Orliński (01.05.15)

 

Jezus kazał głosować na Grzegorza Brauna. „On spowoduje uhonorowanie mnie na króla Polski, ocalejecie wy i świat”

Jezus Chrystus nakazał głosować w wyborach prezydenckich na Grzegorza Brauna. Tak przynajmniej przekonują plakaty rozlepiane przez sympatyków tego kandydata.
Jezus Chrystus nakazał głosować w wyborach prezydenckich na Grzegorza Brauna. Tak przynajmniej przekonują plakaty rozlepiane przez sympatyków tego kandydata. Fot. Facebook.com/akurasinski

Wygląda na to, że nieoczekiwane wsparcie z samego nieba na ostatniej prostej przed wyborami prezydenckimi właśnie otrzymał skrajnie prawicowy kandydat Grzegorz Braun. Tak przynajmniej przekonują plakaty rozlepiane przez sympatyków tego znanego z produkcji telenoweli „Warto kochać” reżysera, z których dowiadujemy się o rzekomym wyborczym przesłaniu Jezusa Chrystusa do Polaków.

„Głosujcie na Grzegorza Brauna, gdyż on jest wybrany przez samego Boga Ojca i to spowoduje uhonorowanie mnie na króla Polski, a ocalejecie wy i świat” – tak sympatycy rywalizującego o przejęcie prezydentury od Bronisława Komorowskiego reżysera Grzegorza Brauna cytują przesłanie, które miał im przekazać sam Jezus Chrystus. Plakaty zawierają dodatkowo ostrzeżenie przed konsekwencjami wyboru na nowego prezydenta innej osoby.

Jezus miał zagrozić Polakom, iż odrzucenie kandydatury „katolickiego prezydenta Polski” Grzegorza Brauna będzie wiązało się z wybuchem wojny, która doprowadzi do upadku nie tylko Polskę, ale i inne państwa świata. Rzekome wyborcze przesłanie mesjasza chrześcijan sankcjonowane jest groźbą „największej ostatniej wojny światowej”.

ciężkoBędzie

Choć co do prawdziwego autorstwa tych przypisywanych Jezusowi Chrystusowi słów można mieć spore wątpliwości, w weekend specyficzny plakat wyborczy Grzegorza Brauna przykuł uwagę wielu Polaków. Wszystko za sprawą opublikowania przedstawiającego go zdjęcia przez popularnego blogera i innowatora Artura Kurasińskiego, który na swoim Facebooku nierzadko dzieli się podobnymi absurdalnymi znaleziskami, których nie brakuje w polskiej rzeczywistości.

Pytanie tylko, czy urodzony w Izraelu Jezus Chrystus naprawdę mógłby namawiać do głosowania na polityka, który ma poglądy co najmniej „judeosceptyczne”. – Kondominium rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym, którego zręby stawiane są w Europie Środkowej –mówił Grzegorz Braun o współczesnej Polsce w jednym z ostatnich wywiadów.

naTemat.pl

Nergal otwiera Libację. „Nigdy nie wiesz, co cię tu spotka”

Zuzanna Płończak, 01.05.2015
Adam Darski w swoim klubie

Adam Darski w swoim klubie (RENATA DĄBROWSKA)

Adam „Nergal” Darski otwiera w piątek klub w Sopocie. Czego można się spodziewać? – Powiem tak… Jeżeli nad twoją głową przeleci karzeł ubrany w strój Zorro i zacznie lać ci czerwone wino do ust, to po prostu się temu poddaj – zapowiada muzyk.
Zuzanna Płończak: Wcześniej działałeś głównie jako muzyk, od ok. roku jesteś także ekspertem od męskiego zarostu, teraz otwierasz swój klub.

Adam „Nergal” Darski: Z tym męskim zarostem to daleko mi do eksperta, ale z całą pewnością jestem pasjonatem. Każdy nowy projekt, w którym uczestniczę, wynika z zajawki. Jako artysta mam ten komfort, że nie muszę robić rzeczy tylko dla korzyści finansowych, co pozwala mi zajmować się wyłącznie tym, co naprawdę mnie kręci. Libacja jest moim kolejnym dzieckiem i bardzo się cieszę, że już za moment otwarcie!

Czy Libation to pałac księcia ciemności?

– Nigdy się w ten sposób nie nazywałem. Jedyny książę ciemności, jakiego znam, to Ozzy Osbourne i może niech tak pozostanie. Ja nazywam się Adam „Nergal” Darski i tak też stoi w dowodzie.

Jak dawno pojawił się pomysł na własny klub muzyczny?

– Nie ukrywam, że jest to pomysł spontaniczny, a urodził się kilka miesięcy temu. Od roku jestem dumnym sopocianinem. Kiedy nadarzyła się okazja, aby otworzyć klub, długo się nad tym nie zastanawiałem. Uwielbiam to miejsce. Sopot jest wyjątkowym punktem na mapie Polski. Ma szczególną historię i spuściznę. Podoba mi się jego eklektyczny charakter, więc wymyśliłem miejsce, które będzie się świetnie w ten eklektyzm wpisywało, a jednocześnie kontynuowało artystyczną alternatywę zapoczątkowaną m.in. przez Spatif. W pewnym sensie Sopot ma charakter małej wioski. Jest bardzo intymny i dobrze zorganizowany. Na stosunkowo niewielkiej przestrzeni można tu niemal wszędzie dotrzeć piechotą w kwadrans, a w zasięgu kilku kroków jest galeria sztuki, kino, teatr, kawiarnie, bary i kluby, no i oczywiście zatoka. Samochód jest zupełnie niepotrzebny. Zawsze mnie tu ciągnęło i bardzo lubiłem tu wracać. Z Trójmiastem jestem ściśle związany od zawsze. Urodziłem się w Gdyni, całe życie mieszkałem w Gdańsku, a od roku jestem w Sopocie. W zasadzie to nigdy się stąd nie wyprowadziłem, tylko pomieszkiwałem w Warszawie, a moje miejsce zawsze było nad morzem.

