Duda (22.04.2015)

 

Dlaczego Polacy nie mogą przebić się w Hollywood? Czyżewska, Bachleda-Curuś, Rosati, Olbrychski, Scorupco, Miko…

Paweł T. Felis, 22.04.2015
Agnieszka Grochowska w filmie

Agnieszka Grochowska w filmie „System. Child 44” (Fot. materiały prasowe)

Malutkiej roli Agnieszki Grochowskiej w „Systemie. Child 44” w montażu nie wycięto, ale – w porównaniu ze scenariuszem – wręcz ją rozszerzono. Wielu polskich aktorów próbowało się przebić w Hollywood, ale to dla nich wciąż niezdobyty teren. Wyjątkiem jest Joanna Pacuła
W rozmowie z Demidowem większość kwestii należała do Andriejewa. Reżyser kwestie męża oddał żonie, czyli Grochowskiej. – Miałam 24 godziny, by się wszystkiego nauczyć. Cieszę się, bo miałam nagle klarowną dramaturgicznie, emocjonalną scenę, nad którą można było pracować – opowiada aktorka.

„System. Child 44”. Co nie podoba się rosyjskim cenzorom?

Mniej szczęścia miał Tomasz Karolak, którego sceny w „Aż po grób” Schneidera z Billem Murrayem przepadły w montażu. „Żaden polski aktor z mojego pokolenia nie podbije Hollywood” – mówił później Karolak. Czy rzeczywiście?

Jedyną – nie licząc Poli Negri, czyli Apolonii Chałupiec – aktorką, która zadomowiła się w Hollywood, pozostaje Joanna Pacuła. Można psioczyć na produkcje, w które się angażuje (ostatnio m.in. „Kill Her, Not Me” i „ICE Agent”), ale trzeba docenić to, że nie bierze epizodów u boku gwiazd, za to gra pierwszoplanowe role w drugorzędnych filmach. Pewnie nie mogłaby tego robić, gdyby nie mocny początek, czyli nominacja do Złotego Globu za „Park Gorkiego”.

Zaistnieć w Stanach nie udało się Elżbiecie Czyżewskiej. Ponoć ze względu na akcent skazana była na epizody (w tym w serialu „Seks w wielkim mieście”), realizowała się za to w off-broadwayowskim teatrze. Na niczym spełzły próby podbicia Hollywood przez Katarzynę Figurę (choć tytuł filmu Piwowarskiego zapowiadał sukces). Nawet nieźle zapowiadająca się kariera Alicji Bachledy-Curuś po „Handlu” i „Ondine” utknęła w martwym punkcie. Aktorka wystąpiła jednak ostatnio m.in. w „The American Side” i „The Girl Is In Trouble”.

– Najważniejszą barierą w Hollywood jest język. Pod tym względem operatorzy, a nawet reżyserzy mają dużo łatwiej – mówi Agnieszka Holland. Kariery w Polsce nie zrobiłaby ani Meryl Streep (jej rzekomo perfekcyjny polski w „Wyborze Zofii” pozostawia wiele do życzenia), ani Marion Cotillard (w „Imigrantce” bardzo się stara mówić po polsku, choć z różnym skutkiem).

Z tego powodu Marek Probosz grywał w Stanach jedynie małe role Europejczyków, głównie z Europy Wschodniej, a Daniel Olbrychski – przez lata obecny w kinie niemieckim, francuskim czy włoskim – idealnie pasował do roli Rosjanina Orłowa w „Salt” z Angeliną Jolie. Tyle że ról obcokrajowców, jak przyznaje Grochowska, jest w Hollywood sporo. Wiele z nich zgarniają… Szwedzi: od Noomi Rapace, przez Skarsgardów (ze Stellanem i Alexandrem na czele) po Mikaela Persbrandta czy również obecnego w „Systemie. Child 44” Joela Kinnamana.

Joanna Pacuła

Jedyna polska aktorka, która zadomowiła się w Hollywood na dobre. „W przeciwieństwie do Anglików czy Amerykanów polski aktor, który chce zrobić karierę w Ameryce, musi się tam na stałe przenieść” – mówiła w jednym z wywiadów.

Dla niej samej impulsem okazał się stan wojenny: była wtedy w Paryżu i postanowiła już nie wracać: „Musiałam szybko nauczyć się języka i zacząć coś robić”. Dzięki przyjaciołom, m.in. Romanowi Polańskiemu, pojawiła się na castingu do „Parku Gorkiego” Michaela Apteda. Zagrała – u boku Lee Marvina i Williama Hurta – rolę Rosjanki Iriny Asanowej, która wplątuje się w kryminalną intrygę z udziałem amerykańskich biznesmenów i KGB. Z sukcesem: za rolę otrzymała nominację do Złotego Globu.

Gdy niedługo po studiach Pacuła grała Albertynkę w „Operetce” Gombrowicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, nie miała oporów, by na koniec spektaklu wystąpić całkiem nago. W wejściu na hollywoodzki szczyt paradoksalnie przeszkodził ponoć jej ówczesny mąż, producent Hawk Koch, który nie chciał, by Pacuła występowała w filmach w scenach rozbieranych.

