Ka (21.05.2015)

 

Giertych: Kaczyński bohaterem końca kampanii. Komorowski będzie mógł z Dudy zrobić siekaną kapustę

ks, 20.05.2015
Roman Giertych

Roman Giertych (Agencja Gazeta)

Wybory prezydenckie 2015. „Dobry, stary, poczciwy Kaczyński wrócił” – pisze Roman Giertych na Facebooku. „Ogłosił, że Komorowski znał pytania do debaty, bo miał kartki w ręku. Brawo Panie Prezesie! Teraz już nie musi się Pan obawiać, że Duda wygryzie Pana z lidera prawicy” – dodał.

 

„Jest! Dobry, stary, poczciwy Kaczyński wrócił. Już wszyscy martwiliśmy się, czy on rzeczywiście przypadkiem nie chce, aby Duda wygrał wybory. Schował się przecież jak mysz pod miotłą. Ale wrócił!” – pisze Roman Giertch na Facebooku, komentując audycję „Rozmowy niedokończone” w Radio Maryja z udziałem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

„Ogłosił [Kaczyński – red.], że Komorowski znał pytania do debaty bo miał kartki w ręku. Brawo Panie Prezesie! Teraz już nie musi się Pan obawiać, że Duda wygryzie Pana z lidera prawicy” – dodał Giertych.

giertychOkaczyńskim

Giertych: „Jutro Komorowski będzie mógł z Dudy zrobić siekaną kapustę”

Były przywódca Ligi Polskich Rodzin stwierdził też, że oskarżenia Kaczyńskiego „wobec dziennikarzy TVP i Polsatu i rzucenie podejrzenia o sfałszowanie równych szans w debacie to rzecz na którą wszyscy czekaliśmy”. „Panie Prezesie kochany! Na miłość boską, w tych wyborach to Pan nas wytrzymał. Zawsze Pan szybciej coś wymyślił (pigułki, fałszowanie przez Merkel etc.) Już nikt chyba w Pana nie wierzył (poza mną – Pana wiernym fanem). A tutaj wszystkim tym, którzy uważali, że postradał Pan zmysły i na serio nam chce Dudę prezydentem zrobić, wyciął Pan taki numer. Jeszcze raz brawo!” – ironizuje Giertych.

„I co za wyczucie czasu! Zrobić to w środę wieczorem, przed debatą. Jutro Komorowski będzie mógł z Dudy zrobić siekaną kapustę. I to tylko dzięki Panu. W imieniu Wolnej Polski Panu dziękuję!” – zakończył.

Przypomnijmy, że jutro o 19.35 odbędzie się druga debata prezydencka zorganizowana przez stację TVN.

Jacek Poniedziałek: Duda to Kaczyński, smoleńskie szaleństwo, władza Rydzyka

Jacek Poniedziałek: Duda to Kaczyński, smoleńskie szaleństwo, władza Rydzyka
Jacek Poniedziałek: Duda to Kaczyński, smoleńskie szaleństwo, władza Rydzyka Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta

Jacek Poniedziałek jest kolejnym artystą, który głośno poparł jednego z kandydatów na prezydenta. Aktor namawia, aby Polacy poszli do wyborów i głosowali na „przewidywalne bezpieczeństwo”. – W tym przypadku nie ma co się boczyć na PO i na złość mamie odmrażać sobie uszy – napisał na Facebooku.