Co było impulsem do powrotu do Trójmiasta?

– Staram się słuchać siebie. Ciało mówiło, że chce do Sopotu, więc posłuchałem intuicji i oto jestem. Można powiedzieć, że miejsce, w którym mieszkam, znalazło mnie samo. Po prostu odczytuję znaki, które daje mi wszechświat, staram się działać w harmonii z nim. Tak samo było z Libation. Pomysł i okoliczności po prostu zostały mi podane niemalże na tacy… Tylko głupiec by odrzucił taką ofertę.

Dobrze, a jak w krajobraz Sopotu ma się wpisać Libation?  -Podkreślamy charakter tego miejsca, który jest bardzo eklektyczny. Fascynujące w tym mieście jest to, że obok miejsc undergroundowych często pochowanych w małych uliczkach istnieją także te mainstreamowe przyciągające co noc setki, a nawet tysiące ludzi. To malutkie miasto świetnie sobie z tym radzi, a te miejsca żyją w symbiozie. Wyjątkowe w skali kraju jest to, że nie da się Sopotu zaszufladkować i należy to podkreślać.

A jak w krajobraz Sopotu ma się wpisać Libation? 

– Mam szczerą nadzieję, że będzie to unikat na skalę ogólnopolską. Nie spotkałem się z miejscem, w którym ten element niespodzianki, tajemnicy o artystyczno-performerskim charakterze był stałym elementem programu. Nie mogę i nie chcę zbyt wiele zdradzać, ale osoby, które będą tam przychodzić, muszą się przygotować na element zaskoczenia. Jaki? To okaże się przy barze, na parkiecie, w toalecie albo w VIP-roomie. Nigdy nie wiesz, co cię tu spotka. Inspiracją były takie miejsca, jak kultowy londyński Cirque le Soir czy znany nowojorski The Box. Oprócz typowej rozrywki i dobrego alkoholu dostaje się coś ekstra. Celem jest, aby zaskoczyć i stymulować gości, zadziwić ich i rozbawić. Mam nadzieję, że ta nieprzewidywalność zadziała jak magnes.

Mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy, czego można się spodziewać?

– Powiem tak… Jeżeli nad twoją głową przeleci karzeł ubrany w strój Zorro i zacznie lać ci czerwone wino do ust, to po prostu się temu poddaj.

Twój zespół gra bardzo specyficzny rodzaj muzyki. Czy to jest miejsce stworzone typowo dla fanów Behemotha?

– Nastawiamy się na ambitny mainstream. Będziemy grali muzykę klubową, ale nie wykluczamy bardziej alternatywnych akcentów. Otwarcie po części zdefiniuje już nurt, w którym będziemy się poruszać. To ma być miejsce wiecznie żywe, ma się zmieniać, transmutować, nie ulegać stagnacji. Mamy małą scenę, więc nie zdziwiłbym się, jeśli w ramach odmiany odbyłby się u nas koncert jazzowy albo muzyki eksperymentalnej. Jestem przekonany, że klub będzie ewoluował, będzie jak plastelina. Ma pewien kształt, bo poruszamy się wokół konkretnej konwencji, ale będziemy dostosowywać się także do tego, co będzie podobało się ludziom. Jak każdy lokal, bez klientów nie istniejemy, więc bardzo ważne jest, aby ludzie czuli się tu dobrze i chcieli wracać.

Czy w Libation obowiązuje dress code?

– Selekcjonerzy będą się kierować intuicją, a pod uwagę będą brali… całokształt! Nie chcemy przypadkowych klientów. Chcemy, żeby spotykali się tu ciekawi ludzie, chcący spotkać innych ciekawych ludzi. Ludzi, którzy chcą być zaskakiwani i inspirowani tym, co zobaczą. Jesteśmy elastyczni, eklektyczni i otwarci, ale pilnujemy, żeby nasi goście wpisywali się w to miejsce. Jestem przekonany, że znajdzie się całe mnóstwo osób, które będą się tu wybornie czuły. Chciałbym, żeby wszystko było tu spójne. Podstawowym mianownikiem jest jakość. Jeśli serwujemy alkohol, to tylko dobry, a nie przelany z innej butelki i chrzczony wodą. Wysoka jakość to także dopracowane wnętrze, którego autorkami są dwie utalentowane damy: Alicja Domańska i Natalia Turczyńska. Za logo i branding odpowiedzialny jest Oskar Podolski występujący pod pseudo OESU. To artyści z górnej półki.

Gdzie wieczorami można spotkać Nergala?

