PiS (03.07.2015)

 

“Kuźniar i Olejnik out”, “modlitwa przed programem’. Mokry sen prawicy o konserwatywnej rewolucji w TVN

Prawica ma nadzieję, że nowi właściciele TVN-u wyrzucą m.in. Jarosława Kuźniara, Monikę Olejnik i Justynę Pochanke
Prawica ma nadzieję, że nowi właściciele TVN-u wyrzucą m.in. Jarosława Kuźniara, Monikę Olejnik i Justynę Pochanke Fot. TVN

„Chrystianizacja stacji”, „modlitwa przed ‚Drugim śniadaniem mistrzów’, zwolnienia „reżimowych” dziennikarzy na czele z Kuźniarem, Olejnik i Pochanke – tak prawicowi komentatorzy wyobrażają sobie TVN pod rządami nowych właścicieli. Posługując się manipulacją, domysłami i wątpliwą interpretacją rodowodu szefów Scripps Networks stworzyli wizję nadchodzącej rewolucji w stacji. Jest więcej niż prawdopodobne, że Amerykanie nie spełnią tego koncertu życzeń.

Gra papieżem
Kilka tygodni temu po prawicowych mediach zaczęła krążyć sensacyjna anegdota. Prawniczka nowych właścicieli TVN, czyli amerykańskiej korporacji Scripps Networks Interactive, podczas wizyty w Polsce miała zapytać włodarzy stacji: „Czy wy tu należycie strzeżecie dziedzictwa Jana Pawła II?”. Dla środowiska „Gazety Polskiej”, „wSieci’ i ‚Do Rzeczy” te słowa były wręcz jak gwiazdka z nieba. Oto firma, która przejmuje najbardziej opiniotwórczą telewizję w Polsce, daje wskazówkę, że troszczy się o spuściznę papieża Polaka, a więc zapewne także o reprezentowane przez niego tradycje i wartości.

„Czyżby chude lata nastały przed załogą TVN? Ledwo pożegnali się z nią założyciele stacji, w tym ten rekomendowany niegdyś przez Jerzego Urbana samemu Czesławowi Kiszczakowi, a już podobno padły ze strony nowego właściciela trudne pytania” – zachwycił się serwis braci Karnowskich. Podobnie komentowali inni, dla których jeden cytat stał się zapowiedzią zmian w TVN.

Jak przy wielu innych okazjach, tak i tu, prawicowe domysły rozminęły się jednak z rzeczywistością. Relacjonuje jedna z osób, która uczestniczyła w spotkaniu Amerykanów z Scripps Networks z odchodzącymi władzami stacji:

Amerykanie co jakiś czas przyjeżdżali do Polski na różne spotkania. W maju pojechali na dzień do Krakowa. Trudno tam nie zauważyć, że obecność Jana Pawła II jest bardzo mocna. Dlatego szefowa ich działu prawnego podczas koalicji z zarządem TVN-u zagadnęła o to, jaki jest wpływ papieża na kulturę i historię polską, dlaczego on jest tak widoczny na każdym kroku. Obalenie komunizmu, poeta – tego typu historie usłyszała w odpowiedzi.

Wygląda więc na to, że pytanie, które w prawicowej wersji stało się niemal zarzutem, że TVN nie dba o dziedzictwo papieża, faktycznie dotyczyło kultu JPII w Polsce. Mój rozmówca dodaje, że o publikacjach na ten temat żywo dyskutowali dyrektor programowy TVN Edward Miszczak i Wojciech Kostrzewa z rady nadzorczej firmy. Byli oburzeni, że prawica w ten sposób anegdotę przekręciła.

– Gdyby pytanie, jakie przedstawiła prawica, rzeczywiście padło, to by znaczyło, że TVN zostaje kupiony przez TV Matki Angeliki, czyli amerykański odpowiednik mediów z Torunia, albo że nowy właściciel jest tak głęboko zakorzeniony w polskich problemach i sprawach, że chce dokonać konserwatywnej rewolucji. Te sytuacje nie mają miejsca – słyszę od rozmówcy.

