Waldemar Mystkowski: Delfinów dwóch i Filip z konopi

Posted: 9 września 2018 in Polityka
Tagi: , , , , , , ,

Delfinów dwóch i Filip z konopi

Politycy PiS znajdują się na finiszu walki o stołek prezesa, który jeszcze może pokwęka na wiecach w kampanii wyborczej, ale będą to 5-10 minutowe wystąpienia, bez większej wartości merytorycznej, raczej z komunikatem „szef ma się dobrze”, co wiadomo, iż odczytuje się – ma się źle. Widać to aż nadto.

Finiszuje dwóch delfinów, którzy wyrwali się całemu peletonowi PiS, w tym Andrzejowi Dudzie, ten ciągle łapie gumy i jest doprowadzany do peletonu przez zawodników z własnej kancelarii, a nawet ci odmawiają współpracy, jak Krzysztof Łapiński, aby na ich plecach wiózł się ten maruder.

Może dojść do sytuacji, iż nie będzie chciał współpracować z Dudą żaden zawodowiec i zostanie skazany na amatorów, a tym samym na niewystawienie do reelekcji.

Finiszują po funkcję prezesa Mateusz Morawiecki i Joachim Brudziński, którzy zawarli tymczasowy sojusz antydudowy – o czym w „Newsweeku” pisze Renata Grochal. Intryga z australijskimi fregatami Adelaide się powiodła. Duda został ograny jak zwykły cienias.

Prezydent już nie dojdzie uciekinierów, nie ma na to szans. Oni zaś są skazani na konflikt, bowiem stołek prezesa jest jeden. I raczej Morawiecki w tym starciu jest przegrany. Prowadzi – to prawda. Lecz na przodzie bierze się wiatr na siebie, a rywal wiezie się na kole, do tego potrzeba tylko 90 procent wysiłku prowadzącego. A zatem Brudziński ma przewagę 10 proc., z której skorzysta, gdy zobaczy kreskę mety i będzie musiał wyminąć Morawieckiego.

Brudziński oprócz tego ma aparat partyjny pod sobą, on go kształtował i zna pisowski beton na wylot, zna ich słabe punkty, staną za nim, a nie za transferowanym Morawieckim. Oczywiście, o wszystkim może zadecydować prezes i zdyskwalifikować, jednak jest uwięziony w sidłach. Sam je zastawił na Nowogrodzkiej, gdzie otoczył się kordonami ochroniarzy.

Brudziński więc zawsze może zachować się jak Beria w stosunku do Stalina. Znajdujemy się w podobnej logice tragedii. Może dojść do innych rozwiązań, ale byłyby one wbrew gatunkowi samospełniającej się tragedii.

Mógłby do gry wejść – na zasadzie bonifikaty – Patryk Jaki, gdyby wygrał wybory samorządowe w Warszawie. Mamy do czynienia z jego desperackimi próbami przekonywania warszawiaków do siebie. Niczym Filip z konopi rzucił na agendę projekt 19. dzielnicy Warszawy, który szybko okazał się humbugiem, fantomem, kitem.

Przecież nie startuje na dewelopera Warszawy, a przy tym ową 19. dzielnicę usadowił na terenach zalewowych, chronionych projektem ekologicznym Natura 2000. Uwagę zwrócił mu Rafał Trzaskowski, że ta 19. dzielnica już jest, gdyż teren zalewowy jest integralny dla działu wodnego Wisły. Oprócz tego wyszła impotencja twórcza Jakiego i jego sztabu, gdyż ów pomysł zastosował Lech Kaczyński, gdy startował z prezydenta Warszawy na prezydenta Polski i obiecywał warszawiakom park technologiczny na Siekierkach. Jaki więc zaserwował ogrzewane kotlety.

Oprócz tego, że 19. dzielnica jest w budowie, ma stronę w internecie, buduje ją hiszpański deweloper Pro Urba. Może zajść podejrzenie, iż to zamierzona wpadka, darmowa reklama, bo mieszkania w tej ekskluzywnej dzielnicy są do kupienia. Jakim zatem powinny zająć się służby, policja, a nawet jego szef Ziobro.

A przy tym zaprezentowany projekt to pół godziny pracy w programie Adobe. Amatorszczyzna, humbug, jak cała partia PiS z delfinami włącznie, z którymi wyborcom tej partii tak czy siak wyjdzie na łyso.

Dodaj komentarz