Duda (20.05.2015)

 

Kukiz – idealny produkt systemu. Agresywny, populistyczny, sentymentalny. A reszta „się zobaczy”

Agnieszka Mrozik*, Piotr Szumlewicz*, 20.05.2015
Paweł Kukiz

Paweł Kukiz (FOT. KORNELIA GOWACKA-WOLF)

Paweł Kukiz kwestionuje wszystkie podstawowe instytucje państwa, na czele z systemem reprezentacji parlamentarnej. Z wściekłą pogardą wypowiada się o procedurach, kontrolach, złożoności prawa. Co proponuje w zamian? Totalną samowolę władzy, która omija procedury. Inaczej mówiąc – czystą dyktaturę.
Paweł Kukiz to największy zwycięzca wyborów prezydenckich. Błyskawicznie zdobył wysokie poparcie i został okrzyknięty liderem „antysystemowych” kandydatów. Mało kto analizował jego propozycje odnośnie do polityki społecznej, finansów czy rozwiązań podatkowych. Brak sprecyzowanych poglądów nie przeszkodził jednak w fetowaniu go jako „świeżego” na tle politycznego establishmentu.

Tegoroczna kampania prezydencka wyłoniła nową siłę: ksenofobicznych demagogów, którzy budują poparcie na antypaństwowym populizmie. Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun, Paweł Kukiz, Marian Kowalski i Jacek Wilk licytowali się, kto bardziej zdezawuuje usługi publiczne i kto częściej nazwie aparat państwowy „mafią” albo „złodziejami”.

Wyścig na największego „antysystemowca” wygrał Kukiz. Pozostali uczestnicy ksenofobicznego, antypaństwowego peletonu zostali daleko w tyle.

Wystarczy przepędzić mafię i złodziei!

W wywiadach stosuje prostą strategię. Na pytanie o politykę płacową, walkę z bezrobociem czy przeciwdziałanie ubóstwu odpowiada, że kluczowe są jednomandatowe okręgi wyborcze. Jeśli dziennikarz chce poznać szczegóły, to Kukiz zaczyna się ekscytować, podnosi głos i woła o walkę ze złodziejami.

Kiedy padają dalsze merytoryczne pytania, wpada w rzewny nastrój: opowiada o ciężkiej doli swojej i rodziców, których kocha, ale też o polskości, która go przenika i napędza do działania. Niekiedy dorzuca demagogiczne porównanie, np. emigrację zarobkową nazywa eksterminacją.

Jeżeli dziennikarz jest nieusatysfakcjonowany odpowiedziami, to Kukiz uznaje go za agenta systemu i ucina rozmowę. Fani Kukiza z zadowoleniem komentują, że nie dał się establishmentowi.

Kukiz o gospodarce i polityce społecznej mówi rzadko i zwięźle. Podczas debaty w TVP najpierw nie wiedział, co odpowiedzieć, a następnie szybko przeszedł do rytualnych utyskiwań na układ i politokrację. Gdzie indziej na pytanie o gospodarkę odpowiedział krótko: „Centrum im. Adama Smitha. Te idee są mi bliskie”.

Mało kto wie, co reprezentuje ta instytucja. Znaczenia jej pomysłów gospodarczych zwykle nie objaśniają dziennikarze głównego nurtu. A główne recepty ekspertów Centrum im. Adama Smitha sprowadzają się do uelastycznienia rynku pracy, cięć socjalnych, niższych podatków dla biznesu i prywatyzacji usług publicznych. Kukiz powtarza więc to, o czym mówią gospodarczy neoliberałowie.

Dopóki PO nie sprawowała władzy, również broniła tych recept. Gdy władzę zdobyła, jej przywódcy zauważyli, że konsekwentna realizacja tego modelu oznaczałaby bankructwo państwa, pogorszenie jakości usług, a co za tym idzie – wzrost ubóstwa i bezrobocia. A jednak mało kto kwestionuje kierunek rozumowania Kukiza.

Neoliberalny dogmatyzm rządzi w PiS, PO czy PSL, ale Kukiz idzie dalej i na tym wygrywa. Młodzi ludzie, broniąc tych haseł, twierdzą, że są odważni i antysystemowi, jednak wprowadzenie wspomnianych rozwiązań oznaczałoby, że musieliby pracować ciężej, dłużej i za mniejsze pieniądze. Lecz kto by się tym przejmował, skoro przepędziłoby się mafię i złodziei!

Pytany o emerytury Kukiz mówi o systemie trójfilarowym, nie tłumacząc szczegółów. W praktyce chodzi o głodowe emerytury podstawowe dla wszystkich, a reszta „się zobaczy”. Ostatecznie chodzi o szybkie ucięcie merytorycznych dyskusji i wykrzyczenie, że dzisiaj są ważniejsze sprawy do załatwienia, czyli walka ze złodziejami i JOW-y.

Kukiz to nie „objawienie”. To idealny produkt systemu

Kandydaci, którzy zmierzą się w drugiej turze, prześcigają się w pochlebstwach pod adresem Kukiza, a nawet obiecują realizację jego postulatów. PrezydentKomorowski zadeklarował, że w trzy miesiące przeprowadzi referendum w sprawie JOW-ów i zniesienia finansowania partii z budżetu. Można mu podpowiedzieć, aby w ramach umizgów do Kukiza ogłosił, że politycy, na czele z nim samym, to złodziejstwo i mafia.

Andrzej Duda i Bronisław Komorowski nie pojmują jednak, że nie o JOW-y tu chodzi, o których większość wyborców Kukiza nie ma wielkiego pojęcia, ale o… No właśnie, o co? Dlaczego ten nieznany z działalności politycznej muzyk tak szybko zdobył poparcie i poklask większości mediów?