W kampanię angażuje się coraz więcej znanych twarzy. Tomasz Karolak stał się jedną z twarzy artystów wspierających Bronisława Komorowskiego, a Krystian Legierski – Andrzeja Dudę. Jacek Poniedziałek poinformował, że pod jego słowami podpisują się: Magdalena Cielecka, Maja Ostaszewska, Krzysztof Garbaczewski i Marak Kalita:

Ludzie, idźmy licznie do wyborów i głosujmy na przewidywalne bezpieczeństwo. W tym przypadku nie ma co się boczyć na PO i na złość mamie odmrażać sobie uszy. Duda to Kaczyński, a Kaczyński to smoleńskie szaleństwo, władza Rydzyka i księdza Oko, katolicki skansen w stylu Iranu, niszczenie wolności mediów i wolności tworzenia, wolności osobistej, obyczajowe średniowiecze, zakwestionowanie teorii Darwina i nauczanie w szkołach kreacjonizmu, wyrzucanie Gombrowicza z kanonu lektur i jeszcze więcej upiornych pomników JP2, nowy obowiązek mundurkowy w szkołach, cenzura wystaw i spektakli itd. Fikcja? To było 10 lat temu za rządów PiSu. Chcemy znów wojny ideologicznej.

Pod wpisem Poniedziałka rozgorzała dyskusja, w której wiele osób atakowało aktora za jego apel. Aktor nie przejął się tym, tylko dalej uzasadniał swoje stanowisko. – Kiedy PiS doszedł do władzy to w ciągu paru godzin procedowania zmienił w Sejmie ustawę medialną, żeby natychmiast wprowadzić wasalistyczne dla siebie persony do publicznych mediów. Tak było i tak będzie teraz – pisze Jacek Poniedziałek.

Krzyże, wszędzie krzyże, kreacjonizm w szkołach, Rydzyk będzie bezkarnie szalał i obrażał wszystkich inaczej myślących i tropił wszędzie „obcych”, strachy na wróble i wyciskarki do cytryn czyli upiorne kościoły i pomniki JP2 stawiane bez zgody architektów miejskich i konserwatorów zabytków, a na pewno z naruszeniem wszelkich praw, zasad i poczucia estetyki wspólnej przestrzeni, utrzymywanie kościoła z pieniędzy podatników, wasalistyczna postawa wobec USA i ich interesów (przestarzałe Patrioty w zamian za brak zniesienia wiz, F16 w zamian za brak offsetu, pójście na brudną wojnę w Iraku w zamian za oskarżenia szefa FBI o współudział w holokauście itd), wrogość wobec Unii Europejskiej, bez której nie zbudowaliśmy nawet centymetra autostrad i dróg ekspresowych, etc… PO nie jest z mojej bajki, ale PiS nie jest żadną alternatywą! Jedyną jest odrodzenie się Prawdziwej Lewicy.

Legierski zagłosuję na Dudę
Najpierw Krystian Legierski, potem Robert Biedroń – przedstawiciele środowisk LGBT nie chcą głosować na Bronisława Komorowskiego. Rozżaleni tym, że Platforma Obywatelska potrafi jedynie obiecywać, a przez lata nie zrobiła nic, aby ułatwić życie osobom homoseksualnym chcą pokazać im żółtą kartkę.

– Nie chodzi o personalia, chodzi o to, by zagłosować na polityka wiarygodnego – przekonuje Robert Biedroń. Do takich zaś, zdaniem prezydenta Słupska przedstawiciele PO nie należą. – Nie zrobili nic, by rozwiązać sprawę chociażby związków partnerskich – dodaje.

Podobne zarzuty stawiał również inny znany działacz na rzecz mniejszości seksualnych Krystian Legierski. Zapewnił, że jeśli pójdzie na wybory, zagłosuje na… kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Na antenie telewizji Superstacja przekonywał, że chodzi nie tylko o kwestie związków partnerskich, ale o sam fakt tego, iż według Platformy w Polsce nic „nie da się zrobić”. Wypominał m.in. dwucyfrowe bezrobocie czy ograniczenia dla osób, które chcą prowadzić własną działalność gospodarczą. – Jeśli się nie da to po co nam taka partia? – pytał.

naTemat.pl

jacekPoniedziełek

Wybory prezydenckie 2015. Bronisław Komorowski szuka 5 proc. przed II turą

Renata Grochal, Jolanta Kowalewska, Magdalena Kozioł, 21.05.2015
Prezydent Bronisław Komorowski

