Posts Tagged ‘Włodzimierz Cimoszewicz’

Kolejna modlitwa kaczora… będzie też placz i smutek , jak co miesiąc.Witamy w domu wartiatów w wykonaniu tańczących na trumnach

KOLEJNY RAZ PiS POKAZAŁ, ŻE MIESZKAŃCÓW WARSZAWY MA W D…..

Włodzimierz Cimoszewicz i jego syn poseł PO Tomasz będą skarżyć do sądu TVP i polityków PiS. To reakcja na wypowiedzi niektórych posłów partii rządzącej po wywiadzie byłego premiera na temat noweli ustawy o IPN.

Na początku tygodnia w udzielonym „Rzeczpospolitej” wywiadzie Włodzimierz Cimoszewicz powiedział m.in. – „Ustawa o IPN to jeden z wielu przykładów oszukańczego sterowania emocjami i opiniami co najmniej połowy społeczeństwa. Wmawia się ludziom, że Polska jest nieustannie, kłamliwie atakowana i pomawiana”. Mówił też o udziale Polaków w Holokauście: – „Dzisiejsze pokolenie nie jest za to odpowiedzialne. Jeśli jednak milczy lub kłamie, to stwarza swoją własną odpowiedzialność i podważa swoją wartość moralną”.

Pytany, czy spór polsko-izraelski pokazał, że w Polsce jest problem z antysemityzmem, stwierdził: – „Oczywiście tak. To problem trwały (…). Ekscesy na stadionach, napis „Łatwopalni” w Jedwabnem i setki innych przypadków. PiS od zawsze flirtował z nacjonalizmem. Wielu z nich pewnie po prostu jest nacjonalistami. W tej atmosferze wszelkie formy rasizmu i ksenofobii muszą kwitnąć. Gołosłowne zapewnienia Dudy i Morawieckiego są bez znaczenia”.

– „Po ukazaniu się tego wywiadu rozpętało się piekło” – powiedział „GW” Tomasz Cimoszewicz. – „Pojawiły się programy w TVP szkalujące imię mojego dziadka, w których nazywano go mordercą. Chodzi chociażby o program pani Magdaleny Ogórek i pana Marcina Wolskiego na antenie TVP Info i kilka innych programów z udziałem i wypowiedziami np. posła Dominika Tarczyńskiego w programie „Minęła 20”, ale i innych posłów PiS”.

W tym samym czasie CBA rozpoczęło kontrolę oświadczeń majątkowych Tomasza Cimoszewicza. – „Odwiedziłem już CBA i poddałem się rozpoczętej procedurze, która może trwać od trzech do dziewięciu miesięcy. Nie mam nic do ukrycia. Nie jest to jednak przypadek, że w dzień po mocnym wywiadzie mojego ojca pojawia się taka zorganizowana akcja z udziałem TVP, posłów PiS i CBA. Chodzi o to, aby zamilkł” – powiedział poseł Cimoszewicz.

Włodzimierz i Tomasz Cimoszewiczowie przygotowują pozwy przeciwko – jak to określa Tomasz Cimoszewicz – sporej grupie pomawiających i nękających. W przypadku TVP chcą złożyć również skargę w związku z rozpowszechnieniem przez nią pomówień do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

❓Jak długo pracujesz na awans, premię i podwyżkę? Oni mają legitymacje . Nawet Ci, którzy wylecieli z rządu z hukiem, zasłużyli na niebotyczne pieniądze. 🔁RT

 

Zdaniem gen. Waldemara Skrzypczaka w polskiej armii cały czas jest realizowany program sprzed 10 lat. – „Nie mamy skutecznego uzbrojenia, systemów rażenia, systemu walki, które powodowałyby to, że nasza armia jest zdolna oprzeć się choćby agresji ze strony Rosji” – powiedział były wiceminister obrony w RMF FM.

Skrzypczak uważa, że najgorsza sytuacja jest w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. – „PGZ jest w stanie zapaści technologicznej. Przez 2 lata nie zrobiło się tam nic. To wszystko są ruchy o charakterze propagandowym, a przecież zbrojeniówka może być motorem dla polskiej gospodarki” – stwierdził generał. Przypomnijmy, że kilka dni temu minister obrony Mariusz Błaszczak odwołał cały powołany przez Macierewicza zarząd PGZ.

Były wiceminister obrony zrecenzował dwa lata Macierewicza w resorcie. – „W zasadzie nie zrobił nic, tak na dobrą sprawę, dla armii. A deklarował zrobienie skoku jakościowego. Ten skok się nie wydarzył, nie dzieje się nic takiego, co by zmieniło potencjał bojowy armii” – podsumował gen. Skrzypczak.

Cały raport do poczytania na stronie

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Mateusz Morawiecki to Macierewicz nowej generacji?

Antoni Macierewicz długo próbował wstrzelić się w oczekiwania braci Kaczyńskich. Nie w pełni zadowolił raportem o WSI i rozwiązaniem tych służb, bo publikacja aneksu do raportu o likwidacji WSI została wstrzymana przez Lecha Kaczyńskiego i podtrzymana przez Andrzeja Dudę. Śmierć brata Jarosława Kaczyńskiego stała się wehikułem do spektakularnej kariery, zarówno partyjnej, jak i rządowej.

Macierewicz nadepnął na poczucie winy Jarosława i nadymał je do rozmiarów niebotycznych. To na nim zbudował prezes PiS swoją siłę polityczną, która jest zagrożeniem dla Polski. Macierewicz katastrofę smoleńską pompował, prezes Kaczyński skrzętnie na niej konstruował strategię dojścia do władzy. Było to w kontrze nie tylko do rządzącej koalicji PO-PSL, ale do Polski po 1989 roku.

Wychodzenie ze słabości historycznej i strukturalnej było nad wyraz trudne. Polsce udała się transformacja po pożegnaniu PRL. Naszym sąsiadom w podobnej sytuacji wyszło o wiele gorzej albo w ogóle. A pisowska budowa własnej siły na rzeczywistej sile nazwana została ruiną – i to paradoksalnie okazało się skuteczne. Socjolodzy i politolodzy zachodzą w głową, dlaczego tak się stało. Ciekawym opisem przyczyn zwycięstwa PiS jest raport zespołu socjologicznego Macieja Gduli, który zanurzył się w naszej prowincji. Opublikowany został z tego raport „Dobra zmiana w Miastku”, a także pozycja na rynek wydawniczy „Nowy autorytaryzm”.

Ta ostatnia publikacja winna być obowiązkową lekturą dla opozycji, bo na tych i podobnych wynikach badań socjologicznych można skonstruować konkurencyjny program polityczny i rozbroić pisowskie zagrożenia dla kraju. Kaczyński będzie brał nas za twarz, póki nie przeciwstawimy się nazwaniem tych zagrożeń i ich skutecznym rozwiązaniem.

Samo tylko cofnięcie ruin PiS (prawnych, ustrojowych, antydemokratycznych) nie będzie właściwym rozwiązaniem. Jeden z głównych przedstawicieli okresu heroicznego władzy PiS – Macierewicz – odchodzi. Tak dzieje się tylko z tą konkretną postacią, bo następują po niej Macierewicze kolejnej generacji, jak choćby Mateusz Morawiecki, absolwent MBA (Master of Business Administration). To o wiele trudniejszy przeciwnik.

Choć Macierewicz nie wróci, bo ostatecznie się skompromitował, jego osoba jest charakterystyczna do sposobu uprawiania polityki przez partię nowego typu autorytarnego w okresie heroicznym, tj. przechwytywania władzy. Po ostatnim posiedzeniu sejmowej komisji obrony – mimo próby zablokowania jej jawności przez PiS – mamy wiedzę, co właściwie „osiągnął” Macierewicz. Przede wszystkim nieustannie nas okłamywał.

Posłowie opozycji obnażali nieprawdy Macierewicza, a pisowcy ze wstydu w milczeniu wpatrywali się w stoły. Żaden ważny przetarg na uzbrojenie armii – żaden! – nie został rozstrzygnięty. Macierewicz wobec mediów stosował retoryczną „manianę”: „już”, „za miesiąc”, „do końca roku”. Przetargi na śmigłowce, system artylerii rakietowej, okrętów podwodnych, dronów bojowych, znajdują się w fazie „prac koncepcyjnych”.

Jeszcze gorzej ma się rzecz z wehikułem kariery Macierewicza – katastrofą smoleńską. Przez dwa lata rządu PiS (i przez 8 lat „badań” zespołu smoleńskiego) nie przedstawiono prokuraturze żadnego dowodu na wybuchy w prezydenckim Tupolewie. Zastępca prokuratora generalnego Marek Pasionek, odpowiadając na interpelację posła PO Krzysztofa Brejzy, pisze, że nie istnieje żadna współpraca prokuratury z podkomisją Macierewicza, mimo że zwrócono się do niej w trybie przewidzianym w ustawie o prawie lotniczym o przekazanie wyników badań na potrzeby śledztwa.

Nawet Kaczyński zwątpił w zamach wobec swego elektoratu. W ostatniej rozmowie z niezależna.pl przyznał się do porażki: – „Na 8. rocznicę będziemy mogli powiedzieć przynajmniej, co wiemy, czego nie wiemy, gdzie są te punkty, które są w tej chwili nie do wyjaśnienia”. Prezes przygotowuje swój elektorat do tego, że „być może trzeba będzie nawet jeszcze lat, żeby być zupełnie pewnym, co się stało”. Dwuletni okres heroiczny rządów PiS na podstawie tylko osoby Macierewicza porządkuje Platforma Obywatelska w raporcie „785 dni Antoniego Macierewicza w MON-ie”.

Macierewicz jest esencją rządów PiS. Jak jest ważny dla elektoratu partii Kaczyńskiego, prezes przekonuje się na miesięcznicach, wówczas to Macierewicz dostaje największe brawa, częściej jest skandowane „Antoni” niż „Jarosław”. Dzisiaj groźniejszy jest dla Polski Macierewicz nowej generacji – Mateusz Morawiecki, który stosuje podobne narzędzia utrzymania się przy władzy. Nowy autorytaryzm wchodzi na wyższy poziom tworzenia z Polski ruin.

Za łamanie praworządności i brak dialogu z Unią Europejską, zapłacą wszyscy Polacy 👇

Duda jak Salomon

Pisowska ustawa o IPN spowodowała większe spustoszenie niż antyuchodźcza polityka rządu Szydło i Morawieckiego.

Andrzej Duda zapowiedział podpisanie noweli ustawy o IPN, odsyłając dwa jej artykuły do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym. Ten tryb jest istotny, nie jest zatem trybem prewencyjnym, a więc ustawa wchodzi w życie z niekonstytucyjnymi przepisami karnymi.

Międzynarodowy kryzys wokół ustawy ujawnił siłę polskiego antysemityzmu, który odżył i konsoliduje się. Nie będzie możliwe zapędzenie go z powrotem jak dżinna do przestrzegania poprawności politycznej. Tak jak w okresie międzywojennym, nacjonalizm zaczeka na sposobne chwile, aby podpalić stodołę z zapędzonymi do niej przeciwnikami – niekoniecznie ze względu na rasę.

Pisowska ustawa spowodowała większe spustoszenie w emocjach niektórych Polaków niż antyuchodźcza polityka rządu Szydło i Morawieckiego. Wystarczy zaglądnąć na kanały TVP bądź na prawicowe strony internetowe, aby się o tym przekonać.

Odesłanie dwóch artykułów do Trybunału Konstytucyjnego, w którym zasiada trzech sędziów dublerów, a prezes Julia Przyłębska nie trzyma przyzwoitych standardów profesji sędziowskiej, rządzi zaś Mariusz Muszyński (Donald Tusk jest dla niego bandytą, zaś Katarzyna Lubnauer, Ryszard Petru i inni nadają się ze względu na nazwiska najwyżej do Bundestagu), ukaże światu poczynioną przez PiS demolkę w tej instytucji, mającej strzec Konstytucji.

Duda kolejny raz naruszył Konstytucję w zamiarze ewentualnym, bo odesłanie dwóch artykułów przewiduje niekonstytucyjność i jest wyrazem godzenia się na całość, gdyż nowela wchodzi w życie.

Duda chciał pokazać się jak Salomon, przed którym stanęły dwie matki. Kobiety spierały się o dziecko. Król żydowski chciał je pogodzić, „sprawiedliwie” rozcinając mieczem dziecko na pół. Wówczas prawdziwa matka ustąpiła.

Zaś Duda aktem podpisania ustawy i odesłania artykułów do TK rozciął „sprawiedliwie” ustawę, uśmiercił rozum polityczny. Postawa Dudy jest podatna na negatywne interpretacje swojej osoby poprzez uniwersalne mity. Nie jest on w stanie podołać ciężarom prezydentury, jak Syzyfowi odpowiedzialność ciągle wymyka mu się z rąk. Z takim ułomnym charakterem nie jest mu po drodze z żadną trudnością. Duda to nie leader, a ledwie cheerleader, o czym naocznie się przekonamy, oglądając jego wygibasy na twarzy podczas transmisji z zimowych igrzysk w koreańskim Pjonczangu.