Sen o katoTVN
Historia pytania o papieża dobrze obrazuje, jak wygląda życzeniowe nastawienie prawicowych komentatorów po zmianach właścicielskich w TVN. Nadzieje są duże i publicyści, których łączy nienawiść do „reżimowej telewizji”, wyrażają je bez ogródek, często w groteskowej formie. Ostatni przykład to wypowiedzi Witolda Gadowskiego, który kiedyś pracował w TVN, a dziś związany jest z „wSieci”.

– Mam nadzieję, że miejsce, w którym działa amerykański koncern – stan Tennessee – będzie oddziaływało na nowe władze tej stacji. Tennessee tradycyjnie głosuje na konserwatywnych Republikanów, co powinno znaleźć odbicie w polityce TVN. Spodziewam się przede wszystkim usunięcia najbardziej skompromitowanych propagandystów, którzy sterują przekazem tej stacji. Okres postPRL-u w TVN wreszcie się skończy – komentuje Gadowski.

Twierdzi, że dysponuje „podskórnymi informacjami”. Mówią one, że Amerykanie szybko zorientowali się „co do zaangażowania TVN, braku obiektywizmu tej stacji i manipulacyjnych praktyk, które były tam stosowane”. A także, że „warunkiem sine qua non zwiększenia wiarygodności TVN i jest usunięcie Adama Pieczyńskiego od kierowania przekazem informacyjnym”.

Postulatów programowych jest więcej. Komentatorzy na prawicy dochodzą do wniosku, że skoro TVN znalazło się w rękach Amerykanów z konserwatywnego stanu, „rewolucja konserwatywna” jest prawie przesądzona.

„Myślę, że TVN będzie przechodziła stopniową metamorfozę. Zapewne funkcjonowanie dziennikarstwa, którego symbolem stali się Kuźniar, Wojewódzki i Olejnik, będzie się miało ku schyłkowi, bo Amerykanom zależy na profesjonalizmie i wiarygodności stacji. Niewykluczone, że, jeśli wierzyć w opowieść o prawniczce, wyznają też odmienne wartości od obecnej załogi stacji” – przekonuje na Fronda.pl Tomasz Teluk.

Jak więc wyglądałaby stacja w praktyce, gdyby spełniły się prognozy z prawicy? „Pewna” jest rewolucja personalna. To nie tylko nazwiska typu Kuźniar, Wojewódzki, Olejnik i Pochanke. Także np. Jakub Sobieniowski z „Faktów”, który uważany jest przez prawicę za antypisowskiego propagandzistę. Chodzi o „rozrzedzenie konserwy komunistycznej”, jak mówi Gadowski. W stacji pojawiłyby się nowe twarze (tutaj propozycje jeszcze nie padają), a także nowi „niezależni eksperci”. Może na przykład profesorowie Krasnodębski i Zybertowicz?

Kolejny krok to zmiany programowe. – Gdyby TVN upodobnił się chociażby do sieci PBS, która wcale nie jest prawicowa, to już byłoby dobrze. Nie mówię, że do Fox News, ale do PBS – komentuje Gadowski. Inni komentatorzy mają bardziej konkretne oczekiwania. Bloger „Matka Kurka”, pewnie pół żartem, pół serio, napisał, że w TVN pod nowymi rządami będzie „country, western i modlitwa przed ‚II śniadaniem mistrzów'”.

Po pierwsze biznes
Jasne jest, że dziś, kiedy zmiany właścicielskie w TVN dopiero się dokonują, trudno mówić z przekonaniem o tym, jak i czy stacja zmieni się z Amerykanami u steru. Na kontrze do spekulacji i życzeń prawicowców można wymienić jednak twarde fakty, które przeczą wizji „konserwatywnej rewolucji”.

Najważniejszym jest chyba to, co mówią sami zainteresowani. A mówią tyle, że rewolucji nie będzie, zwolnień tym bardziej. – Powiem bardzo szczerze – nie planujemy żadnych redukcji. TVN to dobrze zarządzana firma. Cenimy zaangażowanie i profesjonalizm zespołu, jak i kadry kierowniczej – powiedział „Onetowi” Joe NeCastro, dyrektor ds. rozwoju Scripps Networks Interactive.