Aby zrozumieć, kim jest Paweł Kukiz, warto przesłuchać materiały z jego wypowiedziami, w tym występ po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów. „Występ” to dobre słowo, by określić to, co reprezentuje Kukiz. W wyborczy wieczór mogliśmy usłyszeć na zmianę jego ckliwą opowieść o miłości do ojczyzny i rodziny (ucieleśnioną w geście całowania żony po rękach i gładzenia córek po głowach), to znów odgrażanie się „reżimowym mediom”, co ochoczo podchwytywał tłum przed sceną.

Takiej nacjonalistyczno-tradycjonalistycznej przemowy nie powstydziliby się inni prawicowi kandydaci. Także agresywnością retoryki Kukiz doskonale wpisał się w zbrutalizowaną debatę publiczną.

Kukiz nie jest żadnym „objawieniem”. To idealny produkt istniejącego systemu i wymarzony gwarant jego trwania w coraz bardziej agresywnej wersji. Jedyny programowy postulat Kukiza – JOW-y – to groźny, godzący w demokrację mechanizm, którego wprowadzenie zabetonuje scenę polityczną na lata. To patent na władzę najsilniejszych, czyli wieloletni układ PO-PiS.

Wyborcy Kukiza albo o tym nie wiedzą, zdradzając ignorancję, albo mają to gdzieś, bo nie o JOW-y im chodzi, ale o to, by „je… system”. Nie znaczy to bynajmniej, że są prymitywami, bo różne sondaże pokazują, iż w grupie tej znajduje się sporo osób z wyższym wykształceniem, ale raczej, że podobnie jak ich kandydat są doskonałymi dziećmi systemu III RP.

Są to więc dzieci pogarszającego się poziomu edukacji: szkoły, która od lat nasiąka treściami nacjonalistycznymi i klerykalnymi, która uczy nie krytycznego myślenia, ale posłuszeństwa i wiary w namaszczone autorytety; szkoły, która premiuje indywidualizm, rywalizację i konkurencję, zamiast wrażliwości na krzywdę słabszych, współdziałania, pracy zespołowej.

Są to dzieci ogłupiającego przekazu wielu mediów i kultury popularnej, które płacąc ogromne pieniądze celebrytom – tej nowej klasie próżniaczej – wspierają demoralizujące rozwarstwienie, klasowe podziały na sytych bogaczy i aspirujących do ich statusu biedaków.

Są to także dzieci polskiego Kościoła, którego ksenofobia i arogancja nie mają sobie równych w chrześcijańskim świecie.

Są to wreszcie dzieci klasy politycznej – jej jałowości, głupoty, chciwości i buty cechujących wielu polityków ekip rządzących po 1989 roku.

Zamiast argumentów sentymentalne bądź agresywne emocje

Przekaz muzyka przetransformowanego w polityka idealnie wpisuje się dominujący dyskurs. Nie chodzi tylko o jego liberalizm gospodarczy, histeryczny antykomunizm, nawiązywanie do symboliki powstania warszawskiego i żołnierzy wyklętych, rytualny patriotyzm, często płynnie przechodzący w nacjonalizm. Chodzi także o demagogiczny, antyintelektualny rodzaj przekazu, w którym argumenty są zastępowane sentymentalnymi, niekiedy agresywnymi emocjami.

Ilekroć Kukiz nic nie wie na jakiś temat, tylekroć ucieka się do frazesów o mafii i złodziejach, opowiada o swoim życiu albo przywołuje jednostkowe przykłady znajomych w trudnej sytuacji życiowej. W ten sposób systemowe myślenie o służbie zdrowia, edukacji i podatkach zostaje zastąpione przez opowieści o indywidualnym sukcesie lub porażce.

Skąd my to znamy? Oczywiście z serwisów informacyjnych największych kanałów telewizyjnych, w których analiza bezrobocia, biedy czy służby zdrowia sprowadza się do prezentowania indywidualnych historii mających na celu przyciągnięcie naszej uwagi. Kukiz również lubi grać na emocjach, unikając odpowiedzi na pytania, co jako polityk/prezydent/poseł zrobiłby, by przeciwdziałać nierównościom społecznym, wykluczeniu, niskim płacom. Kukiz, podobnie jak wielu dziennikarzy, nie ma wiedzy o gospodarce i rynku pracy, a w rzeczowej dyskusji się kompromituje. Dlatego poza show nie wykracza.

Kukiz to Tymiński 2.0. Groźniejszy i bardziej populistyczny

Sukces Kukiza i to, co po nim nastąpiło, odzwierciedla coś jeszcze: zmiany, które zaszły w ciągu ostatniego ćwierćwiecza w polskim życiu publicznym.

W wyborach prezydenckich w 1990 r. prawie wszystkie media i elity polityczne ostro krytykowały bliżej nieznanego Stana Tymińskiego. Kukiz to bardziej populistyczna i groźniejsza wersja Tymińskiego, a mimo to wielu dziennikarzy i polityków tańczy tak, jak Kukiz im zagra, i nie potrafi odciąć się od niego jak niegdyś od Tymińskiego.

Nawet politycy kojarzeni z lewicą schlebiają mu, dając przyzwolenie na brutalizację życia publicznego, wzrost poziomu agresji i prymitywizację debaty publicznej. Słychać wręcz głosy, że lewica powinna mieć swoją wersję Kukiza albo że jego język należałoby przejąć i wykorzystać do własnych celów.

Jednak nie ma żadnych badań socjologicznych, które potwierdzałyby wątpliwą tezę, że w poparciu dla Kukiza tkwi potencjał społecznego protestu. To raczej myślenie życzeniowe. Poparcie to niepokoi natomiast jako wyraz wrogości wobec jakichkolwiek form solidarności społecznej, dobra wspólnego, instytucji publicznych czy demokracji. Kukiz bowiem kwestionuje wszystkie podstawowe instytucje państwa, na czele z obecnym systemem reprezentacji parlamentarnej. Z wściekłą pogardą wypowiada się o procedurach, kontrolach, złożoności prawa.

