PiS 2, 24.11.2015

 

Jacek Kurski zreformuje TVP. Potem zostanie jej dyrektorem?

W środowisku mówi się, że Jacek Kurski może objąć fotel prezesa TVP.
W środowisku mówi się, że Jacek Kurski może objąć fotel prezesa TVP. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Trwają spekulacje dotyczące roli Jacka Kurskiego w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Były eurodeputowany wrócił z politycznego niebytu by reformować Telewizję Polską.

Kurski nazywany był „Bulterierem PiS-u”. Kojarzony często jest też z sztuczną aferą „dziadka w Wehrmachcie.” Teraz Kurski ma zająć się reformą publicznej telewizji. Autor głośnego filmu „Nocna zmiana” często był wykorzystywany w PiS-ie jako człowiek od zadań specjalnych. O spekulacjach dotyczących jego przyszłej roli w TVP pisze portal rp.pl

Jeszcze w tym roku ma zmienić się zarząd publicznej telewizji. Powołanych ma zostać dwóch wiceprezesów, o stanowisko ubiega się m. in. prawicowy satyryk Marcin Wolski. To jednak nie koniec zmian personalnych, w czwartek pełnomocnikiem zarządu ds. utworzenia Agencji-Redakcji Filmu, Serialu i Teatru TV został Wojciech Hoflik. Dziennikarze rp.pl zauważają, ze prywatnie jest on bliskim przyjacielem Jana Mari Tomaszewskiego, kuzyna Jarosława Kaczyńskiego.

Spore poruszenie wywołała też awantura z udziałem wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego oraz gospodynią programu „Minęła dwudziesta” Karoliną Lewicką. Dziennikarka została zawieszona w obowiązkach, jej zachowaniu przyjrzy się wewnętrzna Komisja Etyki.

Ruchy partii rządzącej w mediach są więc zdecydowane. Jaką rolę ma pełnić Jacek Kurski? Podczas jego powołania Gliński mówił, że jest on wiceministrem tymczasowym. Najprawdopodobniej zajmie się przekształceniem TVP w narodowe instytucje kultury. To jeden ze sztandarowych pomysłów PiS w kampanii wyborczej.

Według pomysłów Prawa i Sprawiedliwości media publiczne nie będą kierowane przez zarządy, lecz władza skupi się w jednym ręku. Wyboru prezesa nie będzie natomiast dokonywać Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, lecz wyznaczone przez ministra kultury gremium ludzi mediów. Spekuluje się, że człowiekiem odpowiedzialnym za TVP będzie właśnie Jacek Kurski.

Źródło: rp.pl

występGlińskiego

naTemat.pl

„Śmierć i dziewczyna”. Groźby i wyzwiska wobec pracowników Teatru Polskiego

Magda Piekarska, Współpraca Mateusz Czmiel, 24.11.2015

Teatr Polski we Wrocławiu. Zamazany plakat spektaklu

Teatr Polski we Wrocławiu. Zamazany plakat spektaklu „Śmierć i dziewczyna” (FOT . WOJCIECH NEKANDA TREPKA)

Zapchane spamem skrzynki mailowe, telefony z wulgarnymi wyzwiskami, rzucanie jajami w dom matki dyrektora i kartka z napisem „Spalimy cię, skur…” w drzwiach mieszkania jednego z pracowników – protest przeciwko rzekomej pornografii w Teatrze Polskim przybrał nową, agresywną formę.

„Gestapo, gestapo!!!”, „Sodomici!”, „Zboczeńcy!”, „Pedały!” – krzyczeli w sobotę wieczorem bojówkarze ONR-u pod Teatrem Polskim przed premierą spektaklu „Śmierć i dziewczyna” w reżyserii Eweliny Marciniak. Na miejscu była policja, 20 osób zatrzymano. Dzień później, kiedy spektakl był grany, ulica była już pusta. Ale demonstracja siły wcale się nie zakończyła.

Telefony w Polskim dzwonią non stop. „Ku… w zielonej sukience, nie wychodź z teatru, bo cię zaje…” – wykrzyczał męski głos w sobotę tuż przed północą w służbowej komórce jednej z pracownic teatru. Było to po premierze „Śmierci i dziewczyny”, w teatrze właśnie skończył się bankiet, numer telefonu, z którego dzwonił agresor, był zastrzeżony. – Zadzwoniłam na policję, patrol pojawił się pod teatrem, a mnie do domu odwieźli znajomi – opowiada nam kobieta.