Prezydent Bronisław Komorowski (CEZARY ASZKIEŁOWICZ)

Prezydent do końca kampanii będzie mobilizował wyborców w Polsce zachodniej. W piątek odwiedzi Pomorze, Kujawy i Śląsk.
Według naszych rozmówców w sztabie Bronisława Komorowskiego od niedzieli rośnie mobilizacja jego wyborców. Po debacie TVP i Polsatu zaczął odzyskiwać tych, którzy głosowali na niego pięć lat temu, a w I turze nie poszli do urn.- Sondaże zaraz po pierwszej turze dawały Andrzejowi Dudzie przewagę 6-7 pkt proc. Debata tę różnicę zniwelowała – mówi jeden ze strategów kampanii Komorowskiego. Z badań zleconych przez sztab wynika, że według Polaków prezydent się wreszcie obudził, nie poucza, i pokazał, że chce mu się zawalczyć o prezydenturę.

Wczorajszy sondaż Millward Brown dla TVN dał Komorowskiemu nieznaczną przewagę nad Dudą (47 do 45 proc.). W sztabie uważają, że to remis ze wskazaniem na Dudę. – Komorowski odzyskał inicjatywę, ale nie odzyskał na tyle dużo wyborców, by mówić, że już prześcignął Dudę – ocenia nasz rozmówca. Według niego dzisiejsza debata w TVN może być rozstrzygająca. Dlatego sztab przygotował nową taktykę. Druga debata to dla obu kandydatów okazja, by opowiedzieć więcej, jaka będzie ich prezydentura.

– Ludzie, którzy mogą zagłosować na Komorowskiego, chcą się dowiedzieć, na co głosują. Są zbyt inteligentni, by ich tylko postraszyć Kaczyńskim, ojcem dyrektorem i Macierewiczem – mówi osoba przygotowująca prezydenta do starcia z Dudą. – Prezydent I tury nie wygrał, a to, że w debacie spuścił lanie Dudzie, nic nie znaczy. Dlatego nie ma mentorstwa, jest pokora.

Do końca kampanii Komorowski będzie mobilizował wyborców w Polsce zachodniej. W piątek – w ostatnim dniu kampanii – ma być na Pomorzu, Kujawach, na Śląsku i w Warszawie. Z badań zleconych przez sztab wynika, że jeśli uda się podwyższyć frekwencję wśród jego zwolenników o 5 pkt proc., to ma spore szanse na wygraną.

Chaos z debatą u Kukiza

Sztab Komorowskiego przygotowywał wczoraj odpowiedź na pytanie, czy prezydent weźmie udział w debacie u Pawła Kukiza. – Dostaliśmy warunki debaty i je analizujemy – mówił szef sztabu Robert Tyszkiewicz.

Debata miała się odbyć w piątek o 21.15 w Lubinie i potrwać 80 minut. Kukiz chciał ją prowadzić sam, zapraszając dodatkowo trzech dziennikarzy – jednego jako moderatora i po jednym wyznaczonym przez sztaby. Każdy z kandydatów miałby możliwość wprowadzenia sympatyków (500-1000 osób). Duda już zadeklarował, że przyjedzie na debatę.

Nieoczekiwanie wieczorem sztab Kukiza ogłosił, że debaty nie będzie, bo nie dostał odpowiedzi od sztabu Komorowskiego.

Ale to sam Kukiz chciał poczekać. Tyszkiewicz mówi, że sztab odpowie w czwartek, bo trzeba doprecyzować kilka spraw.

– Na razie propozycja debaty jest kompletnie wirtualna. Jedyne, co jest realne, to koncert Kukiza w Gdańsku w piątek wieczorem. Kto więc miałby debatę poprowadzić – dodaje Tyszkiewicz.