Co proponuje w zamian? Totalną samowolę niepoddanej kontroli władzy, która omija procedury, czyli – inaczej mówiąc – czystą dyktaturę.

Czy jesteśmy skazani na Pawła Kukiza? Niekoniecznie. Pewne jest natomiast, że nowoczesna lewica nie powinna go naśladować. Postępowa, egalitarna socjaldemokracja powinna mieć własny przekaz, program, argumenty, alternatywną wizję człowieka, społeczeństwa i państwa. I powinny one się sytuować na antypodach Kukiza.

Zamiast prowadzić nagonki na urzędników, budujmy silne, demokratyczne instytucje. Zamiast ciąć podatki i wydatki, zmniejszajmy nierówności dochodowe, rozwijajmy uniwersalne świadczenia społeczne. Zamiast rytualnie zachwycać się rzekomo prześladowanymi przedsiębiorcami, walczmy z umowami śmieciowymi i nieprzestrzeganiem praw pracowniczych. Zamiast śnić o JOW-ach, pogłębiajmy instytucje demokracji uczestniczącej.

*Agnieszka Mrozik (ur. w 1979 r.) – doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, pracuje w Instytucie Badań Literackich PAN. Zajmuje się m.in. krytyczną analizą dyskursu medialnego i kultury popularnej.Członkini redakcji kwartalnika „Bez Dogmatu” i portalu Lewica.pl. Autorka książki „Akuszerki transformacji. Kobiety, literatura i władza w Polsce po 1989 roku” (2012).

Piotr Szumlewicz (ur. w 1976 r.) – absolwent socjologii i filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Od lat redaktor kwartalnika „Bez Dogmatu” i portalu Lewica.pl. Doradca i ekspert OPZZ. Na antenie telewizji Superstacja współprowadzi program „Ja panu nie przerywałem”. Właśnie wydał książkę „Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach”

Zobacz także

wyborcza.pl

 

Wybory prezydenckie 2015. Kaczyński w TV Trwam słyszy: „Kiedy odejdzie pan od władzy?”

kospa, 20.05.2015
– Od wielu lat, dziesięcioleci, występuję jako ten zły duch polskiej polityki – stwierdził w TV Trwam Jarosław Kaczyński. Prezes PiS zachwalał Andrzeja Dudę, skrytykował za to wszystkich dotychczasowych prezydentów.
Jarosław Kaczyński był jednym z gości środowych „Rozmów niedokończonych” w TV Trwam i Radiu Maryja. Bo wieczór w mediach o. Tadeusza Rydzyka, jak zazwyczaj, zdominowali politycy PiS. Oprócz prezesa do studia zaproszono również przewodniczącego klubu PiS Mariusza Błaszczaka oraz Joachima Brudzińskiego, przewodniczącego komitetu wykonawczego partii.

Prowadzący program o. Dariusz zapytał Kaczyńskiego, jak czuje się po dzisiejszej konwencji Andrzeja Dudy w Warszawie. Prezes siedział w pierwszym rzędzie z uwagą przysłuchując się kandydatowi PiS, ale sam nie przemawiał.

– Pełen nadziei, wiary w zwycięstwo, że ta niedziela to będzie moment przełomu w naszej najnowszej historii. Bo tak to trzeba w tej chwili widzieć – przekonywał. – Te wybory są bardzo ważne, bo mogą zapoczątkować proces zmiany, który w Polsce jest dzisiaj potrzebny jak powietrze.

Od dziesięcioleci występuję jako zły duch polskiej polityki”

Prowadzący, który podczas całej rozmowy nawet nie silił się na obiektywizm, zapytał, co myśli Kaczyński, gdy słyszy, że w przeciwieństwie do Dudy za Komorowskim „nie stoi żaden prezes”.

– Ja się przede wszystkim tak wewnętrzne śmieję. Jest mi wesoło, ale nie dlatego że mnie wymieniają, ale dlatego że widzę, że ta druga strona nie ma żadnych argumentów – odpowiedział Kaczyński. – Ponieważ od wielu lat, dziesięcioleci, występuję jako ten zły duch polskiej polityki, to używa się mojego nazwiska.

– To, że jestem złym duchem, wynika z tego, że konsekwentnie od ponad 20 lat dążę do tego, żeby tak przebudować Polskę, by te grupy, które otrzymały dominację na początku okresu przemian, a które uzyskały ją nie na uczciwych zasadach i przede wszystkim dzięki temu wszystkiemu, co zdobyły jeszcze w poprzednim okresie, kiedy Polska nie była niepodległa – nie dominowały nadal w naszym życiu – przekonywał Kaczyński.

Ktoś głosuje na Komorowskiego? „Szczególny gust”

Prezes nie mógł zrozumieć, jak można głosować na konkurenta Dudy: – Prawo do wyboru jest związane z demokracją, nie kwestionuję tego prawa. Ktoś może mieć tego rodzaju gust polityczny, że mu się pan Komorowski podoba. Gust szczególny, ale de gustibus non disputandum est.

Na koniec skrytykował wszystkich pozostałych dotychczasowych prezydentów poza swoim bratem: – Wałęsa był wielką postacią w polskiej historii, która straszliwie zawiodła, kiedy został prezydentem – mówił Kaczyński. I od razu zaznaczył, że „ujmą nie jest”, że ktoś „przykręcał śruby”.- Skądinąd jest elektrykiem, więc pewnie śrub nie przykręcał. Znaczy, każdy z nas, ja też przykręcałem śruby. Ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że miał ogromną szansę – a jej nie wykorzystał – działania dla Polski.

– Jeżeli chodzi o pana Kwaśniewskiego, to postkomunista, więc trudno było się tu czegoś specjalnego spodziewać. Ale mógłby przynajmniej na cmentarzu stać prosto – kontynuował prezes PiS.