„Śmierć i dziewczyna”. Zadyma pod Teatrem Polskim [WIDEO]

„Tylko islamiści sobie z wami poradzą” – usłyszała inna z pracownic przed premierą. „Spalimy cię, skur….” – kartkę z takim napisem rzucił pod drzwi mieszkania pracownika działu administracyjnego młody chłopak. Właściciel widział go przez ułamek sekundy. Nie chce o tym rozmawiać, nie chce też, żeby jego nazwisko pojawiło się na łamach prasy. Jest poważnie zaniepokojony – nie ma pojęcia, kto i skąd znał jego adres.

Kilkanaście godzin wcześniej dom matki Krzysztofa Mieszkowskiego obrzucono jajami i pomidorami.

„Śmierć i dziewczyna”. Porno w teatrze? Byliśmy na próbie [FOTO]ZOBACZ

– To się zaczęło zaraz po publikacji naszego plakatu najnowszego spektaklu na Facebooku i na stronie internetowej – mówi Weronika Czyżewska, rzeczniczka Polskiego. – Agresji doświadczają wszyscy ci, do których można w jakiś sposób dotrzeć – pracownicy działu marketingu, kasjerki, portierzy. W najlepszym razie słyszymy, że jesteśmy zepsuci, zboczeni i wyuzdani, ale najczęściej są to bluzgi. Co drugi telefon w sekretariacie i w kasie jest wykonywany po to, żeby nam naubliżać. Do sekretariatu w ciągu kilku dni dotarło 10 tys. maili tej samej treści, z żądaniem zdjęcia spektaklu z afisza. W związku ze skargami użytkowników kilkakrotnie zablokowano nam fanpage. W poniedziałek rano wszystko wskazywało na to, że został całkowicie zlikwidowany, jednak parę godzin później zdjęto blokadę.

Seks w sztuce „Śmierć i dziewczyna”? Banalny, pusty [RECENZJA]

Na stronie internetowej teatru pojawił się komunikat: „W związku z groźbami i wyzwiskami wobec pracowników teatru informujemy, że wszystkie akty słownego znieważania i pogróżki będą traktowane jak przestępstwo godzące w godność osobistą oraz czyny zagrażające bezpieczeństwu i będą bez wyjątków zgłaszane policji”.

Policja zajmuje się przede wszystkim sprawą sobotnich zamieszek pod teatrem. – Skierowaliśmy wniosek do sądu o ukaranie wobec 12 osób w związku z nielegalnym zgromadzeniem oraz wzbranianiem się przed opuszczeniem miejsca, którym zarządza Teatr Polski – mówi Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji. Funkcjonariusze na miejscu chcieli wystawić mandat osobom łamiącym prawo, jednakże te go nie przyjęły.

Pornografia nas osaczyła. Jest w reklamie, w świecie modyZOBACZ

wroclaw.wyborcza.pl

 

Kto kieruje służbami specjalnymi? Ludzie PiS

Wojciech Czuchnowski, 24.11.2015

Piotr Bączek, Piotr Bączek, Piotr Pogonowski, Płk Grzegorz Małecki

Piotr Bączek, Piotr Bączek, Piotr Pogonowski, Płk Grzegorz Małecki (fot. SŁAWOMIR KAMIŃSKI, ADAM GUZ/EAST NEWS, PIOTR BŁAWICKI/EAST NEWS, MATERIAŁY TVN)

Nigdy jeszcze kierownictwo służb specjalnych nie było w rękach ludzi tak otwarcie związanych z partią rządzącą. Przeważają zwolennicy tezy o „zamachu” w Smoleńsku oraz prawicowi publicyści.

Błyskawiczne zmiany w kierownictwie ABW, Agencji Wywiadu oraz Służbach Wywiadu Wojskowego i Kontrwywiadu Wojskowego przebiegały pod dyktando Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego. Obsadzili służby swoimi najbardziej zaufanymi ludźmi.

Bączek od wiewiórki

Najaktywniejszym publicystą był przez ostatnie lata Piotr Bączek, nowy szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, jeden z najbliższych współpracowników Macierewicza.

