Banksy (21.08.2015)

 

Wroński prosi senatorów: Zgódźcie się na referendum. Czemu mam dbać o interes kraju, skoro mój prezydent ma go gdzieś?

Paweł Wroński*, 21.08.2015
Andrzej Duda

Andrzej Duda (Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta)

Prezydent Duda dał hasło: w imię wygrania przez PiS wyborów rozszarpujmy państwo. Nie zależy mi na wygranej PiS, ale skoro już kraj rozszarpujemy, to chciałbym w tym rozszarpywaniu brać udział, bo to mój kraj.
Do marszałka Bogdana Borusewicza i senatorów RP

Zwracam się do Was o wyrażenie zgody na zaproponowane przez prezydenta Andrzeja Dudę referendum w sprawie obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Chciałbym w nim uczestniczyć i na to pytanie zagłosować na „tak”.

Zdaję sobie sprawę, że to nieodpowiedzialne z punktu widzenia interesów kraju. Dlaczego jednak ja mam dbać o interes kraju, skoro interes kraju ma gdzieś mój prezydent?

Nie widzę powodów, dla których wyborcy mieliby się zachowywać w sposób bardziej odpowiedzialny niż najwyższy przedstawiciel narodu.

Chciałbym poza tym choć raz „nie dbać o interes kraju”, ale o interes własny. W moim najgłębszym interesie jest pracować jak najkrócej. Władzy i prezydenta Dudy obowiązkiem jest zaś wypłacenie mi godnej emerytury – takiej, jaką sobie wypracowałem. Referendum zorganizowane podczas wyborów daje mi tę szansę, że po przekroczenie progu 50 proc. uczestników, to zobowiązanie stanie się dla nowej władzy wiążące. I prezydent Duda nie będzie się mógł z tego wycofać.

Należę do tej grupy społecznej, która jest nieustannie szantażowana i terroryzowana przez grupę demagogów, populistów i politycznych terrorystów. Grupy, która od lat znosi wyrzeczenia w interesie ojczyzny i racjonalnej polityki. Dzięki temu, że przez lata w Polsce istniała – złożona z ludzi myślących racjonalnie – tama dla tego rodzaju polityki, demagodzy czuli się w swojej demagogii bezkarni. Ich pomysły, w rodzaju dwa plus dwa równa się szesnaście, nie mogły być urzeczywistniane.

Mam dość tego szantażu i ich bezkarności. Tak naprawdę jestem przedstawicielem grupy roszczeniowej. Dziennikarze, szczególnie prasowi, to rodzaj dzisiejszych górników. Tak jak górnikom kończą się pokłady węgla, tak nam kończą się czytelnicy prasy – to znaczy ludzie umiejący czytać ze zrozumieniem. Wynagrodzenia w mojej branży są chyba niższe od wynagrodzeń górniczych. Wielu dziennikarzy pracuje na umowach „śmieciowych”. Po latach stresu, napięcia, niestabilności szanse na długie życie mamy niewielkie. Nie mam jednak prawa do emerytury górniczej, a o moją branżę państwo raczej się nie troszczy.

Jednak w imię obrony mojego kraju przed skutkami kryzysu 2007 roku i narastającego kryzysu demograficznego uznałem za słuszne podwyższenie wieku emerytalnego.
Uznałem za słuszne przeniesienie do ZUS moich oszczędności z OFE.
Zgodziłem się na zmniejszenie mojego uposażenia z tytułu honorariów autorskich (tak zwane koszty uzyskania przychodu).

Za każdym razem, przypuszczam, że podobnie jak u większości wyborców „promodernizacyjnych”, kryła się za zgodą na takie działanie myśl patriotyczna i państwotwórcza. Musimy zacisnąć zęby w imię interesu kraju i przyszłych pokoleń. Mam jednak wrażenie, że prąca do władzy obecna opozycja ma ten rodzaj państwotwórczej lojalności w głębokim poważaniu. Patriotyzm lepiej mieć na sztandarach, nie w głowie i sercu.

Przyznaję, że proces referendalnego galimatiasu rozpoczął prezydent Bronisław Komorowski, a nie prezydent Duda. W rozpaczy po przegranej pierwszej turze wyborów inicjatywą referendum chciał przekonać do siebie wyborców Pawła Kukiza. Świadczyło to jedynie o oderwaniu od rzeczywistości.

Prezydent Duda tworzy jednak nową jakość. Łączy referendum z wyborami. W ten sposób gra na rzecz PiS. Być może liczy, że Senat inicjatywę odrzuci. Wtedy będzie głosił wszem i wobec, że władza zdominowana przez PO nie słucha narodu, a on został poniżony i obrażony. Wzywam więc senatorów, by prezydenta posłuchali, uszanowali godność urzędu.

Tak naprawdę mało obchodzi mnie kwestia Jednomandatowych Okręgów Wyborczych z referendum zarządzonego przez prezydenta Komorowskiego – bo nie uważam, że system wyborczy uzdrowi moją Ojczyznę, choć JOW-y mogą standardy demokracji pogorszyć. Średnio obchodzi mnie kwestia finansowania partii z budżetu – nie chcę stać na drodze do szczęścia np. Jarosława Kaczyńskiego, który za pieniądze partyjne uczynił z PiS korporację i jednoosobowy dom opieki dziennej, ze sobą jako dożywotnim prezesem. Kwestię interpretacji orzeczeń urzędów podatkowych na korzyść podatnika załatwił już Sejm.