– Tak się składa, że miejsca, do których lubię chodzić, prowadzą moi znajomi albo bliscy przyjaciele. Najczęściej moja przygoda zaczyna się i kończy w Spatifie. W międzyczasie robię tour de Sopot, odwiedzając Mewę Towarzyską, Wtedy, Soho, Tapas de Rucola i kilka innych miejsc. Każde z tych miejsc, które wymieniłem, jest zupełnie inne, przychodzą tam inni ludzie i właśnie to w nich uwielbiam. Wierzę, że Libation dorzuci trochę do tego tygla i zrobi się jeszcze bardziej kolorowo, a miasto tylko na tym zyska.

Często wychodzisz na miasto?

– Raczej nie. Imprezuję raz, dwa razy w miesiącu. Nie jestem typem ćmy barowej, ale jak większość ciężko pracujących ludzi potrzebuję się czasem zrelaksować przy barze w gronie bliskich mi osób.

Zobacz także

trojmiasto.gazeta.pl

 

oddajGłos

Spójrz w oczy małpie. Niezwykły fotoreportaż Anne Berry

red., 30.04.2015
Tak autorka tego niezwykłego fotoreportażu opowiada o sobie i swojej pracy:
„Jestem bardzo nieśmiała, mało mówię, łatwiej nawiązuję kontakt ze zwierzętami niż z ludźmi. Jako dziecko spędzałam czas z dala od telewizji i miejskich rozrywek. Razem z braćmi budowaliśmy szałasy w lesie, robiliśmy kolaże z patyków i szyszek, rzeźby z wykopanej gliny. Moja ulubiona baśń z czasu dzieciństwa kończyła się przywróceniem pluszowych zwierząt do życia i ich tańcem wśród fruwających wróżek i drzew. Teraz pokazuję tę wiarę w naturę i zmysły poprzez fotografię. Oddaję głos tym, którzy go nie mają. Wierzę, że zwierzęta chcą się z nami komunikować”. Zdjęcie: małpa z lalką, czarny makak, gatunek krytycznie zagrożony, Belgia, 2011
  • Tak autorka tego niezwykłego fotoreportażu opowiada o sobie i swojej pracy:<br>
'Jestem bardzo nieśmiała, mało mówię, łatwiej nawiązuję kontakt ze zwierzętami niż z ludźmi. Jako dziecko spędzałam czas z dala od telewizji i miejskich rozrywek. Razem z braćmi budowaliśmy szałasy w lesie, robiliśmy kolaże z patyków i szyszek, rzeźby z wykopanej gliny. Moja ulubiona baśń z czasu dzieciństwa kończyła się przywróceniem pluszowych zwierząt do życia i ich tańcem wśród fruwających wróżek i drzew. Teraz pokazuję tę wiarę w naturę i zmysły poprzez fotografię. Oddaję głos tym, którzy go nie mają. Wierzę, że zwierzęta chcą się z nami komunikować'. Zdjęcie: małpa z lalką, czarny makak, gatunek krytycznie zagrożony, Belgia, 2011  - miniatura
  • 'Zdjęcia robiłam w małych zoo w różnych krajach Europy i Afryki. Małpy i goryle mają tam zwykle dobre warunki. Szczególnie pod względem przestrzeni. Jednak wiele osób czuje smutek, gdy patrzą na moje fotografie. Nie przewidywałam tych reakcji. Ale cieszę się z takiego odbioru. Wiem, że żal motywuje do aktywności na rzecz ochrony zwierząt'. Zdjęcie: Bardzo smutny czepiak czarny, Amsterdam, 2013  - miniatura
  • 'Z jednej strony coraz bardziej dbamy o los zwierząt w sztucznych parkach czy zoo, zapewniamy im tam spokój i odpowiednie warunki. Z drugiej, ich życie w naturalnym środowisku z powodu wycinania lasów i rozwoju przemysłu diametralnie się pogorszyło. Chciałabym, aby ludzie zwracali uwagę, że nie jesteśmy sami na ziemi i nie możemy skupiać się tylko na swoich potrzebach. Łatwiej to zrozumieć, patrząc na małpy, które przypominają nam o przodkach w tym darwinowskim ujęciu przyrody'. Zdjęcie: Singe Noir, mangaba czarna, Paryż, 2008  - miniatura
  • 'Zatem bliskość z nimi może oznaczać także próbę zrozumienia nas samych. I tego, co tracimy przez niszczenie ich naturalnego środowiska. Czyli mocnego, pełnego kontaktu z przyrodą. Może dlatego te zdjęcia wzbudzają też niepokój'. Zdjęcie: Vincent, langur, gatunek zagrożony. Kolonia, Niemcy, 2014  - miniatura
  • 'Często było tak, że patrzyłam prosto w oczy małpy, a ona dotykała szyby, która nas rozdzielała. Miałam wrażenie, że w tej jednej sekundzie rozumiem, co czuł człowiek wiele tysięcy lat temu, gdy jeszcze szanowaliśmy się nawzajem'. Zdjęcie: Persefona, kolobus, Antwerpia, 2011 - miniatura
  • 'Czasem małpy otaczały mnie ze wszystkich stron. Najpiękniejsze chwile zdarzają się, gdy one zapominają o twojej obecności. Traktują cię, jakbyś była częścią ich świata. Ale postrzegam moje fotografie bardziej jako wiersz niż dokument. Chciałabym, aby ich siła tkwiła w emocjach, a nie intelekcie. Pragnę wciągać odbiorcę w świat przekazu zwierząt. Moim zdaniem sztuka jest darem, który należy umiejętnie i odpowiedzialnie wykorzystywać. Przez sztukę mówić tylko o tym, co jest w życiu naprawdę ważne'. Zdjęcie: Boma, goryl nizinny, gatunek zagrożony. Zoo w Krefeld, Niemcy, 2014 - miniatura
  • Madu Marzyciel, orangutan sumatrzański, gatunek krytycznie zagrożony. Atlanta, USA, 2011  - miniatura
  • Eja z bliźniakami, bonobo, gatunek zagrożony, Wuppertal, 2012  - miniatura

    wyborcza.pl/duzy_kadr

     