Atak na PiS i Dudę za stocznie

Wczoraj prezydent zabiegał o głosy na wiecu w szczecińskiej Trafostacji Sztuki. Przed wejściem stała grupka z transparentem „WSI”. Już na sali od zwolenników otrzymał koło sterowe. Prosił o głosy. – Jeszcze jest zagrożenie, ale jest realna szansa na wygraną – mówił. Zaznaczył, że Polska potrzebuje sternika odpowiedzialnego. – Nie świadczą o odpowiedzialności obietnice pana Dudy, które kosztowałyby państwo 300 mld zł. Gdybyśmy je zrealizowali, poszlibyśmy drogą Grecji, gdzie połowa młodych ludzi jest bez pracy – argumentował.

Nawiązał też do obietnic Dudy, że odbuduje Stocznię Szczecińską: – Powinien powiedzieć wprost: stocznia upadła m.in. w wyniku błędnych decyzji rządu PiS.

Oskarżył rząd Kaczyńskiego, że nie potrafił porozumieć się z Unią w sprawie zwrotu udzielonej stoczniom pomocy publicznej. – Nie potrafił przeprowadzić tych negocjacji zwycięsko, bo zawsze miał więcej wrogów niż przyjaciół w Unii Europejskiej – argumentował.

W listopadzie 2008 r. Komisja Europejska ostatecznie uznała, że udzielona dwóm stoczniom pomoc publiczna łamie zasady konkurencji. Stocznie zostały zlikwidowane.

Zobacz także

wyborcza.pl

Agnieszka Holland o skandalu w TVP: Media publiczne? Tu jest czarna dziura

Rozmawiał Jędrzej Słodkowski, 21.05.2015
Agnieszka Holland

Agnieszka Holland (WOJCIECH NEKANDA TREPKA)

Od lat walczymy, by media publiczne przestały być partyjnym łupem, ale odbijamy się od ściany. Żadna partia nie chce oddać mediów publicznych obywatelom – mówi reżyserka Agnieszka Holland.
JĘDRZEJ SŁODKOWSKI: Na pierwszym miejscu pod listem otwartym Obywateli Kultury widnieje pani podpis. Dlaczego uważa pani decyzję rady nadzorczej TVP za skandaliczną?AGNIESZKA HOLLAND: To ewidentna próba „sczyszczenia” kandydatów, którzy zagroziliby praktyce rozdawania partyjnych posad w TVP. W konkursie zostali ci, którzy gwarantują zachowanie status quo.

Rada nadzorcza nie przedstawiła uzasadnienia tej decyzji.

– Gdyby to się jeszcze stało po przesłuchaniach, z zachowaniem pozorów, wiedzielibyśmy, z czym dyskutować. Ale taka praktyka przypomina sąd kapturowy. Wszystko wskazuje, że chodzi tu wyłącznie o konserwację stołków.

Dlaczego powinniśmy przejmować się tym, kto znajdzie się w zarządzie TVP?

– Razem z Obywatelami Kultury, a wcześniej także z Komitetem Obywatelskim Mediów Publicznych, który opracował projekt ustawy medialnej, od lat walczę, by media publiczne przestały być partyjnym łupem. Wywieramy naciski, piszemy projekty, ale odbijamy się od ściany. Żadna partia nie życzy sobie, żeby oddać media publiczne obywatelom. W 2010 r. wydawało nam się, że przekonaliśmy Donalda Tuska do poprowadzenia autentycznych prac w tym kierunku. Ale przyszła katastrofa smoleńska i temat zniknął. Wpisaliśmy razem z Obywatelami Kultury nasze postulaty do „Paktu dla kultury”, który premier też podpisał. Większość postulatów „Paktu” została spełniona albo właśnie jest spełniana. Ale nie te związane z mediami publicznymi. Tu jest czarna dziura, nie mamy żadnych partnerów do rozmów. Mam pretensje do PO, ale nie wierzę, że PiS zrobiłby coś innego. Ta partia zresztą już pokazała, co potrafi, przejmując kontrolę nad mediami publicznymi w czasie swoich rządów. Największy problem polega na tym, że ludziom zarządzającym telewizją nie zależy na wprowadzeniu zmian; na tym, by telewizja w Polsce mogła spełniać podstawowe funkcje medium publicznego: edukować, upowszechniać kulturę i informować.