W wywiadzie dla „Wirtualnych Mediów” rozprawił się zaś z przekonaniem prawicy o rozprawieniu się z „propagandzistami”. – Bardzo duże znaczenie przykładamy do treści informacyjnych, w kanałach informacyjnych na pewno nie będziemy nic zmieniać – stwierdził.

Ciekawe w tym kontekście jest to, co na Facebooku napisał o swojej rozmowie z NeCastro ksiądz Kazimierz Sowa, były szef Religia.tv.

KAZIMIERZ SOWA

Powiem tylko tyle: żal mi już tych dziennikarzy wiecznie modlących się o przysłowiowy deszcz (i wszystkie inne plagi dla TVNu) bo zdaje mi się, że będą bardzo rozczarowani. I to szybko, a może nawet bardzo szybko.

Pozostaje jeszcze kwestia „priorytetów”. Szefowie amerykańskiej korporacji, znanej z realizacji programów lifestyle (kulinaria, podróże, właśnie na tego typu treści stawiają. I nie ukrywają, że w TVN będą chcieli je rozwijać. To na tym, nie na „chrystianizacji”, planują robić biznes.

Dlatego kiedy ktoś pyta, co się w TVN zmieni, bardziej prawdopodobna jest odpowiedź „więcej Gessler, mniej Drzyzgi”, niż „Gadowski za Kuźniara”. I może to prawicowych komentatorów tak boli.

naTemat.pl

Rzecznik rządu: PiS świetnie organizuje konwencje i rozdaje kawę. Ale w polityce chodzi o to, kto rządzi tym krajem

Rzecznik rządu Cezary Tomczyk podczas podróży na Śląsk.
Rzecznik rządu Cezary Tomczyk podczas podróży na Śląsk. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Pierwszym poważnym starciem kampanii parlamentarnej jest walka o Śląsk. – Kiedy my zawozimy na Śląsk gotowy program dla Śląska, przyjęty przez Radę Ministrów w Katowicach, który gwarantuje wielomiliardowe rozwiązania(…), oni robią spot – mówi w „Bez autoryzacji” Cezary Tomczyk, rzecznik rządu.

Czym Słupsk różni się od innych miast w Polsce, które także mają problemy finansowe?

Słupsk, gdyby nie otrzymał pomocy z zewnątrz, mógłby zbankrutować, a premier miałby obowiązek wyznaczenia komisarza. Winę za nieściąganie funduszy unijnych, za błędy związane z inwestycjami, ponosiła władza, która już odeszła. Naprawdę trzeba było pomóc i dobrze, że premier Ewa Kopacz ma taką wolę i takie możliwości.

Czyli jeśli do pani premier Kopacz napisze list prezydent innego miasta średniej wielkości, który po poprzednikach odziedziczył spore długi, to także może liczyć na spotkanie i pomoc?

Pani premier każdego dnia spotyka się z samorządowcami z całej Polski, wczoraj był u nas również wójt jednej z gmin ze swoimi problemami. Na poziomie premiera 99 proc. spraw dotyczy spraw ogólnokrajowych, ale dobrze, żeby chociaż 1 proc. dotyczył spraw tych małych gmin i szerszego spojrzenia na państwo.

Każda sprawa jest indywidualna i tak pani premier do nich podchodzi. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów jest po to, żeby służyć. Taka jest jej rola.

Pojawiają się opinię, że to po prostu umowa między prezydentem Biedroniem a premier Kopacz i popularny prezydent w ramach wdzięczności będzie wspierał Platformę Obywatelską w kampanii wyborczej.

Robert Biedroń nigdy nie był entuzjastą Platformy i rządu…

Wystarczy, że będzie aktywnym przeciwnikiem PiS-u.

Robert Biedroń od dłuższego czasu jest prezydentem Słupska i widać, że bardzo mu zależy na losie miasta. Na pierwszym spotkaniu w Słupsku był bardzo dobrze przygotowany, zrobił bardzo dobre wrażenie, zaproponował konkretne rozwiązania, przyszedł z propozycjami, które przez nas zostały przeanalizowane. Chodzi o interes Słupska, który mógł zbankrutować, a to nie mieszkańcy są winni, że poprzednia władza nie dopilnowała pewnych spraw.