    Prezydent: Na kłótniach w Polsce zawsze korzystali inni, najczęściej nasi wrogowie

    jagor, PAP, 01.05.2015
    Orędzie prezydenta Bronisława Komorowskiego

    Orędzie prezydenta Bronisława Komorowskiego (Fot. prezydent.pl)

    Do budowania wspólnoty wezwał Polaków prezydent Bronisław Komorowski. – Osiągaliśmy sukcesy, gdy łączył nas wspólny cel, na kłótniach w Polsce zawsze korzystali inni, najczęściej nasi wrogowie. Niech to będzie przestroga, jakże aktualna w dzisiejszym niespokojnym świecie – podkreślił.

     

    – Wiem, że na co dzień niepokoją nas sygnały, jak wiele nas, Polaków, różni i dzieli. Jednak żyjąc w geograficznym sercu kontynentu, pomiędzy Wschodem i Zachodem, musimy naszą siłę budować właśnie w oparciu o wspólnotę. Wszystkie ważne momenty w naszej najnowszej historii, takie jak obalenie komunizmu poprzez pierwsze wolne wybory, jak wejście do NATO i UE, nie byłyby możliwe bez jedności – mówił Komorowski w orędziu wyemitowanym w TVP.

    Życzenia z okazji rocznicy Konstytucji 3 maja, Dnia Flagi, Dnia Polonii

    Prezydent złożył Polakom życzenia z okazji rocznicy Konstytucji 3 Maja, Dnia Flagi, Dnia Polonii i Polaków za Granicą, członkostwa w UE oraz święta ludzi pracy.

    „Majówka z Polską majówką z najbliższymi”

    Apelował, byśmy tym bardziej przeżyli „te majowe dni i związane z nimi treści razem, we wspólnocie”. – Przeżyjmy je nie tylko w ramach oficjalnych uroczystości i wydarzeń, ucieszmy się nimi także zupełnie prywatnie, w gronie przyjaciół, rodziny, znajomych. Bo majówka z Polską może być majówką z najbliższymi. Ucieszmy się w czasie wycieczki, przy grillu, na spacerze czy przy rodzinnym obiedzie – zachęcał prezydent.

    Komorowski podkreślił, że jest ważne, byśmy znaleźli choć chwilę na dumę z osiągnięć ojczyzny. – Ważne, byśmy znaleźli choć chwilę na refleksję o tym, co nas czeka w przyszłości, jakie wyzwania i jakie problemy. Ważne, by towarzyszyły nam choć w najskromniejszej formie barwy narodowe – flaga przed domem czy za naszym oknem, kokarda narodowa przypięta na znak święta, na znak wspólnoty – powiedział.

    Prezydent wskazał, że najważniejsze jest, by towarzyszyła nam w tych majowych dniach wzajemna życzliwość – „obdarowywanie się uśmiechem, ciepłym spojrzeniem, dobrym gestem”.

    Bronisław Komorowski zaapelował o dumne demonstrowanie polskich barw narodowych. – Proszę o tworzenie wspólnoty radości i dumy nie tylko z historii, ale i ze współczesnych osiągnięć ojczyzny – naszej wspólnej ojczyzny – dodał.

    gazeta.pl

    Szał Kukiza, Łysiaka, Korwina: wszystko wina złego rabina. Ratzingera

    Tomasz Piątek, 01.05.2015
    TYDZIEŃ KOŃCZY PIĄTEK. Putin ma kosmicznego pecha. Zbliża się Dzień Zwycięstwa, a tu klęska: spłonęła rakieta wioząca jego kosmonautom tlen i flagę z Bramy Brandenburskiej. To drugie jest szczególnie bolesną stratą dla rosyjskiego kosmonauty. Załoga miała uczcić święto flagowym selfie.
    Nie ma innego wytłumaczenia, to musiał być sabotaż, sabotaż międzygwiezdny. Jeśli maczały w nim palce „zielone ludziki”, to znaczy, że Wołodia na nikogo już nie może liczyć. Do tego jeszcze Kim Dżong Un odwołał swój przyjazd do Moskwy. Ciekawe, co radzą spece od PR-u, gdy nawet ktoś taki wstydzi się twojego towarzystwa? Swoją drogą to oryginalny pomysł: świętować zwycięstwo nad faszyzmem w towarzystwie dorodnego faszysty (Kim nie ma już nic wspólnego z komunizmem: wychwala „koreańską najczystszą rasę” i błogosławi prywatne „firmy rodzinne” pod wodzą pociotków wodza).

    Ale Dzień Zwycięstwa dopiero przed nami, dzisiaj mamy Święto Pracy! Pozdrawiam wszystkich, którzy pracują dziś, jutro i pojutrze. „Polityka” podaje, że Polska pod względem długości czasu pracy jest druga w UE i czwarta w OECD. Hurra, 42,5 godziny tygodniowo! Albo i więcej, bo według Państwowej Inspekcji Pracy co drugi pracodawca nie dokumentuje nadgodzin. Nie płaci za nie co czwarty.