To nie działa przeciwko Polsce. Przeciwko Polsce działa 👇

Duda urwał się z choinki

Andrzej Duda nie zrezygnował ze swojego politycznego wehikułu do reelekcji – nowej konstytucji. Wg aktualnie obowiązującej grozi mu Trybunał Stanu i konsekwencje karne, bo po prostu kilkakrotnie ją złamał. Do tego Duda nie jest pewien, czy PiS wystawi go w wyborach. Prezes Kaczyński i jego akolici są przeciw referendum ws. konstytucji w 100. rocznicę odzyskania niepodległości.

Biednemu Dudzie wiatr historii wieje w oczy. Nawet gdyby miał podpisywać wszystkie felerne ustawy bez czytania i w nocy, nie może być pewien, czy prezes Kaczyński spojrzy na niego łaskawym okiem i czy poda mu rękę do uściśnięcia.

Duda na konferencji „Wspólnie o Konstytucji, Wspólnie o Rodzinie” pochwalił się, że czyta obce konstytucje. I czyta je z powodu specyficznych potrzeb, bynajmniej nie ustroju demokratycznego, ale… rodzinnego, gdyż rodzina „w ogóle stanowi fundament absolutny ustroju społecznego państwa”.Fundament absolutny – to nowy termin prawa ustrojowego absolwenta prawa Dudy. A gdzie tego kitu fundamentalnego się doczytał? – „Są zresztą takie konstytucje, które w taki sposób podkreślają tę rolę rodziny, wskazując ją jako fundament ustroju społecznego, podstawową jednostkę, jaka występuje w społeczeństwie. Choćby w greckiej konstytucji rodzina jest tak ujęta”.

Proszę bardzo, prezydent Duda polskiej Konstytucji nie czyta, nie dotrzymuje zapisanych w niej artykułów, łamie je, ale grecką konstytucję i „takie” inne czyta. O co Dudzie z tym fundamentem rodziny chodzi? Przede wszystkim to „wzajemna relacja kobiety i mężczyzny, małżeństwa, tworzącego rodzinę”. W tej relacji może występować równouprawnienie: „z założenia muszą mieć równe prawa, natomiast jest kwestia tego, czy rodzina, małżeństwo może sobie układać swoje role małżeńskie w sposób dowolny„.

Duda wyrażał się ponadto o psychologicznej stronie rodziny (małżeństwa) – związek „powinien być oparty na miłości i wzajemnym oddaniu” – ale to powinno najmniej nas obchodzić. Tylko tyle ma do powiedzenia prezydent naszego kraju, nie zająknął się o przemocy w rodzinie, nie wymsknęła mu się uwaga o rolach społecznych płci. Nic zatem o gender, które w sposób nowoczesny opisuje wzajemne relacje płci zarówno w związkach, jak i w społeczeństwie.

Duda nie wypowiedział się o związkach partnerskich, które niczym nie różnią się od rodziny, bo formalność prawna ani rytuał religijny nie wnoszą żadnych wartości do relacji międzyludzkich. Nie usłyszeliśmy nic o małżeństwach jednopłciowych.

I o to zdaje się chodzić. Od Dudy zaleciało zaduchem zakrystii, odwołuje się do rodziny, która w tym rozumieniu nijak się ma do prawa ustrojowego. Mamy do czynienia z promowaniem swojej osoby w ramach zaprzeszłego rozumienia ustroju, konstytucji i roli społecznej rodziny. Rodzina polska (formalna, partnerska czy też jednopłciowa) żyje w roku 2018, a Duda ględził o wiedzy sprzed kilkudziesięciu lat. Prezydent jest nie z naszych czasów, urwał się z choinki, której dawno opadły igły, jest nie do użytku.

PIĘKNIE POWIEDZIANE 🙂

Fragment wywiadu Cezarego Michalskiego z Markiem Migalskim (cowdmedia.pl).

 Przychodzi mi do głowy analogia, którą jak wszystkie historyczne analogie trzeba oczywiście brać z pewną poprawką. Po Marcu 1968, czyli po wzbudzeniu przez władzę nacjonalizmu i antysemityzmu na użytek wewnętrzny, ale też z koszmarnymi skutkami międzynarodowymi, przyszedł Sierpień 1968, interwencja w Czechosłowacji. Gomułka rozumiał, że na tej hecy wewnętrznej on przegrał międzynarodowo i Polacy to czują. Zatem potrzebuje jakiegoś sukcesu w polityce międzynarodowej.

Najechania Czechosłowacji jako marionetka Breżniewa?

Chciał przez to pokazać, że jego polityka jest jednak skuteczna. Nie tyle, że zawładnęliśmy Czechosłowacją, ale jednak „polskie czołgi są w Hradec Kralove”. To było tak sprzedawane w propagandzie władzy adresowanej do tych samych nacjonalistów i antysemitów, do których Gomułka i Moczar adresowali się parę miesięcy wcześniej w czasie kryzysu marcowego. „Mamy na świecie sojuszników i razem z nimi wygrywamy”.

Zatem po obecnym „Marcu” może być gorzej?

Jarosław Kaczyński będzie chciał mieć jakiś sukces na arenie międzynarodowej. Kiedy ja ostatnio zastanawiałem się nad tym na swoim blogu, jeden z internautów napisał: „przecież sprawa Zaolzia jest nierozwiązana”. To ponury żart, ale oddaje kierunek, w którym Kaczyński będzie teraz musiał iść.

Dziś to „Zaolzie” musiałoby być na Ukrainie. W końcu Kaczyński zdecydował się na zaostrzenie konfliktu także na tym froncie, wpisując do nowelizacji fragment „antybanderowski”. Za co został już publicznie pochwalony przez partię Putina i przez Kadyrowa.

Z kolei ambasador Ukrainy w Polsce Andrzej Deszczycia dwa dni temu powiedział, że Ukraina po ostatnim konflikcie zrozumiała, że teraz jej ambasadorem w Unii Europejskiej jest Litwa. Paweł Kowal przypomniał niedawno, że Ukraina była jedynym narodem na świecie, który do niedawna w sondażach odpowiadał, że najbardziej lubi Polaków.

To była wdzięczność za poparcie Majdanu.

Teraz to jest bardzo szybko marnowane. W tempie, które nawet Kaczyńskiemu musi wydawać się zaskakujące i bynajmniej nie jest sukcesem.

NIECH TE SŁOWA BĘDĄ ZIMNYM PRYSZNICEM DLA WIELU Z NAS

ANDRZEJ, NIE CHRZAŃ

Zagadka – Czy Pani Agata: a. śmieje się? b. płacze? c. usiadła na mokrym?

Włodzimierz Cimoszewicz dla „Wyborczej” mówi o konstytucji. Mija 20 lat od uchwalenia konstytucji RP. – Można wprowadzać zmiany do konstytucji, ale nie należy zmieniać jej na nową. Argumenty mówiące, że dwudziestoletnia konstytucja jest przestarzała, to brednie

Paweł Wroński: Minęło 20 lat od uchwalenia konstytucji RP. Jak pan dziś ocenia ten dokument?

Włodzimierz Cimoszewicz: Konstytucja jest bardzo dobra. Kilka kwestii można było uregulować inaczej, jednak oferuje ona pełną możliwość sprawnego funkcjonowania państwa, gwarantuje szeroki zakres praw i wolności. Częste ostatnio przypadki łamania jej postanowień nie są dowodem słabości. Tak jak dziesięć przykazań nie traci swojej wartości z powodu miliardów przypadków łamania ich od tysięcy lat.

Okazało się, że konstytucyjne zabezpieczenia dla rządów prawa – takie jak Trybunał Konstytucyjny – zostały stosunkowo łatwo ominięte przez rządzący PiS.

– Wiara w doskonałe rozwiązania prawne czy proceduralne jest naiwna. Bez świadomych obywateli nie ma republiki, bez demokratów nie ma demokracji. Naszym polskim problemem jest to, że mimo ponad ćwierćwiecza demokratycznego państwa duża część społeczeństwa nie wie praktycznie nic o państwie, prawie, gospodarce, finansach itd. A jednak decydują. Głosują na szarlatanów i znachorów, na objazdowych cyrulików i głosicieli cudów.

Ale jaki z tego wynika wniosek? Zmienić prawo? Czy pomóc rodakom w nauczeniu się i zrozumieniu. Jak nasze szkoły przygotowują młodych ludzi do życia w demokratycznym państwie, do zrozumienia istoty praworządności, do przyswojenia sobie tolerancji, do uświadomienia, skąd się biorą pieniądze w budżecie państwa i ile ich może być. Tego nie wprowadzano do szkół dawniej, a dzisiaj zamiast tego rozwala się system edukacji. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Znamy to? Tak. Realizujemy? Nie.

Tylko do tej pory nie zdarzyło się, aby konstytucja była łamana tak ostentacyjnie, a w łamaniu uczestniczył jej strażnik. Może tę sytuację trzeba zmienić i na przykład ograniczyć uprawnienia prezydenta?

– Jedyną bronią, która może wyeliminować próby zniszczenia demokracji, jest świadomość obywateli gotowych do realnego oporu. Przestępca może złamać każde prawo. Jeśli będzie miał gwarancje bezkarności, to zrobi to. Dzisiaj Polska jest w rękach złoczyńców. Zwyciężyli w wyborach zarówno z powodu błędów poprzedniej ekipy, jak i w wyniku zastosowania na masową skalę kłamstw. Jeśli większość społeczeństwa wiarygodnie zademonstruje sprzeciw, jeśli stanie się jasne, że ci, którzy niszczą praworządność w naszym kraju, pójdą za kraty, wtedy obronią się i demokracja, i prawo. Jeśli obywatele będą zdezorientowani i bierni, będzie źle. Już raz nasi przodkowie doprowadzili do upadku Rzeczpospolitej. Współczesne pokolenie może się okryć podobną niesławą.

A co do prezydenta Andrzeja Dudy. Trzeba doprowadzić do sytuacji, by społeczeństwo było bardziej odporne na demagogię i fałszywe obietnice. Prezydent mógł wygrać tylko w takiej sytuacji, jaką mieliśmy w 2015 r. Wie pan, że piryt zwany jest złotem idiotów? Bo tylko oni biorą za złoto wszystko, co się świeci.

Obecnej konstytucji strona konserwatywna zarzuca, że prezentuje jedynie wrażliwość strony liberalnej. Liberałowie, że pewne zapisy są tak sformułowane, że np. uniemożliwiają wprowadzenie związków partnerskich, co już jest standardem w cywilizowanym świecie.

– To jedna z najbardziej demokratycznych konstytucji. Jest jednak owocem różnych kompromisów. Wydaje mi się, że na ogół rzetelnych. Przykładem może być wspomniana definicja małżeństwa, o którą toczył się spór. Proszę jednak zauważyć, że nie stoi ona na przeszkodzie prawnego zaakceptowania związków partnerskich. Proszę też pamiętać o ogólnej formule niedyskryminacji zawartej w konstytucji. Tak więc w wielu przypadkach spornych mamy nie tyle kłopot z konstytucją, ile z jej interpretacją. Ta z kolei nosi z reguły znak firmowy ludzi, którzy jej dokonują.

Ale na przykład okazało się, że ze względu na konstytucyjne zapisy bardzo trudne jest wejście do strefy euro.

– Przyznaję, że zabrakło nam trochę wyobraźni, gdy chodzi o przepisy o NBP i walucie. Utrudniają one wejście do strefy euro. To był błąd, choć wtedy taka perspektywa była czystą abstrakcją.

W 1996 r. przez kraj przechodziły demonstracje twierdzące, że konstytucja jest „nową Targowicą, że odbiera dzieci rodzicom i niszczy dziedzictwo chrześcijańskie”.

– To jest typowy dla większości polskiej prawicy styl dyskutowania. Inwektywy, kłamstwa, ciężkie oskarżenia, zero poczucia odpowiedzialności za słowo. Tradycja ciemnoty i warcholstwa. W tym sensie nie było to nic nowego. Później te same brednie wypowiadano w związku z przystępowaniem do UE.

Po uchwaleniu konstytucji mówiło się, że po 10 latach powinna nastąpić jej rewizja. Potrzebna jest zmiana konstytucji?

– Można wprowadzać zmiany do konstytucji, nie należy zmieniać konstytucji na nową. Argumenty mówiące, że dwudziestoletnia konstytucja jest przestarzała, to brednie. W USA obowiązuje konstytucja, która weszła w życie dwa lata przed naszą ustawą z 3 maja. Choć i im zdarzyło się wybrać człowieka szkodliwego na prezydenta, jakoś nie słychać nawoływań do zmiany konstytucji. W dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce, gdy szkodnicy z PiS-u i kumple Kukiza maja większość, jakakolwiek gotowość do dyskusji o zmianie konstytucji dowodziłaby głupoty opozycji.