Gdy Macierewicz był posłem marginalnego Ruchu Katolicko-Narodowego, Bączek redagował założony jeszcze w czasach PRL miesięcznik Macierewicza „Głos”. W 2006 r. był rzecznikiem Macierewicza jako likwidatora WSI, zasiadał w komisji weryfikacyjnej, a potem w kierownictwie SKW.

Po 2007 r. znalazł pracę w prezydenckim Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, skąd został zwolniony po katastrofie smoleńskiej. W 2008 r. ABW przeprowadziła w domu Bączka rewizję, podejrzewając, że może mieć u siebie tajne materiały. Niczego nie znaleziono.

Bączek jest działaczem Klubów „Gazety Polskiej”. W 2012 r., wracając ze spotkania klubów, zastał na swoim płocie martwą wiewiórkę. Uznał, że to „ostrzeżenie od służb”. Od 2011 r. pracował dla zespołu posłów PiS, którzy badali w Sejmie katastrofę smoleńską i doszli do wniosku, że jej przyczyną były „wybuchy” oraz „obezwładnienie samolotu w powietrzu”. Jest współautorem rocznych raportów zespołu.

Piotr Bączek pisał głównie w wPolityce.pl (portal tygodnika „wSieci”), „Naszym Dzienniku” i „Gazecie Polskiej”. Jest wiernym uczniem mistrza. W „ND” mówił o ulubionym temacie Macierewicza, czyli związkach najbogatszych Polaków z komunistyczną bezpieką: wymieniał Zygmunta Solorza jako „współpracownika SB”, który zakładając Polsat, „posiadał nieklarowne źródła pochodzenia pieniędzy”.

W tygodniku „Niedziela” pisał, że „kształt i charakter większości mediów w Polsce jest wynikiem działalności środowiska dawnych służb specjalnych”. A w „ND” – że „komunistycznymi powiązaniami zainfekowane są uczelnie, media, ministerstwa, a nawet PZPN”. W kwestii Smoleńska jest przekonany, że wokół wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu „niewątpliwie toczyła się wspólna gra rządu Tuska i Putina”.

Jest także zwolennikiem teorii o „zbiorowym samobójcy”, łączącej śmierci znanych osób ze sprawą smoleńską. Po samobójstwie gen. Sławomira Petelickiego mówił, że budzi ona „strach o skalę patologii w Polsce”. „Jak ważne informacje trzeba było chronić, jak wielkie patologie muszą mieć miejsce poza kontrolą społeczeństwa, że ktoś doprowadził do śmierci osoby publicznej o dużym uznaniu i wpływach” – pytał, wymieniając w tym kontekście również śmierć Andrzeja Leppera. „Należy się spodziewać, że kolejni ludzie i kolejne tajemnice będą w Polsce ginąć” – przewidywał.

Mianowanie Bączka szefem SKW nie wróży niczego dobrego dla tej służby. Jeszcze niedawno Bączek oskarżał ją, że „rozpracowuje różne pozawojskowe środowiska opozycyjne”. Teraz będzie chciał to udowodnić.

Pogonowski i „dobry duch Kamiński”

Na czele ABW – największej ze służb specjalnych – stanął Piotr Pogonowski. Prawica jest z niego dumna, bo ma tytuł doktora habilitowanego i można go nazywać profesorem. Jest prawnikiem po KUL, na którym był pracownikiem naukowym. W latach 2008-09 razem z Mariuszem Kamińskim budował CBA, a wcześniej z Macierewiczem Służbę Wywiadu Wojskowego.

Działał w kierowanej przez Kamińskiego Lidze Republikańskiej. W 2011 r. bez powodzenia kandydował do Sejmu z listy PiS. W wywiadzie dla „Gazety Polskiej” przedstawiał się wtedy jako wyznawca „idei IV RP”, a Kamińskiego nazywał swoim „dobrym duchem”. – Tym, co przyspieszyło moją decyzję o wejściu do polityki, był Smoleńsk i to, co nastąpiło później. Jak każdy normalny Polak przeżyłem tę tragedię głęboko, ale większy szok i zdumienie wywołało to, co działo się potem – mówił.

