PiS (19.10.2015)

 

Mordowaliśmy Żydów, kolonizowaliśmy Ukrainę. I co was tak w tym boli?

Jędrzej Słodkowski, 19.10.2015
Olga Tokarczuk podczas spotkania z czytelnikami w Ossolineum

Olga Tokarczuk podczas spotkania z czytelnikami w Ossolineum (TOMASZ PIETRZYK)

Wyzywanie Olgi Tokarczuk, pisarki o ukraińsko pobrzmiewającym nazwisku, autorki książki o Żydach, wydaje mi się zbyt oczywiste. Nie ma też nic łatwiejszego niż uprawianie damskiego boksu w necie. Dlatego oferuję wam własne usługi: ponaparzajcie sobie we mnie.
– Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów –powiedziała Olga Tokarczuk. Z wiszącej nad polskim internetem wiecznie naelektryzowanej chmury burzowej posypały się na nią gromy.

Ktoś chce laureatkę zabić, ktoś inny tylko złożyć jej dydaktyczną wizytę. Jeszcze inni zaledwie sygnalizują odmienne poglądy, nazywając laureatkę Nike „ukraińską kurwą” i „żydowską szmatą”.

Takie wyzywanie pisarki o ukraińsko pobrzmiewającym nazwisku, autorki książki o Żydach, wydaje mi się zbyt oczywiste. Nie ma też nic łatwiejszego niż uprawianie damskiego boksu w necie. Nie sądzę również, by komuś z tego powodu naprawdę chciało się wyprawiać do jej wioski w Sudetach.

Drodzy gorącokrwiści krytycy Tokarczuk! Chciałbym wam więc zaoferować własne usługi: zamiast w Tokarczuk ponaparzajcie sobie we mnie. Napiszę to wielkimi literami:

ROBILIŚMY STRASZNE RZECZY JAKO KOLONIZATORZY, JAKO WŁAŚCICIELE NIEWOLNIKÓW CZY MORDERCY ŻYDÓW.

Może i nie jestem pisarzem, ale poza tym mam same zalety: jestem mężczyzną (odpada moralny dyskomfort w związku z nawaleniem w kobietę), mieszkam i pracuję w Warszawie (łatwo trafić, a adres redakcji „Wyborczej” na pewno i tak znacie). Mam też nazwisko z końcówką -ski, a do piątego pokolenia wstecz jestem Polakiem krystalicznej polskiej krwi.

Wpadajcie, chętnie dowiem się, co was tak boli? To wy robiliście niewolników z chłopów na Ukrainie i Białorusi? Czy to wy zabijaliście Żydów? Może to wy robiliście inne paskudne rzeczy – biliście Żydów na uczelniach w latach 30.? Zajmowaliście Zaolzie? Burzyliście cerkwie w latach 30.? Donosiliście na gestapo? Gromiliście Żydów w Wielkanoc 1940 r. pod opiekuńczym okiem nazistów? Kibicowaliście Niemcom dławiącym powstanie w getcie? Pacyfikowaliście podlaskie wioski z „żołnierzami wyklętymi”? Wysiedlaliście Łemków podczas akcji „Wisła”?

Nawet jeśli robili to wasi przodkowie, to przecież nie jest to wasza wina, więc skąd te nerwy? W naszym kręgu cywilizacyjnym dziecko nie odpowiada za czyn rodzica. To działa zresztą w obie strony – ja nie czuję się lepszym Polakiem, jak wielu spóźnionych na powstanie warszawskie albo stan wojenny, tylko dlatego, że mój prapradziad, pradziad, dziadek i ojciec siedzieli za Polskę w kiciu, a dwóch ostatnich otarło się tam o śmierć.

Olga Tokarczuk nie dokonała żadnego epokowego odkrycia. Nie trzeba ślęczeć siedmiu lat w bibliotekach, jak ona podczas prac nad „Księgami Jakubowymi”, by się tego dowiedzieć, wystarczy krótka wizyta w bibliotece albo księgarni. Właśnie np. ukazuje się praca „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów 1941-1942” Mirosława Tryczyka. Czy odbije się należnym echem, śmiem wątpić, skoro dwa lata temu prawie bez echa przeszła lżejsza w formie, choć równie ciężka pod względem zawartości, publicystyczna książka Stefana Zgliszczyńskiego „Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali”.

O porządkach zaprowadzanych przez polskich panów na tzw. kresach od kilku lat głośno mówi i śpiewa natomiast folkowo-punkowa supergrupa R.U.T.A. Esej na płytę „Na uschod. Wolność albo śmierć” napisał zresztą dla R.U.T.A. Jacek Podsiadło – inny nominowany do tegorocznej nagrody Nike (oboje zresztą noszą dready, może więc warto upgrade’ować szmatę do mopa?).

