Smoleńsk (21.01.15)

 

Stenogramy z wieży kontrolnej w Smoleńsku nie wnoszą niczego nowego. Zapis z kokpitu tu-154 może być przełomem

Agnieszka Kublik, 21.01.2015
Wieża kontroli lotów na lotnisku w Smoleńsku

Wieża kontroli lotów na lotnisku w Smoleńsku (Fot. Paweł Ciecierski / NEWSPIX.PL)

Niespodziewana gęsta mgła, zamiast wymusić trzymanie się procedur, spowodowała chaos. Gdy rosyjski ił-76 ledwo przeleciał nad pasem, rosyjscy kontrolerzy klęli jak szewcy. I klęli, kiedy dowiedzieli się, że tupolew jednak wystartował i leci na Siewiernyj.
Jak-40 lądował bez zgody kontrolerów, bo padła komenda „uchodi na wtoroj krug” („odejdź na drugi krąg”, czyli przerwij lądowanie). Kontrolerzy byli więc mocno zdziwieni, że samolot wylądował. Gdy dotknął pasa, komentowali między sobą: „Zuch”, i pytali się nawzajem: „Widziałeś, jak on minął próg [pasa startowego]?”. Załoga jaka słabo znała rosyjski. Kontrolerzy wydali załodze komendę „rulaj priamo” („kołuj prosto”), ale samolot skręcił w prawo.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prokuratura publikuje stenogramy ze smoleńskiej wieży. Tu-154 nie miał pozwolenia, by zejść na 50 metrów

Kontrolerzy byli coraz bardziej zdenerwowani, kierownik lotów zdawał sobie sprawę z fatalnej pogody i nie chciał, żeby tupolew otrzymał zgodę na podejście do lądowania. Wbrew temu, co twierdzi załoga jaka-40, Rosjanie nie wydali komendy załodze tupolewa, by zeszła do 50 m i dopiero wtedy oceniła, czy widzi ziemię. Wyraźnie mówili polskiej załodze, że od 100 m mają być gotowi do odejścia na drugi krąg.

To załoga jaka mówi do załogi tupolewa, że „widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów grubo. No nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować. Natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować jak najbardziej… Jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś”.

400 metrów widzialności i 50 m podstawy to dużo mniej niż minimum widzialności dla załogi tupolewa i minimum lotniska. Jedynym rozsądnym wyjściem w takiej sytuacji jest odlot na lotnisko zapasowe, a nie próba podejścia do lądowania. Czyli to załoga jaka namawiała kolegów z tupolewa do lądowania w warunkach poniżej minimum, co jest niezgodne z wojskowymi procedurami.

Sądzę, że bardzo ciekawe mogą być wyniki kolejnego odczytania przez biegłych rejestratora głosów z kokpitu tu-154. Komisja Millera, a potem pracujący dla wojskowych śledczych biegli z Krakowa nie odczytali wszystkich słów, nie przypisali wszystkich kwestii konkretnym osobom. Najciekawsze jest to, co się działo w kokpicie tuż przed samą katastrofą. Z dotychczasowych ekspertyz krakowskich biegłych wiemy, że o godz. 8.36,51 (niecałe pięć minut przed wypadkiem) anonim mówi: „Generałowie”, a zaraz potem członkowie załogi powtarzają: „Witam” i „Dzień dobry”. Po minucie, o godz. 8.37,51, męski niezidentyfikowany głos zachęca: „Siadajcie, siadaj”. O 8.39,02: „Tadek, proszę”. Kim jest Tadek? Czy chodzi o gen. Tadeusza Buka, dowódcę wojsk lądowych? Kim jest drugi generał? Czy to Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych? Czy obaj weszli do kokpitu? Kto mówi „siadajcie” i co to oznacza? Trudno założyć, by piloci wstawali na widok generałów. Podobnie trudno przyjąć, by załoga zwracała się do generałów per „ty”. Czy zatem „siadajcie, siadaj” może w tym przypadku znaczyć „lądujcie”? Tak w lotnictwie rozumie się „siadajcie”. Na te stenogramy czekam z niecierpliwością.

zekam z niecierpliwością.