– Jeżeli chodzi o mojego brata, nie można mnie nawet o to pytać. Naprawdę chciał i potrafił służyć Polsce – zachwalał Kaczyński.

„Kiedy odejdzie pan od władzy, panie premierze?”

Ale oberwało się również Kubie Wojewódzkiemu, w którego programie urzędujący prezydent wystąpił: – Ten pan to jest osoba, która funkcjonuje na tym najniższym poziomie kultury popularnej. Odwołuje się do takich najbardziej niedobrych emocji ludzkich.

– Kiedy odejdzie pan od władzy, panie premierze? – zażartował w pewnym momencie prowadzący, sugerując, że PO obarcza wszystkimi niepowodzeniami PiS.

– Proszę ojca, ja rządzę już właściwie od 10 lat, bo właściwie od 2005 r. Andrzej Duda jest prezydentem począwszy od tragedii, od śmierci mojego świętej pamięci brata. Rządzimy, wszystko niszczymy. Jest antysystemowa opozycja w postaci Bronisława Komorowskiego i PO – kpił Kaczyński.

wyborcza.pl

 

Cztery dni do drugiej tury. Wady i zalety kampanii

Radosław Markowski, SWPS, Centrum Studiów nad Demokracją, 20.05.2015
Prof. Radosław Markowski

Prof. Radosław Markowski (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Mam coraz większy kłopot, by na poważnie komentować kampanię wyborczą, bo choć urzędujący prezydent w końcu w niej wystartował, to kandydat Andrzej Duda wyraźnie startuje w innej konkurencji – na pierwszy rzut oka to któryś z konkursów Guinnessa, choć nie do końca wiem w jakiej kategorii – ocenia prof. Radosław Markowski.
Bronisław Komorowski* Negatywy kampanii Komorowskiego. Troszkę siadła, nie widać nowych pomysłów i jest zbyt wiele powtórzeń. Dziwi, że prezydent się dziwi, iż zjawił się w końcu Jacek Kurski. Jakby nie ujawnił w niedzielę licznych słabości i mijania się z prawdą Andrzeja Dudy, dziś pewnie nie sięgnięto by po tego speca od mówienia czegokolwiek. Nie uważam też za dobrą decyzji, by twarzą telewizyjną (co innego konsultacyjną) był Michał Kamiński.

Ale zaskoczeniem i błędem tej kampanii jest niewykorzystany w sposób formalny zarzut kłamstwa wypowiedzianego pod adresem Komorowskiego w sprawie deklaracji Dudy dla portalu MamPrawoWiedziec.pl.

No i po co ten „człowiek spod krzyża”? Czy aby na pewno zmobilizuje wielkomiejską wykształconą klasę średnią?

* Pozytywy Komorowskiego to przypominanie, że jego kontrkandydat jest politykiem PiS całkowicie zależnym od jego kierownictwa i prezesa Kaczyńskiego. Nie może być inaczej, skoro nawet Lech Kaczyński prezesowi „meldował wykonanie zadania”. Dodajmy – klasycy teorii demokratycznej zawsze podkreślali, że jednym z kluczowych kryteriów jakości demokracji jest to, czy ci, których wybieramy, potem naprawdę decydują.

Zestawienie liczbowe obietnic przedwyborczych Dudy i Komorowskiego na znających się na rzeczy Polakach musi robić wrażenie. Podkreślanie kompetencji w sferze obronności i polityki zagranicznej ważne, ale niepołączone z konkretami sytuacji międzynarodowej – słabo perswazyjne.

Andrzej Duda

* Negatywy kampanii Dudy. Niestety ciągle to samo – sztuczność wypowiadanych obietnic i bezrefleksyjna gotowość do zajmowania się wszechświatem, jego naprawą. Jak skrupulatnie liczą bezstronni ekonomiści, obiecanki osiągnęły astronomiczny poziom. Nie sposób zliczyć tych spraw, którymi obiecuje się zająć i – a jakże – pozytywnie rozwiązać. Jeszcze trzy dni kampanii Z utęsknieniem czekam, czy wśród setek niezałatwionych spraw Duda znajdzie choć jedną i odpowie komuś ot tak po prostu: „Proszę pana, tego nie da się zrobić, nie stać nas”. Czy starczy mu odwagi?

Na świecie kampanie – te skierowane do wykształconych społeczeństw – owszem, dotyczą tego, co realizować, ale głównie tego jak oraz kosztem czego. W kampanii Dudy nie znajdujemy refleksji na temat środków i trudności z wyborem spośród alternatyw. Nie wiemy nawet, jakie są jego priorytety.

* Pozytywy kampanii kandydata PiS to zdolność odwrócenia uwagi od własnej wpadki z prawdomównością i skierowanie uwagi na wpadkę programu redaktora Lisa. Dobrze wykorzystane zdarzenie ukazujące kandydata i skrzywdzonego członka jego rodziny (by była jasność, tak jest w istocie).

Hasło: „Ja dotrzymuję słowa”, jest dobre, choć bardzo odległe od samego życiorysu kandydata. Podobnie jak ostatni spot ukazujący czarno-białą rzeczywistość, dokładnie taką, jaką chcą widzieć jego wyborcy, a że z rzeczywistym Komorowskim ma to niewiele wspólnego, to zwolenników Dudy nie bardzo interesuje. I jego sztab to wie.

Zobacz także

wyborcza.pl

Seremet: SKOK-i tak niebezpieczne jak banki w latach 90. W skali kraju toczy się aż 1250 postępowań

tw, PAP, 20.05.2015
Andrzej Seremet

Andrzej Seremet (Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta)

Dziś w bankach nie ma takiej skali nieprawidłowości co w SKOK-ach, obecny poziom bezpieczeństwa w SKOK-ach jest porównywalny z tym, jaki był w bankach w latach 90., szczególnie w bankach spółdzielczych – ocenił prokurator generalny Andrzej Seremet.

