego. Naprawa [państwa] nie wymaga zmian ustrojowych, [lecz] umocnienia społeczeństwa obywatelskiego”…
Unia Europejska
Z niepokojem obserwujemy wojnę, którą PiS wypowiedział Unii Europejskiej. Widzimy przejawy arogancji i buty, niszczących dobre relacje z sąsiadami i z najsilniejszymi państwami wspólnoty. Natomiast program PiS tak precyzuje stosunek tej formacji do idei, które stanęły u podstaw jednoczenia się Europy: „Nie odrzucamy ich, wręcz przeciwnie, uważamy je za bardzo ważne i godne podtrzymania. Chcemy, aby sferą wolności, równości, solidarności i sprawiedliwości była cała Europa”.
Organ Błaszczaka
Zmiany w policji sterowanej przez ministra Błaszczaka nie napawają optymizmem. Permanentna wymiana kadry dowódczej obnaża nieporadność i niekompetencję PiS-owskich kadr. Równocześnie przybywa dowodów postępującej brutalizacji działań policji. Co mówi w tej sprawie program PiS? „Przywrócimy przejrzyste, merytoryczne zasady awansu służbowego, dające szansę na obejmowanie stanowisk kierowniczych i dowódczych wykształconym i dobrze przygotowanym oficerom. (…) Wszelkie patologie i zachowania naruszające prawo lub etykę służby będą się spotykały się z surowymi konsekwencjami służbowymi. (…) Nie będzie tolerancji dla nadużywania władzy”…
Organa Ziobry
Prokuratura stała się już dyspozycyjną formacją przewodniej partii, natomiast w obowiązującym programie PiS czytamy: „Wykluczone musi być (…) „ręczne sterowanie” czynnościami prokuratora przez zwierzchników poprzez nieformalne naciski”… Po zaanektowaniu prokuratury rozpoczął się atak na władzę sądowniczą, mimo że program PiS podkreśla szacunek dla niezawisłości sędziowskiej i „niezależność sądów od innych władz”. W kontekście wojenki o wpływy między prezydentem Dudą a ministrem Ziobro zabawnie brzmi taki oto cytat z programu PiS: „Rola Prezydenta Rzeczpospolitej w sprawach sądownictwa nie może być redukowana do funkcji „notariusza” sporządzającego akty nominacji sędziowskich. Głowa państwa powinna uzyskać (…) realny wpływ na funkcjonowanie sądownictwa”. Równie zabawnie brzmi fragment programu o konieczności podporządkowania się wyrokom sądów przez przedstawicieli władzy wykonawczej: „Karygodne – i wymagające stosowania sankcji karnych i służbowych – są zwłaszcza przypadki nierespektowania wyroków sądowych przez urzędników administracji”. A już naprawdę komicznie brzmi fragment programu dotyczący wyłaniania sędziów Trybunału Konstytucyjnego: „SPRZECIWIAMY SIĘ [takiemu] projektowi zmiany kryteriów i trybu wyłaniania kandydatów na sędziów TK, który ma preferować koneksje polityczne oraz poddawać proces wyłaniania kandydatów partykularnym wpływom zamkniętych środowisk prawniczych. Będziemy proponować przeciwny kierunek zmian, realizujący zasadę demokratycznego zgłaszania kandydatów i elementy konkursu w ich ocenie przez Sejm”…
Konstytucja i sądy
Brak miejsca, by wyliczyć wszystkie rozbieżności między zapowiedziami a ich realizacją. Koniecznie jednak muszę przywołać jeszcze jeden fragment programu, który obrazuje rozmiar oszustwa wyborczego partii władzy. Otóż PiS głosi dzisiaj, że zawetowane projekty ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym są absolutnie, bezwzględnie i w oczywisty sposób zgodne z Konstytucją. Tymczasem w programie partyjnym w kilku miejscach mowa jest o konstytucyjnej przeszkodzie realizacji zamierzeń, a jeśli chodzi np. o skład KRS, zdominowany przez sędziów, to zmiana tej sytuacji WYMAGA NOWELIZACJI KONSTYTUCJI. Dlaczego przed wyborami zmiany w sądownictwie wymagały zmiany Konstytucji, a teraz już nie wymagają? Totalna władza odpowiada, że 80 procent społeczeństwa właśnie tego się domaga. Mało kto pyta, czego konkretnie domaga się te 80%? Bo przecież w żadnym kraju sądy ze swej natury nie budzą miłych skojarzeń i zawsze większość pytanych będzie chciało je reformować. Za przyspieszeniem procedur sądowych optuje zapewne sto procent Polaków. A ile procent domaga się przejęcia władzy sądowniczej przez jedną partię? Jak wielu Polaków prosi Zbigniewa Ziobrę o wzięcie pod but sędziów i sądów? Odpowiedź znaleźć można w rankingach popularności tego polityka.