Zobacz także

wyborcza.pl

Ekspert: Załoga Jaka-40 nie powinna była lądować, miała ewidentny zakaz. A potem namawiała do tego Tu-154

Martyna Trykozko, 21.01.2015
Lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku

Lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku (Fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta)

Załoga Jaka-40 nie powinna była lądować na lotnisku w Smoleńsku, bo miała ewidentny zakaz. Zachęcanie załogi Tu-154 do próby lądowania w takich warunkach to namawianie do popełnienia przestępstwa – mówi w rozmowie z Gazeta.pl ekspert lotniczy Tomasz Hypki.
Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawniła stenogramy z nowymi odczytami nagrań z wieży smoleńskiego lotniska oraz jej rozmów z załogą samolotu Jak-40, lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154. Dodano do tego zeznania członków załogi Jaka-40: technika pokładowego Remigiusza Musia oraz pilota Artura Wosztyla.

Ze stenogramów wynika, że z wieży kontroli lotów nie padło polecenie zejścia do wysokości 50 metrów. Wosztyl twierdził – i wciąż podtrzymuje to stwierdzenie – że takie polecenie usłyszał.

O komentarz poprosiliśmy eksperta lotniczego Tomasza Hypkiego, prezesa agencji lotniczej Altair.

Martyna Trykozko: Co nowego wnoszą dzisiejsze publikacje?

Tomasz Hypki: Te publikacje właściwie niczego nowego nie wnoszą. Potwierdzają tylko to, co było wiadomo już wcześniej, de facto zaraz po katastrofie. Z jednej strony jest bardzo wiele ludzi, którzy tworzą jakieś teorie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością, a z drugiej są ludzie, którzy bronią się przed tym, co zrobili i czemu są współwinni. Dzisiaj akurat tego nie publikowano, ale jeżeli przypomnimy sobie rozmowę załogi Jaka-40 z załogą Tu-154, kiedy załoga Jaka-40 w pierwszej rozmowie informuje, że nie ma pogody, która by pozwalała na lądowanie, jest widoczność 400 metrów, a podstawa chmur 50, a może mniej, ale mogą spróbować, to jest to dowód na namawianie do popełnienia przestępstwa, do próby podjęcia lądowania w warunkach, które zupełnie się do tego nie nadają. Stąd być może ci ludzie potem pamiętali te 50 metrów – bo oni sami o tym mówili.

Stenogramy pokazują, że ze strony wieży kontroli lotów stwierdzenia o 50 metrach nie było. Jak to wpływa na odbiór katastrofy?

– To jest dokładnie tak samo jak z tym, że nie było sztucznego helu, sztucznej mgły, nie było bomby próżniowej i nie było wielu innych rzeczy. Ludzie, którzy żerują na tej katastrofie, wymyślają jakieś zupełne bzdury, które potem pracowicie trzeba wyjaśniać i udowadniać, że są nieprawdziwe. W większości przypadków to nie jest żaden kłopot – tu z resztą też.

Ja bym umieścił to w tej właśnie kategorii, a do tego, tak jak powiedziałem, załoga Jaka-40 sama nie powinna lądować, bo miała ewidentny zakaz, to widać w tych stenogramach – było polecenie z wieży kontroli, żeby odeszli na drugi krąg, a oni mimo wszystko lądowali. Potem namawiali z kolei załogę Tu-154 do tego, żeby lądowali, mimo że używając nawet wyrazów bardzo brzydkich opisywali tę pogodę, a mówili, że mimo wszystko niech próbują. W kategoriach procedur lotniczych i bezpieczeństwa latania, a także moim zdaniem w elementarnych kategoriach moralnych, jest to coś obrzydliwego. Nie ma dla nich żadnego usprawiedliwienia.

To, że oni próbują czy próbowali się tłumaczyć niczego nie zmienia. To są rzeczy dla mnie zupełnie niezrozumiałe etycznie i pod każdym innym względem.

To dlaczego załoga Jaka-40 podjęła decyzję o lądowaniu?

– Po prostu nie przestrzegali procedur. Byli bardzo źle wyszkoleni, nie mieli pojęcia o tym, na co narażają ludzi, których wiozą i po prostu postanowili ryzykować. Nawet to słownictwo, które oni stosują w żaden sposób nie odnosi się do procedur i zasad korespondencji lotniczej. To są ludzie, którzy nie rozumieją tego, co zrobili, a jeżeli zrozumieli, to postanowili po prostu się bronić.

Powtórzę, jedyna w tej korespondencji wypowiedź o 50 metrach – i to nie tylko w tej ujawnionej dzisiaj, ale również we wcześniejszej – pochodzi od nich samych.