Przedstawiając w sejmowej podkomisji ds. SKOK-ów informację o śledztwach dotyczących działalności władz kas Seremet ujawnił, że w skali kraju toczy się 1250 postępowań dotykających tego tematu. Przyznał, że w części z nich podejrzenia się nie potwierdzają.

W dyskusji uczestniczył też wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego Wojciech Kwaśniak (w śledztwie prokuratura ustaliła, że ludzie SKOK-Wołomin zlecili pobicie Kwaśniaka). Apelował on, by prokuratura wnikliwiej pochylała się nad zawiadomieniami KNF.

Na środowe posiedzenie komisji zaproszony był także senator Grzegorz Bierecki, współtwórca kas oszczędnościowo-kredytowych. Nadesłał jednak komisji informację, że jest na urlopie i że będzie w Warszawie 16 czerwca. Komisja chce go zaprosić na ten dzień.

Seremet o śledztwach

Prowadzone obecnie przez prokuratury na terenie kraju najważniejsze śledztwa dotyczą członków władz SKOK-Wspólnota w Gdańsku, SKOK-Wołomin i SKOK-Wesoła w Mysłowicach – mówił Seremet. – Przestępstwa w SKOK-ach godzą pośrednio w członków tych kas, a to jest znacząca grupa osób – podkreślił.

Najszersze nieprawidłowości odnotowano w SKOK Wołomin, gdzie wiceszef rady nadzorczej kasy oraz jej zarząd są podejrzani o działanie w grupie przestępczej mającej na celu wyłudzanie kredytów, a straty sięgają co najmniej wielu setek milionów zł. Ponadto ludzie z władz tej kasy są podejrzani o zlecenie pobicia wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka.

Seremet wskazał też na dawną Południowo-Zachodnią SKOK, gdzie stwierdzono, że szefowie kasy przyjmowali łapówki w zamian za kredyty – wiceszefowi tego SKOK-u i szefowi komórki oceny ryzyka zarzucono przyjmowanie łapówek w zamian za łącznie 11 mln zł kredytów. W tej sprawie prokuratura zakończyła już śledztwo, a przed sądem toczy się proces.

Referując śledztwo dotyczące SKOK-Wspólnota w Gdańsku, mówił, że od lutego 2014 r. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie wyrządzenia w tej kasie szkody na dużą skalę przez członków jej władz. W tym „wielowątkowym” śledztwie prokurator bada, czy doszło do nienależytej dbałości o powierzony majątek i nadużycia uprawnień przez członków władz SKOK-Wspólnota poprzez „zbycie zorganizowanej części przedsiębiorstwa i wniesienie jej aportem do spółki, w zamian za akcje tej spółki”.

Miało to wyrządzić SKOK-Wspólnota szkodę w kwocie 78 mln zł. Szkodę 7 mln zł mogła natomiast wyrządzić sprzedaż przez zarząd nieruchomości we Wrocławiu w zamian za akcje spółki – mówił Seremet.

SKOK-i jak banki w latach 90.

– Monitorowanie SKOK-ów rozpoczęliśmy w 2013 r. w związku z sygnałami o licznych nieprawidłowościach. Uznałem, że sposób prowadzenia tych spraw należy koordynować ze szczebla Prokuratury Generalnej – powiedział Seremet pytany przez posłów, czy zakres nieprawidłowości i przestępczości w SKOK-ach jest większy niż w bankach czy mniejszy.

– W bankach takiej skali nieprawidłowości nie ma. One są dziś na zupełnie innej planecie, jeśli chodzi o ochronę interesów klientów – podkreślił szef prokuratury. Podobny okres jego zdaniem banki przeżywały w latach 90. – Szczególnie banki spółdzielcze – gdy udzielały kredytów na prawo i lewo, również na zasadzie 10 proc. prowizji dla udzielającego – dodał.

Napaść na szefa KNF

Kwaśniak mówił, że KNF skierowała do prokuratury zawiadomienia dotyczące sześciu SKOK-ów. – To dotyczy podmiotów, w których poziom zgromadzonych depozytów idzie w setki milionów złotych – zaznaczył. Dodał, że zarządcy komisaryczni w kasach złożyli w sumie 14 zawiadomień, a dotyczyły one czterech kas.

Wiceszef KNF mówił także o przypadkach, gdy przedstawiciele władz kas opóźniali lub utrudniali kontrole przeprowadzane przez KNF lub wysyłane przez komisję biegłych rewidentów. Dodał, że problem ten dotyczy dużej liczby kas. Zdarzały się również groźby karalne wobec członków Komisji. W tych sprawach, zaznaczył Kwaśniak, KNF złożyła od 2013 roku w prokuraturze trzy zawiadomienia. Najbardziej jaskrawym przykładem takich działań, przyznał Kwaśniak, była czynna napaść na niego samego, zlecona, według podejrzeń prokuratury, przez przedstawicieli SKOK-Wołomin.

gazeta.pl

 

 

Wybory prezydenckie 2015. Andrzej Duda podsumowuje kampanię. Był Macierewicz, wzruszona Beata Kempa i rodzina kandydata

MT, PAP, 20.05.2015
Konwencja wyborcza Andrzeja Dudy

Konwencja wyborcza Andrzeja Dudy (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

– Prezydentura Bronisława Komorowskiego była obserwowana przez Polaków ze wstydem, ponieważ kompromitowała Polskę na arenie międzynarodowej – mówił Andrzej Duda do zgromadzonych na konwencji zwolenników, polityków PiS oraz swojej rodziny.

Andrzej Duda podsumował kampanię wyborczą podczas konwencji w Warszawie. Przed kandydatem wystąpili m.in. szefowa jego sztabu Beata Szydło, aktor i satyryk Janusz Rewiński oraz europoseł Janusz Wojciechowski.

