27.11 (2)
PO: Kaczyński do komisji etyki za słowa o fałszowaniu wyborów przez Platformę. PiS: „To żart”
Zdaniem posła PO Stefana Niesiołowskiego Kaczyński wypowiedzią o sfałszowaniu wyborów „przekroczył kolejną barierę agresji”. – Jest to ciężkie oskarżenie, niesłychanie zaostrzyło debatę publiczną. Nic nie wskazuje, przynajmniej te pierwsze sygnały, że zostały popełnione jakiekolwiek fałszerstwa, a w najmniejszym stopniu te zarzuty nie mogą być kierowane przeciwko Platformie – powiedział polityk PO.
„Fałszerstwo jest oczywiste”
Rzecznik PiS Marcin Mastalerek powiedział, że PiS traktuje „wniosek do komisji etyki jako żart”. Według niego „to oczywiste, że doszło do fałszerstwa i że odpowiada za nie rządząca koalicja – PO i PSL”.
Kaczyński powiedział wczoraj na sali sejmowej, że wybory samorządowe zostały sfałszowane. W odpowiedzi na te słowa głos w Sejmie zabrał szef klubu PO Rafał Grupiński, który zaznaczył, że od osoby takiej jak Kaczyński oczekiwałby większej odpowiedzialności za państwo oraz porządek konstytucyjny.
Prezes PiS odciął się Grupińskiemu. – Jeśli pan uważa, że jedynym mankamentem była awaria systemu informatycznego (…), to pan żyje najwyraźniej w jakiejś innej rzeczywistości. Ja wiem, że was to boli, ale sfałszowaliście wybory”.
Marszałek z trybuny pokazał, co myśli
Marszałek Sejmu Radosław Sikorski pytany wczoraj, czy PO powinna skierować przeciwko prezesowi PiS pozew w trybie wyborczym, odpowiedział, że już z trybuny sejmowej, z pozycji marszałka Sejmu, dawał do zrozumienia, co myśli o tak radykalnych oskarżeniach, niepopartych żadnymi dowodami. – Ale to, w jakim trybie reagować prawnie na takie insynuacje, to musi być poparte analizami prawnymi, którymi ja nie dysponuję – powiedział Sikorski.
– W wypadku prezesa Kaczyńskiego nie domniemuję, że jeśli coś mówi, to ma na to dowody, bo insynuacja jest jego metodą polityczną – dodał marszałek Sejmu.
„Kaczyński próbuje wywołać psychozę”
– Mam nadzieję, że wyborcy to ocenią, no bo Kaczyński ferował tego typu oskarżenia w sprawach rzekomego zamachu smoleńskiego. Tu próbuje wywołać podobną psychozę, co jest tym bardziej nieuprawnione, że, jak rozumiem, w protokołach komisji wyborczych była możliwość wpisywania uwag przez członków komisji, mężów zaufania i zdaje się, że tego typu uwag o możliwości fałszerstw nie ma w jakichś istotnych ilościach – ocenił Sikorski.
Komisja za naruszenie zasad etyki poselskiej może ukarać posła upomnieniem, zwróceniem uwagi lub naganą. Na odwołanie od decyzji komisji poseł ma dwa tygodnie.
Kaczyński: województw powinno być 20. Częstochowa odzyskałaby status stolicy regionu
– Uważamy, że w kilku miejscach w Polsce – na Mazowszu, w przyszłym woj. koszalińskim, środkowopomorskim i tutaj na Ziemi Częstochowskiej – popełniono naprawdę bardzo wielki błąd i ta sprawa powinna zostać poddana odpowiednim procedurom – ocenił Kaczyński.
– Oczywiście nie twierdzę, że zachowają się dokładnie te same granice, bo województw po tych zmianach będzie 20. Jeżeli chodzi o woj. mazowieckie, to Warszawa będzie oddzielnym województwem, a Mazowsze – oddzielnym – wyjaśniał lider PiS. Podkreślił, że choć sprawa terytorium odbudowywanego woj. częstochowskiego będzie kwestią dyskusji, to będzie to „na pewno terytorium znaczne”.