Skoro jesteśmy przy bankructwach: Beata Szydło mówi, że przez Platformę możemy być jak Grecja, bo chcą państwo wprowadzenia euro. Ten temat był już mocno eksploatowany w poprzedniej kampanii, pomógł Andrzejowi Dudzie, a Platforma nadal nie ma przekonywającej odpowiedzi na straszenie euro.

Euro obowiązuje od 1999 roku, Polska jest w Unii od 2004 roku, ale nie zauważyłem, żebyśmy posługiwali się tą walutą w naszym kraju. Budzenie demonów, które nie istnieją jest po prostu czystym populizmem.

Grecja nie ma problemów finansowych dlatego, że jest tam euro czy drachma – o czym mówiła wczoraj pani premier – tylko dlatego, że rząd stworzyli populiści, którzy obiecali ludziom wszystko: brak reform, twarde negocjacje z Trojką, Unią Europejską i innymi. Wiemy, że teraz to Grecja jest na skraju bankructwa i to jest prawdziwy problem. Rządy populistów zawsze są problemem, bo dają oni proste recepty na trudne problemy.

W poprzedniej kampanii PiS pokazywał bardzo plastyczny obraz: sklep z cenami w euro, wycieczka na Słowację, spoty. Politycy PO mówią skomplikowanym językiem o Trojce, o długu publicznym, o negocjacjach.

Rozmawiam z panem teraz przede wszystkim jako rzecznik rządu, więc staram się, żeby ta rozmowa była na pewnym poziomie, żeby miała sens. Na konwencjach używa się innego języka. Ale ma pan rację, że w populizmie PiS nie ma sobie równych.

Warto jednak zauważyć pewne różnie w ostatnich tygodniach. Kiedy my zawozimy na Śląsk gotowy program dla Śląska, przyjęty przez Radę Ministrów w Katowicach, który gwarantuje wielomiliardowe rozwiązania, nie tylko narzędzia finansowe, ale też inwestycyjne i te dotyczące ochrony środowiska, infrastruktury kolejowej i drogowej, oni robią spot.

No okej, ale uważam, że w tej kampanii nie będzie chodziło o to, kto nadmucha więcej balonów i będzie miał większe ekrany LED, bo to tylko kwestia pieniędzy. Zresztą zobaczymy to wkrótce w Katowicach na konwencji PiS. Zorganizowanie takiego wydarzenia z balonami i konfetti to wydatek rzędu miliona złotych.

Wiemy już, że PiS świetnie organizuje konwencje, świetnie rozdaje kawę. Naprawdę byłem pod wrażeniem. Ale w polityce chodzi o coś więcej: o to, kto tym krajem rządzi – tutaj jest klucz tej debaty. Chciałbym, abyśmy w najbliższym czasie bardziej skupili się na treści, a mniej na balonach.

Roman Giertych chce wystartować do Senatu z okręgu podwarszawskiego, liczy na poparcie wszystkich partii poza PiS. Popiera pan ten pomysł?

Jestem rzecznikiem rządu i kwestie przygotowania do wyborów, układania list wolałbym zostawić partii.

naTemat.pl

Tom Cruise zrywa ze scjentologią? To będzie potężny cios dla Kościoła

ro, 03.07.2015
Tom Cruise

Tom Cruise (Chris Pizzello / AP / AP)