Ze stenogramów wynika, że kontrolerzy byli zaskoczeni mgłą. Czy to wynikało po prostu z szybko zmieniających się warunków, czy może mogło dojść do jakiegoś błędu?

– Trudno czasami przewidzieć pogodę na kilka godzin do przodu. To są zjawiska naturalne, przyrodnicze i trudno tu mówić o jakimś błędzie. Tam jest teren dosyć podmokły, w jednej chwili mgła jest, za chwilę jej nie ma, albo odwrotnie. Każdy, kto jechał chociażby samochodem przez takie tereny wie, że może być bardzo różnie. Warunki pogodowe w takiej mikroskali są właściwie zupełnie nieprzewidywalne.

Lasek: wszystko się potwierdziło i jest spójne

Podobną opinię o stenogramach wyraził dziś szef zespołu smoleńskiego przy kancelarii premiera Maciej Lasek.

– Nie zmienia to obrazu całości. To w zasadzie potwierdzenie tego, co wiemy od 2011 r. po opublikowaniu raportu komisji Millera – powiedział PAP, przypominając, że komisja ta przedstawiła wtedy stenogramy rozmów z wieży. Dodał, że przy tak znacznym stopniu zaszumienia nagrań mogą się znaleźć drobne różnice w obu odczytach, ale dotyczy to „najczęściej bardzo mało istotnych słów padających w tle”.

– Wszystkie najważniejsze informacje, korespondencja radiowa, wydawane zgody czy polecenia, wszystko się potwierdza, i co najważniejsze jest spójne – ocenił Lasek. Przyznał, że były wypowiedzi, których nie udało się odczytać ani komisji Millera, ani teraz biegłym.

„Kontrolerzy nie zezwolili na zejście do tej wysokości”

– Mamy do czynienia z zeznaniem, czyli z czymś, co człowiek mówi, nawet nie zakładając złej woli, że jemu się wydaje, że coś słyszał – powiedział Lasek o sprawie zeznań Musia, technika pokładowego Jaka-40. Utrzymywał on, że wieża zezwoliła załodze Tu-154 na zejście do wysokości 50 m. Z obecnej opinii wynika, że kontrolerzy nie zezwolili załodze Tu-154 na zejście do tej wysokości – podał mjr Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej.

Słabo znali rosyjski?

Lasek wyraził przypuszczenie, że Muś mógł słabo znać język rosyjski, tak jak i reszta załogi Jaka-40. – To ludzie, których w szkole nie uczono jęz. rosyjskiego – zwrócił uwagę. Podkreślił, że załoga Jaka-40 przy lądowaniu w Smoleńsku nie rozumiała niektórych słów padających z wieży – dlatego m.in. po wylądowaniu pojechali w prawo, choć dostali komendę: „Rulaj priamo” („kołuj prosto”).

Już pod koniec 2012 r. Lasek mówił, że analiza nagrań nie potwierdza wersji o sprowadzaniu Tu-154M do wysokości 50 m.

 

gazeta.pl

„Smoleńsk przykryło. Mgła”. „Trzeba dla nich szukać zapasowego” [STENOGRAMY]

mig, PAP, 21.01.2015
Stenogramy z wieży kontrolnej i wrak polskiego tupolewa w Smoleńsku

Stenogramy z wieży kontrolnej i wrak polskiego tupolewa w Smoleńsku (montaż: Gazeta.pl)

Kontrolerzy ze Smoleńska chcieli, by wiozący prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polską delegację 10 kwietnia 2010 r. tupolew lądował na zapasowym lotnisku. Byli zaskoczeni mgłą, nie mieli jej w prognozie pogody – wynika z opublikowanych przez prokuraturę stenogramów rozmów kontrolerów z wieży.
„Kurde, moim zdaniem (…) na razie nie należy go naprowadzać. Nie ma sensu, nie widzę teraz już (…)” – mówi o 9.28 jedna z osób z wieży. „Co za mgła kurde. O dziesiątej godzinie. Co za dom wariatów” – dodaje minutę później inna osoba.Dowódca kontrolerów płk Nikołaj Krasnokutski o pogodzie wielokrotnie rozmawiał z oficerem operacyjnym, mjr. Kurtincem. O 9.39 mówi: „Smoleńsk przykryło”. „Przyczyna?” – pyta operacyjny. „Mgła” – pada odpowiedź. Kurtiniec dopytuje, czy „na długo”. „Nie wiemy, na razie niegotowy, w prognozie jej nie było, w ciągu 20 minut wszystko przykryło. Teraz Frołow (pilot rosyjskiego Iła-76, który bez powodzenia próbował wylądować w Smoleńsku), odsyłamy na zapasowe do Tweru” – odparł Krasnokutski.