Warzocha: Za rok PiS wygra wybory. Premier Kaczyński dotrzymuje słowa
– Mam nadzieję, że wygramy te wybory, a za rok Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory w kraju i pan zostanie premierem, a premier Jarosław Kaczyński zawsze dotrzymuje słowa… – mówił Warzocha. – Jestem pewien, że to województwo częstochowskie powstanie – dodał, zwracając się do Kaczyńskiego.
Warzocha przypomniał, że Kaczyński jest jedynym liderem politycznym, który w tej kampanii wyborczej odwiedził Częstochowę. Prezes PiS odwiedził w kampanii to miasto dwukrotnie – wspierał w ten sposób Warzochę już przed pierwszą turą. W pierwszej turze wyborów w Częstochowie Matyjaszczyka (SLD Lewica Razem) poparło 42,15 proc. głosujących, a Warzochę (bezpartyjny, popierany przez PiS) – 27,89 proc.
Kopacz do Polaków: Zagłosujcie w II turze. Możecie zaprzeczyć, że Polska jest bliżej Białorusi niż Zachodu
Premier podkreśliła, że „wierzy w wolność demokratycznego wyboru”. – Każdy z nas ma dokładnie tyle samo, dokładnie tylko jeden głos. Polska potrzebuje waszego zaangażowania. Polska potrzebuje dziś każdego z was – podkreśliła.
„Nikt nie ma wątpliwości, że PKW zawiodła”
Ewa Kopacz dodała też, że „członkowie PKW ponieśli już konsekwencje swojej niekompetencji”. Zapewniła też, że NIK sprawdzi nowy system informatyczny, a sądy zbadają protesty wyborcze.
– PKW miała za zadanie sprawnie i bez zakłóceń policzyć oddane w I turze głosy. Nikt nie ma wątpliwości, że z tego zadania się nie wywiązała – powiedziała premier Ewa Kopacz. – Ale na tej podstawie nikt, zwłaszcza politycy, nie ma prawa twierdzić, że polska demokracja nie działa. Jest odwrotnie. Polska demokracja jest silna, stabilna i niezagrożona – dodała.
Sąd: Andrzej Duda musi przeprosić Romana Ciepielę
Kongres PiS w Krakowie. Andrzej Duda (Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta)
Zażalenie oddalone
Andrzej Duda złożył zażalenie na tą decyzje. W czwartek rozpatrzył je krakowski sąd apelacyjny na posiedzeniu niejawnym. Jego pełnomocnik argumentował przed sądem, że użyte przez jego klienta określenie „nadzór” jest pojęciem ocennym. Sąd apelacyjny się z tym nie zgodził. – Nie ma w tym przypadku miejsca na margines swobody w jego interpretacji – mówi sędzia Wojciech Dziuban, rzecznik sądu apelacyjnego.
Sąd Apelacyjny zgodził się z tarnowskim sądem, który uznał, że Roman Ciepiela jako były wicemarszałek województwa nie sprawował nadzoru nad inwestycjami drogowymi w Tarnowie i bezprawnym jest przypisywanie mu takich kompetencji.
Duda będzie musiał sprostować swoje słowa w mediach, m.in. gazetach lokalnych, regionalnych, radiu i telewizji, a także w ten sam sposób przeprosić Romana Ciepielę za wypowiedź, że były wicemarszałek nadzorował z ramienia województwa inwestycje drogowe, w związku z którymi toczy się postępowanie karne. Dodatkowo kandydat PiS na prezydenta Polski będzie musiał wpłacić 5 tys. zł na rzecz Caritasu Archidiecezji
Córki kandydata i ich praca w biurze europosła
Józef Pilch, Marek Lasota i Andrzej Duda (ŁUKASZ KRAJEWSKI)
Zapytaliśmy też innych europosłów o zatrudnianie asystentów krajowych i deputowanych do Parlamentu Europejskiego. – Każdy europoseł rozdziela pulę przeznaczoną na wszystkie koszty osobowe, czyli 24 tysiące euro miesięcznie, według uznania. Ilu można mieć asystentów? Dowolną liczbę. Ale tym pracującym w Brukseli nie można zapłacić mniej niż 2 tysiące euro miesięcznie. Wynagrodzenie asystenta krajowego nie może znacznie przekroczyć średniej krajowej ani też być niższe niż płaca minimalna – wyjaśnia Bogusław Sonik, były europoseł.