Tom Cruise, gwiazda kina, twarz i ambasador scjentologii na świecie, postanowił opuścić Kościół scjentologiczny. Taką informację podają amerykańskie media, sam aktor jednak jeszcze jej nie skomentował.
Tom Cruise, aktor znany z filmów „Top Gun”, „Mission Impossible” i „Raport mniejszości” związany jest z Kościołem scjentologicznym od lat 80., czyli początków swej kariery. Przez trzy dekady stał się nie tylko najbardziej rozpoznawalnym członkiem kontrowersyjnej organizacji, ale też jej nieoficjalnym ambasadorem, czym naraził się krytykom scjentologii i zasłużył na miano dziwaka. Aktor, który w swojej karierze trzykrotnie był nominowany do Oscara, niekorzystnie wypadł w filmie dokumentalnym HBO pt. „Going Clear: Droga do wyzwolenia”.Dokument swoją premierę miał w marcu i od razu pobił rekord oglądalności. Jego twórcy przedstawili w nim Cruise’a jako marionetkę Kościoła. Według nich aktor rozwiódł się z Nicole Kidman właśnie pod naciskami organizacji. Jego związek ze scjentologią, a zwłaszcza z jej liderem Davidem Miscavige, pomimo tych doniesień pozostawał bardzo silny.Tym bardziej więc dziwią doniesienia amerykańskich mediów, które twierdzą, że Cruise zerwał ze scjentologią. Serwis Complex podaje, że organizacja miała zgubny wpływ na życie osobiste aktora i że właśnie to miało być powodem jego decyzji. Chodzi konkretnie o związek z aktorką Katie Holmes, z którą Cruise ma córkę Suri. Aktor chciałby odbudować relacje z dziewięciolatką, którą matka starała się izolować od ojca i od zgubnych wpływów organizacji przez wielu nazywaną wprost sektą. Prasa bulwarowa szybko podchwyciła temat. W tabloidach można m.in. przeczytać, że Suri została już wciągnięta przez Kościół na listę „osób niepożądanych”, czyli tych, które przeszkadzają członkom organizacji w pełnym rozwoju.Sam Cruise nie skomentował na razie tych doniesień. To akurat nie powinno dziwić – gwiazdor rzadko wypowiada się w mediach na temat scjentologii, nie zabrał też głosu po premierze „Going Clear”. Jeśli jednak rewelacje te okażą się prawdziwe, będzie to potężny cios dla organizacji, dla której Cruise zrobił więcej niż spece od public relations.

Zobacz także

wyborcza.pl

Marek Goliszewski zasługuje na honoris causa. Ma szczególne zasługi dla polskiej nauki

Agnieszka Kublik, 03.07.2015
Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club

Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club (Fot. Adam Kozak / Agencja Gazeta)

Mgr Marek Goliszewski, szef BCC i niedoszły doktor nauk ekonomicznych, zasługuje chyba na tytuł doktora honoris causa. Ten tytuł honorowy uczelnie nadają osobom szczególnie zasłużonym dla nauki.
Mgr Goliszewski ma zasługi dla nauki. Co najmniej trzy. Wszystkie szczególne.Pierwsza. Niską jakością swej rozprawy doktorskiej zwrócił uwagę całej Polski na problem jakości prac naukowych. Problem tym poważniejszy, że swoją rozprawę obronił na jednej z najlepszych polskich uczelni. Masowość doktoratów musiała doprowadzić do drastycznego obniżenia ich poziomu.Druga. Pokazał podręcznikowy konflikt interesów – doktoryzował się tam, gdzie najbardziej nie powinien. Na wydziale, który wspomaga finansowo jako członek Rady Biznesu. I u promotora, z którym łączy go nie tylko przyjaźń, ale też praca w BCC. Teraz naukowcy pilniej studiują europejską kartę naukowca i nasz kodeks etyki pracownika naukowego.Trzecia. Jego praca przeszła pomyślnie test antyplagiatowy, ale mimo to dziekan wydziału zarządzania zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu plagiatu. Czyli testy na plagiat mogą nie wykrywać go skutecznie.

Etyczna wpadka Goliszewskiego polskiej nauce wychodzi na dobre. Oto paradoks Goliszewskiego.

Zobacz także

wyborcza.pl

Prawdziwy PiS
Dziś w Katowicach PiS rozpocznie trzydniową konwencję programową. Partia przedstawi też swoje eksperckie zaplecze.

 

Konwencję pod hasłem „Myśląc: Polska”, na którą przyjedzie kilka tysięcy ludzi, otworzy w piątek po południu prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zaraz po nim wystąpić mają lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro i Polski Razem Jarosław Gowin.

Większość pieniędzy wykłada na to spotkanie PiS. Od posłów z partii Kaczyńskiego częściej można usłyszeć, że to „konwencja PiS i zjednoczonej prawicy”, które w najbliższych wyborach wystawią wspólne listy.