Na wieży chcieli, by Tu-154 lądował na zapasowym lotnisku?

Już wtedy, po przekazaniu do Smoleńska, że polska „tutka” wyleciała w ich stronę, oficer z wieży mówił, że „trzeba dla nich szukać zapasowego” lotniska, (ustalono, że mogłoby to być Wnukowo). „Bez wątpienia próbne podejście wykona, do swojego minimum. Ale u nas nie ma ani minimum, danych, niczego nie ma” – mówił. Ustalał jeszcze z mjr. Kurtincem, do jakiej wysokości mają sprowadzać maszynę. „Do stu metrów, kurde” – powiedział operacyjny, dodając: „niżej nie zejdzie”. „No ja przekażę do głównego centrum i oni tam rozstrzygną” – powiedział na koniec.

O 9.51 zastępca Krasnokutskiego ppłk Paweł Plusnin kolejny raz rozmawiał z mjr. Kurtincem o odsyłaniu tupolewa na Wnukowo. „Rozmawiałem z głównym centrum, zabiorą na Wnukowo” – obiecał operacyjny i dodał, że główne centrum ma to przekazać „głównemu Polakowi” – jak określano w rozmowach prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wybrano Wnukowo, a nie Twer, bo – jak mówił o 10.17 Kurtiniec – w Twerze nie ma urzędu celnego. O 10.17 Kurtiniec informował jeszcze lotnisko w Smoleńsku, że polski samolot leci na Wnukowo.

„Trzeba im jakoś przekazać (…), że u nas jest mgła”

Od godz. 10.06 osoby na wieży rozmawiają o tym, jak w języku angielskim mówi się „odejście na drugi krąg”. „Go around” – mówi jeden z nich i tłumaczy, że znaczy to „odejście na drugi krąg”. „Na lotnisko zapasowe” – upewnia się rozmówca.

O 10.20 dowiadują się, że polski tupolew leci jednak do Smoleńska. „K…, to kurde… rozumiem” – powiedział ppłk Plusnin. Dwie minuty później kontaktuje się z drugim lotniskiem w Smoleńsku i dopytuje „pod czyją kontrolą leci teraz polski samolot?”. „Moskwa tam dowodzi” – słyszy w odpowiedzi. „No to trzeba im jakoś przekazać dopóki pracują normalnie, kurde, że u nas jest mgła, widzialność mniej niż 400 metrów, kurde, po co go teraz do nas gnać?” – mówi. Chwilę później zgłasza się do niego po rosyjsku załoga polskiego samolotu „Korsarz start, polski 101, dzień dobry”.

Zobacz także

TOK FM

TOK FM: Fuszerka śledczych – każdy może odczytać wrażliwe dane z dokumentów ze Smoleńska. Bo zostały amatorsko zakryte

Darek Zalewski, Piotr Zorć, 21.01.2015
Katastrofa smoleńska

Katastrofa smoleńska

Prokuratura wojskowa nie zabezpieczyła elektronicznych wersji dokumentów, które są dowodami w śledztwie smoleńskim. Z protokołów przesłuchań odczytać można nie tylko to, co zeznawali członkowie załogi Jaka 40, ale też informacje wrażliwe – ujawniają dziennikarze TOK FM.
Szczegóły w serwisie Radia o godzinie 16:00.Naczelna Prokuratura Wojskowa opublikowała stenogramy z zapisami nagrania z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154M. Problem w tym, że dokumenty są zabezpieczone amatorsko – donoszą reporterzy TOK FM.

Zakreślone na czarno wrażliwe dane osobowe, łącznie z numerami dokumentów, adresami czy opisami sytuacji rodzinnej kpt. Arkadiusza Protasiuka można odczytać bez większych trudności. Śledczy o tym wiedzieli, dlatego na zeskanowane wersje protokołów nałożono dodatkowo elektroniczne markery.