Pogonowski specjalizuje się w prawie cywilnym i gospodarczym. Przed wyborami wszedł w skład zespołu ekspertów powołanego przez prof. Glińskiego, dziś wicepremiera. Przedstawił wtedy plan scalenia służb specjalnych i np. połączenia CBA z wywiadem skarbowym, co „pozwoliłoby stworzyć jednolite Centrum Interesów Ekonomicznych Państwa”.

Kowalski: Straszliwa prawda o Smoleńsku

Aktywnym publicystą jest płk Andrzej Kowalski, szef Służby Wywiadu Wojskowego. W latach 2005-07 współtworzył z Macierewiczem SKW, a przez chwilę był jej szefem. Były minister obrony narodowej Bogdan Klich twierdzi, że to Kowalski na polecenie Macierewicza skopiował i wyniósł spis tajnych współpracowników i agentów wojskowych służb specjalnych, co później było przedmiotem śledztwa prokuratury.

Kowalski był doradcą zespołu Macierewicza. Na łamach „GP” pisał krytycznie m.in. o rządowych planach reformy służb, sytuacji na Ukrainie, sprawie terrorysty Brunona Kwietnia. Jego zdaniem służby nie działają w sposób skoordynowany i nie są przygotowane na zagrożenie terrorystyczne.

Wychwalał przeprowadzoną przez Macierewicza likwidację WSI jako „szansę na przejęcie niejawnych wpływów, jakie mieli w Polsce wyszkoleni w ZSRR funkcjonariusze służb”. Jak mówił: „Cała ta grupa osób oplatająca obronność RP niewidzialną pajęczyną stanęła nad przepaścią w momencie rozwiązania WSI, a potem w 2007 r. rządy PO otworzyły przed nimi nową perspektywę, co zostało wzmocnione po wygranych przez Bronisława Komorowskiego wyborach prezydenckich”.

W „Nowym Państwie” pisał, że po katastrofie smoleńskiej „polskie służby nie były w żaden sposób zadaniowane w kierunku jej zbadania, co jest totalną kompromitacją państwa”. Kowalski był też jednym z rozmówców niemieckiego autora Jürgena Rotha, twierdzącego, że wywiad Niemiec ma informacje o tym, że w Smoleńsku doszło do zamachu. W książce Kowalski mówi Rothowi: „Prawda o Smoleńsku jest tak straszliwa, że nikt nie odważy się o niej mówić”.

Kowalski jest autorem książki „Rosyjski sztylet” o nielegalnym wywiadzie Rosji.

Małecki ostrożny w deklaracjach

Agencją Wywiadu pokieruje płk Grzegorz Małecki, który zaczął być publicznie aktywny stosunkowo niedawno. Podobnie jak Kowalski pracował wcześniej w ABW. W czasach pierwszych rządów PiS był sekretarzem Kolegium ds. Służb Specjalnych. Ostatnio kierował prywatną wywiadownią gospodarczą.

Jest najbardziej ostrożny w okazywaniu swoich sympatii politycznych, nie ma też spiskowej wizji służb. W wypowiedziach publicznych skupiał się raczej na krytyce funkcjonowania poszczególnych agencji i wskazywał konieczność ich reformy, bo jak mówił, „po 8 latach rządów PO-PSL znajdują się one w głębokim kryzysie”. Jego zdaniem „wypracowany w okresie rządów PiS model kierowania i koordynacji działalności służb został w 2008 r. beztrosko zniszczony”.

Według Małeckiego Polska „nie ma obecnie systemu zarządzania bezpieczeństwem państwa i zarządzania służbami specjalnymi. Można powiedzieć, że mamy zbiór autonomicznych podmiotów, które funkcjonują jakby w próżni instytucjonalnej, koncentrując się na realizacji własnych zadań”.

Zobacz także

wyborcza.pl

Rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa: „Sędzia nie może się bać. Jeśli ktoś boi się władzy, powinien zmienić zawód”

Rozmawiała Ewa Siedlecka, 24.11.2015

Mariusz Kamiński 16 listopada odebrał nominację na ministra ds. służb specjalnych. Został też ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę. Były szef CBA został nieprawomocnie skazany na trzy lata więzienia za nadużycie uprawnień podczas tzw. afery gruntowej. Na zdjęciu: 18 listopada 2015 r. w Sejmie, podczas debaty po exposé premier Szydło

Mariusz Kamiński 16 listopada odebrał nominację na ministra ds. służb specjalnych. Został też ułaskawiony przez prezydenta Andrzeja Dudę. Były szef CBA został nieprawomocnie skazany na trzy lata więzienia za nadużycie uprawnień podczas tzw. afery gruntowej. Na zdjęciu: 18… (SŁAWOMIR KAMIŃSKI)

– Politycy zastraszają sędziów i atakują Trybunał Konstytucyjny. Historia uczy, że deprecjonują rozmaite instytucje, by je likwidować lub podporządkować – mówi sędzia Waldemar Żurek, członek i rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa.