    Oczywiście nie trzeba dramatyzować. Nieopłacona godzina nie jest wielką stratą dla Polaka. Gdy ktoś robi za grosze, to nie kłóci się o jedną czterdziestą drugą tychże groszy (albo o jedną czterdziestą drugą i pół). A co czwarty z nas robi za bardzo zbliżoną do groszy płacę minimalną (mniej niż 1300 zł na rękę). Co dziesiątemu z nas nie starcza tych groszy na jedzenie i mieszkanie (pod tym względem w UE jesteśmy pierwsi). Nawet „Forbes”, magazyn przedsiębiorców, przyznał, że nasze zarobki są zbyt niskie wobec rosnącej wydajności pracy. Socjolog Jan Sowa podaje, że wynosi ona dwie trzecie unijnej średniej, podczas gdy zarobki – jedną trzecią.

    Na szczęście kandydat Kukiz wie, co z tym zrobić. Trzeba obniżyć podatki, bo to one są wszystkiemu winne (tym razem podatki, a nie brak jednomandatowych okręgów wyborczych). Pomysł świeży, oryginalny. I śmiały intelektualnie, jeśli wziąć pod uwagę, że w Polsce podatki są znacząco niższe od średniej UE (według ostatnich analiz 32,5 proc. PKB wobec 39,4). Widziałem Kukiza w TVP Info. Miał bardzo dziwny wyraz twarzy i na wszystkie pytania odpowiadał: „Polska istnieje tylko teoretycznie”. Nawet gdy był pytany o sytuację na Morzu Śródziemnym (chociaż może w tym przypadku miał rację: na Morzu Śródziemnym Polska istnieje tylko teoretycznie). Wreszcie powiedział, że w Polsce praca jest opodatkowana w 60 proc. Zdenerwowałem się wtedy. Bo według Eurostatu pozapłacowe koszty pracy, które ponosi pracodawca, są w Polsce znacznie niższe od średniej UE (16,7 wobec 23,7 proc.). Podobnie jak podatki. Nawet jeśli zebrać do kupy te koszty plus płacony przez ogromną większość pracowników PIT i wyliczone ostatnio przez CenEA obciążenie rodzin przez VAT – to wychodzi jakieś 43-45 proc. A może Kukizowi chodziło o to, że wypłata na rękę stanowi 60 proc. tego, co pracodawca wydaje na pracownika? Tu 60 proc., tam 40 proc… I nieważne, co z której strony rachunku? Ale kiedy tak próbowałem zrozumieć kandydata, dotarło do mnie, że on powiedział coś jeszcze. Nazwał Oświęcim „żydowskim obozem śmierci”.

    I zrozumiałem, że go nie zrozumiem. Prezenter TVP Info też dał za wygraną, nie powstrzymał Kukiza. Bo jakoś tak jest, że w tej kampanii prezydenckiej wszystko uchodzi: ignorancja ekonomiczna, demencja historyczna, kliniczne znamiona obłędu. Kandydat Braun nawołuje do rozstrzeliwania ludzi i jest broniony przez sądy. Kandydat Kowalski gawędzi z posłem Wiplerem o lizaniu wnętrza sedesu w PKP (panowie założyli się o wylizanie takiej muszli, kto jaki wynik będzie miał w wyborach: Kowalski powiedział, że wyliże, jeśli będzie miał zero głosów, więc raczej wygra – o ile będzie pamiętał, żeby zagłosować na siebie). Kandydat Korwin ostatnio podśmiewał się z imigrantów na morzu. Że niby umierają na własne życzenie.

    A publicyści starają się sprostać konkurencji ze strony kandydatów. Marcin Wolski w „Do Rzeczy” pisze, że pozwalać imigrantom umierać to za mało: „…Trzeba by używać ostrzejszych środków, nie byłby to zabieg zakrawający na ludobójstwo, ale jedynie w pełni usprawiedliwiona samoobrona”. Od Wolskiego lepszy jest Łysiak, też w „Do Rzeczy”. Głosi, że rabini są dziesięć razy bardziej pedofilscy niż księża i groźniejsi, bo taki rabin katuje uczniów np. młotkiem i każe im jeść odchody (nic nie zmyślam). Od Łysiaka lepsza jest „Wolna Polska”, która twierdzi, że żydo-satanistyczny antypapież Ratzinger brał udział w mordzie rytualnym.

    Nie chcę wiedzieć, kto jest lepszy od „Wolnej Polski”. Łagodniejszych treści szukam, po „Gościa Niedzielnego” sięgam… A tam: „Bogini Apostazja. Krwawa bestia, która syci się naszymi pieniędzmi, zwiększa bezrobocie, okrada państwo i w dobie kryzysu morduje rodzimy handel”. Tak pisze „Gość”, a dokładnie Wojciech Teister. Wyliczył, że porzucenie katolicyzmu kosztowałoby Polskę nawet 3 mld zł rocznie. Bo tyle zarabiają restauracje i handlowcy na imprezach komunijnych.

    Potężny argument teologiczny. Czuję się poruszony. Tym bardziej że akurat wczoraj byłem w cukierni i przeczytałem: „Wzbogać przeżycia z Pierwszej Komunii o smak naszych tortów”. Bluźnierstwo? Wręcz przeciwnie! Kościół katolicki naucza, że podczas sakramentu komunii Bóg w materię wciela się właśnie materialnie, materialnie i cieleśnie. Podziwiam katolików, że ten dogmat tak, hm, uwewnętrzniają. Ale nie tylko o teologię tu chodzi. Teister daje nam wreszcie odpowiedź na pytanie, co robić, żeby Polska gospodarczo rosła w siłę, a Polakom żyło się dostatniej.