Czyli dziś dyskusja nad ulepszeniem konstytucji jest niemożliwa?

– W dzisiejszym Sejmie nie. W polskiej polityce zniknęło zrozumienie dla idei kompromisu. Dyktat zastąpił porozumiewanie się, dobro partii wyparło dobro wspólne. Cofnęliśmy się o kilkadziesiąt lat.

i to jak widać strategia jedynie słusznej partii. To się nazywa „firmy rodzinne”

Waldemar Mystkowski pisze o zbliżąjącej się rocznicy smoleńskiej.

Pisowska Golgota pod smoleńską brzozą

Biuletyn partyjny PiS „wSieci” wypełniają w większości materiały smoleńskie. Co nie powinno dziwić, bo za tydzień rozpoczynają się pisowskie igrzyska, które w całości poświęcone będą postaci pisowskiej pamięci (pp.) Lecha Kaczyńskiego.

I tak. Prawdziwość narracji czterech Ewangelii potwierdza tylko wzmianka w „Wojnie żydowskiej” Józefa Flawiusza. PiS nie ma takich problemów, a wręcz ich nadmiar. Zdjęć jest bez liku, artrefaktów jeszcze więcej, acz są rozproszone. Co roku Antoni Macierewicz publikował „sensacyjny” raport. Pisowską Golgotą jest brzoza pod Smoleńskiem. Ale jakie są bezpośrednie przyczyny śmierci mesjasza PiS, jeszcze ewangeliści tej partii nie ustalili.

Może w 7. rocznicę zapadną wiążące decyzje. Tak i siak – „przebity włócznią nienawiści”, itd. Publicyści „wSieci” snują w tej formie narrację. Zaczęło się, gdy mesjasz Lech Kaczyński chciał lecieć na unijny szczyt. Donald Tusk na nim już był, ale Tu-154M nie wrócił, więc kancelaria prezydenta musiała wyczarterować maszynę.

To miał być początek efektu motyla, który w konsekwencji spowodował hekatombę smoleńską. Tak kombinują ewangeliści biuletynu „wSieci”. Na marginesie: Andrzej Duda może tylko się cieszyć, że nie poleciał za Beatą Szydło na żaden szczyt, a zwłaszcza na ten w Brukseli, gdzie odniesiono „sukces” 1:27.

Narracja smoleńska w tej części ewangelii zaczyna się akurat 14 października 2008 roku. Ewangeliści odkrywają znaczenia słów i gestów, które padły, a nie zostały wówczas zauważone i odpowiednio oznaczone. „Jak widać na fotografiach z unijnego szczytu, relacje między dwoma najważniejszymi polskimi politykami były poprawne, a nawet ciepłe. Nie można nie zapytać o szczerość gestów Donalda Tuska, który z jednej strony uśmiechał się do Lecha Kaczyńskiego, a z drugiej mówił dziennikarzom: „Powiem brutalnie – nie potrzebuję pana prezydenta”. – tak kombinują.

Można rzec, że trzepot skrzydeł motyla to brukselski uśmiech Tuska w stronę Lecha Kaczyńskiego. Słowa sa ilustrowane niepublikowanymi dotąd zdjęciami z lat 2008-2010, pewnie włącznie z tym słynnym, na którym premier Tusk robi żółwika z Władimirem Putinem, a kaciki ust układają się w grymas uśmiechu.

Są to elementy także słynnego pojęcia „przemysł pogardy”, który ostatnio nie jest nazbyt często przypominany. Jak widzimy nowe materiały smoleńskie nie są nazbyt oryginalne i cokolwiek cieniutkie. A nie były publikowane dlatego, iż pozostawały wtórne do publikowanych.

Zaś ewangeliści mają taki talent, jaki ich mesjasz – ten nieżyjący i ten żyjący. Można mniemać, że turbulencje smoleńskie podczas igrzysk będą znaczne. Trzeba będzie zapiąć pasy i mieć nadzieję, że nie przewrócą nam rzeczywistości kołami do góry, na nice. Oczekuję jakiejś bomby Macierewicza, bo ostatnio niczego nie wymyślił, jakby stracił wenę, a nie należy pod tym względem do impotentów twórczych. „Zdrada dyplomatyczna” – to cienizna. Coś lepszego, ministrze!

Kleofas Wieniawa pisze o ekstrawagancjach Macierewicza.

Jarosław Kaczyński zauważył, iż Antoni Macierewicz ma „wiele cech pewnej ekstrawagancji”. Niewątpliwie! Nawet mówi z charakterystyczną emfazą.

Wolałbym, aby o ekstrawagancji Macierewicza wypowiedział się znawca zachowań w sytuacjach normalnych i kryzysowych, a ta dyscyplina wiedzy o człowieku nazywa się psychologią, bądź psychiatrą, a nie polityką.

Jak ktoś zauważył, ekstawagancki może być pisarz bądź artysta, bo ekspresja jak najbardziej indywidualna świadczy o oryginalności i talencie.

Esktrawagancję Macierewicza zmierzył Adam Leszczyński z OKO.press. I to ekstrawagancję „siedmiomilową”, a nie tę codzienną, bo Macierewicz dzień w dzień wypowiada same ekstrawagancje.

A dużym dzisiaj ekstraktem ekstawagancji jest jego Misiu. Jak to mowią kobiety: każdy ma jakąś taka przytulankę.

Nie będę relacjował, jakie ekstrawagancje Leszczyński uwzględnił, skupię się na kilku, wg mnie szczególnych.

W młodości durnej i chmurnej Macierewicz ekscytował się Che Guevarą i Mao-Tse-tungiem. O ile ten pierwszy jest zrozumiały, bo to bohater całego pokolenia niezależnie od wyznawanych idei, o tyle drugi musi zastanawiać. Macierewicz nawet w tym zapędzie „ekstra” posunął się do tego, iż studiował historię Ameryki Łacińskiej i uczył się starożytnego języka Majów.

Ta ekstrawagancja mi się podoba.

W stanie wojennym Macierewicz dał nogę z internowania. Leżał w szpitalu, miał go „samowolnie” opuścić w karawanie. Acz jeden z jego opozycyjnych znajomych (nie pomnę nazwiska) twierdzi, że po prostu sobie wyszedł ze szpitala, gdyż nikt go nie pilnował. Autor ucieczki po prostu stworzył sobie legendę.

Podoba mi się fraza: Macierewicz uciekł ze szpitala – i to widać do dzisiaj.

Macierewicz startował też na prezydenta Warszawy w 2002 roku, uzyskał 6 tys. głosów. Idę o zakład, iż Kononowicz uciułałby deczko więcej.

Z pewnością Macierewicz jest barwny, ale… jest ministrem obrony, a nie na etacie klowna narodowego. O! Gdyby była taka funkcja stańczyka i Macierewicz sprawowałby funkcję błazna nadwornego na Nowogrodzkiej, to owszem, ale wówczas niepotrzebny byłby kabaret „Ucho Prezesa”.

>>>

INSTYTUT NOBLA POTWIERDZIŁ NOMINACJĘ WOŚP !!!! To może być kolejny wielki sukces Polski i Polaków. JUREK – JESTEŚ WIELKI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

c3joga-wqaa14kd

TERAZ PROPAGANDOWA MACHINA PiS ZACZNIE ZMIENIAĆ HISTORIĘ. Czeka nas ujadanie wściekłych hien i żałosne bicie piany.

c3f782gwyaayv_k

Gawroński: Nie wiem o co chodzi Kaczyńskiemu

c3haidcweae7yxb

W „Newsweeku” rozmowa z Gawrońskim.

wloski

– Martwi mnie upadek międzynarodowego prestiżu Polski – mówi włoski polityk polskiego pochodzenia i wielki przyjaciel naszego kraju Jaś Gawroński.

Newsweek:W Polsce pojawiają się głosy, że styl rządzenia PiS – tzw. „kaczyzm” – to odmiana włoskiego faszyzmu. Co pan na to?

Jaś Gawroński*: Nie śledzę aż tak bacznie polskiej polityki, ale wydaje mi się, że jedyne podobieństwo jest takie, że włoscy faszyści też doszli do władzy na skutek wolnych wyborów jak PiS. Martwi mnie co innego – upadek międzynarodowego prestiżu Polski. Dobrze by było, żeby polska polityka, tak kontrowersyjna dla wielu osób, nie odbijała się negatywnie na wizerunku kraju. Chodzi mi także o potencjał inwestycyjny, turystów itd.

Polska straciła prestiż z powodu polityki obecnego rządu…

Bardzo bym chciał aby Jarosław Kaczyński przyjął mnie choćby na 10 minut. Pomogłoby mu to zrozumieć, o co mu dokładnie chodzi.

Co by mu pan poradził?

Żeby nie pozostawał głuchy na krytykę i otoczył się ludźmi, którzy mają własne zdanie, którzy są w stanie krytycznie z nim dyskutować.

A nie tylko przytakiwać…

Nie wiem czy wszyscy w PiS przytakują prezesowi Kaczyńskiemu. Owszem w każdej partii musi być dyscyplina w kwestiach kierunkowych, ale każdy powinien mieć własne zdanie w konkretnych sprawach i nie powinien obawiać się go wyrażać.

* Jaś Gawroński (ur. 1936 w Wiedniu) włoski dziennikarz i polityk polskiego pochodzenia, był korespondentem telewizji włoskiej Nowym Jorku, Paryżu, Warszawie i Moskwie, przez kilka kadencji sprawował mandat posła do Parlamentu Europejskiego, był włoskim senatorem z ramienia Forza Italia i rzecznikiem Silvia Berlusconiego

c3fu4llwiaapmx5

Z PRZEMÓWIENIA PREZES SĄDU NAJWYŻSZEGO

wiadomo-co

Wystąpienie Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf na Zebraniu Przedstawicieli Zebrań Sędziów Sądów Apelacyjnych oraz Zgromadzeń Ogólnych Sędziów Okręgów Warszawa, 30 stycznia 2017 roku:

Zostałam poproszona o to, aby zabrać głos na dzisiejszym zgromadzeniu i choć czuję się tym w pewien sposób wyróżniona, bo jako Pierwszy Prezes najwyższego organu władzy sądowniczej i wciąż jeszcze konstytucyjny członek Krajowej Rady Sądownictwa, zdecydowanie zbyt rzadko miewam taką sposobność – to jednak tym razem przepełnia mnie wielki smutek, którym muszę się z Państwem podzielić.

Stawką w grze są resztki niezależności sądownictwa oraz niezawisłość sędziów

Od ponad roku powtarzam, iż sądy łatwo przekształcić w igraszkę w rękach polityków. To, co dotychczas było zagrożeniem, staje się teraz faktem. Z ust przedstawiciela egzekutywy – Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego – równolegle piastującego mandat poselski usłyszeliśmy zapowiadane lub przewidywane przez nas już dawno słowa: sądy należy „zreformować”.

Pozwolę sobie ująć to stwierdzenie ująć w cudzysłów, bo reform w Polsce mamy chyba już wszyscy dosyć. O nich mówi się jako o wartości samej w sobie. A chodzi o zmianę, która żadnej obiektywnej wartości nie przedstawia. Cel, o czym wszyscy doskonale wiemy, jest zupełnie inny niż czyjekolwiek dobro. Wie o tym również Pan Minister i Prokurator Generalny.

Stawką w grze są resztki niezależności sądownictwa oraz niezawisłość sędziów.

Tak, użyłam słowa „resztki” w sposób zupełnie celowy. Bo należy otwarcie powiedzieć, że szacunek dla niezależności sądów w naszym kraju nigdy nie był na zbyt wysokim poziomie.

Nigdy nie było niezależności budżetowej sądów powszechnych, niezależności ich kierownictwa, a także gwarancji instytucjonalnych, do jakich – nawet w latach 1926-1939, kiedy demokracji w Polsce po prostu nie było – należało tworzenie i znoszenie sądów mocą ustawy. Wprawdzie wiemy, że dzisiaj uchwalenie takiego aktu prawnego to bagatela, zadanie na jedną noc i pół dnia. Niemniej jednak byłby to przynajmniej jakiś symbol szacunku dla sądów, a w życiu nawet symbole się przecież liczą.

Obecna władza przez fakty dokonane zmienia konstytucyjny ustrój państwa

Wiele już razy przypominałam ten przykład z nie tak dawnej przeszłości: oto w 2001 r. Sąd Okręgowy w Przemyślu „ręcznie” zamieniono w ośrodek zamiejscowy jedynie po to, aby pozbyć się niewygodnego prezesa. I zważmy, że od tamtego czasu nie zrobiono dosłownie nic, aby ograniczyć wszechwładzę Ministra Sprawiedliwości nad sądami, więcej nawet – starano się bardzo, aby tę władzę zakonserwować i rozszerzyć.