Jak powinna wyglądać kontrola państwa nad mediami publicznymi?

– Na pewno nie tak, że rząd czy partia rządząca ingerują w ich bieżącą działalność. Muszą nimi zarządzać ludzie najlepsi, najbardziej kompetentni i im oddani, a więc niekoniecznie nominowani przez partie. A jeśli chodzi o kontrolę, można powołać radę, w której nie byłoby politycznych przechyłów raz w jedną, raz w drugą stronę w zależności od tego, kto akurat rządzi, a kto jest w opozycji.

Brytyjskie BBC jest medium publicznym i nie jest jakoś rozrywane przez polityków. Czy to nie jest przede wszystkim problem kulturowy – nie potrafimy w Polsce docenić rzeczy wspólnej, którą są media publiczne?

– Zgadza się, nie potrafimy. Świadomość przywilejów i obowiązków związanych z życiem w demokracji jest u nas, zarówno wśród polityków, jak i obywateli, wciąż niewielka. Mniej więcej dziesięć lat temu w Czechach był pomysł, by upartyjnić telewizję publiczną. Dziennikarze, aktorzy i znane osobistości zorganizowali wielką demonstrację – obywatele ich poparli. A u nas nawet za czasów PiS i kompletnej dintojry wobec ludzi, którzy reprezentowali inną opcję, nie było większej reakcji. Jest z tym u nas kiepsko – mamy inne tradycje i inną świadomość niż Czesi czy Brytyjczycy. Ale TVP po to właśnie powinna być, by tę świadomość tworzyć i budować wspólnotę. Tym bardziej że dziś nie ma platformy, na której mogliby spotkać się ludzie różnych poglądów. Niektórzy naiwnie myśleli, że taką rolę odegra internet, ale stało się wręcz przeciwnie – żyjemy w kokonie swoich portali, nie czytamy innych opinii. To niebezpieczne.

Komunikaty Obywateli Kultury rozsyłają do mediów pracownicy PISF, czyli podwładni prezes Agnieszki Odorowicz. Przez to wasza akcja może wyglądać na obronę jej interesów.

– Może, ale proszę spojrzeć na listę podpisów: tam nie ma nazwisk urzędników PISF, tylko ludzi kultury. To prawda, nasza mobilizacja wynika przede wszystkim z odrzucenia Agnieszki Odorowicz. Ona jest jedną z czołowych Obywatelek Kultury. Środowiska, które zainicjowały list, znają ją najlepiej i wiedzą, ile mogłaby zrobić dla telewizji. Nie ma w Polsce menedżera kultury, który osiągnął tak spektakularny sukces. Jest poza tym w radzie nadzorczej Polskiego Radia, więc ma pojęcie, jak działają media. Mieliśmy nadzieję, że wejdzie do zarządu, otworzy okno i wpuści świeże powietrze. Ale oni tego się właśnie boją.

Zobacz także

wyborcza.pl

Wybory prezydenckie 2015. Żona Andrzeja Dudy do Jarosława Kaczyńskiego: Ja się pana nie boję

Agata Kondzińska, 21.05.2015
Andrzej Duda z żoną i córką podczas środowej konwencji w Warszawie

Andrzej Duda z żoną i córką podczas środowej konwencji w Warszawie (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