Równie kłamliwy jest argument, że Polacy, wybierając PiS dali zgodę na dowolne decyzje tej partii, w tym na łamanie Konstytucji, a także arbitralne rozstrzyganie, co jest łamaniem prawa, a co dobrą zmianą. Prawi i Sprawiedliwi twierdzą, że w wyborach otrzymali legitymację uprawniającą do zmian. Tyle że w tej legitymacji nie ma zapisu, nawet najdrobniejszym druczkiem, że uprawnia ona do obracania Polski w perzynę. Polacy wybrali PiS ze względu na program oferujący cukierki i fajerwerki. Sondaże wskazują wzrost popularności tej partii, bo miliony mieszkań, miliony aut na prąd, dopłaty do pieców ekologicznych i dobrego węgla, wsparcie tych i owych – a na wszystko kasy starczy, bo nareszcie przestali kraść… Zanim budżet się rozleci, zanim Europa przyłoży Polsce odczuwalne kary, zanim suweren tupnie – może uda im się jakoś dokulać do kolejnych wyborów i zdobyć większość konstytucyjną. A wtedy…
Prawdziwy program PiS brzmi: JUŻ NIGDY NIE ODDAĆ WŁADZY. Wersja oficjalna, opublikowana przed wyborami, którą wielu Polaków mogłoby uznać za swoją, to tylko wabik. W tym nieszkodliwym na oko programie kryją się groźne wirusy. Tym groźniejsze, że opozycja nie dysponuje programem antywirusowym. W dodatku programu PiS, uruchomionego w ostatnich wyborach, nie da się łatwo odinstalować. Takie już ma ustawienia fabryczne.
I CO Z TEGO, ŻE MA WYKSZTAŁCENIE WYŻSZE, SKORO BRAK JEJ PODSTAWOWEGO
Dwa teksty Waldemara Mystkowskiego. Wcześniejszy.
Ustawy sądowe: Duda chce ewolucji, Kaczyński rewolucji
Treść dwóch ustaw sądowych poznamy najprawdopodobniej w poniedziałek. Wiadomo, co w nich będzie i czym się bądą różnić od zawetowanych przez Andrzeja Dudę. Niestety, nie są to dobre wiadomości dla społeczeństwa obywatelskiego, które wyszło na ulice w lipcu. Nie są to też dobre wieści dla Jarosława Kaczyńskiego z zupełnie innych powodów.
Obywatele i Kaczyński plasują się na antypodach. Gdy my chodzimy normalnie, Kaczyński stoi na głowie. Gdy my poruszamy się swobodnie, Kaczyńskiego chronią barierki i tabuny policjantów. I takie będą ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa – oddzielone barierkami od standardów demokratycznych i tabunami przywilejów dla prezydenta i PiS.
Zawetowane ustawy przez Dudę były napisane w wersji hard. Przygotowane obecnie są nieco złagodzone, zmiękczone, acz to nie jest wersja soft. Duda jest nieodrodnym synem PiS, o rządach tej partii promotor pracy doktorskiej prezydenta Jan Zimmermann wypowiedział się dla niemieckiego „Die Welt”: – „Polska jest już praktycznie dyktaturą”.
Zatem dlaczego głównego doradcę Dudy przy pisaniu tych dwóch ustaw prof. Michała Królikowskiego gnębi prokuratura i straszy? Ano, Duda przepisuje na siebie prerogatywy, które w tamtych ustawach miał minister sprawiedliwości. Duda chce być Ziobrą, a to nie podoba się Kaczyńskiemu, bo w ten sposób wzmacnia się prezydent i może mieć on, a nie rząd wpływ na wyroki decydujące dla władzy.
Wg projektu PiS mieli być wymieceni wszyscy sędziowie, a na ich miejsce dostać się nominaci partyjni, takie Julie Przyłębskie, której to nie chciał dać posady sąd w Poznaniu ze względu na jej mizerne kwalifikacje zawodowe i etyczne.