„Nie myślę o błędach, choć popełniłam ich całe mnóstwo. Byłam i chyba jestem jeszcze trochę naiwna – mówiła w wywiadzie w 2006 roku. – Żałuję, że odmówiłam przyjęcia kilku ról. Odrzuciłam na przykład scenariusz ‚Pogromców duchów’. Nie przyjęłam propozycji do ‚Brazil’ Terry’ego Gilliama, zrezygnowałam również, choć kontrakt był już na biurku mojego agenta, z udziału w ‚9 i pół tygodnia’ Adriana Lyne’a. Nie wiedziałam, jak buduje się karierę. Choć w przypadku ‚9 i pół…’ uległam namowom mężczyzny, z którym byłam. On nie chciał, żebym pokazała się naga przed kamerą”.

Pacuła w Hollywood występuje do dziś, tyle że w produkcjach klasy B. Grała m.in. u boku Michaela Madsena, Faye Dunaway, Stevena Seagala i Burta Reynoldsa. W jednym z odcinków serialu „Detektyw Monk” mówiła po polsku.


*

Elżbieta Czyżewska

Do Stanów wyjechała, a właściwie musiała wyjechać, razem z ówczesnym mężem, korespondentem „Time’a” Davidem Halberstamem. Zamieszkała na Manhattanie w Nowym Jorku, często zapraszała do siebie znajomych i przyjaciół – w tym gronie znalazła się też zapatrzona w Czyżewską Meryl Streep kończąca wtedy aktorskie studia. Razem wystąpiły m.in. w „Biesach” Andrzeja Wajdy, „Gdy umarli obudzimy się” Ibsena (w reżyserii Roberta Wilsona) i „Ojcu” Strindberga.


*

W Polsce Czyżewska była gwiazdą, jedną z największych – w Stanach zaczynała od zera. Polski akcent w castingach nie pomagał. Grywała w filmach, ale rzadko, i to drugoplanowe lub epizodyczne role – m.in. w „Pozytywce” Costy-Gavrasa czy „Pocałunku przed śmiercią”, a także serialach „Prawo i porządek: Zbrodniczy wymiar” czy „Seks w wielkim mieście” (jako nauczycielka tantrycznego seksu). Lepiej radziła sobie w off-broadwayowskim teatrze.


*

Na kanwie jej burzliwej przyjaźni z Joanną Pacułą powstał film „Anna” Jurka Bogajewicza (według scenariusza Bogajewicza i Agnieszki Holland), w którym jednak Czyżewska – ponoć z powodu problemów z producentem – nie zagrała.

„Gdybym zamierzała robić karierę na Zachodzie, pojechałabym do Francji, bo znałam język. A ja nawet nie znałam angielskiego – mówiła w dokumencie „Skala oddalenia”. – Wszystkich konsekwencji nie przewidziałam. To był nowy świat, nowe życie, nowy język, którego zaczęłam się uczyć. W Polsce wymaga się ode mnie tłumaczenia, dlaczego nie jestem aktorską gwiazdą w Ameryce. A ja funkcjonuję tam jak normalny amerykański aktor: chodzę na castingi, staram się o role. Co w Stanach jest bardzo trudne”.

Liliana Głąbczyńska-Komorowska

Wyjechała do Nowego Jorku w 1982 roku. Swojej agentce poleciła ją Joanna Pacuła. Dość szybko znalazła się w obsadzie opery mydlanej „Another World” realizowanej dla NBC. Została gwiazdą telenowel, pojawiała się m.in. w „Bill Cosby Show” i „Kojaku”, ale też w telewizyjnym „Królewskim skandalu” o Sherlocku Holmesie. Potem przeniosła się do Kanady, zrealizowała dokument „Piękne i bestia” o kobietach walczących z rakiem piersi, grywa też w polskich serialach.


*

Katarzyna Figura

Gdy przyjechała do Miami z „Pociągiem do Hollywood”, „Playboy” zaoferował jej sesję za zawrotną wówczas sumę 40 tysięcy dolarów, ale przestraszyła się i uciekła. Wróciła kilka lat później i szybko dostała angaż do „Gracza” Roberta Altmana. Jednak nie główną rolę, ale epizod. Nie udało się też z „Na skróty” i „Złym porucznikiem” Ferrary, który ponoć zachęcał ją do erotycznych i narkotycznych eksperymentów. W „Pret-a-porter” Altmana Figura na chwilę się pokazała, a nawet… odsłoniła pośladki. Postanowiła jednak wrócić do kraju.


*

„Mnie w Stanach nie pozwalała przetrwać rozpacz” – komentowała w wywiadzie. „Ona się brała z beznadziei. Dlaczego? Bo wszystkie wysiłki na nic. Szłam na casting, a ktoś mnie mamił: ‚Jesteś wspaniała, świetnie to zrobiłaś’. Idę na kolejne zdjęcia próbne i znowu jestem wspaniała, ale później do niczego nie dochodzi”.