PiS szuka miejsca na wyborczy wieczór. W planach jest Sala Marmurowa Pałacu Kultury i Nauki, tam gdzie dziesięć lat temu święcił triumfy Lech Kaczyński wybrany na prezydenta kraju. Ostatnim akcentem kampanii ma być spot „Dobra zmiana”.
Andrzej Duda zwalnia na finiszu kampanii. Od wtorku nie jeździ po kraju, co do tej pory było głównym motywem kampanii, z wyborcami spotyka się tylko w Warszawie. Przygotowuje się do dzisiejszej debaty w TVN. – Przed debatą w TVP i Polsacie był zmęczony, ciągle w trasie, nie dał rady w starciu z prezydentem – ocenia nasz rozmówca ze sztabu. Partia nie zdradza, kto przygotowuje Dudę do ostatecznej rozgrywki telewizyjnej.W środę PiS zorganizował konwencję wyborczą w stolicy. Dudę otoczył tłum zwolenników z biało-czerwonymi flagami. Grała orkiestra, m.in. słynnego poloneza Wojciecha Kilara. Był też lider PiS Jarosław Kaczyński, ale głosu nie zabrał.

Atakującym był Andrzej Duda. Nie oszczędzał konkurenta: – Prezydentura Bronisława Komorowskiego była obserwowana przez Polaków ze wstydem, ponieważ kompromitowała Polskę na arenie międzynarodowej – mówił.

Podkreślał swój przekaz o zmianie: – To nie tylko prezydentura, która niczego istotnego nie zrobiła w ważnych sprawach społecznych i wielu sprawom zaszkodziła, ale to prezydentura, która nie może być kontynuowana, bo nic się nie zmieni!

Ostro krytykował: – Po pięciu latach prezydentury Komorowskiego chyba wszyscy już zdążyli się przekonać, że nie ma na co liczyć.

Wytykał Komorowskiemu, że „zamknął się w Pałacu i siedział tam przez pięć lat”. Drwił, że „jak się obóz władzy przestraszył, że ich prezydent przegra, to się nagle pieniądze znajdują. A jak mówiłem, że można je znaleźć, to śmiano się ze mnie, szydzono”.

Duda nawiązał do dwóch propozycji prezydenta z tego tygodnia: programu dofinansowania miejsc pracy dla 100 tys. absolwentów i zmiany ustawy emerytalnej tak, by mogły na nią przejść pracownicy z 40-letnim stażem.

Obok Dudy na scenie wystąpiły żona i córka.

– Mam to szczęście, że nie muszę głosować przeciw, nie muszę wybierać mniejszego zła. Po prostu wybieram najlepszego kandydata – zachwalała swego męża Agata Kornhauser-Duda.

Zapewniała, że za jej mężem stoją tylko ona i córka, a nie prezes PiS Jarosław Kaczyński, do którego zwróciła się słowami: – Z całym szacunkiem, panie prezesie, ja się pana nie boję.

Córka Dudy nawiązała do programu Tomasza Lisa, w którym dziennikarz przytoczył jako jej wypowiedzi wpisy z fałszywego konta, za co później przeprosił. – Stanęliśmy twarzą w twarz z kampanią prawdziwie brudną, w której niektórym się wydaje, że wszystkie chwyty są dozwolone. Że można posługiwać się kłamstwem i pomówieniem, żeby uderzyć w tatę i naszą rodzinę. Ale my musimy się skupić na czymś innym – na tym, kogo wybierzemy w niedzielę – mówiła Kinga Duda i chwaliła ojca. Obie zaapelowały: „Polska potrzebuje dobrej zmiany!”.

Ujęcia z konwencji mają być wykorzystane w ostatnim spocie, który PiS chce wypuścić pod hasłem: „Dobra zmiana”.

Sztab nie ma jeszcze konkretnych planów na piątek. Wszystko miało zależeć od tego, czy odbędzie się wieczorna debata u Pawła Kukiza.

– Jeśli do niej dojdzie, Andrzej pojedzie w dwa miejsca, jeśli nie, pchniemy go do ludzi szerzej, np. do czterech miast – mówi sztabowiec.

Zobacz także

wyborcza.pl

Dodaj komentarz