Od niezależności sądów, której nawet po 1989 r. nie mieliśmy zbyt wiele, przechodzimy aktualnie do etapu drugiego, znacznie niebezpieczniejszego – rozmontowania niezawisłości sędziowskiej. O co chodzi? Pan Minister i Prokurator Generalny potwierdził w swoim publicznym wystąpieniu wszystko, co było albo znane, albo przeczuwane. Ma powstać w SN autonomiczna – co by to nie znaczyło – Izba Dyscyplinarna – wspólna dla sędziów i prokuratorów. Rzecz sama w sobie ciekawa, bo w SN od lat orzekamy jako sąd dyscyplinarny drugiej instancji, a skoro sędziowie są w przeciwieństwie do prokuratorów niezawiśli, to odpowiedzialności przedstawicieli obu grup nie można mierzyć jedną miarą… Ale przecież wiadomo, że nie w tym rzecz.

Zamysł jest prosty: obecna władza przez fakty dokonane zmienia konstytucyjny ustrój państwa. I za chwilę zyska potężny instrument nacisku na każdego indywidualnego sędziego, a przez to – na każdego obywatela. Do Izby Dyscyplinarnej – jak się zapowiada – wprowadzi się czynnik społeczny, ławników, bo sądy – jak powiedział pewien członek grupy rządzącej – są zbyt ważną sprawą, aby je pozostawić samym sędziom.

No więc będziemy mieli sądy ludowe, upolitycznione,

bo w razie czego skład mieszany w Izbie Dyscyplinarnej usunie z urzędu każdego, kto się nie zgadza z poddaniem prawa potrzebom bieżącej praktyki i woli politycznej.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to jest w gruncie rzeczy abstrakcja, bo przecież partia rządząca nie będzie się interesować każdą sprawą sądową i każdym sędzią. Każdą i każdym może i nie, ale niektórymi – owszem. Jak bardzo to jest prawdopodobne, przekonuje przykład z przedwojnia: zdymisjonowany jednym ruchem pióra ministra Stanisława Cara sędzia i prezes SN Aleksander Mogilnicki już jako adwokat prowadził sprawę karną przeciwko pewnemu oficerowi, którego w jego mieszkaniu zaatakowała grupa piłsudczyków. Ten w obronie własnej jednego z nich postrzelił, za co został skazany; skargę kasacyjną Sąd Najwyższy oddalił bez zająknienia o kontratypie obrony koniecznej.

c3f2uykwiaek7zt

Tak właśnie działają sędziowie w państwach autorytarnych

Nie od rzeczy będzie także przypomnieć kazus Stanisława Cywińskiego, docenta wileńskiego Uniwersytetu Stefana Batorego, którego za krytykę nieżyjącego już marszałka Piłsudskiego nie tylko dotkliwie pobito, ale i skazano na podstawie ustawy, którą Sejm śpiesznie uchwalił w toku procesu. Nullum crimen sine lege poenali anteriori? Wolne żarty! Tak właśnie działają sędziowie w państwach autorytarnych, kiedy się ich podda dostatecznie silnej presji. Nie mówię o tym dlatego, żeby kogoś obrazić lub wzbudzić tanią sensację. Nie! Chodzi mi tylko o to, aby każdy na tej sali i poza nią miał świadomość powagi sytuacji.

W Polsce skończyła się epoka, kiedy mogliśmy polegać na zadeklarowanej w art. 2 Konstytucji zasadzie demokratycznego państwa prawnego.

O prawo, o sposób jego interpretacji, o jego przestrzeganie, o każdy cal sprawiedliwości należy teraz walczyć i obowiązek ten – co tu dużo mówić – spoczywa na sędziach. Powstaje oczywiście pytanie, jak to robić? Prostych odpowiedzi nie ma. W każdym bądź razie muszę to powiedzieć: nie ma walki bez ofiar, a do nich może być zaliczony każdy z nas tu obecnych. Piastujemy władzę publiczną, a skoro tak, to musimy zawsze liczyć się z konsekwencjami.

Aby zwyciężyć, trzeba się przygotować nawet na sądy dyscyplinarne

Proszę więc Państwa Sędziów – wszystkich bez wyjątku – aby przestali myśleć o sobie jako o tych, którzy tylko przychodzą do miejsca pracy wykonać swój obowiązek, a tak poza tym to muszą pracować, spłacać kredyt, wyżywić rodzinę itp. Takie postawy skłaniają do szukania usprawiedliwień, a w ostateczności – do ustępstw. Walka o prawo, o niezawisłość sędziów musi toczyć się w granicach prawa, ale musi być twarda i jednoznaczna, jak jednoznaczny jest ustrój państwa.

Aby zwyciężyć, trzeba się przygotować nawet na sądy dyscyplinarne, na ryzyko usunięcia z urzędu, na wszystko! Trzeba pisać i wygłaszać dobre mowy, trzeba głośno i – daj Boże – mądrze mówić o imponderabiliach.

Nie wolno się bać. Trzeba pokazywać, że jesteśmy w opozycji przeciwko spychaniu demokratycznego państwa z niezawisłymi sędziami w niebyt. Jestem bardziej pewna niż kiedykolwiek dotąd, że Polska dojrzała do zmiany. Środowisko sędziowskie może pokazać klasę, na jaką nie jest stać wielu obywateli, którzy myślą, że demokratycznie wybrana większość może wszystko nawet zmieniać konstytucję bez wymaganej większości przez ustawodawstwo zwykłe. Takie przypadki już z historii znamy i wiadomo, czym się skończyło.

Jeżeli mamy bronić prawa, to nie ma lepszego momentu niż teraz. Środowisko nasze musi pokazać, że jest zjednoczone wokół idei państwa prawa, że onegdaj suweren, by użyć dzisiejszej nomenklatury, zadecydował o trójpodziale władz. Musi tłumaczyć, że nie bronimy jakichś mitycznych interesów własnych, bo ich nie mamy, tylko chcemy, aby obywatel przed sądem czuł się bezpiecznie, wierząc że sędzia jest niezawisły.

To jest nasza powinność wobec przyszłych pokoleń i misja.

c3f_jimwiaekefz

– Argumenty przedstawiane przez przedstawicieli rządu świadczą o zupełnym wręcz skretynieniu tych ludzi – tak do proponowanych zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa odniósł się w TOK FM Włodzimierz Cimoszewicz.

cimoszewicz

– Jeden z kluczowych elementów reformy, że Sejm miałby wybierać dwie części części tej rady, posłowie mieliby dokonywać wyboru, jest oczywiście przekroczeniem granicy rozdzielającej różne władze – mówił w audycji „A teraz na poważnie” Włodzimierz Cimoszewicz.Minister sprawiedliwości zapowiedział zmiany w funkcjonowaniu Krajowej Rady Sądownictwa. We wtorek o aktualnej sytuacji w wymiarze sprawiedliwości i reformach ustawowych debatują na posiedzeniu KRS sędziowie z całego kraju.

– Jeżeli to gremium polityczne, czyli większość parlamentarna, ma decydować, czy sędzia X czy sędzia Y znajdzie się w KRS, to jest to otwarcie drzwi. Zaproszenie, żeby ludzie rywalizowali między sobą przy pomocy argumentów, jakie trafią do przekonania większości parlamentarnej – mówił były premier. – Czyli deklarując swoją spolegliwość, lojalność, wsłuchiwanie się itd. – dodał.

„To niepoważne”

– Argumenty przedstawiane przez przedstawicieli rządu, że jeśli posłowie wybierają, to jakby naród wybierał, świadczą o zupełnym wręcz skretynieniu tych ludzi – oceniał Cimoszewicz. Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości to „niepoważne”.

Jak przypominał Mikołaj Lizut, według Zbigniewa Ziobry ”proponowane zmiany są zgodne z konstytucją i ci, którzy mówią inaczej, bronią swych przywilejów”.

– Magister Ziobro powinien wykazywać odrobinę więcej respektu i szacunku dla kwalifikacji prof. Zolla czy prof. Strzembosza, wielu innych prawników i naukowców najwyższej klasy – odparł na to Cimoszewicz.

O co chodzi w proponowanych zmianach?

Obecnie KRS, będąca konstytucyjnym organem stojącym na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów, składa się z 25 członków. Sędziów do Rady wybierają przedstawiciele zgromadzeń sędziowskich; z urzędu należą do niej I prezes Sądu Najwyższego, prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, minister sprawiedliwości, a także posłowie i senatorowie oraz przedstawiciel prezydenta. Rada opiniuje kandydatów na sędziów (oraz do awansu do sądu wyższego szczebla) i przedstawia ich do powołania prezydentowi.

Proponowana przez ministra sprawiedliwości zmiana ma polegać na tym, że sędziów do KRS będzie wybierać parlament. Sama Rada ma zostać podzielona na dwie izby: w jednej z nich mają zasiadać sędziowie, w drugiej politycy. I to właśnie druga izba ma mieć decydujący głos przy wskazywaniu prezydentowi kandydatów na sędziów.

Do proponowanych zmian m.in. w wyborze sędziów – członków KRS – krytycznie odniosły się już przed kilkoma dniami we wspólnym oświadczeniu cztery stowarzyszenia sędziowskie. Według nich planowane reformy zmierzają do podporządkowania sądów politykom.

Mural w Poznaniu.

c3kxv3owyauukur

Waldemar Mystkowski pisze o upadku planu Morawieckiego.

morawiecki

Mateusz Morawiecki jak Grek Zorba

mateusz-morawiecki

Mateusz Morawiecki wcześniej przygotowywał opinię publiczną, że wzrost PKB w pierwszym roku rządów PiS będzie najgorszym od końca kryzysu europejskiego, który Polska przeszła suchą stopą i miała powody, aby dumnie nazywać się „zieloną wyspą” wśród kryzysowej czerwieni.

Morawiecki jest z wykształcenia historykiem i jeżeli uznamy, że jest najlepszym ekonomistą wśród historyków, to na pewno nie jest najlepszym ekonomistą wśród ekonomistów. Acz jeszcze mamy jedną subtelność, mianowicie ekonomista nie jest tożsamy z finansistą, a z tego ostatniego świata przyszedł Morawiecki, z prezesowania Bankowi Zachodniemu WBK, które jest własnością hiszpańskiej grupy finansowej Santander.

Morawiecki raczej był twarzą banku i podejmował się wyzwań natury public relations, a nie rzeczystych posunięć finansowych, bo te wykuwane były w Hiszpanii, a w Polsce decyzje stricte bankowe podejmowali fachowcy, którzy są z wykształcenia ekonomistami, a nie historykami.

Morawiecki miał jak na Polskę w branży finansów dobre papiery rodzinnne, jego ojciec Kornel gwarantował, że przynajmniej nie będą się syna czepiać politycy. Od kilku lat Morawiecki dawał sygnały o swoich ambicjach politycznych, bo w branży bankowej się obłowił na kilkadziesiąt milionów, takie tam frukta rozdają.

U Donalda Tuska był doradcą, ale na tym skończył, bo gdzie mu do Jacka Rostowskiego i rzeczywistych ekonomistów, Morawiecki był kimś w rodzaju pasa transmisyjnego do polskiej branży finansów, był facetem od PR, od zachwalania przewidywalności polityki „ciepłej wody”.

Słychać Morawieckiego na jednej z taśm z restauracji „Sowa & Przyjaciele”, jak wyraża podziw dla polityków Platformy Obywatelskiej. Zawiódł się więc na ścieżce awansu w PO i oddał się do dyspozycji PiS, jak swego czasu Zyta Gilowska. Jest kopią tamtego transferu, zdaje się, iż dużo marniejszą kopią.

Jedyne „sukcesy” Morawieckiego to plan jego imienia, który jest tylko zapowiedzią i tak bodaj pozostanie. Wszak plany to public relations PiS, wizja prezesa – powstaniemy z kolan za cenę upadku.

Morawiecki jak przystalo na polityka PiS swoje niepowodzenia ceduje na poprzednią ekipę. Najpierw ogłosił, iż najważniejszy wskaźnik ekonomiczny PKB nie jest bożkiem. Można było rozdziawić gębę, a ja dojrzałem rozdziawioną gębę Morawieckiego, a poprzez nią próchnicę jego umysłu. Jeżeli miałoby być inaczej, to Morawiecki okazałby się Einsteinem ekonomii. Oczywiście, że nie jest Einsteinem, na osi współrzednych – z jednej strony Einstein, z drugiej Kononowicz – to Morawieckiemu bliżej do tego ostatniego.

Po bożku PKB Morawiecki pośpieszył zrecenzować statystyki GUS. Twierdził, iż PKB za rządów PO było zawyżone z powodu niewłaściwego naliczania VAT-u. Szybko mu ekonomiści wybili tę bzdurę z głowy, ale Morawiecki miał ów papierek (wina PO) dla elektoratu PiS, a szczególnie dla prezesa Kaczyńskiego, który w ekonomii jest neptkiem, rzeczywistym Kononowiczem.