Daniel Olbrychski

Już w latach 70. grał u Miklosa Jancso i Volkera Schlöndorffa („Blaszany bębenek”). W następnej dekadzie częściej występował w filmach zagranicznych, m.in. francuskich i niemieckich (choćby u Leloucha i von Trotty), niż w polskich. Hollywood odkryło go późno, za to dzięki mocnej roli w „Salt” Philipa Noyce’a, gdzie jako rosyjski agent Orłow partneruje samej Angelinie Jolie. I tylko w trailerze – z niejasnych przyczyn – jego głos jest dubbingowany.


*

Rosyjskiego marszałka miał zagrać w „Reykjaviku” o spotkaniu Reagana (Michael Douglas) i Gorbaczowa (Christoph Waltz), ale projekt – pierwotnie reżyserem miał być Mike Newell, ostatnio Baltasar Kormakur – wciąż nie doszedł do skutku. Inną propozycję, w filmie ze Scarlett Johansson, podobno Olbrychski odrzucił. „Zagrałem już tam, wiem, jak to jest. Ale wolę pracować po polsku” – komentował.

Weronika Rosati

Sporą część dzieciństwa spędziła w Stanach, dzięki czemu ma mocny atut, czyli bardzo dobry angielski. Oraz oryginalną, jak słyszy często na castingach – mało słowiańską urodę.

W 2008 roku zagrała w kręconym w Łodzi horrorze „House”. Grywa też w epizodach: w „Last Vegas” (u boku Michaela Douglasa), w „The Iceman” o mordercy Ryszardzie Kuklińskim (z Michaelem Shannonem i Winoną Rider) czy „Spisku” (z Sharon Stone). Nadzieją na większy sukces była rola w serialu „Luck” z Dustinem Hoffmanem. Produkcję przerwano jednak w momencie, gdy na planie zginął trzeci koń.


*

– Praca zagranicznego aktora w Stanach to przede wszystkim przebijanie się przez castingi. Im więcej szefów castingu cię zna, tym lepiej – opowiadała Rosati. – Ale to, czy ostatecznie uda się odnieść sukces, zależy trochę od szczęścia, czasem od przypadku. Nie sposób zaplanować sobie kariery w Hollywood.

Karolina Wydra

Przykład mieszkającej i pracującej w Ameryce modelki, której urodę wykorzystują też na ekranie reżyserzy. Zaliczyła epizody m.in. w „Ratunku! Awaria” Michela Gondry’ego oraz „Kocha, lubi, szanuje”. Małe role miała również w znanych serialach: „Dr House” (jako Ukrainka Dominika Petrowa, żona głównego bohatera, którą ten poślubia, by umożliwić jej zdobycie zielonej karty), „Justified: Bez przebaczenia” oraz „Czysta krew” (odsłaniająca wdzięki wampirzyca Violet Mazurski).


*

„Hugh jest prywatnie całkiem inny niż jego postać. W rzeczywistości to człowiek wyjątkowo sympatyczny, opiekuńczy, serdeczny” – opowiadała Wydra. Ostatnio wystąpiła m.in. w telewizyjnym filmie „L.A. Crime”.

Alicja Bachleda-Curuś

„Nie byłam zdesperowana, żeby zrobić karierę w Hollywood. Raczej marzyłam, żeby być częścią czegoś istotnego, połączyć dziecinne marzenie z rzeczywistością” – mówiła w jednym z wywiadów.

W „Trade” Marca Kreuzpaintnera otrzymała rolę, którą pierwotnie przyjęła Milla Jovovich. Gwiazda ponoć nawet zjawiła się na planie, ale pokłóciła się z producentami – uprowadzoną dziewczynę z Polski zagrała ostatecznie Bachleda-Curuś („Znalazłam się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie” – tłumaczyła „Wyborczej”).

Po realizowanym w Irlandii „Ondine” Neila Jordana z Colinem Farrellem, z którym aktorka ma syna, jej hollywoodzka kariera utknęła w martwym punkcie. Nie doszedł do skutku „The Absinthe Drinkers”, w którym miała grać razem z Timem Rothem i Johnem Hurtem. Amerykańską premierę miał niedawno długo odkładany „The Girl Is in Trouble” produkowany przez Spike’a Lee.

Izabella Miko

Naprawdę Mikołajczak. Do Stanów wyjechała jako 15-latka, żeby tańczyć, ale też zaistnieć w filmowym show-biznesie. Chociaż wycięto jej rolę ze „Starcia tytanów”, pokazywała już m.in. cyrkowe akrobacje w „Na trapezie”, zagrała główną rolę w horrorze „Dom Usherów”, tańczyła w „Poczuj rytm” i „Step Up: All In”, w komedii „Park” partnerowała m.in. Williamowi Baldwinowi.