    Proszę państwa: jak najczęściej przystępujmy do Pierwszej Komunii Świętej.

    Zobacz także

    wyborcza.pl

     

    “Solidarność” podpisze umowę z Andrzejem Dudą. “Żaden pracownik nie powinien głosować na Komorowskiego”

    "Solidarność" Piotra Dudy popiera kandydata PiS na prezydenta
    „Solidarność” Piotra Dudy popiera kandydata PiS na prezydenta Tot. Łukasz Głowala / Agencja Gazeta

    5 maja związek zawodowy “Solidarność” zawrze umowę programową z kandydatem PiS na prezydenta i oficjalnie udzieli mu poparcia. Jak mówi rzecznik “S”, polscy pracownicy powinni głosować na Dudę, a nie na Bronisława Komorowskiego czy Janusza Korwin-Mikkego.

    O tym, że “Solidarność” sympatyzuje z PiS, wiadomo od dawna. Teraz jednak Komisja Krajowa NSZZ “S” zdecydowała się wystąpić z oficjalnym poparciem dla kandydata tej partii w wyborach prezydenckich i podpisać z nim swego rodzaju kontrakt. Zgodnie z nim Duda będzie zobowiązany m.in. do działań na rzecz obniżenia wieku emerytalnego i do naciskania na korzystne dla pracowników zmiany w prawie pracy.

    Dla działaczy związkowych i wszystkich pracujących umowa ma być sygnałem, że to Duda najlepiej zadba o ich interesy. Jak można było się spodziewać, “S” sprzeciwia się reelekcji Bronisława Komorowskiego. Jak powiedział portalowi Telewizji Republika rzecznik związku Marek Lewandowski, “żaden pracownik nie powinien głosować na Komorowskiego”.

    MAREK LEWANDOWSKI
    rzecznik „Solidarności”

    Przeanalizowaliśmy głównych kandydatów. Ocena Komorowskiego jest jednoznacznie negatywna. To on wydłużył wiek emerytalny, podpisał szereg niekorzystnych ustaw, takich jak ta o zgromadzeniach, wreszcie to on był bierny, kiedy parlament odrzucał projekty obywatelskich ustaw.

    Związkowcom nie przypadli do gustu także inni kandydaci. Według Lewandowskiego Janusz Korwin-Mikke jest „wrogiem praw pracowniczych”, a Pawła Kukiza, który w przeszłości współpracował z szefem „S” Piotrem Dudą, dyskwalifikuje traktowanie Korwina jako sojusznika.

    Informacja o tym, że „Solidarność” oficjalnie poprze Andrzeja Dudę, przeczy wcześniejszym doniesieniom. Sam rzecznik związku mówił nam dwa tygodnie temu, że „nie będzie takiego stanowiska Komisji Krajowej”. Kamil Sikora pisał w naTemat, że to dlatego, iż nie wszyscy szefowie regionów „S” popierają PiS. Na przykład Dominik Kolorz, szef regionu śląsko-dąbrowskiego, otwarcie wspiera Pawła Kukiza. 5 maja, jeśli Komisja Krajowa rzeczywiście udzieli poparcia Dudzie, nie będzie zapewne zachwycony.


    Źródło: telewizjarepublika.pl

    naTemat.pl

    Palikot na blogu: zmienimy nazwę pl. Lecha Kaczyńskiego w Lublinie

    01.05.2015

    Janusz Palikot na swoim blogu w Onecie pisze o swoim postrzeganiu 1 maja i planach na ten dzień. „Dziś w Lublinie zaproponuję, aby zamienić ulice i place związane z Lechem Kaczyńskim na Unii Europejskiej!” – pisze polityk.

    Lider Twojego Ruchu twierdzi, że choć dla niego kwestie walki o lepszą pracę i wyższe wynagrodzenia są bardzo ważne, 1 maja to dla niego bardziej święto związane z rocznicą wejścia Polski do Unii Europejskiej.

    Polityk podkreślił, że według niego Święto Pracy nie sprzyja dyskusji o sprawach pracowniczych i socjalnych „w dużym stopniu za sprawą komunistycznego rytuału, który pozbawił ten dzień prawdziwej treści” – pisze Palikot.

    Zaproponował, by kłaść większy nacisk na świętowanie rocznicy wejścia do Unii Europejskiej – „dzień wejścia do Unii nabiera wciąż nowego znaczenia”. Polityk chce ten dzień uczcić w Lublinie, proponując, aby zamienić ulice i place związane z Lechem Kaczyńskim na Unii Europejskiej.

    Post z twittera Janusza Palikota
    Dziś w Lublinie zmieniamy nazwę Placu Lecha Kaczyńskiego w Lublinie!

    Palikot zwołał dziś konferencję prasową właśnie na Placu Lecha Kaczyńskiego w centrum Lublina. W trakcie spotkania jego zwolennicy zasłonili nazwisko Lecha Kaczyńskiego na tablicy z nazwą placu. Nalepili na nim foliową taśmę samoprzylepną z napisem Unii Europejskiej”.