Dzisiaj wiemy, dlaczego Morawiecki tak PR-owsko uwijał się wokół PKB, bo właśnie GUS ogłosił, iż wzrost gospodarczy w ubiegłym roku to zaledwie 2,8 proc. A jeżeli porównamy go do roku rządów Ewy Kopacz 2015 – 3,9 proc., to szczęka z podziwu może wypaść z zawiasów dla poprzedników, a ze zgryzoty ta sama szczęka wypaść z zawiasów dla błędnych wyliczeń Morawieckiego.

Tak! Morawiecki wcześniej PR-owsko zakładał 3,8 proc., później to korygował w dół. Jeżeli PKB nie napędziła konsumpcja związana z programem 500+, to można się spodziewać, iż byłoby jeszcze gorzej. A jak byłoby gorzej, niech świadczy inny ważny czynnik ekpnomiczny, inwestycje. Spadek inwestycji jest największy od 2002 roku, w II kwartale ubiegłego roku nawet spadek wyniósł 7,7 proc., choć pod koniec roku wyhamował.

Zdaje się, że Morawiecki pomylił resorty, powinien być ministrem populizmu. Dobry jest w te klocki, pod warunkiem jednakże, iz zatrzyma się czas na planach, a nie na realizacjach. W kwestii panów Morawiecki jest dużo, dużo gorszy od Gilowskiej, która wylądowała w Radzie Polityki Pieniężnej, Morawiecki tam może nie dostać się, a do Banku Zachodniego WBK zamknie sobie drogę powrotu, bo hiszpańscy właścicieli nie będą chcieli mieć przegrańca.

Prof. Andrzej K. Koźmiński Morawieckiego plany zrecenzował: „Populistyczna retoryka przyniosła może sukces polityczny, ale jej cena społeczna i ekonomiczna może być w przyszłości niezwykle wysoka”. Powinien to sobie Morawiecki wziąć do serca, bo kto zechce w przyszłości zatrudnić takiego Greka Zorbę, który gotuje Polakom „piękną katastrofę”.

Kleofas Wieniawa pisze o kolejnym bezprawiu PiS.

pis-pozera

PiS dobiera się do władzy sądowniczej, jednego z trzech elementów funkcjowania demokracji, państwa prawa.

Już został zniszczony autorytet Konstytucji przez podporządkowanie Trybunału Konstytucyjnego rządzącej partii. TK pod szefowaniem Julii Przyłębskiej jest karykaturą, jak  i jej kompetencje.

Pod topór idzie Krajowa Rada Sądownicza, która ma konstytucyjnie zagwarantowaną niezależność, PiS to rozbija rekoma ministra sprawiedliwości, a w gruncie rzeczy magistra Ziobry, który w istocie nie potrafi sklecić argumentów, jest niesprawny intelektualnie, jest po prostu bezwolnym narzędziem w rękach prezesa.

O składzie osobowym KRS weg pomysłu PiS ma decydować większość parlamentarna, czyli PiS. I tyle. Oto w Polsce nastepuje koniec prawa, a zaczyna bezprawie.

I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf apeluje do sędziów, aby stawili opór bezprawiu PiS: „O każdy cal sprawiedliwości należy teraz walczyć i obowiązek ten spoczywa na sędziach. Nie ma walki bez ofiar”.

Włodzimierz Cimoszewicz nazywa publicystycznie „wyczyny” Ziobry i jego  intelektualnie niesprawnych kolesiów -”skretynieniem”.

Argumentacja używana przez PiS na rzecz niszczenia Polski jest uboga, jak u wszystkich niedouczonych barbarzyńców. Niestety, wróg wewnętrzny niszczy nam ojczyznę. Zjada od środka, jak nowotwór. Nim doczekają się Trybunałów Stanu i zwykłych sądów, trzeba kraj obronić. O ile to możliwe dostępnymi prawnie środkami politycznymi. A jak się nie uda – inaczej. Wszak nikt nie chce mieszkać na gruzach.

ZASŁANIAJĄ SIĘ WAŁĘSĄ, GDY PRÓBUJĄ ZNISZCZYĆ TRÓJPODZIAŁ WŁADZY (KRS) I GOSPODARKĘ. ALE TWARDYCH DANYCH NIE DA SIĘ UKRYĆ.

c3ftrchwaaai5tb

ZROBIŁ NAJWIĘKSZĄ RZECZ DLA POLAKÓW, NA KTÓRĄ INNYM ZABRAKŁO ODWAGI. POPROWADZIŁ NAS DO WOLNOŚCI. Reszta nie ma dziś żadnego znaczenia.

c3k8qa5wmai9fp1

>>>

DZIEŃ DOBRY 🙂 ZAPRASZAMY NA PORANNE ĆWICZENIE WZROKU

c0qam6gxgaaqofl

Już cały internet się z tego śmieje :))) My wciąż nie przestajemy. Jarosław, Ty Polskę zostaw!

c0rhctvwqaa92si

Adam Szostkiewicz pisze o Kościele, który zawodzi.

wymowne

Kardynał Nycz postąpiłby po chrześcijańsku, gdyby poszedł podzielić się opłatkiem z protestującymi w Sejmie posłami PO i Nowoczesnej. W końcu posłowie opozycji to nie trędowaci. Reprezentują miliony wyborców, są wśród nich katolicy.

Zamiast do nich, kardynał poszedł do TVP kontrolowanej przez PiS i tam zdystansował się od protestu przeciwko pisowskiemu zamachowi sejmowemu.

Owszem, miękko, ale jednak. Metropolita warszawski powiedział w pisowskiej TVP niezmordowanie opluwającej protestujących posłów, że ich działanie jest przeciwko świętym i powinni protest zawiesić na czas świąt. Brzydko to zabrzmiało w ustach kogoś, kto jest uważany za biskupa umiarkowanego, otwartego także na poglądy nie-pisowskie wśród wiernych.

Jakiż to protest przeciw świętom? To protest mniejszości pozbawianej praw przez większość pod fałszywymi pretekstami. Posłanki i posłowie takich świąt w Sejmie nie planowali. Zmusił ich do pozostania w Sejmie PiS. W tej sytuacji miejsce Kościoła jest przy mniejszości. Tu nie chodzi o deklarację polityczną, poparcie tej czy innej partii, tylko o gest duszpasterski.

Biskupi w te święta kolejny raz stracili okazję, by przemówić po chrześcijańsku. A przecież mają skąd brać przykład. Jak nie ze św. Jana Pawła II, to może z orędzia królowej Elżbiety II, 6 minut a tyle treści i dobrych emocji. To naprawdę niezłe wzory, o niebo lepsze od pouczeń naszych biskupów radiomaryjnych. Po nich niepisowski katolik spodziewać się empatii, a nawet wysłuchania ich racji, nie może.

Ale żeby na dobrze ponad stu członków polskiego episkopatu ewangeliczną odwagę nazwania polityki pisowskiej po imieniu – „to jest dyktat, a dyktat kojarzy się nie dobrze” – miał tylko jeden z nich, emerytowany biskup Pieronek, to jednak ponury znak czasu w Kościele. A gdzie ci młodsi, obiecujący, wydawało się odporni na prawicowo-narodowe wzmożenie w stylu abp Jędraszewskiego? Czemu milczą? Przykro słuchać tego milczenia.

ŚPIEWAJMY RAZEM 🙂

c0rfrfcxgaan4wa

TAKA PRAWDA

c0q4x6yxeaawjjc

Anne Applebaum pisze dla Washington Post o polskich protestach.

mysl-cieplo

„Nieliberalna demokracja” jest niezbyt szczęśliwym określeniem będącym w obiegu dlatego, że trudno wymyślić lepsze. Wielu ludziom ta nazwa się nie podoba, gdyż uważają, że przywódca naruszający reguły demokracji w ogóle nie powinien być określany jako „demokrata” – może raczej powinno się mówić o „dyktaturze”.

c0rc8rzweaaioly

A jednak istnieje pewna postać polityki, która w praktyce wykracza poza granice tego, co nazywaliśmy „demokracją”, ale jeszcze nie jest w pełni dyktaturą, chociaż z pewnością może do niej doprowadzić, jak w Turcji czy w Rosji. W tej chwili najjaskrawszym przykładem nieliberalnej demokracji jest Polska, gdzie wybrany zgodnie z prawem rząd łamie konstytucję, zarówno pod względem litery prawa, jak i jego ducha. Od czasu przejęcia władzy jesienią 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość podważyło i pozbawiło władzy Trybunał Konstytucyjny, upolityczniło służbę cywilną i przekształciło media publiczne w prymitywny organ partyjnej propagandy. Minister obrony narodowej chce utworzyć „wojska obrony terytorialnej” podlegające bezpośrednio jemu, poza istniejącą strukturą dowodzenia. W obawie, że celem tego jest utworzenie paramilitarnych sił partii rządzącej, najwyżsi stopniem generałowie polskiej armii podali się do dymisji.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości uzyskali mandat do sprawowania władzy. Mają nieznaczną większość w parlamencie, którą uzyskali, zdobywając niewiele ponad jedną trzecią głosów wyborców, dzięki temu, że ich przeciwnicy z centroprawicy i centrolewicy byli podzieleni. Nie uzyskali jednak mandatu do zmiany systemu politycznego. Nie mają większości konstytucyjnej. Nie mają powszechnego poparcia większości wyborców. W ich umiarkowanej kampanii wyborczej nie wspominano o zmianie konstytucji, nie mówiąc już o upolitycznieniu służby cywilnej czy o wojskach obrony terytorialnej posłusznych wobec jednego tylko polityka.

c0rbfchwiaa0lmn

Co w takich warunkach powinna zrobić opozycja? Zwyczajni obywatele? Nie ma łatwych rozwiązań. Polscy politycy nadal mogą mówić przez prywatne kanały telewizyjne lub w Sejmie, co w rzeczywistości robili, chociaż z niewielkim skutkiem. Obywatele mogą demonstrować – i także to robili, wywierając nieco większy wpływ. Zwołano imponujące demonstracje w proteście przeciw atakowi rządu na Trybunał Konstytucyjny i wolność zgromadzeń. Protest kobiet w kilkunastu miastach doprowadził do wstrzymania projektu penalizacji aborcji. Wszystkie pozostałe protesty nie osiągnęły niczego poza paroma drobnymi legislacyjnymi poprawkami.

Gdy rząd dokręca śrubę, protestujący stają się coraz gniewniejsi. W ubiegłym tygodniu marszałek Sejmu wykluczył z obrad posła opozycji, który sprzeciwiał się przepisom utrudniającym dziennikarzom relacjonowanie obrad. Jego koledzy w proteście okupowali prezydium. W reakcji na to marszałek przeniósł posiedzenie do innej sali i przeprowadził tam głosowanie o wątpliwej legalności. Wydarzenia te były relacjonowane na żywo przez telewizję, tysiące ludzi przyszło więc pod Sejm, by ponownie zaprotestować.

Niektórzy z protestujących usiłowali zapobiec opuszczeniu gmachów sejmowych przez ministrów, byli nawet tacy, którzy rzucali się pod samochody. Ale i to nie przyniosło żadnych efektów. Rząd odmówił ponownego poddania pod głosowanie nieprawidłowo uchwalonych ustaw. Protestującym zagrożono postępowaniem karnym.

I tu dochodzimy do trudnego pytania: co dalej? Czy jeśli rząd postępuje niezgodnie z prawem, to właściwą odpowiedzią jest obywatelskie nieposłuszeństwo? Mogłoby to wywołać skutki odwrotne w stosunku do zamierzonych: wielu Polkom i Polakom nie podobałyby się chaotyczne albo gwałtowne protesty, a rząd grozi eskalacją działań. W ostentacyjny sposób zaparkowano przed budynkami Sejmu pojazdy do tłumienia zamieszek, co przypomniało nam komunistyczne lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku.

Dotychczas naciski zewnętrzne – protesty płynące z Unii Europejskiej, Rady Europy, Białego Domu – miały niewielki wpływ na rządzących w Polsce. Być może dlatego, że nie towarzyszyły im żadne sankcje. To jednak także stwarza dla opozycji dylemat: czy polscy politycy powinni wezwać Unię Europejską, by obcięła subsydia na rzecz Polski?