Pomysł na konwencję wzięto z tradycji politycznej Wielkiej Brytanii. Tam na otwarcie sezonu politycznego partie organizują spotkania, na których rozmawiają o programie – mówi Adam Bielan, współorganizator konwencji.

Program i pieniądze na jego realizację

Do niedzieli odbędzie się 13 paneli głównych (na temat gospodarki, podatków, edukacji, kultury, polityki społecznej, rolnictwa, spraw zagranicznych) oraz 36 paneli specjalistycznych. W dyskusjach ma wystąpić ponad 120 ekspertów. – Zależało nam na tym, by wielu z nich nie było kojarzonych z PiS. Chcemy podkreślić tym naszą otwartość. Kilku nam odmówiło, ale wielu zgodziło się przedstawić swój punkt widzenia – mówi polityk PiS.

W sobotę swoje wystąpienia programowe wygłoszą kandydatka PiS na premiera Beata Szydło oraz szef Rady Programowej prof. Piotr Gliński. – Nasza kandydatka na premiera precyzyjnie wskaże koszt i źródło finansowania naszych pomysłów na naprawę Polski – mówi Marcin Mastalerek, rzecznik PiS.

Panele dotyczą całego spektrum spraw, ale główny nacisk jest położony na sprawy gospodarcze. Eksperci i politycy PiS będą dyskutować m.in. na tak sformułowane tematy: Dawne miasta wojewódzkie ocalić od degradacji; Rozwój kolei w Polsce; Rozwój obszarów wiejskich. Kapitał społeczny; Patriotyzm gospodarczy jak państwo może wspierać polskich przedsiębiorców?; Ochrona klientów banków; Repatriacja Polaków z Kazachstanu wyzwanie dla państwa polskiego; Anatomia buntu analiza wyborów.

Podczas konwencji będziemy bazować głównie na zeszłorocznym programie PiS. Ale będzie on uzupełniany o prezentowane przez ekspertów elementy. Tak powstanie aktualna wersja naszego programu, którą przyjmiemy na partyjnym kongresie (odbędzie się on już we wrześniu) – mów polityk z kierownictwa PiS.

Drużyna Szydło

W niedzielę PiS ma przedstawić swoją „drużynę ekspertów”. Jej główny zasób kadrowy stanowi Rada Programowa pracująca pod kierownictwem prof. Glińskiego. Jak mówił prezes PiS: „to nie będzie gabinet cieni, bo to się w Europie kontynentalnej całkowicie nie sprawdza”.

To właśnie ludzie z zaprezentowanej w niedzielę ekipy mają objąć teki ministerialne, kiedy PiS wygra jesienią wybory. Wśród nich znaleźli się m.in. parlamentarzyści PiS: Paweł Szałamacha, Piotr Naimski, Janusz Wojciechowski, Zbigniew Kuźmiuk, Konrad Szymański oraz Anna Streżyńska (była prezes UKE), Stanisław Kluza (były szef KNF), prof. Krzysztof Rybiński (ekonomista), dr hab. Andrzej Waśko (były wiceszef MEN) oraz dr Przemysław Żurawski vel Grajewski (politolog, ekspert ds. polityki bezpieczeństwa).

W niedzielę swój wykład wygłosi amerykański ekonomista Eric Maskin laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2007 r. za pracę nad teorią nazywaną „mechanism design theory”. Teorię tę stosuje się w ekonomii oraz w naukach politycznych.

Konwencja to kolejne partyjne wydarzenie organizowane przez PiS, które wpisuje się w kampanię wyborczą, choć ta jeszcze formalnie się nie rozpoczęła. W Katowicach będzie się rozmawiać głównie o programie gospodarczym, bo partia Jarosława Kaczyńskiego chce dotrzeć do centrowego elektoratu. A ten nie zagłosuje na PiS w wydaniu smoleńskim, snującym zamachowe teorie, żądającym moralnej odnowy i zarządzającym wymiarem sprawiedliwości sposobami byłego ministra Ziobry i byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego.

Tylko który PiS jest prawdziwy?

Polityka.pl

Dodaj komentarz