Czyli: to, co miało zostać schowane, najpierw zamazano czarnym mazakiem fizycznie, a później – ponieważ mazak prześwitywał – w komputerowym programie nałożono na to białe pola, które miały uniemożliwić odczytanie treści. Tyle że w tym samym (darmowym) programie, którego użyto do zasłonięcia treści, każdy może cały proces odwrócić.

Opublikowane stenogramy

A co jest w stenogramach? Pierwszy, odnoszący się do grupy kierowania lotami, liczy 279 stron, zaś drugi, dotyczący Jaka-40 – 64 strony. Wypowiedzi w językach angielskim i rosyjskim zostały przetłumaczone na język polski przez biegłego. Wraz ze stenogramami zostaną opublikowane suplementy, w których wyjaśnione są skróty i oznaczenia zawarte w tych stenogramach.

Oba stenogramy zostały przygotowane w ramach opinii fonoskopijnych odnoszących się do tych nagrań i sporządzonych przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. Te dwie opinie prokuratura otrzymała tydzień temu. Mają one duże znaczenie zarówno w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej, jak i w prowadzonym odrębnie od marca 2011 r. przez wojskową prokuraturę postępowaniu dotyczącym lądowania Jaka-40 z kilkunastoma pasażerami – m.in. dziennikarzami, którzy mieli obsługiwać uroczystości w Katyniu. Jak-40 wylądował kilkadziesiąt minut przed katastrofą Tu-154M, a w chwili jego lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne.

Jak katastrofa w Smoleńsku zmieniła Polskę? Przeczytaj w wywiadach Teresy Torańskiej >>

TOK FM

Kazali zejść Tu-154 na 50 czy 100 m? Dlaczego to takie ważne i skąd się wziął „spór o metry”

Piotr Osiński, Gazeta.pl / PAP, 21.01.2015j
Czarne skrzynki z prezydenckiego tupolewa pokazane w siedzibie<br /><br />
Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w Moskwie, maj 2010 r.

Czarne skrzynki z prezydenckiego tupolewa pokazane w siedzibie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) w Moskwie, maj 2010 r. (Fot. Anonymous ASSOCIATED PRESS)

– Kontrolerzy lotniska nie polecili pilotom prezydenckiego tupolewa, by zeszli do wysokości 50 metrów. Wskazują na to zebrane przez nas dowody – powiedział mjr Marcin Maksjan z NPW. Tłumaczył też, że wprowadzające wątpliwości doniesienia pojawiły się w rozbieżnych zeznaniach załogi jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował na lotnisku w Smoleńsku przed Tu-154M.
Dlaczego tak ważną kwestią jest ustalenie, czy kontrolerzy lotniska zezwolili pilotom prezydenckiego samolotu na zejście do 50, a nie 100 metrów?- Główna teza raportu MAK i raportu Millera była taka, że to był błąd pilotów, że nie odeszli oni od lądowania na wysokości 100 metrów. Jeżeli wieża kontrolna wydała im polecenie zejścia do 50 metrów, to zupełnie zmienia postać rzeczy – mówił w sierpniu ub. roku prof. Kazimierz Nowaczyk, ekspert tzw. zespołu Macierewicza, dodając, że celowo mogli wprowadzać pilotów tupolewa w błąd. Jego słowa cytowała Niezalezna.pl.Zamach czy katastrofa?

Słowa te później były często powtarzane przez zwolenników teorii o zamachu smoleńskim. – Z opinii nagrania z wieży smoleńskiego lotniska wynika, że kontrolerzy nie polecili załodze Tu-154 zejścia do wysokości 50 metrów – podał mjr Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej na konferencji prasowej zorganizowanej po tym, jak opublikowano stenogramy z zapisami nagrania z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154M.

Zeznania załogi jaka

Oprócz stenogramów opublikowano też zeznania załogi jaka. Chodzi o nieżyjącego już Remigiusza Musia, technika pokładowego, oraz Artura Wosztyla, pilota. – Zdecydowaliśmy się na ich opublikowanie, bo budzą szczególne zainteresowanie. Chodzi o kwestię zasadniczą, czy wieża kontroli lotów dała zgodę na zejście tupolewa do 50 m nad ziemią. To nie miało miejsca, wynika to ze stenogramów i opinii, które otrzymaliśmy – podkreślał Maksjan.