Z czasem rynki mogą wywrzeć naciski ekonomiczne. Osiemnaście miesięcy temu dyrektor jednego z europejskich banków powiedział mi, że jego polski zespół był najwydajniejszy i najefektywniejszy ze wszystkich, jakie mu podlegały. Obecnie zagraniczne banki, obawiając się nieprzewidywalnych podatków i kapryśnego systemu prawnego, sprzedają swoje polskie aktywa lub rozpatrują ich sprzedaż. Notowania giełdowe i wartość polskiego pieniądza od roku systematycznie spadają. Niemniej potrzeba czasu na to, żeby zniszczyć kwitnącą gospodarkę. Demokrację można rozmontować znacznie szybciej.

c0q_ghpxcaaztpa

Za dwa i pół roku odbędą się w Polsce nowe wybory. W jakich warunkach będą one przebiegać? Czy za dwa lata prywatne media jeszcze będą jeszcze funkcjonować, czy też rządowe naciski na reklamodawców doprowadzą do ich bankructwa? Czy sądownictwo zostanie upolitycznione? Czy subwencje rządowe dla zwolenników – wypłaty zasiłków, posady dla członków partii – staną się podstawą autorytaryzmu? Czy przeciwnicy polityczni zostaną postawieni w stan oskarżenia? Deklaruję, że tą ostatnią sprawą jestem osobiście zainteresowana: jestem żoną byłego ministra spraw zagranicznych Polski, obecnie niebiorącego udziału w polityce, którego wraz z innymi byłymi politykami przywódca rządzącej partii chce oskarżyć o „zdradę”.

Nie ma w tej chwili żadnych trafnych odpowiedzi na którekolwiek z tych pytań, bo nie ma żadnych oczywistych sposobów demokratycznego zwalczania nieliberalnej demokracji. A więc pomyśl ciepło o Polakach, którzy protestują w czasie świąt – w grudniu w Polsce bywa zimno. I trzymaj kciuki, by coś takiego nie zdarzyło się także w twoim kraju.

c0o04fzxuaiu0tb

OGROMNY CIOS DLA PiS PO ŚWIĘTACH… JAK AMERYKANIE MOGLI ZAPOMNIEĆ???? NIE ZAUWAŻYĆ??? TAK BEZCZELNIE POMINĄĆ??? JAK TERAZ ŻYĆ?

c0qcqi0xcaexhyg

Waldemar Mystkowski analizuje wywiad Kaczynskiego dla „wSieci”.

rozmyslania

Wyjaśniła się tajemnica uśmiechu Jarosława Kaczyńskiego, gdy w nocy z 16 na 17 grudnia wyjeżdżał z Sejmu. On już wiedział! To był pucz. Długo musieliśmy czekać, bo aż do wydania tygodnika „wSieci” po świętach Bożego Narodzenia, dlaczego prezes rechotał w służbowej limuzynie.

jaki-prezes

Kaczyński dzieli się odkryciem z tej nocy grudniowej z braćmi Karnowskimi, a poprzez nich z nami: „Trzeba to nazwać wprost: to była próba puczu. Sygnały o takiej możliwej próbie przejęcia władzy docierały już do nas wcześniej. To była poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny. Jej podstawą było założenie, że nie uchwalimy budżetu”.

Poseł Platformy Obywatelskiej Michał Szczerba pełnił rolę podporucznika Piotra Wysockiego, który wszedł do Szkoły Podchorążych Piechoty w Łazienkach, przerwał zajęcia z taktyki – wygłosił mowę: „Polacy! Wybiła godzina zemsty. Dziś umrzeć lub zwyciężyć potrzeba! Idźmy, a piersi wasze niech będą Termopilami dla wrogów”.

(STRACH MIAŁ SPARALIŻOWAĆ SPOŁECZEŃSTWO. TYMCZASEM STRACH OGARNIA WŁADZĘ.)

c0qpprfxgaat8nr

Kiedyś perory były podniosłe, dzisiaj wystarczy: „Marszałku kochany, muzyka łagodzi obyczaje”. I mamy pucz. Za Wysockim-Szczerbą rzucili się podchorążowie ku mównicy sejmowej, jak podchorążowie 29 listopada 1830 roku, którzy weszli do Belwederu, aby pojmać wielkiego księcia Konstantego. Wówczas namiestnikowi udało się zbiec w damskich fatałaszkach, dzisiaj Kaczyński nie musiał się przebierać, acz zbiegł z marszałkiem Kuchcińskim do sali kolumnowej w tym samym gmachu przy Wiejskiej.

Szczerba i podchorążowie posłowie pozostali przy swoim, tj. przy mównicy sejmowej przez całe święta, planują prowadzić pucz do 11 stycznia, a Konstanty Kaczyński dzieli się swymi myślami i zapowiada twardą walkę z puczystami: „Chcę jasno powiedzieć: nie złamią nas. Po naszej stronie jest wielka determinacja, silny mandat społeczny. Ale nie tylko. Mamy precyzyjne rozpoznanie, gdzie są nasze słabości, i ciężko pracujemy nad ich naprawianiem.”

c0qxbj6xaaaciic

Śmiejecie się? Na Twitterze mamy istne pandemonium żartów: „Cicho wszędzie, głucho wszędzie, pucz to będzie, pucz to będzie”. „Pucz się, pucz, to potęgi klucz”. „Tam sięgaj, gdzie pucz nie sięga”. „Pucznijcie się wszyscy w głowy.”, itd.

Czyżby miał „pucz puczem się odcisnąć”? Bowiem Kaczyński antycypuje: „Czerpią z Majdanu, odwracając rzeczywiście znaczenia słów i faktów, ale czerpią. Nie wiem, jak można Polsce życzyć krwawych rozruchów. Ale, widać, tam żadnych hamulców nie ma.”

Puczyści mają na razie jedyną broń: wyłączony mikrofon na mównicy sejmowej, zaś zaborcy wstawili nowe kraty w Sejmie, tak „naprawiają słabości”. Rozumiem, że przeciw puczystom zostaną rzucone policja, Wojsko Polskie, które są w rękach zaborców demokracji, a nawet „ciężko wypracowane” Macierewicza Wojska Obrony Terytorialnej.

Nie wiem, z kim prezes PiS spędzał święta Bożego Narodzenia, ani gdzie, ale głąbość tych myśli nasuwa mi podejrzenia, iż nie sięgają głębokości piasku w piaskownicy, ani tym bardziej jakiejkolwiek plaży, zwłaszcza że teraz nad Bałtykiem szaleje orkan. Te myśli o puczu zostały zrodzone na froncie walki w jakiejś kuwecie, tylko tak mogę wytłumaczyć powyższe brednie prezesa.

c0reahwxuaecjny

cvjxl6lw8aqjxpf

Kto w głównej mierze przyczynić się do takich aberracji bankowych, jak Amber Gold i SKOK?

PiS.

Posłowie Stanisław Pięta i Marek Suski, razem z całym klubem PiS, odrzucili w 2006 r. przepisy umożliwiające państwową kontrolę instytucji parabankowych. Brak tej kontroli umożliwił działanie firmie Amber Gold. Dziś obaj posłowie zasiadają w komisji śledzącej aferę Amber Gold.

czy

Członek tej komisji Krzysztof Brejza (PO) stawia tezę: PiS, sprzeciwiając się objęciu kontrolą innych instytucji finansowych niż banki, chciał chronić SKOK-i, ale przy okazji ułatwił działanie aferzystom m.in. z Amber Gold. – Komisja powinna przesłuchać władze ówczesnego klubu PiS oraz urzędników Ministerstwa Finansów i zapytać, dlaczego przyjęli takie stanowisko – mówi „Wyborczej” Brejza.Przypomnijmy sprawę.

Połowa lipca 2006 r. Rządzi koalicja PiS-Samoobrona-LPR. Na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych posłowie rozpatrują projekt ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym. Dyskutują, czy objęcie kontrolą Komisji Nadzoru Finansowego samych banków jest wystarczającym zabezpieczeniem rynku. Pada pytanie: co z instytucjami, które formalnie nie są bankami, ale prowadzą działalność bankową lub parabankową?

Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz argumentuje, że jeśli nadzór obejmie tylko banki, to pomiędzy nimi a pozostałymi instytucjami rynku finansowego zapanuje nierówność, więc sama ustawa nie będzie skuteczna. Popiera go klub PO. Proponuje, by kontrolą objęte były również Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe oraz „inne instytucje finansowe”. Platforma składa w tej sprawie dwie poprawki do ustawy.

Protestuje prezes i założyciel SKOK-ów Grzegorz Bierecki (dziś senator z listy PiS). – Kasy świetnie prosperują i są samodzielnymi instytucjami finansowymi. Gdyby przyjąć tę poprawkę, Sejm byłby jedynym parlamentem na świecie, który uznałby spółdzielcze kasy za banki – mówi.

(NIE WOLNO NAM ZAPOMINAĆ, DZIĘKI KOMU MAMY DZIŚ DEMOKRACJĘ. SZANUJMY GO I DOCEŃMY, ŻE NIE JEST DZIŚ OBOJĘTNY NA NISZCZENIE POLSKI PRZEZ PiS.)

cvmo9y0xyaauzth

Biereckiemu odpowiada Maria Pasło-Wiśniewska (PO, b. prezes PKO SA). Argumentuje, że objęcie SKOK-ów nadzorem i uznanie ich za instytucję bankową chroni oszczędności klientów kas w razie kryzysu. Po latach okazało się, że miała rację. Dziś Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił już 5,5 mld zł klientom upadających SKOK-ów.

Głos zabiera Jarosław Pietras, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów: – Kwestia SKOK-ów jest ważna, ale rząd jest przeciwny wprowadzeniu tej poprawki do ustawy. Takie samo stanowisko wyrażamy wobec drugiej poprawki, która rozszerza nadzór na inne instytucje finansowe – mówi Pietras.

Ostatecznie los poprawek rozstrzygnął Sejm. Obie przepadły: „za” nadzorem dla SKOK-ów i parabanków była mniejszość, czyli kluby PO, SLD i PSL; „przeciw”, zachowując pełną dyscyplinę, całe kluby PiS, LPR i Samoobrona.

Sprawa nadzoru nad SKOK-ami i parabankami upadła na sześć lat. W 2008 r. Platforma, po objęciu władzy, przeforsowała kontrolę SKOK-ów. Wątpliwości miał jednak prezydent Lech Kaczyński i odesłał ustawę o nadzorze nad SKOK-ami do Trybunału Konstytucyjnego (Kaczyńskiego reprezentował w tej sprawie obecny prezydent Andrzej Duda). W 2009 r. TK nie podzielił zastrzeżeń prezydenta, ale SKOK-i objęto nadzorem dopiero w 2012 r.

Jeszcze gorzej było z „innymi instytucjami finansowymi”. Ich działalność ograniczyła dopiero ustawa parabankowa z 2014 r., uchwalona dwa lata po upadku Amber Gold.

Krzysztof Brejza rozważa dziś wezwanie na świadków posłów, którzy głosowali przeciwko poprawkom, a więc także swoich dwóch kolegów z komisji. Gdyby doszło do takiego przesłuchania, Pięta i Suski musieliby zrezygnować z prac w komisji, bo kodeks postępowania karnego (który reguluje prace komisji) wyklucza, by prowadzący postępowanie posłowie mogli być jednocześnie świadkami.

cvhjswrwcaagyoo

Fragment bardzo ciekawego wywiadu z Jerzym Stuhrem w najnowszym

cvgughgwaaapvj5

Włodzimierz Cimoszewicz o ekshumacjach ofiar smoleńskich:

cimoszewicz

„Jeżeli rodziny ofiar mają wątpliwości co do prawidłowej identyfikacji pochowanych ich krewnych, to mają prawo wnieść o ekshumację i sprawdzenie. We wszystkich pozostałych przypadkach osobiście uważam to za rodzaj moralnego barbarzyństwa ze strony prokuratury. Twierdzenie, że takie prawo obowiązuje jest tylko kpiną z setek ludzi, ich najgłębszych, uzasadnionych uczuć. Prokuratorzy zachowują się tchórzliwie wobec polityków, nie mówiąc politykom jednej prostej prawdy: tutaj nie ma najmniejszych śladów na to, że katastrofa przebiegła z innych powodów i w inny sposób niż zostało to ustalone. Będą więc wykopywali szczątki tych nieszczęsnych ofiar tylko po to, żeby szukać czegoś, czego nie znajdą. Będą potem robili sensację z jakiś trzeciorzędnych kwestii, które nie będą miały żadnego związku z katastrofą”.

I o Dudzie:

„Jestem szczerze i głęboko zmartwiony tym, że każdego dnia z ust prezydenta padają niemądre słowa, często będące oskarżeniami. To wszystko świadczy o braku chęci, być może umiejętności, do autorefleksji. To również świadczy o pyszałkowatości, o przekonaniu o własnej nieomylności”.

cvjsg_cwaaaoaqc

Oraz Macierewiczu:

„Można odnieść wrażenie, że minister Macierewicz nie pamięta, że jest ministrem obrony i że to do czegoś zobowiązuje – do odpowiedzialności za słowo, działanie, decyzje. Mamy sytuację, jeśli chodzi o bezpieczeństwo Europy i Polski, gorszą niż wcześniej. Ta sytuacja wymaga większej współpracy sojuszniczej, lojalności, odpowiedzialności, powagi. W moim przekonaniu minister swoimi działaniami szkodzi Polsce i bezpieczeństwu Polski”.