*

Gra też niewielkie role w amerykańskich serialach (m.in. w „The Cape”), wystąpiła też w teledysku Billy’ego Idola „Can’t Break Me Down”. W Hollywood – radzi – trzeba mieć dobrego agenta i „solidną poduszkę, w którą można się wypłakać”.

Izabella Scorupco

Czyli dziewczyna Bonda, a dokładniej Pierce’a Brosnana z „GoldenEye”. W Hollywood piszą o niej: „szwedzka aktorka polskiego pochodzenia”, bo w Szwecji spędziła niemal całe życie. We „Władcach ognia” partnerowała Christianowi Bale’owi i Mathew McConaugheyowi, w „Egzorcyście: początku” – Stellanowi Skarsgardowi. Dziś gra już rzadziej – ostatnio w szwedzkiej komedii „Micke & Veronica”.


*

Beata Późniak-Daniels

Przygodę w Hollywood rozpoczęła od małej roli Mariny Oswald, filmowej żony Gary’ego Oldmana w „JKF” Olivera Stone’a – do dziś zagrała w ponad trzydziestu produkcjach kinowych i telewizyjnych. Była rewolucjonistką w „Kronikach młodego Indiany Jonesa” oraz pierwszą kobietą – prezydentem świata w „Babilon 5”. Zagrała w serialach „Melrose Place”, J.A.G. Wojskowe Biuro Śledcze”, „Szaleję za tobą”, „Dzikie palmy” i „Dowody zbrodni”.

Jest również reżyserką dokumentów i krótkich filmów, malarką i rzeźbiarką.


*

Dagmara Domińczyk

Wyjechała do Stanów w 1983 roku (m.in. z powodu politycznych problemów ojca, działacza „Solidarności”), uczyła się tam angielskiego od zera. Zagrała m.in. w „Hrabim Monte Cristo” Kevina Reynoldsa, „Kinseyu” Billa Condona, „Przełamując wiarę” Very Farmigi i „Imigrantce” Jamesa Graya. Po urodzeniu dzieci przez kilka lat pracowała mniej, oddając pole mężowi, aktorowi Patrickowi Wilsonowi – razem zagrali niedawno m.in. w „Jacku Strongu” Pasikowskiego oraz „Big Stone Gap” Adriany Trigiani.


*

Marika Domińczyk

Starsza siostra Dagmary. Pojawiła się m.in. w „40-letnim prawiczku”, ale gra głównie w serialach – m.in. „The Help”, „Gorące Hawaje”, „Heist”. Prywatnie żona aktora Scotta Foleya.

Zobacz także

wyborcza.pl

PO rozpoczyna konsultacje ws. powołania komisji śledczej ds. SKOK. PiS: To desperacka próba ataku na Dudę

Olg, PAP, 22.04.2015
Konferencja prasowa podkomisji d.s. SKOK: Marcin Święcicki, Mariusz Witczak i Jarosław Charłampowicz

Konferencja prasowa podkomisji d.s. SKOK: Marcin Święcicki, Mariusz Witczak i Jarosław Charłampowicz (&Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta)

Klub PO rozpoczyna konsultacje z pozostałymi siłami politycznymi na temat powołania w Sejmie komisji śledczej ds. SKOK. Komisja miałaby zbadać m.in. okoliczności powstania wniosków do TK ws. ustawy o SKOK złożonych w 2009 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i w 2012 r. przez PiS.

Poparcia dla wniosku PO nie wyklucza koalicyjny PSL. Projekt uchwały Sejmu o powołaniu komisji śledczej ds. SKOK nie jest jeszcze gotowy – trwają prace nad nim.

– Zwracamy się do wszystkich sił politycznych o powołanie komisji śledczej w Sejmie. Dzisiaj poprosiliśmy rano Rafała Grupińskiego, szefa klubu parlamentarnego PO o rozpoczęcie konsultacji na temat powołania komisji śledczej – powiedział na konferencji prasowej Mariusz Witczak (PO).

Czym miałaby się zająć komisja

Komisja śledcza ds. SKOK miałaby zbadać m.in. takie kwestie jak ewentualny nielegalny lobbing i nielegalne wpływanie na proces legislacyjny ws. ustawy o Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych. Tematem prac byłyby również okoliczności dotyczące zaskarżenia w 2009 r. przez ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawy o SKOK-ach do TK. Jednym z głównych założeń ustawy było objęcie Kas kontrolą Komisji Nadzoru Finansowego.

Sejmowi śledczy mieliby zająć się też kwestią kolejnego wniosku do TK ws. ustawy o SKOK, tym razem złożonego w 2012 roku przez klub PiS. Platforma zarzuca PiS, że zaskarżył tam m.in. art. 21 ust. 3 ustawy o SKOK, zgodnie z którym Komisja Nadzoru Finansowego może odmówić wyrażenia zgody na powołanie prezesa zarządu kasy, jeśli prowadzone jest przeciwko niemu postępowanie karne lub postępowanie o przestępstwo skarbowe, lub ta osoba byłaby prawomocnie skazana za przestępstwo inne niż umyślne lub skarbowe.