Czym zwykle zajmują się asystenci krajowi? – Utrzymują kontakty z wyborcami, biorą udział w życiu regionu, docierają do różnych środowisk. Ogólnie prowadzą działalność poselską w terenie, ale też są odpowiedzialni za kalendarz sekretariatu – dodaje Sonik.
Nie chodzi o jakiś głośny nabór
– Z formalnego punktu widzenia nie jest to decyzja kontrowersyjna. Teoretycznie europoseł ma dowolność w zatrudnianiu osób, z drugiej strony w tej konkretnej sprawie występuje dodatkowy kontekst. Zatrudnione są bowiem krewnymi ważnej postaci w regionie i fakt ich zatrudnienia zbiegł się w czasie z kandydowaniem ich krewnego na urząd prezydenta. Nie jest to do końca sytuacja klarowna i zapewne nie przysporzy zwolenników obu politykom. Odrębną kwestią jest sprawa wydatkowania pieniędzy publicznych. Dobrze by było, gdyby poseł wcześniej ogłosił chociażby na stronie internetowej, że chce zatrudnić asystentów. Nie chodzi o jakiś głośny nabór, ale o przejrzystość dobierania asystentów i równe szanse – komentuje Grażyna Kopińska, ekspert z Fundacji Batorego.
Córki Marka Lasoty dołączyły do licznego grona: w sumie polityk ma w tej chwili 20 asystentów.
Siemoniak-technokrata odchodzi, rodzi się Siemoniak-polityczny wojownik. Ostro atakuje SLD i Kaczyńskiego
Tomasz Siemoniak miał trudny start jako minister obrony narodowej. Kiedy objął resort po obwinianym za katastrofę smoleńska Bogdanie Klichu, zarzucano mu brak doświadczenia w sferze wojskowości. Szybko stał się jednym z najlepszych ministrów. Po odejściu Donalda Tuska na naszych oczach przeobraża się w pełnokrwistego polityka.
Takiego Tomasza Siemoniaka jeszcze nie widzieliśmy. W najnowszym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” nie mówi on ani słowa o wojsku, uzbrojeniu, modernizacji armii, stacjonowaniu Amerykanów czy konflikcie na Ukrainie. Cała rozmowa dotyczy polskiej polityki.
Błyskawiczna kariera
Znany dotychczas jako stroniący od bieżącego sporu politycznego minister w kilku miejscach uderza w politycznych konkurentów, szczególnie tych z PiS i SLD. Sięga po tak ciężką broń jak katastrofa smoleńska (to z teoriami spiskowymi na jej temat zrównuje dyskusję o fałszerstwie wyborów).
Ostatnie trzy i pół roku to dla Tomasza Siemoniaka okres błyskawicznej kariery. W połowie 2011 roku objął on po Bogdanie Klichu resort obrony, choć wcześniej (w latach 1998-2000) był w nim tylko dyrektorem Biura Prasy i Informacji. Ale nie ulega wątpliwości, że Siemoniak się sprawdził. Jest jednym z lepiej ocenianych ministrów, choć nadal szeroko nieznanym.
Siemoniak? Kto?
W najnowszym badaniu zaufania do polityków nie zna go 56 proc. respondentów, ufa mu 19 proc., 6 proc. jest przeciwnego zdania, a dla 16 proc. jest on obojętny. Bo Siemoniak to ekspert, technokrata, urzędnik, nie polityk. A tacy nie wywołują emocji.
Dlatego aby wykorzystać potencjał drzemiący Siemoniaku trzeba zrobić z niego pełnokrwistego polityka. Zdaje się, że proces zaczął się już w grudniu 2013 roku, kiedy jeszcze nikt nie mówił o wyjeździe Donalda Tuska. Siemoniak został wtedy członkiem zarządu krajowego PO.
Przyszły premier?
Po odejściu Tuska przyszedł czas na kolejny awans polityczny – minister obrony został wicepremierem. Z reguły jednak unikał ostrych wypowiedzi o politycznej konkurencji, nie zajmował się też tematami ogólnopolitycznymi, skupiał się na wojsku i konflikcie ukraińskim. Bardzo oszczędnie, niejako przy okazji, komentował też wewnętrzne sprawy PO.