Sasin nawet języka polskiego nie zna. Ale mógłby pozować ze szpadlem.

cviio4rwiaawmqw

Mateusz Kijowski o roku rządów PiS: Suwerenek cofa czas

Właśnie mija pierwsza rocznica wyborów parlamentarnych 2015 roku. Nie sposób nie przypomnieć najważniejszego chyba hasła używanego w tamtej kampanii: „Pamiętaj! 25 października 2015 cofamy czas o godzinę, nie o 40 lat.” Niestety, nie udało się…

cvkzgakwiaeuxpm

Już w pierwszych dniach po wyborach było widać, że cofamy czas. Odwoływanie uchwał Sejmu poprzedniej kadencji, to był HIT. Dlaczego się ograniczać? Można by przecież wszystkie „reformy” prowadzić w tym samym trybie.

Podporządkowanie mediów publicznych rządzącej partii?Wystarczyłoby odwołać kilka decyzji z ostatnich 27 lat – wycofać jakieś ustawy, rozporządzenia, decyzje.
Służba cywilna bezpartyjna i profesjonalna? A cóż to za nowinka? Komu to potrzebne? Trzeba się wycofać. Kiedyś tak nie było.

Prokuratura podporządkowana władzy politycznej i umożliwienie politycznie motywowanych śledztw? Do tego umożliwienie karania prokuratorów za niezależność i szacunek dla prawa zamiast uległości wobec przełożonych? Ale to proste! Trzeba tylko unieważnić kilka niepotrzebnych aktów prawnych.

Nieograniczona inwigilacja obywateli? Ależ co za problem! Prawa człowieka też można unieważnić. W końcu nie zawsze obowiązywały. A nawet kiedy mieliśmy oficjalnie ratyfikowane konwencje, nie udostępnialiśmy ich treści obywatelom, żeby nie wyobrażali sobie zbyt wiele. Tak czy inaczej należało cofnąć ratyfikację. Tak byłoby skuteczniej i szybciej.

Prawo własności? Żeby każdy mógł sprzedać własną ziemię rolną czy lasy komu zechce? A po co to? Kiedyś potrzebne było wykształcenie rolnicze. Warto to przywrócić. Tylko kilka unieważnień i jesteśmy w domu. No, trzeba tylko pamiętać o ważnym wyjątku – kościół może więcej.

Wolność do gromadzenia się i zrzeszania? Prawo do prywatności, do wolności i do nietykalności? Wolność wyznania i poglądów? Wolność przemieszczania? Prawo do ochrony danych osobowych? Do informacji publicznej? Do obrony i nietykalności? Do rzetelnego procesu? Zachowania tożsamości i języka narodowego dla mniejszości?

(BRAWO WAŁĘSA! JAK NAJWIĘCEJ AUTORYTETÓW POWINNO WSPIERAĆ OPOZYCJĘ. NIE WOLNO BIERNIE PATRZEĆ, JAK PiS NISZCZY DEMOKRACJĘ I JEJ OBROŃCÓW.)

cvmx1qqwaaa7uqx

To się wszystko da odwołać. Trzeba tylko wycofać nieodpowiedzialne i niegodne decyzje Sejmów poprzednich kadencji. Właściwie to po prostu trzeba cofnąć czas. Tylko czy 40 lat wystarczy? 40 lat temu kierunek zmian już był wytyczony. Było po Poznaniu, a potem Radomiu, Ursusie, Płocku. Działał już KOR. Czy 40 lat wystarczy? Z drugiej strony 40 lat temu wpisano do Konstytucji PRL przewodnią rolę partii. Chyba nie warto by cofać się wcześniej, bo taki zapis jest całkiem praktyczny.

Suweren to ostatnio często używane słowo. To społeczeństwo czy ktoś sprawujący najwyższą władzę w jego imieniu?
Na Prawo i Sprawiedliwość (trzeba by tych słów używać w cudzysłowie)głosowało 18,5% uprawnionych do głosowania. Niecałe 51% uprawnionych w ogóle poszło do urn. Podjęli decyzję za całego suwerena. Ale czy chcieli cofania czasu? Czy to, co robi dzisiaj suwerenek to realizacja ich marzeń i aspiracji?
Suwerenek czyli ktoś, kto głosami mniejszości rości sobie prawo decydowania o nas wszystkich.
Czy Polacy na to pozwolą? Paradne. Żeby nie powiedzieć – żałosne…

cvjm7crweaaxifb

Waldemar Mystkowski o wojsku, policji, Błaszczaku i Macierewiczu.

plk-mazgula

O „dobrej zmianie” zaczynają mówić przedstawiciele resortów siłowych. Śląscy policjanci wystosowali list do Beaty Szydło ws. pseudokibiców, czyli kiboli. Zajął w tej sprawie głos Mariusz Błaszczak, wg którego list ten jest natury politycznej. Istny Kubuś Puchatek: „Myślenie nie jest łatwe, ale można do niego się przyzwyczaić”

Czy do Błaszczaka można się przyzwyczaić? Każdy musi sobie na to pytanie odpowiedzieć. Masz w domu kogoś takiego, jak Błaszczak. Czy byś się przyzwyczaił?

To jest jeden resort siłowy, który mówi „dobrej zmianie” – nie tędy droga. Ważniejszy, a na pewno głośniejszy jest resort z ministrem Antonim Macierewiczem. Czy można przyzwyczaić się do Macierewicza, a zwłaszcza do jego Misiewicza? Acz ten ostatni to istny nieuk, jednak postanowił podciągnąć się w nauce w szkole u Rydzyka, która jest odpowiednikiem komuszych kursów markistowsko-leninowskich.

adam-mazgula

Do Macierewicza nie może się przyzwyczaić płk Adam Mazguła, który na wieść, iż przybudówka pisowska ministrowi obrony przyznała tytuł Patrioty Roku 2016, zapytał: „A jakiego państwa?”.

Płk Mazguła udzielił symtomatycznego wywiadu dla portalu naTemat.pl, taki Macierewicz powinien po nim poczuć, iż po plecach chodzą mu ciarki, podobnie prezes PiS, mimo że otoczył się szczelnym kordonem ochroniarzy.

Mazguła mówi o wojsku w kontekście „dobrej zmiany”: „Jak jednak już wcześniej apelowałem, nie może być tak, że demokracja wyłania władzę, która ją zniszczy. Obywatele musza być strażnikami demokracji, jeśli podstawowe mechanizmy jej ochrony zawiodą. Jeśli więc w przyszłości zostaną przez władzę przekroczone kolejne granice, w tym głównie te w atakach na konstytucję, może zdarzyć się różnie.”

adam-mazgula-3

Wojsko zatem miałoby być obrońcą konstytucji. Czyżbyśmy mieli w kraju władzę, jak w republice bananowej, którą może zmieść tylko resort siłowy? Tak było do niedawna w Turcji, ale Erdogan uprzedził wojskowych, inscenizując pucz.

Do Macierewicza przyzwyczaił się Jarosław Kaczyński. Nie łudźmy się, że go pozbędzie się z rządu za D’Amato, caracale, czy za zastęp Misiewiczów. Macierewicz ma misję stworzenia alternatywy wojskowej, gdy zawiodą rzeczywiści wojskowi (a zawiodą, jak zawodzą policjanci). Alternatywą jest Obrona Terytorialna. Tak je określa płk Mazguła: „Te siły nie są związane żadnymi przysięgami, ani żadnymi mechanizmami blokującymi. To w zasadzie luźny związek przeróżnych organizacji paramilitarnych z Antonim Macierewiczem w roli ich zwierzchnika.(…) sama w sobie nie ma większego znaczenia militarnego. Co innego z jej znaczeniem politycznym.”

adam-mazgula-4

Wracamy do punktu wyjścia, tj. do „natury politycznej”. Dobra zmiana nie po to wzięła władzę w demokratycznych procedurach, aby ją oddać, tworzy mechanizmy, które demokrację blokują. Zablokowany został Trybunał Konstytucyjny. Wojsko zostaje pozbawione swojego najważniejszego elementu w czasie pokoju – odstraszania wroga. Bo tym jest rozbrajanie, rezygnacja z caracali.

Chcą nas przyzwyczaić do Błaszczaka i Macierewicza. I przede wszystkim do prezesa. „Demokracja nie może wyłaniać władzy, która ją zniszczy!” Na naszych oczach demokracja jest niszczona, codziennie przybywa nam dowodów. Do tego nie można się też przyzwyczaić.

Jeżeli dzisiaj nie zdamy egzaminu z historii, jutro możemy być autokracją kaczystowską z elementami teokratycznymi, Świat będzie miał nas w czterech literach, bo Polacy sobie nie radzą.

Tak też sądzi Włodzimierz Cimoszewicz.

czyProtesty

Przez ponad 25 lat przyzwyczailiśmy się do tego, że demokracja funkcjonuje w Polsce jako tako.
 
Nikt nie manipulował wyborami i ich wynikami, nowe rządy i prezydenci podobali się mniej lub więcej. Narzekaliśmy na niską frekwencję, na jakość polityków, na lokalne układy. Broniliśmy się dość skutecznie przed korupcją na wysokich szczeblach władzy, media nie były przesadnie ograniczane. Świat chwalił Polskę jako wzór dla innych, wydawało się, że będzie jak w starych demokracjach. Będziemy się kłócili, ale reguły gry będą respektowane.I oto niespodzianka. Zbyt długie i coraz bardziej oderwane od rzeczywistości rządy PO zniechęciły część wyborców do głosowania, radykałowie obiecali złote góry i kupili głosy niezadowolonych, naiwnych obywateli. Zaczął się spektakl PiS-u: arogancji, buty, niekompetencji i co najgorsze, ostentacyjnego lekceważenia prawa i zasad demokratycznego państwa.

Parlament jest bezwstydnie gwałcony, prezydent żałośnie popiskuje, że jest niezależny, ale na co dzień wykonuje wszystko na baczność, stanowione prawo łamie konstytucję wprost albo pozbawia ją realnej treści. Pod pozorem walki z przestępcami, terrorystami i innymi zagrożeniami uchwalono i zmierza się do dalszego uchwalania ustaw, które de facto nadają konstytucyjnym gwarancjom praw i wolności obywatelskich postać wydmuszek.

I najważniejsze!

Każdy może coś zrobić. Nikt poza nami samymi nie obroni demokracji i rządów prawa w Polsce. Nie spodziewaliśmy się tego egzaminu, ale dzisiaj nie ma innego wyjścia – musimy go zdać.

PiS cwano postępuje ze swoimi ludźmi, robi ich zakładnikami. Oto Zbigniew Ziobro reformuje prawo za pomocą faktycznych przestępców. A taki nie podskoczy, bo drogo zapłaci.

toOn

Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak ma wyrok dyscyplinarny za pracę jako sędzia w stołecznym sądzie. Dziś z innymi sędziami rejonowymi – również po procesach dyscyplinarnych – przygotowuje jedną z najważniejszych ustaw rządu PiS, która może ograniczyć niezależność sędziów i doprowadzić do czystek w sądach.

Michał Michalak napisał list do Andrzeja Dudy. Pyta prezydenta.

czyMogę

Mam w związku z tym kilka pytań:

1) Jak Pan zamierza być Prezydentem wszystkich Polaków, także tych co na Pana i PiS nie głosują, skoro we wszystkim ma Pan taką samą opinię jak Prezes?

A przecież prawie 50% Polaków-zapewne tych „gorszego sortu”, „animalistycznych”, takich którym bliżej do gestapo niż patriotów, ma opinię przeciwną do Prezesa, wręcz Pana Prezesa nie lubi, uważa za wielkiego szkodnika. Kiedy i jak Pan Prezydent będzie „moim” prezydentem i będzie pilnował „moich” interesów i praw, ponieważ w swej megalomanii pomimo, że chodzę na manifestacje KOD, czytam Wyborczą i oglądam TVN, uważam się za prawego Polaka, obywatela tego kraju, a w czasie II Wojny Światowej wielu członków mej rodziny oddało życie za Polskę lub zostało wymordowanych, co położyło się wielkim cieniem na moim wychowaniu. No ale prawdą jest, że w poglądach bardzo różnię się od PiS, Pana Prezesa i Pana Prezydenta. Jednak to Pan oświadczył, że będzie prezydentem wszystkich Polaków a więc i chyba moim? Tylko jak może mnie Pan Prezydent reprezentować, skoro we wszystkim mamy różne zdanie, ja jestem za Trybunałem Konstytucyjnym, za zaprzysiężeniem trzech prawidłowo wybranych sędziów i jestem przeciwny ułaskawieniu M. Kamińskiego.