Zdaniem Witczaka, przepis ten jest „absolutnie oczywisty dla wszystkich”. – Nie rozumiemy, dlaczego PiS chciał, by Kasami mogły zarządzać osoby, wobec których prowadzi się postępowanie karne, albo osoby, które nawet zostały skazane z pierwszej instancji – powiedział poseł PO.

Komisja pod koniec kadencji

W Sejmie od marca pracuje podkomisja nadzwyczajna do spraw realizacji ustaw o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych. Szef podkomisji Marcin Święcicki (PO) poinformował, że podkomisji udało się już wykryć „rozmaite nieprawidłowości i patologię” dotyczące np. sposobu finansowania reklam SKOK-ów i powiązania tego z kampaniami wyborczymi.

– Natrafiamy na sprawy tego typu, że jest konflikt interesów – że ktoś ma lokale, które wynajmuje SKOK-om, a jednocześnie nadzoruje te SKOK-i. Jest na wielką skalę prowadzony outsourcing w SKOK-ach – nawet podstawowa działalność operacyjna była prowadzona przez zewnętrzne firmy, które nie miały do tego odpowiednich kompetencji. Jest problem wielkości samych SKOK-ów i ich więzi spółdzielczej – wyliczał Święcicki.

Jak dodał, wiele z tych wykrytych nieprawidłowości będzie podstawą do sformułowania wniosków o zmianę ustaw: o SKOK-ach, o lobbingu, Kodeksu wyborczego, a także przepisów dot. oświadczeń majątkowych.

Święcicki zwrócił przy tym uwagę, że podkomisja nadzwyczajna nie dysponuje wszystkimi odpowiednimi instrumentami do tego, żeby całościowo wyjaśnić sprawę SKOK-ów. – Nie możemy wnikać np. w tajemnice służbowe SKOK-ów, nie możemy wezwać nikogo na podkomisję, możemy najwyżej zaprosić, a niektóre osoby odmawiają nam przyjścia na podkomisję, w związku z czym części spraw, szczególnie takich, które mogą mieć charakter karny, sięgają tajemnic, wymagają wezwania świadków, podkomisja swoimi instrumentami rozwiązać nie zawsze, czy w ogóle nie może – mówił polityk PO.

Posłowie Platformy przyznali, że do końca kadencji zostało mało czasu. – Nie czujemy komfortu z racji tej, że kończy się kadencja, ale wychodzimy z założenia, że lepiej późno niż wcale – zaznaczył Witczak.

Kto poprze wniosek?

Za powołaniem komisji śledczej ds. SKOK jest póki co tylko 12-osobowe koło Ruch Palikota. – Sprawę SKOK-ów trzeba wyjaśnić, ona jest bulwersująca. Informacje, które do nas docierają dotyczące wysokości kwot, które mogły wypływać na zewnątrz, jest przerażająca, tym bardziej że mogą być w to zamieszani prominentni politycy głównej partii opozycyjnej – powiedział rzecznik koła RP Michał Kabaciński.

Poparcia dla ewentualnego wniosku PO nie wyklucza koalicyjny PSL, który ma 38 posłów; swą decyzję uzależnia jednak od konsultacji w tej sprawie z Platformą. – Być może zostaną przedstawione twarde argumenty za powołaniem tej komisji – zaznaczył rzecznik klubu Stronnictwa Jakub Stefaniak.

SLD za, ale i komisja ws. Amber Gold

SLD uzależnia poparcie inicjatywy Platformy od powołania jednocześnie komisji śledczej ds. Amber Gold. – Uważamy, że powinna powstać komisja śledcza, ale nie wybiórczo, tylko w sprawie SKOK-ów, ale również Amber Gold, więc „tak”, ale dla dwóch komisji, nie jednej – zaznaczył rzecznik Sojuszu Dariusz Joński.

Gowin za, ale nie w tej kadencji

Szef klubu Zjednoczona Prawica Jarosław Gowin powiedział, że rozważałby powołanie takiej komisji, ale już w następnej kadencji Sejmu. Ocenił, że „materia związana ze SKOK jest zbyt skomplikowana na krótki czas, który został do wyborów parlamentarnych”. – Gdyby jednak taka komisja miała powstać w tej kadencji, to uważam, że warunkiem minimum jest to, by jej szefem był ktoś z opozycji. W przeciwnym razie celem jej działania byłaby wyłącznie przedwyborcza walka z PiS – zaznaczył Gowin.

PiS przeciw. „To nic innego jak desperacka próba atakowania Dudy”

Przeciwko powołaniu komisji śledczej ds. SKOK jest PiS. Zdaniem zastępcy rzecznika PiS Krzysztofa Łapińskiego sprzeciw Platformy wobec powołania komisji śledczych ds. afery Amber Gold, taśm prawdy czy infoafery, powoduje, że dziś politycy PO „są kompletnie niewiarygodni w swoich deklaracjach”. – Diabeł się ubrał w ornat i ogonem na mszę dzwoni – tak można opisać ich intencje. To nic innego jak desperacka próba atakowania Andrzeja Dudy. To czarny PR prowadzony przez PO w interesie ich kandydata Bronisława Komorowskiego – powiedział Łapiński.