Otóż Duda proponuje to samo, ale nie chce usuwać nagle członków Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Duda proponuje poczekać, chce, aby niektórzy sędziowie odeszli wraz z końcem swojej kadencji, a wielu z nich właśnie w tym roku i na początku następnego je kończy. Duda obniża wiek dla sędziów do 65 roku życia, a do tej pory jest do 70 roku, ale może przedłużyć wiek, jeżeli kadencja jeszcze trwa. To jest ten przypadek I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, która kończy na dniach 65 rok życia, ale jej kadencja wg Konstytucji trwa do 2020 roku. Dlatego tak nieciekawie Gersdorf zachowała się podczas zaprzysiężenia dublera do TK Justyna Piskorskiego.
Duda więc dokonuje tego samego, co zapisane było w zawetowanych ustawach, ale daje więcej czasu na to samo, można rzec, iż chce ucukrować zniesienie niezależności władzy sądowniczej. Tak czy siak ma to być kandyzowana dyktatura.
Zaś Kaczyński tak się piekli, bo rozprawiać się będzie na jesieni z mediami, większość spraw oprze się na sądach, a te jeszcze nie będą w pełni pisowskie. Do tego wtrącą się władze unijne i arbitraż unijny, w ten sposób łakomy kąsek mediów komercyjnych, jak TVN, Onet, Newsweek, może nie zostać spożyty. A co się przeciągnie, może ewoluować – i Kaczyński dostanie wydmuszki medialne.
Kaczyński namawia więc Dudę do rewolucji, a Duda chce wolniej – ewolucji. Acz obydwaj dążą do tego samego, do – jak to nazwał promotor Dudy Zimmermann – dyktatury. Jedyny dla nas wniosek: Łańcuchy Światła należy rozpalić wielokroć silniej niż w lipcu.
Wolność mediów według
I nowszy.
Wystrychnięci przez Dudę
Rzecznik Andrzeja Dudy Krzysztof Łapiński chce nas zdziwić swymi wrażeniami. Przed poniedziałkowym przedstawieniem projektów ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa mówi: – „Mam takie wrażenie, że w tych ustawach znajdą się niektóre postulaty, które zgłaszały kluby opozycyjne, więc to też będzie droga wyjścia do poważnej dyskusji nad poparciem tych ustaw„.
Ciekawe, który z postulatów zgłaszała opozycja? I jak rozumie opozycję Kancelaria Prezydenta? Czy opozycją jest Kukiz ’15? A może opozycją jest już PiS, bo prezes tej partii przyjeżdża do Belwederu na rozmowy o ustawach i przekonuje Dudę do swoich autokratycznych racji.
Łapiński zachwala ustawy, jak wcześniej PiS, które Duda zawetował: – „To będą dobre ustawy, bardzo dobrze przygotowane, bardzo dobrze przepracowane„. Przecieki, które przeniknęły do mediów, wskazują, że ustawy prezydenckie nie różnią się od zawetowanych. Partia rządząca będzie obsadzać swoimi nominatami zarówno Sąd Najwyższy, jak i KRS. PiS chciał dokonać wymiany na swoich natychmiast, Duda rozciąga to w czasie, ale niezbyt odległym, bo kilkumiesięcznym. Wiek emerytalny dotknie jednak I prezes SN Małgorzatę Gersdorf z chwilą publikacji ustaw.
A zatem żaden z postulatów opozycji nie został spełniony. Nie można spełnieniem nazywać przejęcie prerogatyw przez Dudę, który będzie miał większy wpływ na obsadę sędziów w SN i KRS, a nie będzie ich miał Zbigniew Ziobro.
Jarosław Kaczyński w tym kontekście zastanawia się, „czy prezydent jest z nami” w wywiadzie dla tygodnika „Sieci”, a zatem Łapiński może mieć dobre wrażenie, że „niektóre postulaty opozycji znajdą się w ustawach„, bo prezes PiS mianował siebie opozycją.
Czyżby PiS nie starczało być partią rządzącą, chce być także opozycją? Tak wynika z wrażeń Łapińskiego i Kaczyńskiego. Niedługo Kaczyński może powiedzieć, że „kanalie” i „mordy zdradzieckie” nie dotyczą opozycji i społeczeństwa obywatelskiego, ale pisowców, do których musi przyjeżdżać i przekonywać do swoich racji.
Lipcowe protesty nie odniosły większych skutków, Duda tylko rozładował napięcie. Czy jeszcze raz społeczeństwu obywatelskiemu uda się zmobilizować, aby zaświecić rządzącym do rozumu? Chyba zanadto wierzyliśmy, iż w Dudzie drzemią jakoweś samodzielne odruchy. Niestety, on jest z tych pisowskich niewolników, którzy postępują tak, jak prezes nakazał. Mamy prawo czuć się (mieć wrażenie) wystrychniętymi na dudków, tj. wystrychniętymi przez Dudę.
>>>