2) Oświadczył Pan Prezydent, że we wszystkim Pan się zgadza z Prezesem i wyłącznie z tego powodu nigdy Pan nie wyraża odmiennych opinii i niczego nie wetuje z rzeczy jakie Pan Prezes zaplanuje.

Trochę przypomina to dogmat o „nieomylności papieża”. Rozumiem, że Pan Prezes jest nieomylny, we wszystkim ma rację i nawet jak jej nie ma to i tak ją ma według członków PiS. Swego czasu, na zarzut, że PiS jest partią wodzowską, prominentni członkowie tej partii odpowiadali, że w PiS jest dyskusja, ścierają się poglądy. Czy mogę prosić Pana Prezydenta o wyjawienie w czym Pan się nie zgadza z Panem Prezesem, kiedy Pan Prezydent się z Panem Prezesem ściera w poglądach i czy zawsze wygrywa Pan Prezes czy też zdarzyło się, że to Pan Prezydent jest zwycięzcą takiego starcia?

3) Dziś trzech Pańskich poprzedników napisało list w obronie zagrożonej demokracji i groźby rządów autorytarnych w Polsce.

W ustach członków PiS to nie są byli prezydenci, ale „ci panowie”. Z wielką agresją do listu Prezydentów odniosła się Pani Premier Beata Szydło. Ja ten list popieram. Można powiedzieć, że na takie oświadczenie czekałem. Czy Pan Prezydent uważa, że to jacyś „panowie” opublikowali stanowisko, czy jednak uznaje Pan w nich Prezydentów Rzeczpospolitej? Czy w Polsce po 1989 roku było tylko dwóch prawdziwych prezydentów – Lech Kaczyński i Pan czy też ci, którzy napisali list także mogą zostać za takich uznani przez Pana i Pańskie środowisko?

4) Norman Davies wyraził bardzo złą opinię o Panu Prezesie J. Kaczyńskim (uważa, że zachowuje się jak bolszewik) i PiS (najbardziej mściwy gang w Europie).

Rozumiem, że N. Davis to lewak i nie zna sytuacji w Polsce, jest źle poinformowany. Natomiast pan Prezydent uważa, że wysłanie członków Komisji badającej wypadek lotniczy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem do Żagania nie jest niską zemstą. Czy tych „oddelegowanych” oficerów także Pan Prezydent obejmuje swoją opieką? Czy dla nich także jest Pan prezydentem i w ramach proponowanej przez Pana zgody i wybaczenia, można im wybaczyć, że nie ulegli paranoi, nie wierzą w zamach, którego nie było i napisali rzetelną opinię.

Ośmielę się wyrazić opinię w ramach przysługującej mi wolności słowa, że jednak jest coś na rzeczy, jeśli chodzi o brak samodzielności w Pańskim działaniu. Proszę także o więcej szacunku dla majestatu urzędu Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Stowarzyszenie sędziów polskich odpowiada Beatcie Mazurek, rzeczniczce klubu PiS, która jest jakąś nauczycielką z Zadupia Kaczego.

ChCGUeSXEAAnNmN

Kościół katolicki jest mistrzem w załatwianiu swoich interesów, zwłaszcza ideologicznej indoktrynacji. Z wrzuceniem na agendę tematu całkowitej aborcju najprawdopodobniej o to szło, że kler wiedział, iż to absurd, więc teraz pozoruje ustępowanie,aby załatwić zupełnie co innego. Np. religię na maturze.

 

wsporze

Eksperci Episkopatu i obrońcy życia znają zapewne publikacje biskupa Adama Lepy „Świat propagandy” i „Świat manipulacji”. Hierarcha opisuje w nich m.in. techniki wywierania wpływu.

Jedną z nich jest metoda „drzwiami w twarz”. Manipulujący ma pewien cel, który chce osiągnąć. Wie, że nie będzie łatwo, więc najpierw stawia żądanie absurdalne, niemożliwe do realizacji. Kiedy spotyka się z odmową, stawia kolejne, już łagodniejsze – a w istocie takie, o jakie od początku mu chodziło. Manipulowany zgadza się, bo ma wrażenie, że doszło do ustępstwa.

Ze strony Episkopatu sprawa zaostrzenia przepisów aborcyjnych mogła być kartą przetargową – by załatwić religię na maturze, a być może coś innego, o czym jeszcze nie wiemy.

kochany

Prof. Jadwiga Staniszkis już na zawsze pożegnała PiS, doświadczając małości Jarosława Kaczyńskiego oraz zaprzaństwa Andrzeja Dudy, który na bank już dorobił się, iż stanie przed Trybunałem Stanu.

jadwigaStaniszkis

– W Kaczyńskim widziałam inteligencję. Wierzyłam, że inteligencja broni przed małostkowością – mówiła Jadwiga Staniszkis. – Myślałam, że Kaczyński powie: „robię to dla brata, publikujemy wyrok TK” – wyznała w „Kropce nad i”. Nadzieje profesor wiązała z 6. rocznicą katastrofy smoleńskiej.

Socjolożka wskazywała, że na wyjście z twarzą z obecnej sytuacji wciąż ma Beata Szydło. – Zostałaby bohaterką Unii Europejskiej, gdyby wykonała to, co do niej należy. Mogłaby okazać się kimś wielkim – apelowała do szefowej rządu.

Prof. Jadwiga Staniszkis gorzko oceniła także zmiany zachodzące wśród zwykłych Polaków. – Istnieje atmosfera strachu. Wiele osób zaczyna wchodzić w ten system i się przystosowywać – stwierdziła.

Politycy PiS to mali ludzie. Pchły.

otóż

Duda ma kłopot z teściem, Julianem Kornhauserem, który jest wybitnym poetą, poglądy zaś ma lewicowo-liberalne.

kłopotliwy

Kornhauser podpisał list protestacyjny przeciw zwalnieniu znakomitego Grzegorza Gaudena z funkcji dyrektora Instytutu Książki przez „Tableta” Piotra Glińskiego.

A ponadto Kornhauser napisał poemat o pogromie kieleckim, zaś jego wiersz czytał w TOK FM Adam Michnik. Dla prawicy jest to nie do strawienia.

Słyszeliście Włodzimierza Cimoszewicza w nowym programie na Onecie?

nieWykluczam

– Będzie próba zbudowania systemu autorytarnego i możemy nie mieć szansy zablokowania tego. – powiedział Włodzimierz Cimoszewicz w rozmowie z Tomaszem Lisem. – Opór może spowolnić ten proces. Opór obywatelski jest niezbędny. Ważne jest, żeby świat zobaczył, jak poważny jest problem.

cimoszewiczWprogramie

Do obejrzenia tutaj:

vod.pl/publicystyka/tomasz-lis-online-za-darmo >>>

wybrali

dudateż

Andrzej Duda sam się wyatował ze społeczności polskiej, jest prezydentem Jarosława Kaczyńskiego. Duda w Otwocku pouczał, że „nasze interesy muszą być realizowane na arenie europejskiej”. A jednocześnie przykłada rękę do tego, by było odwrotnie.

prezydentDuda

kodNaMadagaskar

Zaś Jarosław Kaczyński wysyła KOD na Madagaskar. Niestety, będziemy mysieli być Beniowskimi i „królika” prezesa zmieść z tronu.

Po przemówieniu prezesa Polski Jarosława Kaczyńskiego w Łomży ciągle nie wiemy, kim są Polacy prawdziwi. Wiemy już za to, kim są Polacy nieprawdziwi.

Paweł Wroński:

Jego zdaniem są nimi ci, którzy barwy biało-czerwone traktują jedynie jako barwy ochronne. To Polacy, którzy Polskę uważają za „anachronizm”. Chodzą na skargę na Polaków do ambasadora Rosji. Nie uważają zbrodni katyńskiej za ludobójstwo. Drwią z ofiar Smoleńska. A co najważniejsze – należą do Komitetu Obrony Demokracji. Do tej pory byli to jedynie Polacy gorszego lub najgorszego sortu. Teraz przesunęli się poza granicę polskości.

szydłoNie

Włodzimierz Cimoszewicz przestrzega władze pisowskie w związku z Trybunałem Konstytycyjnym.

Degradujecie Polskę!

– To wszystko razem ze sobą wzięte wyśle bardzo silny sygnał, że obecne władze polskie lekceważą sobie nie tylko opinie, ale i obowiązujące nas prawo – powiedział dziś w TVN 24 były premier Włodzimierz Cimoszewicz, komentując bojkot posiedzenia Trybunału Konstytucyjnego przez rząd. I wyliczył konsekwencje, jakie spotkają za to Polskę w świecie.

– Próba blokowania tego wyroku przez nieopublikowanie go w Dzienniku Ustaw może być ominięta. Trybunał może dowołać się odpowiedniego przepisu pozwalającego w sposób specyficzny określać moment wejścia w życie swojego wyroku. Po drugie, może go opublikować na swojej oficjalnej stronie. Trybunał może w drodze obwieszczenia, oświadczenia, podać (orzeczenie) do wiadomości obywateli o wiele skuteczniej niż Dziennik Ustaw.

kwaśniewski

Tomasz Lis ma za sobą debiut w internecie. Wybrał najsilniejszy portal Onet. Jego pierwszymi gośćmi byli Aleksander Kwaśniewski i bp Tadeusz Pieronek.

Lis rozmawiał o sprawach w tej chwili najgorętszych, mianowicie o Lechu Wałęsie i Trybunale Konstytucyjnym. Kwaśniewski mówił, że  Wałęsa był przywódcą niesterowalnym, nie można więc się zgodzić z twierdzeniami, że to służby nim sterowały w przełomowych latach.

– Wałęsa nie dał się sterować także swoim dwóm najbliższym doradcom, Bronisławowi Geremkowi i Tadeuszowi Mazowieckiemu. To jest człowiek, który wie czego chce i potrafi to zrobić. Bracia Kaczyńscy liczyli na to, że to oni będą sterować Wałęsą. Wiedzieli o jego uwikłaniach w latach 80-tych – mówił były prezydent, który zastąpił na tym stanowisku Wałęse.

PiS dla Kwasniewskiego to partia psujów:

– Przypuszczono całkowicie bezrozumny atak na Trybunał Konstytucyjny. W przypadku mediów publicznych zakwestionowano chęć budowania czegoś neutralnego. To jest psucie na wieki. Jakie argumenty przekonają nową partię, by nie skorzystać z tego, co przygotowało PiS?

wnioskiKomisji

Inna rozmowa miała miejsce w gazeta.pl. Ewa Siedlecka rozmawiała z Włodzimierzem Cimoszewiczem o opinii Komisji Weneckiej w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.

Tutaj ta rozmowa – tv/plej >>>

– Nie spodziewam się, żeby nasze władze uznały swoje błędy i postanowiły dostosować się do wniosków Komisji Weneckiej. Będą szli w zaparte i będą próbowali grać tymi racjami ‚jesteśmy suwerenni, nikt nam nie będzie pluł w twarz’ – mówi Cimoszewicz.

Wg byłego premiera: ogromna ilość społeczeństwa już nie da się nabrać na tego typu gadaninę (pisowską). Tutaj chodzi mi o uzasadnienie rządu, dlaczego ma prawo być niekontrolowany w nierespektowaniu praw obywateli. Mam nadzieję, że obywatele nie będą kupowali tego rodzaju argumentacji – zaznacza Cimoszewicz. Zwraca również uwagę na fakt, że Rada Europy, której organem jest Komisja Wenecka, na pewno zajmie się wkrótce sprawą Polski i pozycja naszego kraju na arenie międzynarodowej, która już jest mocno nadszarpnięta, będzie nadal osłabiana.

PiS to nie jest normalna partia władzy. To zaraza, którą wyborcy wpuścili, dali się nabrać. Tę dżumę trzeba wygnać, a na to potrzeba kwarantanny. Czasu, aby Polacy nabrali rozumu.

cimoszewiczOplanie

Włodzimierz Cimoszewicz zastanawiał się w „Faktach po Faktach”, skąd Mateusz Morawiecki weźmie bilion zł, aby zainwestować? Zwłaszcza, że zagraniczny biznes stracił zaufanie do pisowskiej Polski, Unia Europejska rządy PiS ciągle kontroluje, a połowa biliona wszak ma pochodzić z Brukseli.

 

Ważne są szczegóły, czy założenia nie są ze sobą sprzeczne. A rząd podejmuje działania, które służą wzrostowi konsumpcji, a nie oszczędności. Rząd rozdaje pieniądze w takim tempie, że trzeba zadawać pytania, skąd to finansować”

Dalej mówił Cimoszewicz:

„Będzie trudno wywołać zaufanie PiS-owi za granicą, zwłaszcza w biznesie”

Kapitalne spostrzeżenia o Lechu Wałęsie i jego współpracy z SB w tym samym programie warte są zacytowania, a zostały wypowiedziane przez Władysława Frasyniuka.

frasyniukNieWierzę

Więcej >>>