Teraz Siemoniak stara się pokazać, że potrafi skutecznie rozbudzać i wykorzystywać polityczne emocje. Nie tylko w mediach, ale i w terenie – wicepremier bezpośrednio włączył się w kampanię samorządową. Z jednej strony to może być dowód na zastosowanie w PO taktyki „wszystkie ręce na pokład”.
Trzeba zapracować
Z drugiej na rosnące ambicje polityczne samego Siemoniaka. Wszak kiedy okazało się, że Donald Tusk zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej, Siemoniak był wymieniany jako poważny kandydat do pokierowania rządem. Już to pokazuje rosnącą pozycję ministra, który ma przed sobą jeszcze kilka sejmowych kadencji politycznej kariery.
Siemoniak ma dzisiaj 47 lat. Nie jest może „młodym delfinem”, ale na pewno wiele jeszcze może osiągnąć. Dlatego można się spodziewać jego wzmożonej aktywności, i to nie tylko związanej z wojskiem. Bo na sukces trzeba sobie zapracować nie tylko w ministerialnym gabinecie.
Staniszkis gromi Kaczyńskiego: „Powrót do paranoi”. Wroński: „On traci zwycięstwo”
Żakowski: Działanie PiS było jasne od pół roku. Nawet dla takiego głupiego komentatora jak ja >>>
Wroński stwierdził, że czuje się „niekomfortowo”, bo ze znaną z sympatii do PiS konserwatywną socjolożką musi się w pełni zgodzić. – Prof. Staniszkis mówi, że Kaczyński traci w tym momencie zwycięstwo, traci szansę na stworzenie wizerunku PiS jako partii, na którą można głosować – mówił publicysta.
– On po raz pierwszy od lat wygrał wybory, co powinno być hasłem, że jego partia przeszła próg niemożności, jest odpowiedzialna, włączyła się w naprawę państwa. I Jarosław Kaczyński robi coś, co jest przeciwko jego interesowi – dziwił się. Zażartował też, że gdyby był specjalistą od teorii spiskowych, mówiłby o finansowaniu Kaczyńskiego przez PO.
„Skończmy z tą demokracją, zróbmy rewolucję!”
Publicyści zwracali też uwagę na szerszy kontekst kontestowania wyborów, oddziałujący już nie na PiS, ale całe państwo. – Rośnie całe nowe pokolenie, które ma umysły zdewastowane tym, że byli premierzy mogą robić takie rzeczy: podważać wybory, do wybranego demokratycznie prezydenta zwracać się per „ten pan”… Rośnie całe pokolenie, które nie będzie miało szacunku do państwa – ubolewał prof. Radosław Markowski, politolog z SWPS.
– Kaczyński chce wywrócić stolik, powiedzieć, że demokracja się nie sprawdziła, że trzeba przeprowadzić rewolucję metodami pozademokratycznymi, ponieważ demokracja jest sfałszowana – przekonywał Wroński. Jego zdaniem niedawny wywiad Kaczyńskiego dla „Wprost” został niesłusznie zaszufladkowany jako „kolejne bluzgi premiera”. – A on mówi, że nie ma demokracji, kiedy opozycja nie może wygrać wyborów! – wskazywał publicysta.
– Zdanie roku! Przecież on wygrał – wtrąciła się Paradowska. – On myśli: ja powinienem zostać premierem mojego kraju, jestem najlepszy, najpiękniejszy, najmądrzejszy. Moja partia powinna rządzić krajem, bo chce go zbawić, a Polacy chcą tego zbawienia. Przecież nieustannie mu to powtarzają – mówił Wroński. – I dlaczego ta partia nie może wygrać? Skończmy z tą demokracją, zróbmy rewolucję i odnowę moralną! – rekonstruował strategię PiS publicysta.
Nie będzie rewolucji Kaczyńskiego?
Zdaniem Wrońskiego nawoływania Kaczyńskiego są jednak daremne. – Polacy po tych 25 latach mają zbyt dużo do stracenia. I jeśli ludzie na wsi głosują na PSL, to znaczy, że najbardziej sfrustrowana do tej pory grupa mówi: nie chcemy rozwalenia, chcemy stabilizacji – wyjaśniał. – W Polsce nie ma potencjału do rewolucji – skwitował.
Warszawskie feministki stanowczo o olsztyńskich wyborach
Artykuł „Codziennika Feministycznego” (screen)