    Co więcej, Janusz Palikot zapowiedział, że członkowie jego partii w poniedziałek złożą do prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka pismo o zmianę nazwy Placu Lecha Kaczyńskiego na Plac Unii Europejskiej.

    W razie odmownej decyzji – czego Palikot się spodziewa – przystąpią do zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie, do którego chcą doprowadzić jesienią. Podobne wnioski zamierzają składać także w innych miastach.

     Onet.pl

    1-majowy happening Janusza Palikota. Plac UE zamiast placu Lecha Kaczyńskiego

    pko, 01.05.2015
    Lublin. Konferencja Janusza Palikota na placu Lecha Kaczyńskiego

    Lublin. Konferencja Janusza Palikota na placu Lecha Kaczyńskiego (pko)

    Nie plac Lecha Kaczyńskiego, a Unii Europejskiej. Tak zdaniem Janusza Palikota powinien się nazywać skwer przy Centrum Kultury w Lublinie. Jego zwolennicy w piątek zakleili nazwę placu. I zapowiedzieli, że to początek ogólnopolskiej akcji
    Janusz Palikot, który kandyduje w wyborach prezydenckich, mówi, że datę 1 maja większość Polaków kojarzy z wejściem do Unii Europejskiej. Jednak według niego wielu ludzi jest rozczarowanych, bo nadal nie zarabiamy tyle, ile nasi zachodni sąsiedzi, przybywa też ludzi bez pracy. – W sumie jest ich około czterech milionów, jeśli do osób, które nie mogą znaleźć zatrudnienia w kraju dodać tych, którzy wyjechali za granicę. Prąd w Polsce jest dwa razy droższy niż w krajach Unii. Dlatego przekonuję, że warto wejść do strefy euro, bo to będzie dla nas korzystne – mówił w piątek na placu Lecha Kaczyńskiego Palikot.Palikot: Nie rozumiem, dlaczego Lecha Kaczyńskiego tak się gloryfikuje

    Polityk wyjaśnił też, dlaczego właśnie w tym miejscu organizuje swoją konferencję. – Nie rozumiem, dlaczego Lecha Kaczyńskiego tak się gloryfikuje. On był beznadziejnie słabym prezydentem, ośmieszał często nasz kraj. Nie mogę zaakceptować, że człowiekowi, który odpowiada za śmierć wielu osób w katastrofie, stawia się pomniki, nazywa się jego nazwiskiem ulice czy place – dodawał Palikot.

    Według niego dużo lepszym rozwiązaniem byłoby nazwanie wspomnianych miejsc imieniem Unii Europejskiej. – W poniedziałek złożę wniosek na ręce prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka o zmianę nazwy placu. Jeśli decyzja będzie negatywna, to rozpoczniemy zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem uchwały. Będziemy chcieli, aby jesienią zajęli się nim radni. To będzie początek ogólnopolskiej akcji. Będziemy chcieli zmiany nazw wszystkich placów i ulic nazwanych imieniem Lecha Kaczyńskiego – zapowiedział Janusz Palikot.

    Poseł Kabaciński na drabinie

    W Lublinie na drabinę stojącą przy tablicy z nazwą placu wdrapał się poseł Twojego Ruchu Michał Kabaciński. Miał przygotowaną naklejkę z „nową” nazwą placu. Gdy ją przykleił, skwer przy Centrum Kultury zmienił się w plac Unii Europejskiej.

    Zobacz także

    gazeta.pl

     

    Lincz zastępczy, czyli czapka Witkowskiego [ORLIŃSKI]

    Wojciech Orliński, 29.04.2015

    Fot. 123RF

    Pisałem niedawno o książce Jona Ronsona „So You Have Been Publicly Shamed” („A więc skazano cię na infamię”) i zapowiedziałem, że jeszcze do niej wrócę. Pretekst nasunął mi się szybciej, niż oczekiwałem.
    Ronson opisuje w swojej książce ludzi, którym internet zniszczył życie. Kiedyś sieciowe afery rozgrywały się w sieci, w najgorszym wypadku groziła człowiekowi utrata konta.

    Strzeż się dobrych ludzi, czyli spokojnie, ciebie też zlinczują

    Dziś skutkiem internetowych nagonek jest rujnowanie komuś życia – także poza siecią. Podstawowym celem takiej nagonki najczęściej jest wyrzucenie kogoś z pracy – i to się udaje, bo pracodawcy chcą się jak najszybciej pozbyć pracownika, który jest źródłem problemów.

    Ci ludzie są potem trudno zatrudnialni, bo przecież przed przyjęciem kogoś do pracy sprawdzamy go Google’em. A więc ich problemy będą za nimi szły do samego końca, Google’a lub ich.

    Za jaką właściwie zbrodnię ludzi spotyka taka kara? To jest właśnie najciekawsze. Ronson analizuje kilka takich przypadków.

    Lindsey Stone pracowała jako psycholog przy rehabilitacji osób opóźnionych w rozwoju. W październiku 2012 uczestniczyła w wycieczce podopiecznych do Waszyngtonu. Na takich wycieczkach Lindsey ze swoim kolegą z pracy Jamie Shuhem miała zwyczaj robienia żartobliwych zdjęć, na których udawała, że łamie jakiś zakaz. Na przykład pozowała z papierosem na tle napisu PALENIE WZBRONIONE itd.