Z przyjemnością wam te dzieła pożyczę. Tak samo jak „Księgi Jakubowe” – epicką opowieść o grupie Żydów, która szansy na lepszą przyszłość – wyrwanie się z błota sztetli i ucieczkę od wrogich im ukraińskich sąsiadów – szukała w polskości i katolicyzmie.

Zapraszam, przy okazji wyjdziecie na powietrze, odprężycie się. Od gapienia się w ekran wasze oczy na pewno zrobiły się już całkiem biało-czerwone.

Listy do Olgi Tokarczuk z wyrazami wsparcia na Wyborcza.pl/listy

Rozmowa z Mirosławem Tryczykiem, autorem książki „Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów 1941-1942”, w czwartek 22 października w „Dużym Formacie”

Zobacz także

wyborcza.pl

„Polski prezydent ostrzega, że migranci mogą przynieść epidemię”. Nie tak Andrzej Duda miał sławić nas na świecie…

W świat poszły słowa prezydenta Andrzeja Dudy o tym, iż nie dziwią go obawy Jarosława Kaczyńskiego, że migranci mogą przynieść epidemie.
W świat poszły słowa prezydenta Andrzeja Dudy o tym, iż nie dziwią go obawy Jarosława Kaczyńskiego, że migranci mogą przynieść epidemie. Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta; Screen Twitter AFP

Światowe media wreszcie szeroko piszą o prezydencie Andrzeju Dudzie. Chyba jednak nie tak, jak byśmy tego chcieli. Skupiają się bowiem na słowach z rozmowy z Bogdanem Rymanowskim, w których polska głowa państwa podzieliła obawy swojego szefa Jarosława Kaczyńskiego, iż migranci mogą ściągnąć do naszego kraju epidemie.

Zagranica
„Powiedział, że jego rząd powinien podjąć kroki, aby ochronić swoich obywateli kiedy pojawią się migranci, przed możliwymi epidemiami, które mogą przynieść” – taką wiadomość podał między innymi prestiżowy serwis AFP. Podobną informację przekazała też telewizja Al Jazeera.

Zagraniczne media przytaczają też słowa Jarosława Kaczyńskiego, który mówił między innymi o „cholerze na greckich wyspach”. W kontrze do tego podają, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) powiedziała, że nie ma związku pomiędzy migracjami, a chorobami. Twitter od razu zauważył kontrowersje i zareagował.

Sytuację próbuje w sieci ratować nowy ekspert prezydenta Andrzeja Dudy od kreowania wizerunku głowy państwa na arenie międzynarodowej Marek Magierowski. Podnosi on, iż prezydent dosłownie nie wypowiedział słów, które pojawiają się w tytułach doniesień na całym świecie.

Problem w tym, że zagraniczne agencje po prostu streszczają fragment wywiadu udzielonego Bogdanowi Rymanowskiemu, w którym prezydent Duda pytany o opinię szefa swojej partii stwierdził, iż „faktem jest, media to ogłaszały, że te choroby się pojawiły”. – W odpowiedzialnym państwie nie tylko prowadzi się taką dyskusję, ale przede wszystkim działa się tak, żeby zabezpieczyć obywateli i społeczeństwo – dodał.

Różne komentarze też w Polsce
Na naszej polskiej scenie politycznej, do słów Jarosława Kaczyńskiego odniósł się między innymi Leszek Miller, który powiedział. – To są słowa, które ranią (…). Jeżeli prezes Kaczyński mówi, że emigranci przynoszą tutaj jakieś pasożyty czy choroby to by oznaczało, że Polacy nie powinni jeździć na urlopy do krajów afrykańskich czy arabskich. – ocenił.

Źródło: Al Jazeera / Yahoo news / Twitter

nieTakMiałSławić

natemat.pl

Spiskowa teoria wyborcza. 40 tysięcy kontrolerów urn

Iwona Szpala, 19.10.2015

Józef Orzeł, krajowy koordynator Ruchu Kontroli Wyborów na spotkaniu w Łodzi

Józef Orzeł, krajowy koordynator Ruchu Kontroli Wyborów na spotkaniu w Łodzi (fot. youtube.com)

Przeliczenie głosów oddanych rok temu na listy do sejmików województw, a potem powtórkę głosowania zapowiada Ruch Kontroli Wyborów. Organizacja wspólnie z PiS tropi fałszerstwa przy urnach

– To będzie bomba atomowa, tego ta druga strona naprawdę może się bać – mówił Józef Orzeł, krajowy koordynator Ruchu Kontroli Wyborów (RKW).