Referendum proponowane przez prezydenta Andrzeja Dudę jest także – z mojego punktu widzenia – po części mało istotne. Rozhisteryzowana pani Karolina Elbanowska może chronić swoje dzieci aż do ich emerytury przed polską szkołą i niebezpieczeństwami tego świata. Lasy Państwowe mają być jeszcze bardziej państwowe? W porządku, niech będą najpaństwowsze na świecie.

Natomiast kwestia wieku emerytalnego jest sprawą zupełnie osobną. Dotyczy mojej przyszłości, moich pieniędzy przekazywanych do ZUS i mojej umowy z państwem i rządzącymi.

Andrzej Duda już w trakcie kampanii usiłował się z obietnicy powrotu do 60 i 65 lat w różny sposób wycofać. Teraz, po wiążącym referendum, to się nie uda. Gdzie znajdzie na to pieniądze, to już jego problem. Ma mi wypłacić moją emeryturę. Jeśli mu się to nie uda, będzie musiał do końca życia kryć się przed wściekłymi emerytami, którzy będą go mieli za oszusta. Prezydent Duda dał po prostu hasło – w imię wygrania przez PiS wyborów rozszarpujmy państwo.

Nie zależy mi na wygranej PiS, ale skoro już kraj rozszarpujemy, to chciałbym w tym rozszarpywaniu brać udział, bo to mój kraj. Dlatego jeszcze raz proszę senatorów. Dajmy naszemu prezydentowi szansę. Ogłośmy to referendum.

*Ten list jest moim osobistym apelem, nie należy go utożsamiać ze stanowiskiem „Gazety Wyborczej”.

Zobacz także

referendumZgódźcieSię

wyborcza.pl

PILNE: Zmiany w organizacji referendów. Wystarczy milion podpisów lub telefon Jarosława Kaczyńskiego

Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta, Jędrzej Wojnar / Agencja Gazeta

Andrzej Duda wznosi się nad polityczne podziały i oddaje obywatelą władzę nad referendami.

– Wara partiom od referendów. O ogłoszeniu referendum powinni decydować tylko obywatele: w formie miliona podpisów lub telefon Jarosława Kaczyńskiego – oznajmił Andrzej Duda przed Pałacem Prezydenckim.

Jego zdaniem obecne przepisu rodzą niepotrzebne zamieszanie, a poza tym obciążone „kardynalnym błędem”.

– Ustawa upoważnia jeszcze Sejm i Senat, a przecież nie zawsze w tych izbach zasiada Jarosław Kaczyński, co może skutkować jałowymi próbami konstruowania ponadpartyjnej większości dla referendum. I tak za każdym razem – dodał prezydent.

Jeśli prezydencka nowelizacja przejdzie, oznaczać to będzie nie lada rewolucję. Do tej pory do zwołania referendum wystarczyła tylko panika Bronisława Komorowskiego.

naTemat.pl

Prezydencka „hucpa” według Hartmana. Uważa, że Duda „cwaniakuje” jak za PRL-u. Ma trochę racji

Jan Hartman ostro krytykuje pomysł prezydenta Dudy,
Jan Hartman ostro krytykuje pomysł prezydenta Dudy, Fot. Łukasz Głowala / AG

Jan Hartman, profesor z politycznymi ambicjami uderza w prezydenta Andrzeja Dudę. W emocjonalnym wpisie na swoim blogu wzywa wszystkie znane sobie siły: od polityków, przez instytucje, po dziennikarzy do interwencji w sprawie propozycji referendalnej prezydenta. Sam pomysł, żeby rozpisać nowe, rozszerzone o trzy pytania referendum, o co postuluje prezydent, nazywa wprost – „hucpą”.

Hartman miota obelgi i oskarżenia
– Ledwie wybrzmiały fanfary i pienia na cześć prezydenta Dudy, ledwie zastępy prawdziwych Polaków osuszyły łzy wzruszenia na okoliczność odzyskania katolickiej Ojczyzny, a już Andrzej Duda zaczął spełniać najgorsze obawy związane z jego prezydenturą – grzmi Hartman.

Profesor z Krakowa twierdzi, że pomysł na referendum autorstwa urzędującego prezydenta jest „gwałtem na demokracji”. W swojej krytyce idzie nawet jeszcze dalej i twierdzi, że jeszcze nigdy żaden polityk nie posunął się do tak daleko idącej ingerencji w demokratyczny porządek. – Nigdy jeszcze żaden polityk III RP nie próbował zanieczyścić procesu wyborczego partyjniacką intrygą, sięgającą samego dnia wyborów i sterylnej przestrzeni lokali wyborczych! – irytuje się Hartman.

Założyciel lewicowej Wolności i Równości uważa, że wczorajsze wystąpienie prezydenta przenosi nas do czasów, kiedy polityczną palmę pierwszeństwa dzierżyła peerelowska wierchuszka. – Oto wybory stałyby się partyjnym festynem, podczas którego władza zadaje jedynie słuszne pytania, na które może paść tylko jedna słuszna odpowiedź, a jednocześnie przedstawia kandydatów.

Referendum? Nie ogarniam
Oprócz mocnych słów pod adresem prezydenta Dudy, mnóstwa efektownych sformułowań, w tekście Hartmana znalazło się na szczęście i miejsce na celną uwagę – przeciętny obywatel nie orientuje się za bardzo w sprawach, o które politycy zapytają go w referendum.