Zgodnie z ustawą o komisji śledczej, Sejm powołuje oraz wybiera i odwołuje jej skład bezwzględną większością głosów.

Klub PO liczy w tej kadencji 202 posłów – aby powołać komisje ds. SKOK, przy pełnej sali obrad (460 posłów) będzie więc potrzebowała jeszcze minimum 29 posłów.

Zobacz także

TOK FM

Grupa Filmowa Darwin to najbardziej profesjonalny kanał na polskiej scenie YouTube

Wielkie Konflikty - odc.10 "Edyp vs Jokasta"
Wielkie Konflikty – odc.10 „Edyp vs Jokasta” Fot. Zrzut ekranu z kanału na YouTube G.F. Darwin

Grupa Filmowa Darwin to najbardziej profesjonalny kanał na polskiej scenie YouTube. Tworzą go ludzie związani z filmem i wychodzi im to znakomicie. Bawią nas wyrafinowanym poczuciem humorem m.in. w Wielkich Konfliktach, gdzie spotykamy bijących się Edisona i Teslę. Dodatkowo rozkładają na łopatki w internetowym Dzienniku podczas rozmowy z Jezusem.

Wszystko swój początek miało w szkole teatralnej w Krakowie, gdzie Jan Jurkowski razem z Markiem Huczem zaczęli wymyślać scenariusze filmów. Nie robili tego na serio, ale tych pomysłów zebrała się cała teczka i w końcu padło pytanie – czy coś z tym robimy, jak nie teraz to już nigdy. Ruszyli w wakacje 2012.

Grupa, która tworzy ten kanał jest ruchoma i oscyluje wokół 8 osób, choć bywa i 12. Na początku swojej działalności na YouTube po prostu się uczyli i w ogóle nie zwracali uwagi na to dla kogo tworzą treści. Rozpoznawalność zawdzięczają serii Wielkie Konflikty, w której spotykają się np. dwie bardzo znane postacie historyczne i prowadzą ze sobą zaskakujący dialog.

– Działamy na skojarzenia i to jest humor kontekstowy – mówi Marek Hucz. – Czasami potrzeba trochę wiedzy, by wyłapać to co prezentujemy – dodaje.

Nie myślą o sobie jako o youtuberach. Zawsze chcieli robić filmy, których nie ma w polskim kinie, bo brakuje pieniędzy i nikomu nie chce się czegoś takiego zrealizować. Proces tworzenia każdego odcinka jest bardzo długi. Od samego pomysłu do nakręcenia mija około miesiąca, a później pozostaje minimum trzy tygodnie na montaż, obróbkę obrazu, dźwięku i efekty specjalne.

– Widzowie myślą, że to takie hop siup, aby coś nagrać – mówi Marek Hucz. – W 2014 roku mieliśmy plan zrobić 8 odcinków Wielkich Konfliktów w 4 dni. Jak się potem okazało, był to dla nas morderczy maraton. Nie jest tak łatwo zebrać wszystkich potrzebnych ludzi w jednym miejscu i czasie. Robią to pasjonaci, którym zależy na jakości i zrobienie czegoś innego niż wszyscy – dodaje.

Ten biznes absolutnie im się nie opłaca i śmieją się, że mają bardzo drogie hobby. Na swoim kanale mają włączone reklamy, ale nie zarabiają na nich kokosów. Obecnie poszukują sponsorów, bo w wakacje szykuje się kolejny maraton w kręceniu nowych odcinków.

Problemy z chodzeniem
Po nakręceniu odcinka “Wielkich Konfliktów Edisona vs Tesla”, w którym nie pada za wiele słów, a jest jednak wielka bijatyka, nie mogli chodzić przez tydzień. Widzowie nie docenili jednak ich poświęceń i pojawiły się głosy, by powrócili do swoich starych formatów.

Twórcy nie przejęli się nimi zbytnio i na odwrót postanowili stworzyć nowe. Jednym z nich będzie piosenka. Zresztą do współpracy nad teledyskiem zaangażowali widzów, ale ze względów technicznych nie udało się go zrealizować. Zaprosili więc swoich fanów do domu i zrobili imprezę. Pewnie temat niedługo powróci, więc warto śledzić ich fanpage.

Pomysł na nowy odcinek pojawia się zwykle… znikąd: – Któryś z nas idzie sobie chodnikiem i w głowie pojawia mu się myśl, że super by było coś takiego zrobić/zobaczyć i od razu powstaje tekst i scenka – mówi Marek. – Samo pisanie Wielkich Konfliktów nie jest długie, teksty przychodzą same. Trochę trudniej będzie z nowym formatem “shortów”, nad którymi właśnie pracujemy – przyznaje.