– Scenariusz naszej kampanii napisało życie; Polacy, nie potrzebowaliśmy zabiegów PR-owskich, podpowiadaczy – mówiła Szydło. Dodała, że kandydat PiS i sztab są pełni szacunku, także dla konkurentów wyborczych. – Na wsiach, miasteczkach nauczyliśmy się pokory, zrozumienia, że potrzebujemy nadziei – kontynuowała. Jej zdaniem nadzieję niesie Andrzej Duda.

Szydło podkreśliła, że nie można pozwolić na to, żeby wybory rozstrzygnęły się w studiach telewizyjnych i w opiniach komentatorów. – Andrzej Duda jest człowiekiem, który nigdy nie łamie słowa. Gwarantuję wam to. Wybierzcie człowieka, który staje przed wami i mówi: jestem taki sam jak wy – powiedziała szefowa sztabu Dudy. Według niej obecnie jest wybór między „człowiekiem wartości i zasad, a między obłudą, oszustwem i ciągłym naigrywaniem się ze zwykłych Polaków”.

Rewiński śpiewa, w tle żyrandol

Na scenie pojawiła się też między innymi rodzina wychowująca niepełnosprawne dziecko. Matka poruszającej się na wózku inwalidzkim Joanny opowiadała o tym, że córka z wielkim wysiłkiem skończyła studia psychologiczne i filologię polską, a mimo to nie jest w stanie znaleźć pracy. – Proponuje się jej i innym osobom niepełnosprawnym pracę ochroniarza albo sprzątacza – mówiła. Dodała, że leczy się onkologicznie. – Czy ma się sprawdzić ten najczarniejszy mój scenariusz, że będziemy musiały odejść razem z tego świata? No mam nadzieję, że nie – powiedziała, wcześniej podkreślając, że wierzy, że jeśli Andrzej Duda zostanie prezydentem, to los ich rodziny się odmieni.

Z kolei Rewiński, zwracając się do Bronisława Komorowskiego, życzył obecnemu prezydentowi „nowej pracy”. – Zwycięży Andrzej Duda, zwycięży Polska brać, a cała Ruska Buda niech idzie się… wyspać – intonował piosenkę Rewiński na tle wyświetlanego na telebimie żyrandola; na zakończenie piosenki można było usłyszeć dźwięk tłuczonego szkła.

W pierwszym rzędzie Macierewicz, Kaczyński

Duda i osoby, które zabierały przed nim głos, przemawiały ze sceny, otoczone uczestnikami konwencji. W scenografii dominował wielki telebim, na którym były wyświetlane m.in. spoty kandydata, a także duża biało-czerwona flaga. Kandydat PiS dotarł na miejsce, razem z żoną, córką i młodymi ludźmi „dudabusem”. Wchodząc na salę przez kilka minut ściskał ręce sympatyków. Zebrani mieli ze sobą biało-czerwone flagi i bannery z napisem „Przyszłość”.

W konwencji wzięli udział liczni politycy PiS z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, a także politycy Zjednoczonej Prawicy i Solidarnej Polski, w tym Mariusz Błaszczak oraz Antoni Macierewicz. Konwencja odbywała się pod hasłem „Dobra zmiana”.

Pieniądze dla przedsiębiorców „jak z kapelusza”

Kandydat PiS w swoim wystąpieniu nazwał „draństwem” zmuszanie rodziców do wysyłania swoich 6-letnich dzieci do szkoły. – Gdzie tutaj jest wolność, o której mówi kandydat Platformy, skoro to ta partia wprowadza takie rozwiązania wbrew rodzicom, a on je podpisuje? – pytał Duda.

Dodał, że kilka dni temu „jak z kapelusika” padła zapowiedź o 2 100 zł dla przedsiębiorców, którzy zatrudnią młodego pracownika. – Jak się obóz władzy przestraszył, że ich prezydent przegra, to się nagle pieniądze znajdują. A jak mówiłem, że można je znaleźć, to (…) śmiano się ze mnie, szydzono. A ja powiem krótko: pieniądze są i muszą się znaleźć – mówił.

Kinga Duda „przeżyła ciężkie chwile”

Kandydat PiS zwrócił się też do swojej córki Kingi, nawiązując do komentowania przez aktora Tomasza Karolaka w TVP 1 niesłusznie jej przypisanej wypowiedzi. – Wiem, że przeżyłaś w ostatnich dniach ciężkie chwile, ale to, że jesteś dzisiaj tutaj pokazuje, że jesteś mocna – mówił kandydat PiS, wywołując okrzyki zgromadzonych na konwencji: „Kinga! Kinga!”.

Na koniec konwencji głos zabrały żona i córka Andrzeja Dudy. – Ja mam to szczęście, że nie muszę głosować przeciw, nie muszę wybierać mniejszego zła. Ja po prostu wybieram najlepszego kandydata – powiedziała Agata Kornhauser-Duda. Podziękowała działaczom PiS, a także Polkom i Polakom, którzy wspierają kampanię jej męża. – Proszę państwa, taka siła w państwu jest, że my też jesteśmy silni. I pomimo tego, że nas atakują i po ludzku jest to po prostu przykre, to państwo dajecie nam siłę, żeby to wytrzymać – dodała żona Dudy.

„Stanęliśmy twarzą w twarz z kampanią prawdziwie brudną”

Podkreśliła przy tym, że za kandydatem PiS stoją tylko ona i córka Kinga. – Nasi oponenci cały czas się zastanawiają, kto stoi za Andrzejem Dudą i bardzo obawiają się pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że to on właśnie stoi za moim mężem. Nie wiem, dlaczego są tacy strachliwi. No z całym szacunkiem, panie prezesie, ja się pana nie boję – zwróciła się do Kaczyńskiego. – Natomiast jedno jest pewne, niezależnie od wyniku wyborów i niezależnie od tych wszystkich ataków, to powiem państwu jedno – za Andrzejem stoję ja i moja córka. I tego nic nie zmieni – zapewniła.