    Gdy wraz z podopiecznymi Lindsey zwiedzała cmentarz poległych żołnierzy w Arlington, tabliczka „prosimy o ciszę i szacunek” podsunęła jej pomysł ustawienia się w pozie, w której udaje, że krzyczy i okazuje brak szacunku środkowym palcem. Zdjęcie widziane w kontekście całej serii jest po prostu niezbyt mądrym wygłupem. Ale w mediach społecznościowych wszystko funkcjonuje w oderwaniu od kontekstu. Media społecznościowe reagują tak, jakby każde zdjęcie, status na Facebooku czy wiadomość na Twitterze istniały w próżni.

    W oderwaniu od kontekstu to zdjęcie wygląda jak zniewaga dla poległych weteranów. Przedstawia młodą kobietę, która pokazuje im fakulca.

    Reakcje internetu były przewidywalne. Ach, to wspaniałe cyfrowe społeczeństwo obywatelskie, zawsze możemy na nie liczyć, gdy chodzi o ukamienowanie grzesznicy.

    Typowe komentarze brzmiały: „Mam nadzieję, że ktoś tę dziwkę zgwałci i zarżnie”. Pojawił się fanpejdż domagający się wyrzucenia Lindsey z pracy. Sprawę podchwyciły media, do domu i do pracy Lindsey przyjechały ekipy telewizyjne. 22 listopada 2012 wyrzucono ją z pracy.

    To samo spotkało Justine Sacco pracującą w public relations. 20 grudnia 2013 snuła się po lotnisku Heathrow, czekając na przesiadkę do RPA. W kolejnych wpisach przeznaczonych dla wąskiej grupki 170 osób obserwujących ją na Twitterze skarżyła się na jedzenie i na współpasażerów.

    Wreszcie zaczął się boarding jej samolotu. Napisała „Lecę do Afryki. Mam nadzieję, że nie złapię AIDS. Żartuję, jestem biała!”. I wyłączyła telefon.

    Gdy go włączyła po wylądowaniu, już nie miała pracy. Ktoś z tych 170 obserwujących ją osób przekazał ten wpis dalej i zaczęła się burza, w wyniku której Justine wyrzucono z pracy, a przez pewien czas na każdym kroku towarzyszyli jej paparazzi.

    Oczywiście, zgadzam się, że żarty Sacco i Stone były niesmaczne. Ale czy na pewno zasługiwały na karę publicznego piętnowania?

    Nasi przodkowie nie bez powodu wycofali się z tej kary sto parędziesiąt lat temu. Jest przesadnie okrutna wobec osób, które owszem, zachowały się brzydko, ale nie powinny być traktowane jako sprawca wszelkiego zła.

    Ameryka traktuje swoich weteranów podle. Prosto z frontu trafiają na zasiłek albo wręcz pod most. Ale to nie jest wina Lindsey Stone, którą tymczasem ukamienowano jako zastępczą ofiarę.

    Podobnie z rasizmem. Ameryka rutynowo uniewinnia policjantów, którzy zastrzelili nieuzbrojonego człowieka, który pechowo miał ciemną skórę. Ale „walczy z rasizmem” przez lincz na Justine Sacco.

    Pretekst do powrotu do książki Ronsona dała mi walka dzielnych internautów z „faszyzmem” uosobianym przez pisarza Michała Witkowskiego, który pokazał się w różowej czapeczce z napisem „SS”. Spowodowało to wstrzymanie premiery jego powieści i wielką aferę, w której ochoczo mogliśmy sobie porzucać kamieniami w grzesznika.

    Sytuacja przypomina mi te amerykańskie lincze, bo w Polsce faktycznie mamy problem z neofaszyzmem. Antysemickie poglądy jawnie głosi jeden z kandydatów na prezydenta.

    I co? I pstro. Nikt mu nic nie zrobi. Tak samo jak Ameryka nic realnego nie zrobi w kwestii rasizmu czy traktowania weteranów. O ileż łatwiej jest zlinczować w sieci kogoś, kogo zbrodnia polegała na jednym głupim dowcipie.

    W ”Dużym Formacie” czytaj też:

    Przygotowani na każdą apokalipsę
    Mam w dwóch punktach ukryte zapasy, w zakopanych 30-litrowych beczkach. W razie „W” – przeżyję

    Złodziejka krzyża
    Szkolna pedagog uznała, że skoro matematyczka zdjęła krzyż, to wszystko mogła ukraść

    American Dream nie działa
    Inteligentni biali mężczyźni z zamożnych domów, którzy odnieśli sukces, wciąż wierzą, że zawdzięczają go wyłącznie własnej pracy. Rozmowa z Lindą Tirado

    Rap, honor, ojczyzna
    Siedzą we mnie dwa Leszki: jeden jest introwertykiem i egocentrykiem, drugi chce naprawiać świat. Rozmowa z raperem Eldo

    Jagiellonowie zajęli Oksford
    Poznajcie Natalię, która właśnie zdobyła 1,5 miliona euro, by międzynarodowy zespół historyków z Oksfordu zbadał fenomen rodu Jagiellonów

    Adres do raju
    Pamiętam te paczki. Buty tęgie przychodziły. Takie dupne, fest! Nikt takich nie miał. Reportaż Izy Michalewicz

    Spójrz w oczy małpie
    Miałam wrażenie, że w tej jednej sekundzie rozumiem, co czuł człowiek wiele tysięcy lat temu, gdy jeszcze szanowaliśmy się nawzajem

    Zobacz także

    Wyborcza.pl

    Dodaj komentarz