Robią rzeczy, które ich śmieszą. Poprzez swoje żarty nie chcą nikogo urazić. Są odważni, bo nie boją się motywów Jezusa czy Boga. Na ich kanale można znaleźć kilka całkiem niezłych odcinków z nimi w roli głównej.

– My w nic nie wnikamy, bierzemy jakiś obraz jak np. Boga i Jezusa i po prostu stawiamy ich naprzeciwko siebie – mówi Marek. – Nigdy nie chcieliśmy nikogo uszczypnąć. Jeżeli komuś w życiu pomaga religia to nie ważne czy wierzy w Jezusa czy zielonego ogórka – dodaje.

Fani oczywiście doradzają grupie Darwin kolejne pomysły na odcinek, ale ta podchodzi do nich raczej ostrożnie. By coś zrealizować, najpierw muszą to poczuć, tak by obie strony były zadowolone. Często w komentarzach pojawiają się propozycje Adolfa Hitlera i wkrótce będzie można go zobaczyć.

To dobrze, że na polskiej scenie YouTube można zobaczyć tak bardzo inne produkcje jak filmy Grupy Darwin. Ich poczucie humoru nie wszystkim musi się spodobać, ale robią coś, czego gdzieś indziej po prostu nie ma. I dlatego warto to docenić.

 naTemat.pl

 

 

 

Andrzej Duda w hangoucie Gazeta.pl – mocne słowa: „Ideologia lewacka niszczy rodzinę”, „Polska przypomina państwo totalitarne”

Aneta Bańkowska, Monika Margraf, 22.04.2015
Andrzej Duda, Hangout w Gazeta.pl

Andrzej Duda, Hangout w Gazeta.pl (fot. Jacek Marczewski/AG)

Andrzej Duda był gościem drugiego hangoutu wyborczego, który odbył się w naszym newsroomie. Kandydat PiS przyznał m.in., że popiera inicjatywę Elbanowskich ws. 6-latków: Państwo polskie zaczyna przypominać totalitarne. Rodziców pozbawia się wpływu na wychowanie dzieci – mówił.

Co ze związkami partnerskimi – czy Duda jako prezydent podpisałby taką ustawę? – pytał na FB nasz czytelnik

. – Nie załatwia się spraw ważnych, a pcha rozwiązania związane z ideologią lewacką, niszczącą tradycyjny model rodziny, będący gwarancją tego, że ludzkość w ogóle jest. Ta gwarancja to małżeństwo – mówił kandydat PiS.

– Ale rozumiem, że są sytuacje, gdy ludzie chcą sobie nawzajem pomagać. Więzy przyjazne, opieki. W tym zakresie mogłyby być przygotowane rozwiązania prawne. Ale nie w kierunku legalizacji małżeństw homoseksualnych? Na to się nigdy nie zgodzę – dodał

Duda: Elbanowscy mają rację, nasze państwo przypomina totalitarne

Małgorzata Terlikowska z prawicowego serwisu Fronda pytała Dudę, czy państwo podważa autorytet rodziców. Ten nawiązał do sporu o 6-latki w szkołach i podkreślił, że popiera inicjatywę małżeństwa Elbanowskich, domagających się wyboru w tej sprawie.

– Jest przymus. Państwo polskie zaczyna tu przypominać totalitarne. Rodziców pozbawia się wpływu na wychowanie dziecka. To oni powinni decydować o tym, kiedy wysłać dziecko do szkoły. Trudno nie podzielić zdania państwa Elbanowskich – stwierdził.

Podwyższenie wieku emerytalnego? „Oszustwo wyborcze”

– Jak sfinansować przyszłe emerytury, jeżeli postuluje pan obniżenie wieku emerytalnego? – pytał jeden z czytelników. – Jego podwyższenie, i nie waham się tego powiedzieć, było klasycznym oszustwem wyborczym. Dzisiaj ludzie chcą przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego i trzeba się tutaj oprzeć na decyzji społeczeństwa. Albo mamy demokrację, albo jej nie mamy i władza wie lepiej niż sam naród, czego mu potrzeba. Ja się z tym nie zgadzam – podkreślił w odpowiedzi Duda.

Mieszkania? Duda: Potrzebny nowy program rządowy

– Jeżeli porównany naszą sytuację z tą w Europie, odsetek młodych Polaków, którzy mogą sobie zapewnić lokum i nie muszą mieszkać z rodzicami, jest jednym z najniższych na kontynencie. Rządowe programy, np. Mieszkanie dla Młodych, nie spełniają swojej roli, są nastawione na deweloperów – mówił Duda pytany o politykę mieszkaniową.

Podkreślił, że za średnią pensję Polacy mogą kupić najwyżej metr kw. mieszkania, a w Warszawie kosztuje on nawet dwa razy więcej: – Państwo powinno wspierać samorządy, by realizowały programy budownictwa komunalnego i socjalnego, bo dziś ta sprawa leży. Powinien też powstać państwowy program budowy mieszkań dla młodych. To zasadnicza kwestia.