EWA SIEDLECKA: Dziś nadzwyczajne posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa. Zajmie stanowisko w sprawie demontażu Trybunału Konstytucyjnego?

SĘDZIA WALDEMAR ŻUREK: Na pewno się w tych sprawach odezwie. To nadzwyczajne posiedzenie było zwołane m.in. w celu zaopiniowania projektu zmiany ustawy o TK. Sejm nam przesłał projekt, ale uniemożliwił wydanie opinii, bo uchwalił go w dwa dni. Nie zostaliśmy nawet zaproszeni na posiedzenie komisji sejmowej, która nad nim obradowała.

Niezasięgnięcie opinii KRS to złamanie konstytucji. Tak pisze Fundacja Helsińska w apelu do prezydenta o posłanie tej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Zaskarżycie ustawę do Trybunału?

– Nie mogę się wypowiadać za całą Radę, ale na pewno skarga będzie rozważana. Osobiście uważam, że całość procedowania nad tą ustawą narusza konstytucję. Chodzi zarówno o pośpiech uniemożliwiający konsultacje i opiniowanie, jak i o to, że pierwsze czytanie projektu dotyczącego ustroju konstytucyjnych organów powinno się odbywać na posiedzeniu plenarnym Sejmu, a nie w komisji. Na to też zwraca uwagę Fundacja Helsińska.

Czy KRS może podejmować uchwały, skoro jej członkami jest też sześciu przedstawicieli parlamentu, a oni nie zostali jeszcze wybrani?

– Będziemy mieli kworum: 13 członków. Jest dwóch senatorów z PO, którzy byli wybrani do Rady przez poprzedni Senat i dostali się także do Senatu obecnej kadencji. Jest też jeden przedstawiciel Sejmu zeszłej kadencji: posłanka Krystyna Pawłowicz z PiS. I nowy przedstawiciel prezydenta.

Jeśli starzy wezmą udział w przyjęciu jakiejś uchwały – PiS uzna, że została podjęta w składzie sprzecznym z prawem. PiS może też uniemożliwić działanie Rady, nie wybierając do niej przedstawicieli parlamentu. Prezydent już dał sobie prawo uniemożliwiania Trybunałowi Konstytucyjnemu działania w konstytucyjnym składzie, nie zaprzysięgając nowo wybranych sędziów.

– Możemy działać jako Rada, jeśli mamy kworum. I znajdzie się większość wśród sędziów do podjęcia uchwał. Gdyby uznać, że możemy działać tylko, gdy obsadzone są wszystkie miejsca, to rzeczywiście politycy mogliby uniemożliwić działanie konstytucyjnego organu.

Ale prawa nie można interpretować w sposób sprzeczny z konstytucją. Gdyby nie działał konstytucyjny organ – KRS, która podejmuje decyzje o obsadzaniu stanowisk sędziowskich i powoływaniu nowych sędziów, a także stoi na straży niezawisłości sędziów i niezależności sądów – to ta sytuacja naruszałaby konstytucję.

Czy Rada zajmie się też wkroczeniem prezydenta we władzę sądowniczą, czyli umorzeniem przez niego procesu Mariusza Kamińskiego?

– To akt bez precedensu. Na pewno będziemy debatować nad faktem, że prezydent – władza wykonawcza – oświadcza w mediach, że „wyręczył władzę sądowniczą od podejmowania trudnych decyzji”. W mojej ocenie to łamanie trójpodziału władzy.

Będziemy też debatować nad tym, że ubliża się sądowi i konkretnemu sędziemu, twierdząc, że wyrok był polityczny. Zrobił to i prezydent, i minister sprawiedliwości, i rozmaici politycy partii rządzącej. To wypowiedzi skandaliczne. Sąd wydał wyrok w imieniu Rzeczypospolitej w składzie trzyosobowym, a politycy piętnują jednego sędziego, który przewodniczył składowi, usiłując zastraszyć jego i innych.