Wskazywał, skąd wzięły się doniesienia o 50 metrach. – Wieża zwróciła się do załogi tupolewa słowami: „polski 101: od 100 metrów bądź gotowy do odejścia na II krąg„. Kwestia zezwolenia zejścia do 50 m pojawiła się w zeznaniach członków załogi jaka – oświadczył.

Na dowód zacytował niespójne fragmenty zeznań załogi samolotu:

Zeznania Remigiusza Musia:

10 kwietnia 2010 r.– „Kontroler poinformował ich [załogę prezydenckiego tupolewa – red.], by byli przygotowani do odejścia na II krąg z wysokości 50 m” – powiedział Muś.
23 czerwca 2010 r. zeznał: „Wydaje mi się, że kontroler powiedział Tu-154, że mają być gotowi na odejście z wysokości nie mniejszej niż 50 m”.
30 stycznia 2012 r. po okazaniu stenogramu z tupolewa oraz fizycznym odsłuchaniu nagrania powiedział: „Ja wtedy zrozumiałem, że kontroler mówił 50 m. Nigdy tego później nie weryfikowałem w żaden sposób i dopiero dziś mogę stwierdzić, że mowa o 100 m. Mogę to tłumaczyć tylko tak, że słuchając korespondencji pomiędzy kontrolerem a tupolewem, zrozumiałem 50 m i stąd też takie moje zeznania 23 czerwca 2010 r.”.

Zaznaczone wypowiedzi Musia w jego zeznaniach znajdziecie:
Tutaj >>> i tutaj >>> oraz tu >>>

Zeznania Artura Wosztyla:

10 kwietnia 2010 r. – Wosztyl w ogóle nie odniósł się do kwestii 50 czy 100 metrów.
21 kwietnia 2010 r. zeznał, że kontroler poinformował tupolewa o widzialności 400 m. „Słyszałem, jak mówił, by nie schodzili poniżej 50 m i jak nie zobaczą lotniska, odchodzili na zapasowe”.
12 marca 2012 r. – „Po zapoznaniu się i odsłuchaniu nagrania podtrzymuję to, że usłyszałem informację o odejściu na lotnisko zapasowe z wys. 50 m w przypadku braku kontaktu wzrokowego z pasem. Nie pamiętam dokładnie słów, ale tak to usłyszałem. Nie potrafię wyjaśnić, czemu ta komenda nie jest zapisana na nagraniu, nie wydaje mi się, bym się pomylił, ale nie mogę tego wykluczyć”.

Zaznaczone wypowiedzi Wosztyla w jego zeznaniach znajdziecie:
tutaj >>> oraz tu >>>

Co zeznania wnoszą do sprawy?

Według prokuratury niespójność powyższych zeznań i niepewność zeznających mogą dodatkowo wskazywać, że kontrolerzy rosyjskiego lotniska nie mogli wydać komendy o zniżeniu się do 50 metrów. Na nagraniach wyraźnie słychać, że mówią o stu metrach.

– Dysponujemy także nagraniem najważniejszym czyli z rejestratorów rozbitego tupolewa. Tam też nie ma mowy o 50 tylko 100 metrach. Instytut Ekspertyz Sądowych zbadał w Moskwie oryginalne rejestratory i taśmę z prezydenckiej maszyny i stwierdził, że nie ma mowy o żadnym fałszerstwie – podkreślił mjr Maksjan, dodając, że prokuratorzy „bazują na dowodach, z których wynika, że słowa o 50 m nie padły”.

Zapytany wprost, czy to oznacza, że w Smoleńsku nie było zamachu, co stałoby w sprzeczności z podejrzeniami Antoniego Macierewicza, Maksjan odparł, że nie będzie się odnosił do słów tego posła.

Zobacz także

TOK FM

Prokuratura opublikowała stenogramy ze Smoleńska. Są: rozmowa z pilotem Jaka-40, nagrania z wieży kontrolnej