O scenariuszu opowiadał kilkanaście dni temu w Łodzi, nagranie spotkania z lokalnymi aktywistami Ruchu jest w internecie. W niedzielę popilnują oni głosowania, zasiadając w komisjach lub obserwując urny w roli mężów zaufania.

Na spotkaniu mówcy narzekali na trudności przy tropieniu fałszerstw, Orzeł nakreślił więc przyszłość po wygranej PiS. – Jeżeli będziemy mieli nasz rząd, czyli porządny i uczciwy, chcemy poprosić ten rząd o to, by zarządził powtórne całościowe przeliczenie kart z list sejmikowych – oznajmił.

Powodem jest 18 proc. nieważnych głosów oddanych na listy sejmikowe w kraju. Od głosowania mija rok, ale to RKW nie przeszkadza. Orzeł wyjaśnił sali, że nieważnych 18 proc. „to jest oszustwo 100-proc., które trzeba udowodnić”.

Potem dorzucił: – I konsekwencją – gdyby tak się stało, a obiecał mi to, co prawda w rozmowie prywatnej, prezes partii – jest droga do powtórzenia wyborów samorządowych na listy sejmikowe. Co jest rewolucją ustrojową. Ale czy wygramy wybory?

O możliwość powtórki liczenia zapytaliśmy Państwową Komisję Wyborczą (PKW). Odpisuje: „Może być wszczęta sprawa poza terminem 14 dni (od zakończenia wyborów), jeżeli powzięto wiedzę o przestępstwie. Sąd oceni, czy ma podstawy do wyroku”.

Co o tym sądzi PiS?

– Nie jest to przedmiotem bieżących prac – mówi Karol Karski, członek Komitetu Politycznego PiS. – PKW wstrzymała likwidację kart do głosowania z wyborów samorządowych wbrew dotychczasowej praktyce. Ponieważ teraz są państwowym zasobem archiwalnym, dostęp do nich powinien mieć każdy. Jeśli po ponownym przeliczeniu i sprawdzeniu kart wynik różniłby się znacząco od oficjalnego, byłaby to poważna przesłanka do zastanowienia się nad legalnością obecnych władz województw – mówi Karski. – Nie sądzę jednak, by treść kart była rozbieżna z ogłoszonymi wynikami – dodaje.

Teza o oszukiwaniu na wielką skalę pojawiła się na prawicy po wyborach samorządowych. W Łodzi Orzeł mówił, że zagrożenie widział wcześniej.

Opowiedział o spotkaniu „kierownictwa PiS z socjologiem od sondaży” dwa tygodnie przed głosowaniem w 2014 r. Socjolog tłumaczył, że duży procent głosów nieważnych to wynik niewiedzy wyborców. I przekonał liderów PiS, którzy orzekli: „W porządku, nie ma się co denerwować, nikt nic nie fałszuje”.

Dziś obserwację wyborów zaleca sam prezes Kaczyński, bo nadużycia przy urnach są „ostatnią barykadą” przeciwników PiS.

W lutym, kreśląc scenariusz dojścia do podwójnej wygranej, w liście do swoich działaczy wymienił „uzyskanie pełnej zdolności do kontrolowania przebiegu głosowania” oraz „stworzenie liczącego dziesiątki tysięcy osób korpusu wolontariuszy”. Chętnych radził szukać w „patriotycznych organizacjach młodzieżowych, lokalnych organizacjach patriotycznych, grupach rekonstrukcyjnych”.

Ruch Kontroli Wyborów odpowiedział na wezwanie. Organizację tworzą Krucjata Różańcowa, Solidarni 2010 Ewy Stankiewicz i prawicowy Klub Ronina. Józef Orzeł jest tam szefem, gościem spotkań bywa Jarosław Kaczyński. Z prezesem znają się od lat. Razem zakładali Porozumienie Centrum, byli posłami.

RKW ma porozumienie z Centralnym Biurem Ochrony Wyborów powołanym przez PiS. Wspólnie dysponują blisko 40 tys. kontrolujących.

Ruch od miesięcy szkoli z przepisów i wykrywania matactw, na przykład urn z podwójnym dnem czy podwójną ścianą. Wypuścił poradnik z tezą: „fałszowanie wyborów jest faktem”. Na spotkaniu w Łodzi Orzeł uznał, że w majowym głosowaniu w wyborach prezydenckich o wyniku zdecydowała duża różnica między kandydatami. Przeciwnikom obozu patriotycznego „nie dało się jej odrobić fałszowaniem”.

– Oczywiście nie mówimy o fałszach centralnych, systemowych, w całym kraju, bo na to lekarstwa nie ma – mówił koordynator. – Ale druga strona się nie poważyła. Czy się poważy? Nie wiem.

Zobacz także

pisSzykujePowtórkę

wyborcza.pl