Natomiast nie będziemy się wypowiadać, co ma z tą sytuacją zrobić sąd rozpoznający sprawę pana Kamińskiego. To byłoby wkroczenie w niezawisłość sędziowską.

Obrona niezależności sądów i niezawisłości sędziów spoczęła na jednym człowieku: przewodniczącym II Wydziału Karnego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, który albo uzna, że prezydent skutecznie „umorzył postępowanie” (jak napisał w akcie łaski), i otworzy pole do dalszych naruszeń, albo pośle sprawę do sądu odwoławczego, zgodnie z apelacją oskarżyciela posiłkowego. Chciałby pan być w jego skórze?

– Nie zazdroszczę. Ale sędzią jest się też na trudne czasy. Decyzja musi zapaść po gruntownej analizie prawnej. Sąd nie może się kierować emocjami. A jest bogata literatura na temat tego, czym może być prezydencki akt łaski, a czym nie może. Ja studiuję właśnie monografię dotyczącą podstaw ułaskawienia i zadziwia mnie, że akt łaski, który może być jedynie uwolnieniem od skutków skazania, zastosowano wobec osoby nieuznanej prawomocnie za winną i nieukaranej. Komentarze podkreślają też, że łaska jest aktem humanitaryzmu, a nie chronienia przed odpowiedzialnością osób z własnego grona politycznego.

Sędziom, którzy muszą podjąć w tej sprawie decyzje i są pod wielką presją, może być potrzebne wsparcie moralne. Zgromadzenie sędziów apelacji warszawskiej wydało uchwałę w sprawie niedopuszczalności „wyręczania” władzy sądowniczej przez prezydenta. KRS się wypowie?

– Rolą KRS jest stanie na straży niezawisłości sędziowskiej. Jeśli pojawiają się ataki – reagujemy. Jeżeli ataki słowne przejdą w inne – będziemy reagować odpowiednio do sytuacji. Ale zarówno KRS, jak i stowarzyszenia sędziowskie działają kolegialnie: muszą się zebrać, głosować. Sędziowie nie mogą porzucić orzekania w sprawach zwykłych ludzi, by w trybie natychmiastowym zjechać do Warszawy. Już i tak przyspieszyliśmy z nadzwyczajnym posiedzeniem KRS. Politycy mają przewagę: obradują dzień i noc, decyzje podejmuje zwierzchnictwo. My nie chodzimy na skróty i przestrzegamy prawa.

Czy sędziowie się boją, że minister może teraz śledzić poczynania konkretnego sędziego dzięki wglądowi do sądowych systemów teleinformatycznych, w których są elektroniczne kopie akt spraw? Gnębić lustracjami, wnioskami dyscyplinarnymi? Minister ma dostęp online, więc każdy sędzia może być „podglądany”.

– Rzeczywiście, o tym się rozmawia. Ale sędziowie nie mogą się bać. Jeśli ktoś się boi – powinien zmienić zawód. Bywa, że władza wykonawcza usiłuje wpływać na wymierzanie sprawiedliwości. Reakcja zależy od sędziego.

Co możemy zrobić? KRS może zaskarżyć ten przepis do Trybunału Konstytucyjnego – i pewnie będziemy o tym rozmawiać. Ale możemy też pytać ministra – i mogą to robić dziennikarze, w trybie dostępu do informacji publicznej – czy zagląda i jaka jest skala zaglądania do akt spraw. Informatycy zapewniają, że każde takie „zajrzenie” zostawia elektroniczny ślad, więc to jest do sprawdzenia.

Zapowiedzi PiS – m.in., że minister ma kontrolować nie tylko administracyjną, ale też merytoryczną działalność sądów, czy pomysł nadzwyczajnego ludowego sądu, który będzie unieważniał wyroki – to zapowiedź zburzenia wymiaru sprawiedliwości. A historia uczy, że politycy deprecjonują w oczach opinii publicznej rozmaite instytucje po to, by później je zlikwidować lub podporządkować. Widać to w działaniach niektórych przedstawicieli władzy wobec Trybunału Konstytucyjnego.

Zobacz także

wyborcza.pl