Kinga Duda oceniła, że na ostatniej prostej „stanęliśmy twarzą w twarz z kampanią prawdziwie brudną, w której niektórym wydaje się, że wszystkie chwyty są dozwolone”. – Że można posługiwać się kłamstwem i pomówieniem, żeby uderzyć w mojego tatę i naszą rodzinę. Ale my musimy się skupić na czym innym – na tym, kogo wybierzemy w niedzielę. Ja będę stawiała na energię, na kompetentność, na uczciwość i dobre serce, bo taki jest właśnie mój tata – podkreśliła.

– Polska potrzebuje dobrej zmiany! – wezwały na koniec wystąpienia żona i córka kandydata PiS. Po zakończeniu przemówienia Dudy siedząca w pierwszym rzędzie Beata Kempa ocierała łzy wzruszenia.

Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się w niedzielę 24 maja.

Zobacz także

TOK FM

Prokuratura prowadzi śledztwa w sprawie trzech SKOK-ów

tm, pap, 20.05.2015
SKOK Wesoła

SKOK Wesoła (Wyborcza.biz)

Prowadzone obecnie przez prokuratury na terenie kraju najważniejsze śledztwa dotyczą członków władz SKOK-u Wspólnota w Gdańsku, SKOK-u Wołomin i SKOK-u Wesoła w Mysłowicach – mówił w środę sejmowej podkomisji prokurator generalny Andrzej Seremet.
Podczas środowego posiedzenia podkomisji ds. SKOK-ów Seremet przedstawia informację o przebiegu postępowań dotyczących możliwego działania członków władz spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych na szkodę tych kas. – Przestępstwa w SKOK-ach godzą pośrednio w członków tych kas, a to jest znacząca grupa osób – mówił posłom Andrzej Seremet. Wyjaśnił, że może podać te dane, na których upublicznienie zgodzili się prokuratorzy prowadzący poszczególne śledztwa.Referując śledztwo dotyczące SKOK-u Wspólnota w Gdańsku, mówił, że od lutego 2014 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi śledztwo w sprawie wyrządzenia w tej kasie szkody na dużą skalę przez członków jej władz. Prokuratura, jak zaznaczył, w tym „wielowątkowym” śledztwie bada nienależytą dbałość o powierzony majątek i nadużycie uprawnień przez członków władz SKOK-u Wspólnota przez „zbycie zorganizowanej części przedsiębiorstwa i wniesienie jej aportem do spółki w zamian za akcje tej spółki”. Jak podejrzewają prokuratorzy, miało to wyrządzić SKOK-owi Wspólnota szkodę, która wyniosła 78 mln zł. Szkodę w wysokości 7 mln zł mogła natomiast wyrządzić sprzedaż przez zarząd nieruchomości we Wrocławiu w zamian za akcje spółki – mówił Seremet.

Prokurator generalny dodał, że przedmiotem śledztwa jest też zawarcie z podmiotami zewnętrznymi 28 umów outsourcingowych, na skutek czego „istotna część podstawowej działalności kasy została przejęta przez podmioty zewnętrzne”, przy jednoczesnym pozostawieniu po stronie kasy „ryzyka gospodarczego”.

Wysokie wynagrodzenie

Badana jest także sprzedaż wierzytelności SKOK-u Wspólnota spółce z Luksemburga na łączną kwotę 215 mln zł. – W wyniku tej transakcji kasa straciła faktyczną kontrolę nad wierzytelnościami – podkreślił Seremet. Poza tym, jak mówił prokurator generalny, prokuratorzy badają przypadki zawarcia przez członków zarządu SKOK-u Wspólnota szeregu niekorzystnych umów podnajmu nieruchomości.

Choć SKOK Wspólnota był w trudnej sytuacji finansowej, to w 2012 roku rada nadzorcza przyznała zarządowi tej kasy wysokie wynagrodzenie – dodał Seremet.

Zobacz także

wyborcza.biz

 

Sojusz Millera z Dudą

Marek Beylin, 19.05.2015
Szczątki SLD w postaci Leszka Millera wspierają Andrzeja Dudę.

Szczątki SLD w postaci Leszka Millera wspierają Andrzeja Dudę. (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

