Dzisiaj posłowie nie zajęli się związkami partnerskimi, odrzucony został ten punkt z obrad na sesji Sejmu. Posłowie okazali pogardę dla ludzi. Okazali się kastą, która chce decydować o innych, to znaczy wprowadzać prawo, które nas niewoli.
Eliza Michalik uważa, iż to małpy, które dostały brzytwy.
„Regulacje prawne dotyczące aborcji, związków partnerskich, in vitro, małżeństw homoseksualnych to być albo nie być społeczeństwa obywatelskiego. To kwestia wartości, jakie wyznajemy i za pomocą prawa ustaw wdrażamy w życie.
Odpowiedzcie sobie na fundamentalne pytania: czy wierzycie że jesteści wolni i macie prawo decydować o sobie? Czy wierzycie, że tylko wy możecie i powiniście decydować jak i z kim macie żyć? Czy chcecie dążyć do szczęścia w sposób, który uznajecie za słuszny? Czy też zrzekacie się tych praw, dając politykom prawo do dzielenia ludzi na lepszych i gorszych, tych z pełnią praw człowieka i (katolików, małżonków) i społeczne odrzuty (geje, lesbijki, feministki, ateiści, ludzie innych wyznań niż katolickie i żyjący w związkach partnerskich)?”
Można tylko tak skonkludować:
„Gdyby przeciwnikom aborcji chodziło o szacunek dla życia nie mogliby równocześnie być zwolennikami kary śmierci – to logiczne. Gdyby chodziło im o dobro dzieci, nie głosowaliby i nie agitowali przeciw procedurze in vitro, bo to właśnie ona umożliwia poczęcie. Gdyby wrzeszczącym z nienawiści ludziom, którzy wyznaniem katolickim posługują się jak bronią i narzędziem do moralnego szantażu chodziło o dobro rodziny, poparliby związki partnerskie – bo rodzina to osoby które łączy miłość, wzajemna troska o swoje dobro, więzi psychiczne, ekonomiczne i życiowe i szacunek. Gdyby chodziło im o dobro kobiet, nie blokowali rozwiązań pomagających ofiarom przemocy. Gdyby byli dobrymi ludźmi, nie używaliby języka nienawiści”.