Prywatyzacja lasów państwowych, sześciolatki w szkole i wiek emerytalny – te zagadnienia według Harmana wymagałyby objaśnienia, a pytanie o nie, bez wcześniejszej akcji informacyjnej, to manipulacja i wprowadzanie wyborców w błąd. Hartman rzuca podejrzenie, że nie tylko wyborca jest w tych kwestiach zielony.

– Stawiam dolary przeciwko orzechom, że prezydent Duda nie ma zielonego pojęcia o zagadnieniach nauczania początkowego i problematyce administracyjno-organizacyjnej związanej z przełomem przedszkole/szkoła – pisze.

Z Hartmanem czasem zgodzić się trudno, ale jako jeden z nielicznych podniósł temat ważny i zbywany w całej dyskusji o referendum, a raczej referendach. Kampania, która się wokół nich toczy koncentruje się na partyjnych przepychankach, a zwykły wyborca pozostaje niewtajemniczony w arkana konsekwencji cofnięcia wieku emerytalnego, posłania sześciolatków do szkoły czy sytuacji Lasów Państwowych. W takiej formule, pytanie niezorientowanych obywateli, rzeczywiście trąci populizmem, a referendum zamienia się w, jak to ujął prof. Hartman, partyjny festyn.

naTemat.pl

Hucpa!

Jan Hartman, 20.08.2015

Ledwie wybrzmiały fanfary i pienia na cześć prezydenta Dudy, ledwie zastępy prawdziwych Polaków osuszyły łzy wzruszenia na okoliczność odzyskania katolickiej Ojczyzny, a już Andrzej Duda zaczął spełniać najgorsze obawy związane z jego prezydenturą.

Skierowanie do Senatu wniosku o uchwalenie na dzień wyborów parlamentarnych referendum, o treści do bólu pisowskiej i ze wszech miar propagandowej, jest gwałtem na demokracji, i to w samym jej świętym łonie, którym są wybory i wyborcza niedziela. Nigdy jeszcze żaden polityk III RP nie próbował zanieczyścić procesu wyborczego partyjniacką intrygą, sięgającą samego dnia wyborów i sterylnej przestrzeni lokali wyborczych!

Gdyby Senat, jakże oczadziały ideologicznie i jakże słaby intelektualnie (czego dowody z zażenowaniem oglądaliśmy w związku z niedawną debatą o in vitro), zdradził demokrację i wcielił w życie diabelską zagrywkę PR-owców PiS, znaleźlibyśmy się, jako wyborcy, w sytuacji nieoglądanej od czasów PRL. Oto wybory stałyby się partyjnym festynem, podczas którego władza zadaje jedynie słuszne pytania, na które może paść tylko jedna słuszna odpowiedź, a jednocześnie przedstawia kandydatów.

Zgadaj zgadula, na kogo głosować? Czyż nie na tego, kto jedynie słuszną sugeruje odpowiedź? W taką oto pułapkę wciąga Duda konkurencję polityczną. Każdy polityk poczuje się przymuszony, by odgadując wolę ludu, przytaknąć jej skwapliwie – wszakże jednak i tak wiadomym będzie, której partii zawdzięcza wyborca możliwość wypowiedzenia się. I będzie mu to przypomniane w samym momencie wyborów! Cwaniaczki, nie ma co. Cwaniaczki zapomniały jednak, że manipulując wyborcami, obrażają ich.

Atak Dudy na wybory parlamentarne jest tym bardziej przebiegły i tym bardziej może być skuteczny jako narzędzie manipulacji, że wielu Polaków nie zorientuje się, na czym polega manipulacja, której są poddawani. Dlatego trzeba od dziś i cały czas, do znudzenia przypominać na czym polega trick, którym Duda i jego mocodawcy z PiS chcą nas omamić i przymusić do głosowania na partię z „prawem” i „sprawiedliwością” w swej przewrotnej nazwie.

Podłość tego hucpiarskiego pomysłu musi zostać obnażona solidarnie przez dziennikarzy i polityków wszystkich partii demokratycznych. Niezbędne są również wypowiedzi konstytucjonalistów i autorytetów społecznych. Nie możemy tego odpuścić! Manipulacje środkami demokracji bezpośredniej, jak to wiadomo już od starożytności, są jednym z najskuteczniejszych sposobów niszczenia demokracji i budowania pseudodemokratycznej dyktatury. Zastanawiam się, czy taki Kaczyński albo Duda wiedzą o tym, czy też może ich umysłowe zatrudnienia nie obejmują tak abstrakcyjnych zagadnień.

Co do zaś meritum, to – jak pan Duda doskonale wie – ogół społeczeństwa nie ma i nie będzie miał w dniu wyborów pojęcia o rozmaitych modelach zarządzania lasami. Chodzi jedynie o wywołanie prostego nacjonalistycznego i resentymentalnego odruchu: naszego w obce ręce ani w łapy bogaczy nie oddamy!

Co do sześciolatków – to pytanie jest głupie i mylące, gdyż problem dzieci sześcioletnich dotyczy czegoś zupełnie innego niż wiek rozpoczęcia obowiązku szkolnego, a mianowicie tego, że jedne sześciolatki mają zajęcia edukacyjne (w szkołach i w części przedszkoli), a inne nie (w pozostałej części przedszkoli). Stawiam dolary przeciwko orzechom, że prezydent Duda nie ma zielonego pojęcia o zagadnieniach nauczania początkowego i problematyce administracyjno-organizacyjnej związanej z przełomem przedszkole/szkoła.

Jeśli zaś chodzi o wiek emerytalny, to jakkolwiek prawo tworzące ustrój emerytalny musi zostać zmienione, to czynienie tych jakże trudnych spraw przedmiotem plebiscytu, w którym nieznający się na tej problematyce wyborcy będą mieli okazję wyrazić swoje przekonanie, że dobrze byłoby pracować krócej, jest dowodem skrajnej nieodpowiedzialności i populizmu.

Brzydko zaczyna prezydent Duda. Nie będzie lekko. Jakże istotne jest dla przyszłości Polski, aby nie dopuścić do przejęcia pełni władzy przez środowisko polityczne zdolne do takich cwaniackich i niszczących polską demokrację posunięć!

hartman.blog.polityka.pl

Możesz wziąć udział w wyborach parlamentarnych i odmówić wzięcia udziału w referendum. Jedna urna, ale dwie frekwencje

Jedna urna, jeden spis, ale dwie frekwencje - Krajowe Biuro Wyborcze precyzuje organizacyjne kwestie związane z referendum i wyborami parlamentarnymi.
Jedna urna, jeden spis, ale dwie frekwencje – Krajowe Biuro Wyborcze precyzuje organizacyjne kwestie związane z referendum i wyborami parlamentarnymi. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Jedna decyzja – mnóstwo wątpliwości. O tym czy referendum zaproponowane przez Andrzeja Dudę się odbędzie, ostatecznie zadecyduje Senat, ale Państwowa Komisja Wyborcza już dziś musi przygotować się na taki scenariusz. Wyzwanie niemałe – połączenie referendum i wyborów parlamentarnych w jednym dniu to w naszej demokracji doświadczenie zupełnie nowe.

Pracownicy PKW podkreślają, że sytuacja jest tym bardziej skomplikowana przez to, że polskie prawo jest nie do końca precyzyjne. – Wszystko pozostaje kwestią interpretacji, a te – jak stale słyszymy z ust konstytucjonalistów są różne – mówi w rozmowie z naTemat pracownik biura prasowego PKW. – Na dziś wiele spraw pozostaje jeszcze nierozstrzygniętych, pracujemy nad tym – dodaje.

Jedna komisja, jedna urna

Pewne rzeczy udało się już jednak ustalić, jak choćby fakt, że zarówno nad głosowaniem referendum, jak i wyborów parlamentarnych czuwać będzie ta sama komisja, wszystko odbywać się będzie w tym samym pomieszczeniu, a głosy wrzucane będą do tej samej urny. – Chyba że jedna urna okaże się za mała, wówczas będzie można dostawić drugą urnę pomocniczą – precyzuje Beata Tokaj z Krajowego Biura Wyborczego.

Argument ten wysuwał w swoich wypowiedziach prezydent Andrzej Duda, przekonując, że referendum w dniu wyborów będzie przez to tańsze, niż w przypadku, kiedy zostałoby rozpisane na inny dzień. – Koszty przeprowadzenia wyborów parlamentarnych i dodatkowego referendum w tym samym dniu będą maksymalnie o 10-20 procent niższe (czyli około 30 mln zł), niż koszty referendum 6 września – oznajmiła Beata Tokaj.

Oddzielne frekwencje

Wiele osób stoi na stanowisku, że referendum jest elementem kampanii wyborczej, traktuje je jako polityczną hucpę i w związku z tym, zwyczajnie nie chce brać w nim udziału. Pragnąc jednocześnie oddać głos w wyborach parlamentarnych. To możliwe.

Obywatel może odmówić prawa do referendum podczas wyborów i odwrotnie. – Jest jeden spis wyborców (…), Jeśli jednak ktoś przyjdzie 25 października na wybory parlamentarne, a nie weźmie karty referendalnej, komisja odnotuje to na specjalnej karcie i odliczy frekwencje – informuje KBW.

Bez naruszenia zasady tajności głosowania. Jeśli zdecydujemy się pójść do lokalu 25 października i wciąć tylko jedną kartę, nie podbijemy frekwencji referendum, która, jak wiemy, jest kluczowa. Bowiem, aby było ono ważne, musi przekroczyć 50 proc.

W jakich godzinach na głosowanie?

Kwestia godzin, w jakich otwarte będą lokale wyborcze jest w tej chwili jedną z najbardziej dla PKW skomplikowanych. Zgodnie z prawem wyborczym, referendum odbywa się od godz. 6.00 do 22.00, a wybory parlamentarne – od 7.00 do 21.00. Beata Tokaj zasugerowała, że godziny te powinny zostać ujednolicone. W jaki sposób i kto ma się tym zająć? To już kwestia sporna.

Na konferencji Krajowego Biuro Wyborczego zapowiedziano, że doprecyzowanie godzin leży w gestii Państwowej Komisji Wyborczej. PKW z kolei stoi na stanowisku, że to zadanie dla ustawodawcy. – Rozbieżność wynika właśnie z tych różnych interpretacji prawa. Musimy jeszcze to rozstrzygnąć – przekonuje w rozmowie z nami pracownik biura prasowego PKW.

Duże wyzwanie organizacyjne i dłuższy czas oczekiwania na wyniki

Bezpośrednią i najszybciej zauważalną konsekwencją dwóch głosowań w jednym dniu będzie dłuższe oczekiwanie na wyniki wyborów. Dodatkowa lista pytań, to dodatkowa praca dla członków komisji wyborczych. – Będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość – zapowiedziano na konferencji KBW.

Teoretycznie polskie prawo wyborcze pozwala na przeprowadzenie dwóch głosowań w tym samym dniu, praktycznie to doświadczenie w polskiej krótkiej demokracji nowe, a dla Państwowej Komisji Wyborczej ogromne wyzwanie. KBW potwierdza: To dla nas duży wysiłek i wielki nadmiar pracy, ale jesteśmy w stanie temu podołać.

możeszWziąćUdziałWwyborach

naTemat.pl

Kopacz: Czuję się oszukana przez prezydenta. Polska nie jest państwem jednej partii

WB, 21.08.2015

Premier Ewa Kopacz w Krakowie

Premier Ewa Kopacz w Krakowie (fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta)

Premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że nie będzie sprzeciwiała się prezydenckiemu pomysłowi zorganizowania kolejnego referendum w październiku. Zaznaczyła jednak, że powinno być ono rozszerzone o kolejne pytania. – Jeśli Andrzej Duda chce mieć referendum i chce je ogłosić jako ostateczna decyzja Senatu, powinien się przede wszystkim zwrócić w stronę tych, którzy nie są jego naturalnym zapleczem politycznym – ostrzegała szefowa rządu.

 

– Dzisiaj czuję się zawiedziona; gdybym była ostrym politykiem, powiedziałabym, że czuje się oszukana. Pan prezydent Andrzej Duda spotkał się wczoraj tylko i wyłącznie z przedstawicielami swojego zaplecza politycznego. Spotkał się, by wieczorem ogłosić rodakom, że będzie pytał w drodze referendum tylko o zagadnienia, które są lansowane przez jego byłe zaplecze polityczne – mówiła Kopacz.

– Ja nie głosowałam na prezydenta Dudę, członkowie prezydium również tego nie czynili, w związku z tym mamy czuć się gorszym gatunkiem obywatel w tym kraju? Nie! Jeśli prezydent Duda mówi „chce być prezydentem wszystkich Polaków”, to dziś musi wziąć pod uwagę także głos tych, którzy na niego nie głosowali – komentowała.

 

„Cieszę się, że prezydent nie widzi Polski w ruinie”

– Chcę zapewnić, że wszyscy ci, którzy na niego nie głosowali, uznają jego prezydenturę za legalną, szanujemy ten wybór obywateli, nie kwestionujemy go i uznajemy prezydenta Dudę za naszego, polskiego prezydenta. Wiem, że kampanie wyborcze rządzą się swoimi prawami, wiem, że padają ostre słowa. Za dobrą monetę przyjęłam wycofywanie się prezydenta Dudy ze słów, które w tej kampanii padały. Cieszę się, że prezydent nie widzi Polski w ruinie, że z takim uznaniem mówił o polskiej armii, kiedy jeszcze blisko rok temu, polska armia nie miała ona dobrych pięciu minut na jego Twitterze – oświadczyła premier.

Pytania o finansowanie kościołów, invitro, związki zawodowe

Kopacz stwierdziła również, że „miarą dobrego polityka jest to, na ile potrafi słuchać argumentów strony, która go nie popiera”. – Dlatego też, jeśli Andrzej Duda chce mieć referendum i chce je ogłosić jako ostateczna decyzja Senatu, powinien się przede wszystkim zwrócić w stronę tych, którzy nie są jego naturalnym zapleczem politycznym. Powinien się wsłuchać w głos innych ugrupowań, które dziś zbierają pytania od Polaków – oceniła.

– Polacy mają mnóstwo problemów i dylematów i też chcą rozstrzygać swoje sprawy, chociażby finansowania kościołów, przywilejów związków zawodowych, trwałości problemu invitro i metody invitrol, jako cywilizowanej metody walki z bezpłodnością, czy wreszcie sprawy przywilejów parlamentarzystów – wymieniła premier.

Jednocześnie dodała, że „najbardziej zaniepokoiły” ją słowa rzeczniczki PiS, która nie wykluczała powrotu do obowiązkowego poboru do wojska. – Te pytania również muszą być wysłuchane przez prezydenta, bo to pytania kierowane do głowy państwa przez jego obywateli – stwierdziła.

„Polska nie jest państwem jednej partii”

– Oczekuję na rozszerzenie tych pytań po spotkaniach z przedstawicielami wszystkich partii politycznych i wsłuchaniu się w pytania, które ewentualnie mogłyby być zawarte w pytaniach referendalnych. Z jednego powodu – Polska nie jest państwem jednej partii i nie chcę, żeby kiedykolwiek tak się stało. Liczę, że moje rozczarowanie po pierwszych decyzjach prezydentach przerodzi się w pełnię uznania dla dojrzałego polityka, który umie słuchać nie tylko swoich – podsumowała.

Zobacz także

kopaczCzujęSię

TOK FM

Premier Kopacz: Czuję się oszukana przez prezydenta. Polska nie jest państwem jednej partii

WB, 21.08.2015
– Zakończyliśmy prezydium zarządu krajowego PO. Zwołałam je w związku z pytaniami, które zamierza skierować prezydent Andrzej Duda do Senatu i w związku z prośbą, aby uszanować jego decyzję i ogłosić dzień referendum w dniu 25 października – mówiła Ewa Kopacz na konferencji prasowej.

Premier Ewa Kopacz w Krakowie

Premier Ewa Kopacz w Krakowie (fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta)

 

– Dzisiaj czuję się zawiedziona; gdybym była ostrym politykiem, powiedziałabym, że czuje się oszukana. Pan prezydent Andrzej Duda spotkał się wczoraj tylko i wyłącznie z przedstawicielami swojego zaplecza politycznego. Spotkał się, by wieczorem ogłosić rodakom, że będzie pytał w drodze referendum tylko o zagadnienia, które są lansowane przez jego byłe zaplecze polityczne – mówiła Kopacz.

kopaczGorzko

gazeta.pl

Nowy arcybiskup wprowadza na Warmii katechezę w salach parafialnych

mw, kai, 21.08.2015

Abp Józef Górzyński

Abp Józef Górzyński (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

W archidiecezji warmińskiej od 1 września nauce religii w szkole będzie towarzyszyła systematyczna katecheza parafialna. To decyzja abp. Józefa Górzyńskiego, który ma nadzieję, że dzięki temu uda się „w znacznym stopniu uchronić dzieci i młodzież od wielu zagrożeń, z którymi ma obecnie do czynienia”.

O swojej decyzji arcybiskup Górzyński poinformował w specjalnym komunikacie, który zostanie odczytany w kościołach 30 sierpnia.

– W tym roku 1 września będziemy obchodzili 25 rocznicę powrotu nauczania religii do polskich szkół i przedszkoli. Dobrze się stało, że lekcje religii ponownie są uwzględnione w polskim systemie oświaty. Dzięki temu frekwencja uczniów i jakość nauczania są na wysokim poziomie – pisze arcybiskup.

– Doświadczenie minionych 25 lat wskazuje, że szkoła nie jest w stanie wypełnić w sposób wyczerpujący wszystkich zadań katechezy. Dlatego I Synod Archidiecezji Warmińskiej postanowił, iż nauczaniu religii w szkole powinna towarzyszyć katecheza parafialna dzieci i młodzieży – dodaje. – Chodzi nie tylko o przekazanie wiedzy o religii, co ma miejsce w szkole, ale i o wychowanie w wierze Kościoła oraz wtajemniczenie w jego istotę. Należy mieć świadomość, że bez udziału wspólnoty parafialnej nie może dokonać się pełna inicjacja w misterium chrześcijaństwa – zaznacza hierarcha.

Prosi również rodziców, by pozwolili swoim dzieciom na udział w katechezie parafialnej, podczas której dzieci mają być przygotowywane m.in. do pierwszej komunii czy bierzmowania. Za zorganizowanie katechezy parafialnej i właściwy jej poziom odpowiedzialny jest ksiądz proboszcz, który powinien zintegrować katechezę parafialną i szkolne nauczanie religii z całym duszpasterstwem parafialnym.

Abp Józef Górzyński koadiutorem archidiecezji warmińskiej jest od niedawna. Do przyszłego roku będzie wspomagał abp. Wojciecha Ziembę, któremu do emerytury został rok. Potem zostanie samodzielnym metropolitą. 56-letni Górzyński na biskupa został wyświęcony zaledwie dwa lata temu. Do Olsztyna Franciszek przeniósł go równie szybko – po niespełna 14 miesiącach posługi w Warszawie.

Zobacz także

wArchidiecezjiWarmińskiej

oSwojejDecyzji

abpJózefGórzyński
wyborcza.pl

 

Referendum prezydenta Andrzeja Dudy. Paradowska: To kpiny, nie pytania [KOMENTARZE]

mw, 21.08.2015

Tomasz Lis, Janina Paradowska, prof. Jan Hartman

Tomasz Lis, Janina Paradowska, prof. Jan Hartman (fot. TVP, SŁAWOMIR KAMIŃSKI, Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta)

– To są kpiny. Jeżeli ktoś z państwa wie, jak funkcjonuje Państwowe Gospodarstwo Leśne „Lasy Państwowe”, to ja państwu gratuluję. To mają być pytania w referendum? – pytała dziś rano w TOK FM Janina Paradowska.

Wczoraj prezydent Duda w specjalnym wystąpieniu telewizyjnym ogłosił, że wnioskuje do Senatu o rozpisanie drugiego referendum w dniu wyborów parlamentarnych 25 października. Mają się w nim znaleźć pytania: o wiek emerytalny, obowiązek szkolny sześciolatków i prywatyzację Lasów Państwowych. Zwróciła się o nie wiceprezes PiS Beata Szydło.

– Jeżeli czegoś mi zabrakło w tym wystąpieniu, to jakiegoś jednak uzasadnienia. Oczekiwałam, że skoro pan prezydent występuje w telewizji, że skoro zarządza to referendum (które notabene wcześniej zarządził Piotr Duda, bo to on dwa dni wcześniej nam o tym powiedział), to oczekiwałam, że będzie jakaś próba wytłumaczenia. A nie, że jakieś 6 mln głosów obywateli, bo już nie mogę słuchać o tych 6 mln głosów. Nie ma ich tylu, to jest nadużycie – mówiła Janina Paradowska w TOK FM.

Publicystce nie podobają się też pytania, które proponuje Duda.

– To są kpiny. Jeżeli ktoś z państwa wie, jak funkcjonuje Państwowe Gospodarstwo Leśne „Lasy Państwowe”, to ja państwu gratuluję. To mają być pytania w referendum? – mówiła Paradowska.

Lis: Duda nie zawiódł

Oświadczenie prezydenta komentuje także Tomasz Lis na portalu naTemat.pl

„Wystąpienie cudowne, zabrakło mi tylko jednego, ale to drobiazg, to jakoś tam jednak usłyszeliśmy: Panie prezesie, melduję wykonanie zadania” – napisał Lis.

„Pytanie o obniżenie wieku emerytalnego jest idiotyczne. Polski na to nie stać. Pan prezydent Duda powinien to wiedzieć. No ale co tam wiedza i liczby. Gdyby Duda nie robił Polaków w konia przez kilka miesięcy, to nie byłby prezydentem, ale zwykłym Dudą” – twierdzi publicysta.

– Prezydent Duda mnie nie zawiódł. Wyciągnięty z cylindra królik Kaczyńskiego musi spłacać długi. Wobec Kaczyńskiego, Dudy bis, wobec rodzinki Elbanowskich. Za chwilę wobec Episkopatu. I tak jest dobrze. Czyste sytuacje są najlepsze. Nie ma żadnego prezydenta wszystkich Polaków Dudy. Jest funkcjonariusz PiS Andrzej Duda, którego pan prezes w swym kaprysie oddelegował na stanowisko prezydenta, co Polacy przyklepali w stanie pomroczności jasnej. Tak jest lepiej. Żadnych wątpliwości, żadnych złudzeń – kwituje redaktor naczelny „Newsweeka”.

Chwilę później w TOK FM Lis stwierdził, że Senat powinien zgodzić się na referendum.

– Wystarczy potem zaapelować do swoich wyborców, by nie wzięli w nim udziału – stwierdził publicysta.

Hartman: Gwałt na demokracji

– Skierowanie do Senatu wniosku o uchwalenie na dzień wyborów parlamentarnych referendum o treści do bólu pisowskiej i ze wszech miar propagandowej, jest gwałtem na demokracji, i to w samym jej świętym łonie, którym są wybory i wyborcza niedziela. Nigdy jeszcze żaden polityk III RP nie próbował zanieczyścić procesu wyborczego partyjniacką intrygą, sięgającą samego dnia wyborów i sterylnej przestrzeni lokali wyborczych! – napisał z kolei prof. Jan Hartman na swoim blogu na platformie polityka.pl

Zdort: Duda jak Komorowski

Zdaniem Dominika Zdorta z „Rzeczpospolitej”, Andrzej Duda tą decyzją pokazuje, że idzie w ślady Bronisława Komorowskiego.

– Komorowski, choć formalnie wystąpił z PO, do końca był partyjnym prezydentem. W Pałacu Prezydenckim pełnił obowiązki strażnika nie tylko żyrandola, ale też interesów Platformy. Podpisywał nawet te ustawy zgłoszone przez rząd, które budziły bardzo poważne zastrzeżenia prawników i powinny budzić jego osobiste wątpliwości jako zdeklarowanego katolika. Podobnie zachowuje się dziś Andrzej Duda – pisze Zdort.

 

Zobacz także

publicyściOreferendum

wyborcza.pl

Dlaczego Kościół nie cieszy się Polską – wolną, piękną, szczęśliwą?! [DEBATA O POLSKIM KOŚCIELE]

Maria T., Kielce (dane do wiadomości redakcji), 20.08.2015

Katedra w Poznaniu, msza święta z okazji Wielkiego Czwartku

Katedra w Poznaniu, msza święta z okazji Wielkiego Czwartku (fot. PIOTR SKÓRNICKI)

W polskim Kościele nie ma miejsca dla mądrych wiernych – ludzi myślących, wolnych, umiejących artykułować swoje spostrzeżenia, przemyślenia, obserwacje. Są totalnie niewygodni i nawet w randze Prezydenta RP stają się obiektem napiętnowania, zastraszania, ostracyzmu.

Przeczytałam list świeckiego katolika – brata w wierze „Czy jesteście gotowi naprawdę”. Zgadzam się z autorem. Od kilku lat coraz bardziej zastanawiam się, co dzieje się z polskim Kościołem katolickim, z Kościołem, w którego tradycji zostałam wychowana? I oburzam się, i odchodzę na emigrację wewnętrzną.

W dzisiejszym Kościele katolickim nie ma miejsca dla mądrych wiernych – ludzi myślących, wolnych, umiejących artykułować swoje spostrzeżenia, przemyślenia, obserwacje. Są totalnie niewygodni i nawet w randze Prezydenta RP stają się obiektem napiętnowania, zastraszania, ostracyzmu. Nasz Kościół świetnie potrafi zarządzać strachem wiernych: przed izolacją społeczną, przed niemożnością przyjmowania sakramentów, przed brakiem pochówku katolickiego, wreszcie – przed wiecznym potępieniem. Zakłada też, że przeciętny człowiek potrzebuje silnego steru, bo rozumku w nim mało. Jest tysiące problemów i pytań dręczących współczesnego człowieka, nad którymi Kościół nie pochyla się w ogóle.

Na niedzielnej mszy świętej „mój” proboszcz od prawie już dwudziestu lat powtarza kazanie dwa razy – raz w czasie na niego przeznaczonym, a drugi raz podczas ogłoszeń parafialnych. W obu przypadkach są to narzekania na „tuby szatańskie”, jak określa media, „cywilizację śmierci”, jak określa współczesne społeczeństwo, etc.

Zmieniam kościoły, uprawiając tzw. churching. Szukam w kościele powietrza i przestrzeni dla siebie, odskoczni od gender, aborcji, in vitro, „zamachu smoleńskiego” i innej polityki. Zastanawiam się dlaczego mój Kościół nie podejmuje tematów związanych z trudami zwykłego życia, radzenia sobie przez ludzi z dojrzałością w zakresie pełnionych przez nich ról: matki, ojca, pracodawcy, pracownika, z przemocą, uczciwością obywatelską. Dlaczego w Kościele brakuje nawoływania do zgody międzyludzkiej, międzypartyjnej, wewnątrz państwa? Dlaczego Kościół nie cieszy się obecną Polską – wolną, piękną, szczęśliwą?!

Niestety, często konfliktuje społeczeństwo, dokonując przeróżnych podziałów, zabiegając o władzę, a jednocześnie odchodząc od ewangelizacji.

Gdyby mój głos przedarł się jakimś cudem przez grube mury kościoła, to prosiłabym, aby kazania dotyczyły tylko Ewangelii. Chciałabym także, aby przykład dobrego i prawdziwego życia płynął na co dzień od kapłanów – uczniów Chrystusa. Chciałabym, aby plebania była miejscem, w którym na strudzonego życiem człowieka czeka dobry człowiek – kapłan. Wtedy ja i pewnie inni także – bylibyśmy lepszymi ludźmi. Ale cóż powiedzieć? Z perspektywy wygodnej rezydencji i wygodnego życia, często życiowego luksusu, nie widzi się problemów ani młodych, ani starych ludzi.

Oddalając się od Człowieka, odrzucając go – Kościół przestaje mu służyć i prowadzić ku Bogu. Kościół zabiega o wpływy, władzę i mamonę. Jak więc wierzyć uczniom Chrystusa?! Jakiej trzeba hipokryzji, żeby nie widzieć belki we własnym oku? Iluż to prostym ludziom w potrzebie pomaga na co dzień i z głębi serca każdy polski biskup? Czy ma pod opieką matkę z kilkorgiem dzieci lub polskiego emeryta, który nie może kupić na zimę nowych butów albo opłacić wszystkich rachunków?

Gdzie są te czyny indywidualnego miłosierdzia kapłańskiego, podzielenia się zasobnością własnej kiesy? Trzeba wyjść do ludzi, zobaczyć ich problemy – to jest chrześcijaństwo! Dziś potrzebna jest uczciwa debata polskich katolików o swoim Kościele i reformach, jakie są mu potrzebne.

Wierzę, że znajdzie się też więcej wierzących i pozbawionych pychy kapłanów, którzy są z wiernymi, a nie dla przywilejów stanu duchownego. Dziś Polska potrzebuje ich całe rzesze, a odważnych (przynajmniej tych znanych z mediów jest tyle co kot napłakał). Mogą udawać, że nie słyszą głosu wiernych, że ich to nie dotyczy, ale jeśli mają sumienia – muszą w końcu zacząć mówić do rzeczy. Kropla drąży skałę, a na strachu i z pomocą bata niewiele zbudują. Polacy to inteligentni ludzie. Może czas zacząć działać wspólnie?

mójProboszcz

wyborcza.pl

Lis: Duda jest członkiem sztabu wyborczego PiS. I zrobi wszystko, żeby jego partia wygrała

klep, 21.08.2015
http://www.gazeta.tv/plej/19,145400,18604050,video.html?embed=0&autoplay=1
Andrzej Duda zapowiedział drugie referendum w październiku. – Prezydent zrobił to, co wszyscy wiedzieli, że zrobi. Chyba że ktoś doznał pomroczności jasnej i uznał, że prezydent będzie jednoczył i będzie prezydentem wszystkich Polaków – komentował w Poranku Radia TOK FM Tomasz Lis.

 

Prezydent w telewizyjnym orędziu zapowiedział kolejne referendum w październiku. – Duda jest członkiem sztabu wyborczego PiS. I zrobi wszystko, żeby jego partia wygrała – stwierdził w Poranku Radia TOK FM Tomasz Lis, redaktor naczelny „Newsweeka”.

– Jedno różniło początek tej prezydentury od prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Nie musiał meldować prezesowi wykonanie zadania. Choć to zadanie wykonał – powiedział Tomasz Wołek.

Zobacz także

 

lisDudaJest

TOK FM

Witaj w królestwie Banksy’ego. To Dismaland – ‚najbardziej rozczarowująca atrakcja turystyczna w Wielkiej Brytanii’

21.08.2015
1/17

Witaj w królestwie Banksy'ego. To Dismaland - 'najbardziej rozczarowująca atrakcja turystyczna w Wielkiej Brytanii'

TOBY MELVILLE / REUTERS / REUTERS

Podziel się

Brytyjski park rozrywki Dismaland – zagrzybiały zamek, karuzela z koniem, który za chwile ma zostać ugotowany i basen z łodzią pełną uchodźców. To nie miejsce, które powinni odwiedzić rodzice z dziećmi. Osobliwa „reklama” parku głosi: „Najbardziej rozczarowująca atrakcja dla zwiedzających Wielką Brytanię”. To królestwo Banksy’ego.

  • Witaj w królestwie Banksy'ego. To Dismaland - 'najbardziej rozczarowująca atrakcja turystyczna w Wielkiej Brytanii'
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce
  • Dismaland. Tu nie poczujesz się jak w bajce

bANKSYsTWORZYŁ

gazeta.pl