MT, PAP, 21.01.2015
Katastrofa smoleńska

Katastrofa smoleńska

Naczelna Prokuratura Wojskowa opublikowała stenogramy z zapisami nagrania z wieży smoleńskiego lotniska oraz nagrania z samolotu Jak-40, lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154M.
Pierwszy z tych stenogramów, odnoszący się do grupy kierowania lotami, liczy 279 stron, zaś drugi, dotyczący Jaka-40 – 64 strony. Wypowiedzi w językach angielskim i rosyjskim zostały przetłumaczone na język polski przez biegłego. Wraz ze stenogramami zostaną opublikowane suplementy, w których wyjaśnione są skróty i oznaczenia zawarte w tych stenogramach.Oba stenogramy zostały przygotowane w ramach opinii fonoskopijnych odnoszących się do tych nagrań i sporządzonych przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. Te dwie opinie prokuratura otrzymała tydzień temu. Mają one duże znaczenie zarówno w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej, jak i w prowadzonym odrębnie od marca 2011 r. przez wojskową prokuraturę postępowaniu dotyczącym lądowania Jaka-40 z kilkunastoma pasażerami – m.in. dziennikarzami, którzy mieli obsługiwać uroczystości w Katyniu. Jak-40 wylądował kilkadziesiąt minut przed katastrofą Tu-154M, a w chwili jego lądowania warunki na lotnisku były już bardzo trudne.

NPW opublikowała również niezapowiadane wcześniej protokoły z przesłuchania członków załogi Jaka-40. Dokumenty mają jednak wadę, która umożliwia przeczytanie danych wrażliwych, dlatego ich nie publikujemy. Dokumenty znajdziecie na stronie Naczelnej Prokuratury Wojskowej .

Wielomiesięczne prace

Biegli podczas swoich wielomiesięcznych prac nad tymi opiniami i stenogramami najpierw analizowali nagranie z wieży. NPW wyjaśniała, że kolejność badań wynikała z faktu, że aby móc precyzyjnie określić czas wypowiedzi zapisanych na rejestratorze Jaka-40, konieczne było uprzednie odtworzenie wypowiedzi z wieży lotniska w Smoleńsku. Rejestrator Jaka-40 zapisywał jedynie rozmowy wykonywane przez radio.

O zapisach kontrolerów lotu ze smoleńskiego lotniska głośno było cztery lata temu. 18 stycznia 2011 r. kierowana przez ówczesnego szefa MSWiA polska komisja badająca katastrofę ujawniła część nagrań z wieży w Smoleńsku. – Gdybyśmy mieli nagranie laboratoryjne, to prawdopodobnie moglibyśmy być już dalej, ale nie dostaliśmy zgody na ponowne nagranie w lepszych warunkach tego zapisu – mówił wtedy Miller.

Błędy rosyjskich kontrolerów?

Polska komisja wskazywała, że rosyjscy kontrolerzy lotu popełnili 10 kwietnia 2010 r. liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M.

Wówczas w odpowiedzi, jeszcze tego samego dnia, Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) opublikował zapisy rozmów kontrolerów lotów. Zamieszczone przed czterema laty na stronie MAK materiały obejmowały: zapisy tzw. otwartego magnetofonu, zapisy rozmów telefonicznych i zapisy rozmów radiowych. Dokumenty te liczyły – odpowiednio – 40, 18 i 25 stron.

Szczególnie dramatyczna była końcówka zapisu rozmów radiowych, z której wynikało, że kontrolerzy nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, a gdy zorientowali się, że samolot runął na ziemię, wpadli w panikę i porozumiewali się między sobą już tylko za pomocą niecenzuralnej leksyki.

Niska jakość nagrań

Z kolei prokuratura wojskowa – w styczniu 2012 r. – ujawniła wnioski oraz zamieściła na stronie internetowej stenogram z opinii dotyczącej nagrania z kokpitu Tu-154M. Opinię i stenogram z „czarnej skrzynki” Tu-154M przygotował również krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych.

– Z analizy opinii krakowskiego instytutu wynika, że biegli nie zidentyfikowali części zarejestrowanych na nagraniu wypowiedzi. Powodem takiego stanu rzeczy jest stosunkowo niska jakość dowodowego nagrania – przyznawała prokuratura.

Dlatego w lutym zeszłego roku prokuratorzy wojskowi i biegli dokonali w Rosji ponownego skopiowania nagrania z kokpitu. Biegli liczą, że przy użyciu nowej metodologii i sprzętu uda się dokonać „skuteczniejszego odsłuchu” tego zapisu. Efekty tych prac mają znaleźć się w całościowym opracowaniu dotyczącym tragicznego lotu z 10 kwietnia 2010 r., które dla prokuratury przygotowuje od lata 2011 r. zespół biegłych.

Zobacz także

TOK FM

Dodaj komentarz