Szczątki SLD w postaci Leszka Millera wspierają Andrzeja Dudę, choć jeszcze niedawno szef Sojuszu widział siebie i swoją partię jako koalicjanta PO. Wolta nagła i cyniczna, lecz łatwo wytłumaczalna.
Miller liczy na to, że w jesiennych wyborach parlamentarnych Sojusz pod jego przywództwem zdobędzie kilka mandatów, zaś PO przegra z PiS. Nastąpi wtedy dezintegracja Platformy, co da szansę SLD, by powstało z gruzów i przyciągnęło wyborców. Dla Millera lepiej więc, żeby teraz wygrał Duda, a jesienią PiS, bo przy prezydencie Komorowskim i rządzącej PO Sojusz jest skazany na zagładę.W dodatku wspieranie Dudy ułatwi SLD późniejszy ewentualny sojusz z PiS, trzeba bowiem najpierw przyzwyczaić wyborców i działaczy do współpracy z partią odpowiedzialną za śmierć Barbary Blidy. A ponieważ nie niweczy to możliwości aliansu z PO, Miller nawet jako szef małej partyjki wciąż będzie w grze.Dotąd niemal żaden z ważnych działaczy Sojuszu nie sprzeciwił się popieraniu Dudy, łatwo więc o wniosek, że ta linia Millera ma poparcie w partii. Flirtu z PiS nie oprotestował też Grzegorz Napieralski, niegdyś szef SLD, dziś skłócony z Millerem i zawieszony w prawach członka partii, ale wciąż wpływowy. Co dodatkowo pokazuje siłę propisowskiego koniunkturalizmu w aparacie SLD. Postawy odmienne, choćby Wojciecha Olejniczaka, należą do wyjątków. Są natomiast częste wśród byłych członków Sojuszu, jak Włodzimierz Cimoszewicz czy Ryszard Kalisz.Inaczej przebiega ten podział w środowiskach antyeseldowskiej lewicy. Przed niedzielną debatą wielu lewicowców, zwłaszcza młodszych, deklarowało, że nie poprą Komorowskiego, zaś część z nich dawała szansę Dudzie. Są rozczarowani obecną władzą, niedostatkiem polityki społecznej, lekceważeniem sytuacji młodych ludzi i siłą konserwatyzmu w PO, a Duda wydawał im się niegroźny. Jasne, nie wszystkim, zwieść kandydatowi PiS nie dała się choćby Barbara Nowacka.Jednak gdy Duda w debacie z Komorowskim postanowił przyciągnąć antysemitów, atakując prezydenta za postawę wobec zbrodni w Jedwabnem, nastroje się zmieniły. Duda utożsamił się w ich oczach z tym, co w Polsce najgorsze. Mnożą się deklaracje, że mimo niechęci trzeba głosować na Komorowskiego. Co oznacza, że te kręgi nie zamknęły się w rozgoryczeniu.Toteż wśród mniejszości znalazł się działacz środowisk LGBT Krystian Legierski, który twardo wspiera Dudę. Swój wybór tłumaczy mętnie, że trzeba się cofnąć o parę kroków, by lewicę sprawniej budować od nowa, co jest wariantem myślenia: im gorzej, tym lepiej. Ale wśród komentarzy przeważa krytyka Legierskiego: pod władzą PiS i Dudy geje i lesbijki będą traktowani jak zboczeńcy, wypychani z ulic i życia publicznego.

W sprawie wyborów prezydenckich nie odezwała się dotąd nowa lewicowa organizacja WiR założona przez profesorów Jana Hartmana i Kazimierza Kika. Wprawdzie WiR wygląda na razie na ugrupowanie kanapowe, ale nawet z kanapy da się uczestniczyć w rzeczywistości. Czyżby WiR odziedziczył po SLD wirusa wsobności?

wyborcza.pl/politykaekstra

Króliki z kapelusza

Magdalena Środa, filozof, etyk, 20.05.2015
Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Łukasz Węgrzyn / Agencja Gazeta)

W czasie kampanii polityka obumarła. Wypełnił ją marketing polityczny, czyli rodzaj czarów, dzięki którym powstaje coś z niczego. Dobry marketingowiec jest jak mag, który wyczarowuje królika z kapelusza lub gołębia z ucha. Bardzo to spektakularne i ucieszne, ale groźne politycznie. Z każdego można zrobić kogoś innego, z wielu jednego, z jednego wielu.
Nie ma dziś polityki bez magii, nie ma polityka – w każdym razie z ambicjami prezydenckimi – bez magów. Magów, czyli sztabu fachowców, którzy nie bacząc na nic, a więc ani na poglądy, ani na zdolności czy umiejętności i biografię, obiecują zrobić z każdego gwiazdę.Jej jasność jest wprost proporcjonalna do pieniędzy włożonych w kampanię. I oto mamy imponujące rezultaty. Duda – ktoś z nikogo. Przez kilka miesięcy obserwowaliśmy, jak partia, która narzeka na ogromną biedę Polaków (głód dzieci, nędzę młodzieży, bezrobocie i emigrację), wydawała miliony (plus konfetti) na wyczarowanie nowej gwiazdy. Był kapelusz, jest królik.Jest jeszcze inny rodzaj magii. Niemal w każdych wyborach kandydują osoby, które są zdolne wprawić wyborców w stan hipnozy, używając do tego różnych zaklęć. W tych wyborach najbardziej hipnotyzującym były JOW-y. Nawet obecny prezydent dał się zahipnotyzować i obiecał referendum w tej sprawie, co jest dość kuriozalne, bo jednomandatowe systemy wyborcze nie są wcale lepsze niż proporcjonalne. Mało kto zresztą wie, czym są. Gdyby Kukiz obiecywał arenę dla byków w każdym mieście jako sposób na rozładowanie lokalnej agresji, też miałby sukces, bo nie o program chodzi, lecz o magię. Jest kapelusz, jest królik.Warto jednak pamiętać, że po wyborach marketingowcy skasują kasę, czar magii pryśnie, a my możemy zostać z królikiem, który będzie nami rządzić. Duże ryzyko. Zwłaszcza w przypadku Andrzeja Dudy. Nie wiemy, jakie ma poglądy, choć wiemy, jakie kazano mu głosić na różnych etapach kampanii. Do najbardziej groźnych zaliczam – z jednej strony – nacjonalizm i symbolizm (kampania Dudy toczyła się w przestrzeni symbolicznej, nie realnej), z drugiej – odmowę refundowania zapłodnienia in vitro oraz sprzeciw wobec konwencji przeciwdziałającej przemocy. O związkach partnerskich czy prawach kobiet „pod Dudą” nawet nie warto będzie wspominać.”Pod Dudą” państwo polskie będzie dryfować w kierunku fundamentalizmu religijnego, co zapewne przybliży naszych obywateli do zbawienia, ale nie wiadomo, czy również do dobrobytu i bezpieczeństwa.Bronisław Komorowski nie jest ideałem, ale z całą pewnością nie jest królikiem z kapelusza. Wydaje się również, że jego kampania nie była prowadzona przez marketingowych magów, tylko przez tłum życzliwych, choć niekoniecznie kompetentnych doradców. Co wzrusza. Im mniej politycznego marketingu, tym mniej cynizmu i pustych obietnic. W tym sensie Komorowski reprezentuje dawną polityczną tradycję, w której chodziło nie tylko o wygraną, ale o coś więcej. O Polskę.

Nie było kapelusza, nie ma królika. Jest realny prezydent.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz