Kaczyński (17.10.2015)

 

”Pani Szydło bardzo się wygłupiła”, czyli jak mieszkańcy Nowej Soli do dziś nie mogą jej wybaczyć wpadki z ruiną

Nowa Sól
Nowa Sól Fot. Wikiepdia/ Creative Commons/Mohylek

– Fabryki rosną jedna za drugą, inwestorów przybywa, strefy ekonomiczne się rozrastają, a ona mówi, że u nas trzeba odbudować przemysł? – w głosie pana Bogdana, mieszkańca Nowej Soli, nawet teraz słychać oburzenie, choć od słynnej konferencji Beaty Szydło minęły już trzy miesiące. Wszyscy to pamiętają. Oglądali ją w telewizji i nie mogli uwierzyć, że mowa o ich mieście. – Proszę pani, pierwsza strefa ekonomiczna pęka w szwach, tyle jest tam zakładów. Właśnie uruchamiamy drugą i już są chętne firmy! – słyszę.

Fakt. Właśnie wbito pierwszą łopatę pod budowę gigantycznej piekarni. To duński koncern Lantmannen Unibike znany choćby z pieczywa Schulstad, postanowił wybudować tu swój zakład, największy w Polsce. W mieście to duże wydarzenie. Wystarczy rzucić hasło ”piekarnia”, a wszyscy wiedzą o co chodzi.

WADIM TYSZKIEWICZ, PREZYDENT

Trudne negocjacje i formalności trwały blisko rok. Pod koniec ubiegłego roku zapowiadałem, że na razie jest ściernisko, ale będzie… wielka fabryka, która da pracę przede wszystkim dla kobiet, a dla miasta wysokie podatki. W kwietniu schowałem pod krzaczkiem króliczka z zapowiedzią niespodzianki (na zdjęciu). Dzisiaj zajączek się zaczął materializować. Alleluja i do przodu. Czytaj więcej

A nowe inwestycje zapowiedziało jeszcze co najmniej pięć innych firm. Dla mieszkańców oznacza to minimum 700 nowych miejsc pracy, a może i więcej. W Nowej Soli mówią, że potencjał w całym powiecie jest co najmniej na 1000. Dla miasta to ogromny rozwój. A także prestiż. – Od dawna mamy aspiracje, by stać się liderem ekonomicznym w województwie lubuskim. I myślę, że już nim jesteśmy – przyznaje wprost Artur Lawrenc, dziennikarz nowosolskiego tygodnika ”Krąg”.

Jego koleżanka Anna Rybarczyk wtóruje: – Najpierw powstała pierwsza strefa ekonomiczna, ale w niej nie ma już miejsca. Wiele fabryk dobudowało tam nowe hale produkcyjne. Dlatego miasto przygotowało teren pod drugą strefę, która właśnie zaczyna działać. Nowa Sól naprawdę ma się czym pochwalić!

Uczniowie LO nakręcili niedawno krótki filmik o tym, jak ich miasto się zmieniło od powodzi w 1997 roku. Dali tytuł ”Nowa Sól nie śpi. Nowa Sól walczy” i wzięli udział w konkursie organizowanym przez Parlament Europejski. A kilka dni temu dowiedzieli się, że w nagrodę jadą do Strasburga.

Wszyscy oburzeni
Dlatego w Nowej Soli nie mogą darować Beacie Szydło, że tak ich podsumowała. Stanęła przed starą, nieczynną fabryką, i chciała pokazać, jak bardzo Polska jest w ruinie… Pan Bogdan, mieszkaniec Nowej Soli, mówi, że wszyscy wtedy o tym rozmawiali. A w mieście zapanowało powszechne oburzenie. – To był straszny wygłup, bo pokazała czasy zamierzchłe. Ktoś chyba ją źle skierował, bo sama pewnie by tego nie wymyśliła – mówi.

Kiedyś była bieda
Nowa Sól – miasto pod Zieloną Górą, 40 tys. mieszkańców. Kiedyś były tu tylko dwie fabryki ”Odra” i ”Dozamet”. W pierwszej, włókienniczej, pracowały niemal wyłącznie kobiety. W drugiej, odlewniczej – mężczyźni. W każdej rodzinie był ktoś, kto był tam zatrudniony. Dlatego, gdy upadły, w mieście zaczęła się bieda.

– Bardzo dużo ludzi ją odczuło. Ta sytuacja ciągnęła się latami. Ale dziś, jak ktoś po latach wróci do Nowej Soli, to nie pozna tego miasta – mówi Anna Rybarczyk. I właśnie przed ”Odrą” stanęła Beata Szydło. Budynkiem, który, owszem, jest ruiną, ale jednocześnie jest zabytkiem, i wszyscy w mieście mówią, że nikt nic z nim już nie zrobi. I który dla normalnego funkcjonowania miasta nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Bo teraz liczą się tylko strefy.

Artur Lawrenc mówi, że dzięki nim miasto ożyło, i przede wszystkim spadło bezrobocie. – Strefy mają ogromny wpływ. Sami ludzie podkreślają, że żyje się przyjemniej, lepiej, widać więcej entuzjazmu. A kiedyś, jak Urząd Marszałkowski budował drogę przez pole, w miejscu, gdzie teraz stoją fabryki, mówiono, że to droga donikąd – przyznaje.

Strefy stały się też swoistym centrum sportowo-rekreacyjnym. – Tu są dobre ścieżki, oświetlenie. Dlatego ludzie jeżdżą tu na rowerach, biegają, uprawiają nordic walking – mówi Anna Rybarczyk.

Mieszkania socjalne nie dla każdego
Co takiego przyciąga firmy do Nowej Soli? Zewsząd słychać, że prezydent. Wadim Tyszkiewicz, powiązany z Nowoczesną.pl, cały czas zabiega o inwestorów. On sam zresztą oburzył się publicznie z powodu słów Szydło. Ma opinię pewnego siebie, ale skutecznego. Mówi, co myśli, działa szybko. A teraz pewnie podpadnie tym, którzy czekają na mieszkania komunalne. Bo miasto właśnie przygotowało 70 nowych mieszkań socjalnych, a on postanowił, że całkowicie zignoruje kolejkę oczekujących. Dlatego, że poprzednim razem, gdy takie mieszkania były oddane do użytku, po kilku miesiącach były zdewastowane. – Trzeba skończyć z zasadą, że niektórym się należy. Na pomoc trzeba zasłużyć – powiedział.

Po raz pierwszy od 13 lat złamię zasadę bezwzględnego przestrzegania kolejki oczekujących. Będzie to trudne. Jako prezydent muszę wcielić się w rolę sędziego, prokuratora, adwokata i administratora. Będę indywidualnie rozmawiał z każdym kandydatem do zamieszkania. Oczywiście już wiele osób ma do mnie pretensje, że nie dostały przydziału. Trudno. Kilkadziesiąt zdewastowanych mieszkań do tej pory przez niewiniątka wystarczy.

Różnie ludzie oceniają jego poczynania. Jedni cieszą się, że miasto się zmienia (remonty dróg, elewacji, jest piękniej, jak w wielu miastach) i ściąga inwestycje. Drudzy marudzą, że 100 czy 300 miejsc pracy to wciąż mało, w dodatku za niewielkie pensje. 2 tys-2,2 tys. lub ok. 6 tys. dla wykwalifikowanych specjalistów. Na takie stawki, jak mówią mieszkańcy, można tu liczyć.

Jakby nie było, zawsze jest lepiej. A gdyby te fabryki w ogóle tu nie powstały?

naTemat.pl

 

 

 

 

Naczelny Rock Radia: „Zelnik kłamie”. Stacja publikuje nagranie w całości [POSŁUCHAJ]

ks, 17.10.2015
Po tym, jak dziennikarze Rock Radia zażartowali z Jerzego Zelnika, rozpętała się burza. Publicyści oskarżali aktora o kapusiostwo. Zelnik oskarżył zaś Rock Radio o „ubecką prowokację” i manipulację. Redaktor naczelny Rock Radia stanowczo odpowiada: – Zelnik kłamie.
http://www.gazeta.tv/plej/19,114871,19039684,video.html?embed=0&autoplay=1

 

– Zelnik kłamie. Nic nie było dogrywane – powiedział w rozmowie z portalem Gazeta.pl Mikołaj Lizut, redaktor naczelny Rock Radia. Stacja na swojej stronie opublikowała nagranie w całości.

Posłuchaj wszystkich rozmów z Jerzym Zelnikiem >>>

Po udostępnieniu materiału Lizut na swoim profilu na Facebooku gorzko spuentował całą sytuację: „Kontekst, w jakim pan Zelnik mówił o swoich kolegach, jest jasny. Bardzo mu współczuję. Kolegom także. Można więc powiedzieć, że dowcip się udał, choć powiało grozą. Idzie nowe…”.

Zelnik: „To ubecka prowokacja”

Publikacja całości nagrań to odpowiedź na zarzuty aktora, który mówił, że nagranie jego rozmowy z dziennikarzem Rock Radia zostało zmanipulowane. Napisał, że był przekonany, iż rozmawia z Kancelarią Prezydenta, i zgodził się zebrać opinie artystów na temat wieku emerytalnego. „Reszta to prowokacja!” – napisał aktor na Twitterze. Później dodał, że to była „ubecka prowokacja”, a „pytania były dograne”.

„Halo, pan Zelnik? Tu Kancelaria Prezydenta”

O audycji zrobiło się głośno w czwartek. Przypomnijmy: dziennikarze Rock Radia zadzwonili do Jerzego Zelnika, aktora (najbardziej znanego z roli w „Faraonie”), który od lat popiera PiS, a w wyborach prezydenckich wyraził poparcie dla Andrzeja Dudy. Chcieli go tradycyjnie wkręcić.

Nagranie puścili w swojej audycji Kuba Wojewódzki i Piotr Kędzierski. Słuchacze usłyszeli taką wersję:

– Halo, pan Zelnik? Tu Janusz z Kancelarii Prezydenta – mówi dziennikarz Rock Radia. – Którego antysystemowego artystę moglibyśmy wysłać na wcześniejszą emeryturę? – dopytuje i precyzuje: za nieprawomyślność i krytykowanie prezydenta Andrzeja Dudy.
Jerzy Zelnik się namyśla, w końcu odpowiada:
– Nie wiem, może Olek Łukaszewicz, prezes ZASP-u [Związku Artystów Scen Polskich] – odpowiada.
– I on coś na Dudę opowiadał? – dopytywał dziennikarz.
– A nie, przepraszam, on już pobiera [emeryturę], on ma już 69 [lat] – mówi Zelnik i dodaje: – A może ten, Artur Barciś.
– On krytykował prezydenta? – upewnia się dziennikarz.
– Tak, on raczej za Komorowskim.
– No to już, na czarną listę. Zaczniemy od Barcisia – mówi dziennikarz.
Potem Zelnik żegna się serdecznie: – No, fajnie, z Bogiem.

„Nie wiem, czy to głupota, brak inteligencji, zazdrość”

Pierwsza zareagowała Karolina Korwin-Piotrowska. Napisała o tym w swoim felietonie na portalu Onet: „Ekipa w radiu, która też wiele przecież w swoim życiu słyszała, była w kompletnym szoku. Tych starych wyjadaczy absolutnie zatkało. Bo takiego zachowania się, żeby bez zająknienia się, bez najmniejszego oporu wskazać palcem potencjalnych wrogów nowej władzy, odsyłając ich na wcześniejszą emeryturę, nie spodziewali się” – pisze Korwin-Piotrowska. „Nie wiem, czy to głupota, brak inteligencji, zazdrość zawodowa czy jednak opętanie. A może jednak posunięte do granic cwaniactwo” – dodaje.

Zbigniew Hołdys napisał na Twitterze: „Jerzy Zelnik w pełnej krasie szmaciarstwa i kapusiostwa, wstrząsające”.Potem opublikował zdjęcie teczki tajnego pracownika z dopiskiem „Faraon”:

„Zelnik, modelowy okaz pisowskiej mentalności, w akcji” – napisał Piotr Beniuszys z „Liberte!”.

 

lizut

gazeta.pl

Wybory 2015. Kaczyński walczy z „globalnym atakiem na Polskę”. Chce kręcić „hollywoodzkie filmy” o polskiej historii

mf, PAP, 17.10.2015
Do powiedzenia stanowczego „nie” poprawności politycznej nawoływał w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Opowiadał też o światowym antypolonizmie oraz o „wielkim programie” PiS.

Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Legionowie

Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Legionowie (Fot. Agencja Gazeta / Gazeta.pl)

 

Kaczyński na spotkaniu z wyborcami w Legionowie podkreślił, że musimy mieć odwagę, by powiedzieć stanowcze „nie” poprawności politycznej. – Poprawność polityczna oznacza dzisiaj ograniczenie wolności słowa, badań naukowych – mówił Kaczyński.

Wątek ten rozwijał stawiając mocne tezy dotyczące m.in. małżeństw homoseksualnych na Zachodzie Europy.

Fot. Agencja Gazeta

– Tak w Polsce być nie może. Polska jest krajem wolności i musi nim pozostać, nawet jeśli mamy być wyspą wolności w Europie i świecie. To jest nasze historyczne zadanie. Wolność jest istotą naszej tożsamości, polskości – powiedział Kaczyński. Twierdził też, że Polska jest dziś atakowana na całym świecie.

Fot. Agencja Gazeta

Kaczyński przedstawił też pomysł, jak sobie z tym atakiem poradzić.

Fot. Agencja Gazeta

„Mamy w świecie dzisiaj zjawisko antypolonizmu”

– Zapewniam, że będzie można ten fatalny obraz, który jest celowo przeciw nam tworzony – bo mamy w świecie dzisiaj zjawisko antypolonizmu – zmienić – proponował. – Dumnym narodem się nie poczujemy, jeżeli nie będziemy mieli władzy, która jest dumna i która odrzuca te wszystkie szaleństwa, które są sączone w sferze tzw. poprawności politycznej – stwierdził prezes PiS. Według niego poprawność polityczna to „zestaw poglądów, które są wmuszane społeczeństwu na różne sposoby przez główny nurt mediów – poglądów, które nie mają nic wspólnego z prawdą i zdrowym rozsądkiem”.

Wielki plan PiS

Kaczyński powtórzył, że rząd PiS będzie dobrze współpracować z prezydentem i „nie będzie wojować z opozycją”. – Dla dobra Polski lepiej zapomnieć i iść do przodu – mówił. Zapowiedział, że PiS wprowadzi tzw. pakiet demokratyczny, który umocni pozycję formacji opozycyjnych w Sejmie. Jak wyjaśnił, „rząd, premier będzie musiał stawać przed Sejmem, dajmy na to, raz na miesiąc i tłumaczyć się z różnych spraw, odpowiadać na pytania”. – My się kontroli nie boimy, bo mamy uczciwe zamiary – zaznaczył.

Jak mówił, PiS ma wielki plan, bo Polski nie można zmienić na lepsze w chaotyczny sposób, „na zasadzie tu coś naprawimy, tam coś załatamy”. „By państwo mogło dobrze działać to musi być naprawione i my mamy plan naprawy różnych dziedzin życia państwowego, począwszy od kształtu władzy wykonawczej, który jest dzisiaj nieprawidłowo skonstruowany, skończywszy na reformie sądownictwa” – podkreślił.

Kaczyński zapowiadał m.in. wprowadzenie bezpłatnych lekarstw dla osób powyżej 75. roku życia i dopłaty dla rodzin – od pierwszego dziecka w rodzinach uboższych i od drugiego w nieco zamożniejszych. – Państwo musi wziąć na siebie znaczną część kosztów utrzymania dzieci, inaczej dzieci nie będzie – mówił.

Zdaniem prezesa PiS „dzieci nie będzie także wtedy, gdy nie będzie mieszkań”. – Za czasów Gierka w latach 70. dochodziło do 300 tys. mieszkań rocznie, a Polska była wtedy dwa raz biedniejsza – mówił. Kaczyński podkreślił, że dzisiaj budowanych jest 150 tys. mieszkań i są one „piekielnie drogie, niedostępne dla ogromnej części obywateli”. Jak podkreślił, PiS ma program budowy mieszkań.

Kaczyński przekonywał także, że wzmocnienie polskiej gospodarki – część wielkiego planu PiS – może się udać tylko wtedy, gdy „Polacy poczują się dużo mocniej niż czują się dzisiaj” – „poczują się wspólnotą, która broni swoich interesów”.

Chcesz się dowiedzieć, kto z twoich znajomych byłby najlepszym premierem? Zapraszamy do naszej zabawy na Facebooku.

kaczyńskiWalczy

tomaszLisPiękny i bestie

gazeta.pl

Burzenie aż po fundamenty to już stały element wystąpień Kaczyńskiego. Przykłady dobiera, jak mu wygodnie

Agata Kondzińska, 17.10.2015

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta)

Stąd deklaracja o „podniesieniu poziomu edukacji” tak, by szkoła kształtowała mocną tożsamość, bo „bez niej nie osiągniemy sukcesu”. Stąd podważanie dokonań nauczycieli, bo „dzisiaj znaczna część systemu oświaty bardziej przygotowuje tanią siłę roboczą dla obcych niż ludzi, którzy mają budować tu polski sukces”.

W ostatnią sobotę wyborczą symbolicznie zaledwie wystąpiły publicznie dwie główne rywalki: Ewa Kopacz (na finale Turnieju Orlika o Puchar Premiera) i Beata Szydło (na spotkaniu z repatriantami). Obie zapewne przygotowują się do poniedziałkowego starcia telewizyjnego. Dlatego ciężar prac na ostatniej prostej wzięli na siebie sztabowcy.

PiS wypuścił spot o debacie, PO o powiązaniach przeciwnika ze SKOK-ami. Ale najbardziej o mobilizację elektoratu zabiegał Jarosław Kaczyński. Najpierw na spotkaniu z wyborcami w Warszawie, potem – na konwencji szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka w Legionowie. Prezes PiS kreślił od lat znany scenariusz „naprawy państwa”, „reform instytucjonalnych – poczynając od władzy wykonawczej, a kończąc na sądowniczej”. Obiecywał: „Nie idziemy po władzę czy wyrównanie rachunków”.

Nie brzmiało to jednak przekonująco, bo Kaczyński obiecał też „przemianę świadomości” w kontekście wywrócenia 25 ostatnich lat. Burzenie aż po fundamenty to już stały element wystąpień prezesa PiS. Stąd deklaracja o „podniesieniu poziomu edukacji” tak, by szkoła kształtowała mocną tożsamość, bo „bez niej nie osiągniemy sukcesu”. Stąd podważanie dokonań nauczycieli, bo „dzisiaj znaczna część systemu oświaty bardziej przygotowuje tanią siłę roboczą dla obcych niż ludzi, którzy mają budować tu polski sukces”.

Wiele mówił Jarosław Kaczyński o wspólnocie rozumianej jako „tożsamość i narodowa pewność siebie, duma z tego, że jest się Polakiem”. I mówił też prezes PiS o wolności. Tak jak on ją rozumie, a nie jak nakazuje „poprawność polityczna”.

I podał przykład: „Ludzie siedzą w więzieniach za to, że odmówili dania małżeństwa homoseksualistom albo wyrazili w oczywisty sposób weryfikowalny pogląd w tej sferze”.

To zdarzenie można przedstawić jednak też tak: homoseksualna para chciała wziąć ślub w kraju, w którym prawo na to pozwala. A urzędnik, powołując się na klauzulę sumienia, tego prawa im odmówił i ślubu nie udzielił. To ciągle jest ta sama historia, tylko punkt widzenia inny. Kaczyński chroni więc jednych, drugim prawa do wolności odmawiając.

Prezes PiS drwił też w Legionowie, że Sejm nie miał czasu zająć się projektem ustawy o minimalnej 12-złotowej stawce godzinowej. Słusznie drwił, ale znów zastosował ten sam mechanizm, przeciwstawiając temu czas, który posłowie znaleźli, żeby zająć się ustawą o uzgadnianiu płci. I znów jedno przeciwko drugiemu. Kaczyński wie, że w Polsce od końca lat 70. można zmienić płeć, a ustawa, którą zajmował się Sejm, miała to ułatwić tak, by dzieci nie musiały pozywać rodziców o wpis w akcie urodzenia.

Nie pierwszy raz prezes PiS przykłady dobiera, jak mu wygodnie. Nie tak dawno, strasząc uchodźcami, oglądał się na Szwecję i jej „55 stref szariatu”. Dziś nie wspomina, że obok Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Niemiec i Portugalii, Szwecja też ma ustawę o uzgodnieniu płci.

Odbierając wbrew prawu parom homoseksualnym prawa do małżeństwa, prezes nawet się nie zająknął, jak jego formacja odstaje od europejskich konserwatywnych przyjaciół z partii Davida Camerona, z którymi PiS robi politykę w Brukseli, a którzy w swoim kraju prawo do małżeństw dają nie tylko parom heteroseksualnym. Za to kiedy jest mu to wygodne, chętnie tę zażyłość podkreśla, zdarza się nawet, że do brytyjskiego premiera listy śle.

Lider PiS wzywał też wczoraj do kręcenia hollywoodzkich produkcji, które w świat niosłyby historię Polski. Niech kręcą i opowiadają ze wszystkimi najbardziej bolesnymi jej ranami. Ale niech każdy z nas zachowa prawo wyboru, czy film chce zobaczyć. I do oceny, by mógł skrytykować lub pochwalić. A nawet przeciwko treściom protestować. Ale już nie żądania zdjęcia z afisza, bo to wolność ogranicza. Tak jak teraz wstrzymania spektaklu „Męczennicy” domagają się politycy PiS, odbierając prawo wystawiania artystom, a widzom prawo wyboru.

Sobotni wykład o poprawności politycznej, która tłumi wolność, prezes PiS okrasił słowami, że „Polska jest krajem wolności i musi nim pozostać, nawet jeśli mamy być wyspą wolności w Europie i świecie”.

Myli się jednak, bo wolność postrzegana wyłącznie jako dyktat większego nad mniejszym, a nie współistnienie większego obok mniejszego, spowoduje, że nie wyspą, ale skansenem będziemy w Europie i świecie.

Wybory 2015
Wybory parlamentarne 2015
Już 25 października – wybory parlamentarne. Wszystko o wyborach – w naszym serwisie wyborcza.pl/wybory. Znajdziesz w nim aktualne informacje o kampanii wyborczej, kandydatach, najnowsze sondaże oraz komentarze publicystów „Gazety Wyborczej”

* Nakręć się na wybory. Powiedz, co dla Ciebie Ważne!
* Obejrzyj rozmowy z ekspertami w programie STUDIO WYBORCZEJ

Zobacz także

burzeniePoFundamenty

wyborcza.pl

PiS już nie pokazuje na stronie projektu konstytucji z 2010 r.? „W ogóle nie mamy w tej chwili żadnego projektu”

Paweł Kośmiński, 16.10.2015

Konstytucja RP

Konstytucja RP (Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta)

– Nie ma dziś żadnego obowiązującego dokumentu, który można by przedstawić jako projekt zmiany konstytucji przygotowany przez PiS – przekonuje „Wyborczą” Elżbieta Witek. To odpowiedź na zarzuty prof. Moniki Płatek, że PiS ma już przygotowaną konstytucję, która mocno ogranicza wolności obywatelskie. – To niech mi dadzą na piśmie deklarację, że to, o czym mówię, nie nastąpi – apeluje prof. Płatek. Dokumentu sprzed lat, o który mowa, nie można znaleźć na stronie internetowej partii.

O nowej konstytucji PiS mówi od dawna. Już w orędziu z 2005 r. prezydent Lech Kaczyński mówił, że jej uchwalenie ułatwiłoby „w bardzo wysokim stopniu” naprawę państwa. Jarosław Kaczyński w 2012 r. jasno stwierdził, że obecna „jest naprawdę niedobra”.

W liście skierowanym do czytelników „Wyborczej” po wygranych wyborach również Andrzej Duda opowiedział się za „otwarciem debaty nad nową konstytucją”. „Musimy lepiej zabezpieczyć naszą suwerenność, zadbać o zachowanie tożsamości kulturowej, a także naszych interesów ekonomicznych. Mocniejszych gwarancji wymagają również prawa obywatelskie” – argumentował. Gotowego projektu nie przedstawił.

Prof. Płatek: Od demokracji do systemu autokratycznego

Do niedawna na stronach PiS można było znaleźć projekt konstytucji z 2010 r. W jej preambule zamieszczono odwołanie do Opatrzności Bożej, ponadto dokument rozszerzał kompetencje prezydenta, wprowadzał do niej gwarancję nauki religii w szkole, uniemożliwiał regulację jakichkolwiek innych związków poza małżeństwem, wykluczał aborcję.

Zapisy tego dokumentu przywołała w Radiu TOK FM karnistka prof. Monika Płatek (startuje do Senatu ze Zjednoczonej Lewicy). Mówiła o swoich obawach: usunięciu pojęcia niedyskryminacji, zaburzeniu trójpodziału władzy, daniu bardzo dużych prerogatyw prezydentowi. Przykład? Powołanie przy nim szczególnego sądu, który – jak przestrzegała profesor – „będzie mógł robić nadzwyczajne apelacje do wyroków i będzie mógł je zmieniać, jeżeli uzna za niesprawiedliwe”.

– To jest system, który zagraża eliminacją trójpodziału władzy i demokracji w kierunku co najmniej systemu ostro autokratycznego – takiego, gdzie mamy jednego wodza, przywódcę, który w związku z tym nie odpowiada, bo zwala swoje winy na Boga i religię – mówiła prof. Płatek.

Z zastrzeżeniami nie zgodziła się rzeczniczka PiS Elżbieta Witek, albo przekonując, że w takich pomysłach nie ma nic złego (np. odwołanie do Boga), albo sugerując, że słyszy o nich (np. sądy przy prezydencie) po raz pierwszy.

PiS: Nie mamy obowiązującego projektu nowej konstytucji

Tymczasem, jak zaznacza prof. Płatek, projekt nowej konstytucji, o którym mówi, ściągnęła ze strony PiS dwa miesiące temu. Był on zresztą głośno komentowany w sierpniu tego roku. Na łamach „Wyborczej” przestrzegali przed nim m.in.senator niezależny Marek Borowski i profesor prawa Wojciech Sadurski.

Ale nie mogliśmy go już znaleźć na stronie partii, link wyglądał na nieaktywny. Również prof. Płatek twierdzi, że po porannej audycji projektu znaleźć już nie mogła.

Pytamy o to Elżbietę Witek. Rzeczniczka PiS zapewnia nas jednak, że u niej link wciąż działa. Zresztą powoływanie się akurat na tamten dokument uważa za „nieuprawnione”. – Nie ma dziś żadnego obowiązującego dokumentu, który można by przedstawić jako projekt zmiany konstytucji przygotowany przez PiS. To wszystko to materiały pojawiające się od 2004 r., które były projektami, propozycjami i ulegały zmianie – zapewnia „Wyborczą” Witek.

I dodaje: – Są różne propozycje, o czym była mowa na konwencji programowej w Katowicach, natomiast nie powstał z tego dokument w postaci projektu konstytucji.

Konstytucja – gwarant praw człowieka bez względu na władzę

Takie tłumaczenia nie przekonują jednak prof. Płatek. – To niech mi dadzą na piśmie deklarację, że to, o czym mówię, nie nastąpi. Że nie będzie zapisanych w konstytucji przywilejów dla Kościoła katolickiego. Że nie będzie wykluczenia możliwości związków partnerskich. Że nie będzie silniejszych niż obecnie prerogatyw dla prezydenta. Że żadne prawo człowieka nie zostanie naruszone, a pojęcie „dyskryminacji” zostanie wyrzucone. Że nie będą mieszać się w sądy, które pozostaną niezawisłe. Że pozostanie zapis, iż jesteśmy państwem neutralnym wyznaniowo, a Polska jest państwem nie tylko dla katolików. I że nie będzie pełnego zakazu aborcji w warunkach, gdy na przykład zagraża to życiu kobiety – mówi.

– Zdaję sobie sprawę, że to bardzo świadoma ambicja prezesa Jarosława Kaczyńskiego do tego, żeby skupić władzę w jednym ręku. Nie wiemy, kto będzie po nim, ale pozostanie układ, który następnemu przyzwoli na wykorzystanie go. Zabawka w postaci władzy absolutnej to zabawka, z którą trudno się rozstać – podkreśla prof. Płatek. – A konstytucja gwarantuje nam, że bez względu na to, kto dostanie się do Sejmu, nie ruszy nam praw człowieka, które zapewnia konstytucja, i narzędzi, które te prawa człowieka chronią.

Pytana dziś o zmiany w konstytucji kandydatka PiS na premiera Beata Szydło odpowiadała zdawkowo i ogólnie, że „to jest dyskusja, która gdzieś tam zaczyna się pojawiać”. – My nigdy nie zrobimy czegoś, co będzie wbrew obywatelom, co będzie niekorzystne dla obywateli, więc ta rozmowa przed nami – zapewniała w Polskim Radiu. Nie wykluczyła, że można poruszyć tę kwestię w referendum.

Zobacz także

pisNagleChowa

wyborcza.pl

 

Wybory 2015. Kaczyński chce samodzielnych rządów, ale zapowiada: będziemy tolerować i szanować opozycję

mf, PAP, 17.10.2015

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński (Fot. x-news/TVN24)

Prezes PiS podkreślił, że szansą na prawdziwą zmianę jest uzyskanie w wyborach bezwzględnej większości w Sejmie. Jak mówił, koalicje się nie sprawdziły. Dodał, że jego obóz polityczny jest gotowy tolerować i szanować opozycję.

 

Prezes PiS spotkał się z mieszkańcami warszawskiego Targówka. – Chcemy dobrej zmiany, które mają doprowadzić do tego, by nasz naród mógł wykorzystać swój potencjał, który naprawdę jest dzisiaj niemały – mówił podczas spotkania.

Jak podkreślił, na drodze do dobrej zmiany leżą przeszkody; pierwszą są wybory parlamentarne. – Trzeba wygrać, proszę państwa, trzeba wygrać zdecydowanie, bo szansa na prawdziwą zmianę jest wtedy, gdy uzyskamy bezwzględną większość w Sejmie i Senacie – mówił. – Wiem, że nikomu dotąd się to nie udało, ale nam się to musi udać – dodał prezes PiS.

 

– Nie rozważajmy tutaj różnego rodzaju koalicji, koalicje się nie sprawdziły – mówił.

„Tolerować i szanować opozycję”

Według Kaczyńskiego pierwszym krokiem do naprawy Rzeczypospolitej będzie powołanie mocnego rządu – „mocnego swoim zapleczem, składem, współpracą z prezydentem, ale także mocnego otwartością na innych”. – Nasz obóz polityczny rozumie, że w demokracji opozycja być musi i my jesteśmy gotowi opozycję nie tylko tolerować, ale opozycję szanować. My uważamy, że jej rola powinna być ważna, i że to musi być także budowane przez nas – podkreślił.

Zapowiedział wprowadzenie tzw. pakietu demokratycznego. – Chcemy wprowadzić go, mimo że, jestem o tym przekonany, będziemy w większości. To nic innego jak uprawnienia dla opozycji – mówił Kaczyński. Podkreślił, że PiS nie idzie do władzy po odwet i wyrównanie rachunków.

Gospodarcze propozycje PiS

Kaczyński mówił, że w Polsce jest uśpiony potencjał i niewykorzystane możliwości intelektualne, jest też źle wykorzystany kapitał finansowy. W jego ocenie tylko państwo może połączyć te trzy czynniki. – My taki projekt mamy – mówił. – To jest 1,4 bln zł. Tyle można wprowadzić do polskiej gospodarki, nadać jej nową dynamikę – podkreślił.

Mówił, że Polacy za mało zarabiają, a rozwój oparty o niskie płace wyczerpał już swoje możliwości, krzywdzi Polaków i uniemożliwia im wejście na wyższy poziom.

Jak mówił, program gospodarczy PiS sprawi, że w kieszeniach Polaków, zwłaszcza tych gorzej sytuowanych, pozostanie 40 mld zł. – A to oznacza nie tylko więcej popytu, ale także więcej sprawiedliwości, bo Polska potrzebuje sprawiedliwości, a potrzebuje sprawiedliwości, bo potrzebuje solidarności. Sprawiedliwość jest spoiwem solidarności. Nie ma solidarności bez sprawiedliwości – mówił.

Potrzeba „narodowej pewności siebie”

Jak zaznaczył, wspólnota narodowa żyje w świadomości, ale musi też mieć swój aspekt realny. W ocenie Kaczyńskiego są to podział dóbr – „dokonywany w taki sposób, by znajdował usprawiedliwienie w normach, także normach moralnych” – i równość wobec prawa, której teraz w Polsce nie ma. – Wspólnota to także mocna tożsamość, narodowa pewność siebie, duma z tego, że jest się Polakiem. Ta duma jest od dwudziestu kilku lat nieustannie atakowana, pedagogika wstydu, kompromitowanie Polski za granicą, wielka akcja obrażania Polski w skali globalnej – mówił.

Chcesz się dowiedzieć, kto z twoich znajomych byłby najlepszym premierem? Zapraszamy do naszej zabawy na Facebooku.

 

wybory2015Kaczyński

TOK FM