Według kandydata PiS program powinien zostać stworzony przez państwo we współpracy z BGK i bankami komercyjnymi, które udzielałyby tanich kredytów.

Duda: Konkurujemy niską płacą. To dramat

Co Duda chce zrobić, by zwiększyć płace – pomóc rzeszy „pracujących biednych”, których nie stać na rozwój i założenie rodziny? – To dramat, że Polska konkuruje dziś niską płacą, zamiast wydajnością. Musimy wrócić na drogę dynamicznego rozwoju – podkreślił polityk PiS. Wśród kwestii, które należy zmienić, wymienił m.in. zwiększenie innowacyjności przemysłu oraz wprowadzenie dobrych warunków dla przedsiębiorców.

Jak poprawić nowoczesność polskiej gospodarki? – Trzeba wprowadzać rozwiązania promujące naszą młodą myśl techniczną. Z pewnością start-upy mają tu większe znaczenie niż jakieś zagraniczne call-center – mówił kandydat PiS.

Kwota wolna od podatku. „Żenująco niska”

Jak zmienić podatki, aby efektywniej wspierać rodziny z dziećmi? – Trzeba na poziomie UE negocjować o powrót starego VAT-u na ubranka dziecięce. Można też rozważyć kwestię zwracania tego podatku rodzicom – mówił Duda.

– Myślę także o reformie systemu podatkowego. Trzeba jak najszybciej podnieść kwotę wolną od podatku, która jest dziś żenująca. Ona powinna w szybkim tempie wynieść 8 tys. i być sukcesywnie podwyższana – mówił poseł. – Ludzie, do których wrócą te pieniądze, nie zaszyją ich przecież w materacach. One wrócą do skarbu państwa, nie znikną z Polski – argumentował.

„Partnerstwo Wschodnie nie przynosi efektu”

Duda odpowiedział też na pytanie jednego z naszych czytelników o Ukrainę. – Polska, jako bezpośredni sąsiad Ukrainy, powinna być jej swoistym reprezentantem i adwokatem. Bardzo żałuję, że w ostatnich latach tego nie było – mówił kandydat PiS na prezydenta. – Polska powinna wychodzić tu z inicjatywą i mobilizować Europę w jedności, działać ofensywnie w ramach wspólnoty. Trzeba powiedzieć otwarcie: Europie brak solidarności w działaniu – zaznaczył.

W części o bezpieczeństwie i sprawach zagranicznych Duda mówił m.in. o krajach, które UE wspiera, a które łamią prawa człowieka: – W Parlamencie Europejskim wątek interesu gospodarczego, stawianego przed życiem ludzkim, jest niezwykle istotny. Patrzę na to przez pryzmat realizacji Partnerstwa Wschodniego. Uczestniczy w nim chociażby Azerbejdżan, a na sam program wydano 2 mld euro. Jego celem było wzmacnianie instytucji demokratycznych, walka z korupcją… Widzimy, że ten program nie przynosi oczekiwanego efektu, więc pytanie jest następujące: w jaki sposób w Europie ocenia się jego skuteczność? I czy w ogóle?

Duda odpowiadał także na pytania czytelników

Hangout, czyli wideorozmowę na żywo, z kandydatem PiS Gazeta.pl zorganizowała we współpracy z Google i MamPrawoWiedziec.pl. Była to druga taka debata w Polsce – pierwszy hangout na żywo – z ubiegającym się o reeelekcję prezydentem Bronisławem Komorowskim można było oglądać na Gazeta.pl oraz na kanale Gazeta.pl na YouTube w zeszłym tygodniu.

Spotkanie z kandydatem PiS prowadził dziennikarz serwisu 300polityka Łukasz Mężyk. Dudę przepytywali: Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Jakub Górnicki z fundacji ePaństwo, Małgorzata Terlikowska, etyk i redaktor Fronda.pl, oraz Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.

Polityk PiS odpowiadał także na pytania naszych czytelników. Z pytań umieszczonych na Facebooku, Google+ i Twitterze z hasztagiem #HangoutDuda wybraliśmy te najciekawsze i najcelniejsze, po czym zadaliśmy je kandydatowi.

Czym jest hangout?

Hangout na żywo to technologia wideorozmów Google. W podobnych wideodyskusjach uczestniczyli politycy i ważne osobistości z całego świata, m.in. papież Franciszek, Angela Merkel i Barack Obama, który w hangoutach brał udział już kilka razy.

My do wideowywiadów realizowanych w technologii Hangout postanowiliśmy zaprosić kandydatów na prezydenta. Chcieliśmy, żeby wystąpili na żywo i mówili o swoich poglądach bez powtarzania ujęć i sztabu doradców za plecami. Przenosimy debatę prezydencką bliżej Was, tak by politycy odpowiadali na pytania, które ich zaskoczą – Wasze pytania.

gazeta.pl

 

Dodaj komentarz